Reklama

Media

Uwaga: Bóg na antenie!

Co by zrobił św. Paweł, gdyby miał Facebooka? Ile wyświetleń miałby św. Piotr na swoim kanale w YouTube? Czy święci Łukasz, Marek, Mateusz i Jan dostaliby posady w CNN? Szerzenie słów Chrystusa nie należało w przeszłości do łatwych zajęć. Jak zatem wygląda ewangelizacja w wersji nowoczesnej?

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przełom wieków XX i XXI stoi pod znakiem jednego z największych w dziejach postępu technologicznego. To właśnie w tym czasie powstały telewizja, radio i wszechobecny dzisiaj internet, które poprzez błyskawiczne przekazywanie i wymianę informacji skróciły dystans między najdalszymi nawet krańcami naszej planety. Te szybko zachodzące zmiany dotknęły także sfery życia chrześcijańskiego. Ewangelizacja jako jedno z głównych zadań Kościoła także w swojej formie uległa ewolucji. Dwa tysiące lat temu apostołowie musieli przemierzać tysiące kilometrów, by nauczać o Jezusie. Spędzili wiele lat na długich podróżach, często spotykali się z wrogością i prześladowaniami i ginęli w większości męczeńską śmiercią. Dzisiaj za sprawą zaawansowanej technologii proces ewangelizacji możemy rozpocząć niemal już za jednym dotknięciem. Wszędzie i o każdej porze, w dodatku nie ruszając się z miejsca. Czy dzięki temu głoszenie ludziom Dobrej Nowiny stało się prostsze?

Znaleźć Boga na Facebooku

Wraz z powstaniem portali społecznościowych komunikacja w internecie zrobiła ogromny krok naprzód, pozwoliła w pełni wykorzystać możliwości szybkiego przekazywania informacji między użytkownikami sieci. Prawdziwym przełomem w tej dziedzinie jest pojawienie się Facebooka. Portal ten w ciągu zaledwie kilku lat stał się potężną machiną informacyjną, trafiającą już do ponad miliarda ludzi na całym świecie. Piotr Żyłka - publicysta chrześcijańskiego portalu deon.pl - postanowił wykorzystać popularność facebookowej platformy i stworzył inicjatywę znaną pod nazwą FaceBóg. Akcja polega na umieszczaniu obrazków z cytatami z Pisma Świętego, filmików z portalu YouTube i linków do artykułów. Wszystkie te treści podzielone są na wiele różnych kategorii i widoczne są dla osób, które „polubiły” stronę projektu. FaceBóg jest skierowany głównie do wierzących, bo - jak powtarza często bp Grzegorz Ryś - cała nowa ewangelizacja lub, mówiąc inaczej, wezwanie do nawrócenia jest potrzebne w pierwszej kolejności nam, katolikom.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Fanpage projektu na Facebooku może pochwalić się już liczbą ponad 60 tys. fanów. Pod każdym zamieszczonym materiałem pojawiają są komentarze użytkowników, nierzadko prowadzone są dyskusje np. na temat zagadnienia poruszonego w danym cytacie. Projekt FaceBóg jest także inicjatorem akcji modlitewnych o różnym charakterze. Użytkownicy zachęcani są do modlitwy w określonych intencjach takimi hasłami, jak: „Zmów dziesiątkę dla JPII”, „Zalejmy Facebooka Miłosierdziem Bożym”, „Mamy są cool. Dziesiątka dla mam”. Ostatnio udało się zmobilizować ponad 2000 osób do modlitwy za poprzedniego papieża - Benedykta XVI.

Niewątpliwie FaceBóg ma bardzo duży potencjał ewangelizacyjny, który wraz z rozwojem swojej społeczności jest coraz lepiej wykorzystywany. Jednak oprócz portalu, na którym się opiera, istnieje także inny, równie pomocny i pozwalający rozwinąć skrzydła w głoszeniu prawdy o Jezusie.

Obraz, ruch, rytm i brzmienie

Mowa tu o wspomnianym wyżej portalu YouTube. W 2005 r. powstała strona służąca do zamieszczania oraz dzielenia się wszelkimi materiałami filmowymi i już w pierwszych tygodniach swojego istnienia zyskała ogromną popularność. Dziś trudno oszacować dokładną liczbę dostępnych tam filmików, jednak - według Google - codziennie przybywa ich średnio ok. 85 tys. Jak zatem można nie wykorzystywać tak potężnego nośnika treści w ewangelizacji?

Sposobów na dotarcie do jak największej liczby ludzi jest bardzo wiele, ponieważ YouTube to nie tylko krótkie filmiki nagrane kamerą, ale także pełnometrażowe filmy fabularne i dokumentalne, reportaże, relacje z festiwali, przedstawień i koncertów. Niemal każdy katolicki portal internetowy posiada już swój kanał, na którym zamieszcza materiały dotyczące bieżących wydarzeń z życia Kościoła w Polsce i na świecie, a także wszelkiego rodzaju filmy publicystyczne. Również wiele innych materiałów religijnych, które w powszechnym obiegu są bardzo trudne lub wręcz niemożliwe do zdobycia, można obejrzeć właśnie tutaj.

Reklama

YouTube to także, a może nawet przede wszystkim muzyka. Przykładem wykorzystania jej w wersji młodzieżowej jest działalność ks. Jakuba Bartczaka. Swoim rapowanym utworem „Pismo Święte”, zachęcającym do czytania słowa Bożego, wzbudził niemałe zainteresowanie internautów, a w następstwie także i mediów, a jego wideo liczy sobie już ponad pół miliona wyświetleń. Także wiele innych polskich zespołów, grających takie gatunki muzyki, jak chrześcijański rock czy metal, może pochwalić się bardzo dużą rzeszą fanów, którzy pojawiają się na koncertach często niemal w całej Europie. Jest to kolejny dowód na to, że ewangelizacja podana w tak nowoczesnej formie ma niebotycznie duże szanse trafić z przekazem szczególnie do młodszego pokolenia. A YouTube staje się w tym wypadku strzałem w dziesiątkę.

Dzisiaj mały garaż, jutro cały świat

Warto jednak zwrócić się również w stronę mediów tradycyjnych. Telewizja, mimo że sukcesywnie przegrywa z internetem, nadal jest najpopularniejszym medium na świecie. To właśnie m.in. z nią związana jest zakonnica, która dziś z całą pewnością uchodzić może za wzór współczesnego ewangelizatora. Matka Angelika z klauzurowego zakonu klarysek jest założycielką stacji EWTN (Eternal World Television Network) - obecnie największej katolickiej telewizji na świecie. EWTN 1981 r. rozpoczęła nadawanie pierwszego w Stanach Zjednoczonych czterogodzinnego programu, wypełnionego początkowo konferencjami matki Angeliki oraz starymi filmami religijnymi. Dzisiaj EWTN dociera do ponad 146 mln domostw w 127 krajach, z całodobową ramówką. To jedyne medium katolickie na świecie o takim zasięgu. O sukcesie tej amerykańskiej telewizji zadecydowała determinacja i wiara matki Angeliki. Mimo braku jakiegokolwiek doświadczenia i wiedzy na temat prowadzenia stacji telewizyjnej wiedziała, że dzięki dobrodziejstwu techniki ze słowem Bożym można dotrzeć do wielkiej rzeszy ludzi. Zakonnica wiele razy podkreślała, że nie miała konkretnego planu działania w kwestii prowadzenia owego studia i zawierzała się Opatrzności Bożej.

Reklama

Mimo że stacja nie emituje reklam i utrzymuje się jedynie z dobrowolnych ofiar, jej roczny budżet wynosi ok. 40 mln dolarów. Przedsięwzięcie na tak wielką skalę jest doskonałym przykładem wykorzystania w drodze ewangelizacji potencjału technologicznego, jaki oferuje nam współczesna rzeczywistość.

Trudności równe możliwościom

Niestety, możliwości masowego przekazu okazują się dziś także przeszkodami w szerzeniu słów Ewangelii. We współczesnej rzeczywistości media odgrywają niebagatelną rolę w kreowaniu postaw ludzkich, począwszy od obyczajów, poprzez kształtowanie zachowań w codziennych sytuacjach, a kończąc na postawie religijnej. Media katolickie dość skutecznie zagłuszane są przez stacje i programy propagujące styl życia odrzucający Boga lub sferę duchową w ogóle. W Polsce prasa katolicka to jedynie 2,4 proc. udziału w rynku. Na Facebooku, oprócz inicjatyw modlitewnych, istnieje wiele stron odrzucających, a czasem wręcz obrażających obiekty kultu chrześcijańskiego, osoby święte, błogosławione, podważa się autorytety osób działających nie tylko w Kościele. Można znaleźć za to takie strony, jak „Ocieplenie wizerunku Adolfa Hitlera”. Wiele materiałów wymierzonych w Kościół zostaje również zamieszczonych na YouTube i oglądane są przez tysiące użytkowników. To wszystko sprawia, że głoszenie słowa Bożego, mimo ogromnego potencjału, jest niemal równie trudne, jak to miało miejsce dwa tysiące lat temu.

2013-06-24 12:49

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zaufanie

Przemysław Fenrych, Historyk, felietonista, z-ca dyrektora Centrum Szkoleniowego Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej w Szczecinie

Co jakiś czas pojawia się w Internecie dyskusja na temat biurokracji, a w niej na temat hektarów lasów, które zapewne trzeba wycinać na tony drukowanych instrukcji, przepisów, zaświadczeń, poświadczeń, opinii, rekomendacji, sprawozdań, raportów z kontroli i tak dalej, i tak dalej... Niestety, wiele w tym prawdy. Sami jako Fundacja, realizując projekty, mamy i ten mniej przyjemny ich aspekt: sprawozdawczość. Bywa, że jakaś organizacja pozarządowa staje się operatorem w konkursie grantowym i pamiętając własne kłopoty, stara się ograniczyć biurokrację. Szybko jednak zostaje przez władzę zwierzchnią przywołana do porządku i prędziutko zaczyna domagać się od swoich partnerów dokumentów „na wszelki wypadek”, bo może kiedyś ktoś zażąda udowodnienia jeszcze czegoś. Urząd bezpośrednio nadzorujący realizację projektu w zasadzie chętnie przyjmuje ustne wyjaśnienia, ale potem musi przekazać zbiorczy raport wyżej, a tam już „nie ma zmiłuj” i „nie ma, że boli”. Niezbędne są zaświadczenia. I tak trzeba zbierać całe segregatory dokumentów, a potem je poprawiać, bo któryś dokument ma pieczątkę nie z tej strony formularza, co w oczywisty sposób czyni ów dokument bezużytecznym. Brrr... Osoby bardziej światowe opowiadają, jak takie kwestie wyglądają w krajach nieogarniętych aż taką biurokracją. Otóż tam stawia się zaufanie jako punkt wyjścia. Tam nawet w urzędach skarbowych nie chcą żadnych zaświadczeń. Przychodzisz do urzędu, mówisz, ile płacisz podatku i że należy ci się ulga, urzędnik to zapisuje i uwzględnia ulgę. Nie wiem, może… Myśmy przeżyli podobne zdziwienie przy pisaniu projektów na pograniczu polsko-niemieckim: tam, gdzie myśmy musieli dostarczać obszerny formularz z precyzyjnie obliczonym budżetem, tam naszemu niemieckiemu partnerowi wystarczały trzy ogólnikowe kartki. Grantodawca uważał, że skoro mówi, że chce zrobić coś dobrego w interesującej donatora dziedzinie, to widocznie tak jest. Zakłada dobrą wolę i daje pieniądze. Bajka... Dodatek małym druczkiem jest taki, że jeśli ktoś choć raz oszuka, to lepiej, żeby się wyniósł gdzieś na koniec świata. Tu nikt mu już nie zaufa, nigdy i w niczym.

CZYTAJ DALEJ

Nowy diakon w Archidiecezji Wrocławskiej

2024-05-11 12:25

ks. Łukasz romańczuk

diakon Eryk Cichocki

diakon Eryk Cichocki

Eryk Cichocki przyjął dziś w katedrze wrocławskiej święcenia diakonatu. Pochodzący z parafii pw. Narodzenia NMP w Kiełczynie [diecezja świdnicka] przyjął je z rąk bp. Jacka Kicińskiego CMF.

Podczas homilii biskup Jacek zaznaczył, jaka postawa powinna towarzyszyć uczniowi Pana Jezusa. - Bycie uczniem Jezusa to budowanie jedności z Nim na drodze wiary. To codzienne słuchanie Jego słowa i naśladowanie Jego życia. To postawa gotowości pójścia tam, gdzie nas posyła. To wszystko zawarte jest w strukturze powołania, bo Jezus powołał uczniów, aby z Nim byli, słuchali Go i potem ich posyłał - nauczał biskup.

CZYTAJ DALEJ

Nowy diakon w Archidiecezji Wrocławskiej

2024-05-11 12:25

ks. Łukasz romańczuk

diakon Eryk Cichocki

diakon Eryk Cichocki

Eryk Cichocki przyjął dziś w katedrze wrocławskiej święcenia diakonatu. Pochodzący z parafii pw. Narodzenia NMP w Kiełczynie [diecezja świdnicka] przyjął je z rąk bp. Jacka Kicińskiego CMF.

Podczas homilii biskup Jacek zaznaczył, jaka postawa powinna towarzyszyć uczniowi Pana Jezusa. - Bycie uczniem Jezusa to budowanie jedności z Nim na drodze wiary. To codzienne słuchanie Jego słowa i naśladowanie Jego życia. To postawa gotowości pójścia tam, gdzie nas posyła. To wszystko zawarte jest w strukturze powołania, bo Jezus powołał uczniów, aby z Nim byli, słuchali Go i potem ich posyłał - nauczał biskup.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję