Reklama

Niedziela Sandomierska

Misje były moim marzeniem

Niedziela sandomierska 1/2014, str. 4-5

[ TEMATY ]

misje

Archiwum ks. Wiesława Podgórskiego

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Adam Stachowicz: – Jak to się stało, że pojechał Ksiądz na misje? Kiedy pojawiła się pierwsza myśl o wyjeździe i dlaczego?

Ks. Wiesław Podgórski: – Moje pragnienie wyjazdu na misje związane było zawsze z pragnieniem niesienia pomocy biednym, najbardziej opuszczonym i zapomnianym. Jeszcze podczas studiów w Radomiu, przed wstąpieniem do seminarium, nosiłem się z myślą wyjazdu do Indii jako wolontariusz. Nie mając jednak nikogo, kto mógłby mi w tym pomoc nie zrealizowałem tego zamierzenia. Jednak ono we mnie zostało i wpłynęło na moją decyzję, że zostanę misjonarzem.

– Jak rozległa może być misja i ile kilometrów musi Ksiądz pokonywać? Jakimi drogami?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Teren mojej pierwszej parafii – św. Józefa w Deressi w Czadzie – obejmował obszar porównywalny do terenu całej diecezji sandomierskiej. Tereny te były zamieszkiwane przez 3 odrębne grupy etniczne: Gabri, Kwong oraz Sumray. Wspólnota liczyła ok. 200 wiosek, do których dotarcie zajmowało czasami pół dnia jazdy po bezdrożach, po terenach gdzie dojazd wymagał często podążania śladami bydła lub ścieżkami wytyczonymi przez pieszych lub konnych (tylko nieliczni posiadali wtedy rowery). W porze deszczowej dotarcie do centrum misji było możliwe tylko pieszo lub wozem zaprzężonym w woły.

– Czy na terenie, gdzie Ksiądz posługuje jest świątynia? Czy może trzeba ją było zbudować?

– W Afryce, w Czadzie, za świątynie w większości służyły ogromne drzewa, w cieniu których gromadzili się ludzie na Mszy św. W centrum parafii mieliśmy wspaniały kościół, który zawdzięczamy w ogromnej mierze wolontariuszom z włoskiej organizacji GRIMM. Każdego roku przybywała grupa budowlańców ze wspomnianej organizacji, która w ramach swoich urlopów pracowała przy budowie świątyni.
W obecnej placówce w Ekwadorze, w parafii św. Piotra i Pawła w Pueblo Nuevo, w większości wspólnot istnieje kaplica. Często jednak jeszcze nie murowana, ale zbudowana z bambusów. Jedynie w ok. 10 z nich brakuje miejsca do spotkań modlitewnych.

Reklama

– Jak kwestie językowe? Każda misja, to przecież inny język.

– Nauka języka hiszpańskiego, którym obecnie się posługuję, wymaga czasu. Jednak rzucony na „głęboką wodę” musiałem jak najszybciej nauczyć się „pływać”. Dzięki Bogu i życzliwym ludziom wszystko poszło sprawnie.
Zupełnie inaczej było w przypadku Czadu. Tutaj, po przygotowaniach w Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie oraz rocznej praktyce we Francji, posiadłem znajomość języka francuskiego, który jest językiem urzędowym w Czadzie. Natomiast uczenie się narzeczy, które spotykało się na miejscu, nie należało do łatwych. Na terenie jednej parafii ludzie mówili trzema odrębnymi językami lokalnymi. Za naukę którego zabrać się na początek? Staraliśmy się opanować tak języki, by choć w nich odprawiać Msze św., ale już o mówieniu kazania nie mogło być mowy. Mieliśmy tłumaczy, którzy na ile mogli wywiązywali się z powierzonego im zadania. Choć wielokrotnie trzeba było zaufać Duchowi Świętemu widząc „kaleczenie” języka francuskiego przez owych tłumaczy. W seminarium uczono nas, że w przypadkach niedopełnienia czegoś według zasad czy praw wymaganych stosuje się zasadę „Ecclesia suplet”, co znaczy – „Kościół dopełni”. Cóż, w sytuacji Czadu tą zasadą musieliśmy się nieustannie kierować, inaczej niemal wszystko byłoby nieważne.

– Nie bał się Ksiądz chorób, groźby zakażenia?

– Obawy oraz ryzyko są wpisane w misje, są ich nieodłącznym składnikiem. Wiedziałem o tym od początku. Ale wiara przecież mówi nam jasno, że Bóg opiekuje się tobą, że cię chroni o ile ty Jemu zaufasz do końca. Malaria, tyfus, ameba, denge, leptospirosis – to lista chorób tropikalnych należących do śmiertelnych, przez które już przeszedłem. Dzięki Bożej pomocy udało się z nich wyleczyć.

– Skąd Ksiądz czerpie siły, motywacje w chwilach trudnych?

– Siła pochodzi z rzeczy prostych, z codziennej modlitwy i rozważania, co Bóg do ciebie mówi, z kontaktów z ludźmi, szczególnie z dzieciakami i młodzieżą. Pan Bóg posługuje się każdym człowiekiem, ważne tylko, by dostrzegać wokół siebie Boże znaki. To często ludzie prości dają mi pomysły i motywację do dalszego działania.

– Jacy są tamtejsi ludzie i jakie mają zwyczaje?

– Mieszkańcy mojej parafii w Ekwadorze to ludzie z podobnymi problemami i charakterami jak wszędzie. Czym dłużej tu jestem, tym więcej cech wspólnych dostrzegam. Natomiast Czadyjczycy posiadali zupełnie inne spojrzenie na świat, niemal niemożliwe było całkowite poznanie ich mentalności. My, biali, byliśmy dla nich ludźmi z innej planety. Z planety tak odmiennej kulturowo i ekonomicznie, że należeliśmy do odrębnych światów. To co łączy tych ludzi z misyjnych krajów, to na przykład jednakowe podejście do czasu. Oni nie są jego niewolnikami, żyją w mniejszym stresie, bo nic się nie stanie, że się gdzieś człowiek spóźni. My, Europejczycy, chyba wpadliśmy w pułapkę czasu i jakże trudno nam z niej się wydobyć.

– Jak ludzie traktują tam Księdza?

– Ludzie z wielkim szacunkiem odnoszą się do osoby misjonarza, bo wiedzą, że jesteśmy z nimi, że jesteśmy dla nich. Stąd bierze się ogromne poważanie. Oczywiście początki były inne, należało dać się poznać, „obwąchać”, czyli oswoić, jak w „Małym Księciu” bohater w kontakcie z liskiem. I kiedy już się znamy na tyle, że jesteśmy za siebie odpowiedzialni, wtedy możemy liczyć na siebie. Jadąc przez wioski należące do mojej parafii do napotkanych ludzi wyciągam rękę na powitanie wiedząc, że na to czekają i z tego się cieszą.

– Jaka jest pierwsza reakcja ludzi, gdy słyszą o Bogu?

– Zarówno w Afryce, jak i w Ekwadorze nie spotyka się ludzi, którzy nigdy o Bogu nie słyszeli. Bóg jest wpisany w umysł każdego człowieka. Często jednak Jego wizerunek jest zniekształcony przez różne pseudo: wierzenia, kulty, czy religie. Naszym zadaniem jest prostowanie tego wizerunku Boga i to nie tylko na misjach, ale również wśród samych chrześcijan, katolików. Prosty przykład. Ileż to razy zapominając o tym, że Bóg jest Życiem i Miłością, w obawie przed opinią ludzką dokonuje się wciąż aborcji?

– Jak wygląda liturgia na Księdza misji?

– W mojej ekwadorskiej parafii przypomina bardzo liturgię polską. Zupełnie inaczej wyglądała liturgia w Czadzie, pośród Afrykanów. Tam w liturgii przeważały tańce i śpiewy, oczywiście nie zatracając sedna liturgii. Tam Eucharystia była momentem, być może jednym z nielicznych, do wyrażenia swojej wolności, radości i pokoju. Wielokrotnie się zdarzało, że w momentach najbardziej kluczowych we Mszy św. słyszało się doniosłe krzyki kobiet wyrażające euforię. Ci ludzie prości w taki właśnie sposób przeżywali liturgię całym sobą.

– Jak Ksiądz przyciąga do Kościoła ludzi młodych czy zagubionych?

– Ludzi młodych przyciągamy organizując rożnego rodzaju warsztaty. Staram się autentycznością dawać proste świadectwo; traktować innych na równi, gdyż każdy człowiek posiada swoją godność i zasługuje na taki sam szacunek. Jeśli jesteś autentyczny, ludzie to wyczują i przyjdą do ciebie i do Kościoła. Każdy z nas reprezentuje Kościół i Boga, w którego wierzy, a ludzie widząc twój przykład pragną właśnie do takiego Kościoła przynależeć.

2013-12-31 10:47

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Misja na Jamajce kwitnie

Niedziela kielecka 9/2024, str. IV

[ TEMATY ]

misje

Jamajka

Archiwum

W misji pomagają lekarze z całego świata

W misji pomagają lekarze z całego świata

Zaczynali 25 lat temu od karczowania zarośniętego drzewami i krzakami kamienistego wzgórza. Każdy, kto temu się przyglądał, pewnie zastanawiał się po co? Po co tych dwóch kapłanów z dalekiej Polski przyjechało właśnie tam, w to miejsce na pustkowiu, z dala od ludzkich osiedli. Tak właśnie zaczynała się historia parafii w Maggotty na Jamajce, kwitnącej parafii.

Wierni z parafii Maggotty na Jamajce na początku br. obchodzili jubileusz 25-lecia powstania ich wspólnoty. Wraz z nimi tę radość dzielił m.in. biskup pomocniczy diecezji kieleckiej Andrzej Kaleta. – Cel mojego wyjazdu był duszpasterski, wyjątkowy, dlatego, że uczestniczyłem w świętowaniu radości tego młodego Kościoła, 25-lecia zainicjowania misji na tej wyspie. Ćwierć wieku temu przybyli tam dwaj księża z diecezji kieleckiej: ks. Marek Bzinkowski oraz Andrzej Bełtowski. Pojechaliśmy tam i mimo iż ta daleka podróż była nieco męcząca, to dała mi bardzo dużo radości i satysfakcji. Co innego, gdy się wie o pewnych rzeczach z opowiadania, a co innego, gdy się to zobaczy, dotknie i w tym się uczestniczy – mówi bp Kaleta.

CZYTAJ DALEJ

Świadectwo Raymonda Nadera: naznaczony przez św. Szarbela

2024-05-10 13:22

[ TEMATY ]

Raymond Nader

Karol Porwich/Niedziela

Raymond Nader pokazuje ślad, który zostawił mu na ręce św. Szarbel

Raymond Nader pokazuje ślad, który zostawił mu na ręce św. Szarbel

W Duszpasterstwie Akademickim Emaus w Częstochowie miało miejsce niezwykłe wydarzenie. Raymond Nader, który przeżył niezwykłe doświadczenie mistyczne w pustelni, w której ostatnie lata spędził św. Szarbel, podzielił się swoim świadectwem.

Raymond Nader jest chrześcijaninem maronitą, ojcem trójki dzieci, który doświadczył widzeń św. Szarbela. Na początku spotkania Raymond Nader podzielił się historią swojego życia. – Przed rozpoczęciem studiów byłem żołnierzem, walczyłem na wojnie. Zdecydowałem o rozpoczęciu studiów, by tam zrozumieć istotę istnienia świata. Uzyskałem dyplom z inżynierii elektromechanicznej. Po studiach wyjechałem z Libanu do Wielkiej Brytanii, by tam specjalizować się w fizyce jądrowej – tak zaczął swoją opowieść Libańczyk.

CZYTAJ DALEJ

O Marii Okońskiej „Kobiecie mężnej i ofiarnej w służbie Kościołowi” podczas konferencji na Jasnej Górze

2024-05-11 14:05

[ TEMATY ]

Jasna Góra

BP JG

„Mamy jedno życie, którego nie wolno zmarnować” - głosiła jej dewiza. Co dzisiaj może powiedzieć współczesnej kobiecie Maria Okońska, uczestniczka powstania warszawskiego, niestrudzona apostołka w trudnych czasach reżimu komunistycznego, bliska współpracownica Prymasa Tysiąclecia? Zastanawiano się nad tym podczas odbywającej się na Jasnej Górze konferencji.

Poświęcona jest ona życiu, duchowości, dziełu założycielki Instytutu Prymasa Wyszyńskiego, który od początku swojej działalności jest związany z Jasną Góra. Spotkanie zatytułowane „Kobieta mężna i ofiarna w służbie Kościołowi” zorganizowane zostało przez Instytut Prymasa Wyszyńskiego i Klasztor OO. Paulinów na Jasnej Górze.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję