Reklama

Niedziela Lubelska

Podniesieni. Dobre historie

Człowiek upada sam, ale żeby się podnieść, potrzebuje innych ludzi.

Niedziela lubelska 52/2020, str. VI

[ TEMATY ]

wolontariat

pomoc potrzebującym

Maciej Hendzel

Do osób bezdomnych docierają wolontariusze z Gorącego Patrolu

Do osób bezdomnych docierają wolontariusze z Gorącego Patrolu

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Zabierzcie mnie stąd, zabierzcie, ja tu umieram – prosił słabym głosem pan Bolesław. Przez trzy miesiące wegetował na legowisku w pobliżu dworca PKP w Lublinie. Na kamiennych schodach materac, stara kołdra, wokół puszki po napojach i sterty kartonów. Wszystko przypomina bardziej wysypisko śmieci, niż miejsce zamieszkania człowieka. Podobnych miejsc są w Lublinie setki.

Niezauważalni

Pan Bolesław nie umarł pod dworcem przy ruchliwej ulicy prawie w centrum miasta, udało się go podnieść. Dzięki pomocy innych nawiązał kontakt z bratem, znalazł u niego pokoik, kilka kilometrów pod Lublinem. Przez lata pozostawał niewidzialny dla wszelkich systemów pomocy społecznej. Formalnie miał szansę na jakąś pomoc, istnieją przecież noclegownie i schroniska dla osób bezdomnych, można starać się o skromny zasiłek w kwocie 350 zł miesięcznie, otrzymać bezpłatne posiłki w charytatywnych kuchniach. Jest jeden warunek: w każdym punkcie pomocy alkomat musi wykazać brak alkoholu w organizmie. Przy życiu prowadzonym na ulicy warunek niemożliwy do spełnienia. Dziewięciu na dziesięciu bezdomnych cierpi na chorobę alkoholową. Dlatego są niezauważalni, nie przysługuje im żadna forma pomocy, skazani są na kanapki wyżebrane pod sklepami. Czasem ktoś z litości podrzuci kołdrę lub koc, cieplejszą kurtkę czy buty. To jest jakieś wsparcie, ale nadal ktoś taki po prostu czeka na śmierć na ulicy, w pustostanie, zawalisku, w altance na ogródkach działkowych.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Ze śmietnika do domu

Do takich osób docierają wolontariusze z Mobilnego Gorącego Patrolu, działającego przy Centrum Wolontariatu w Lublinie. To grupa kilkunastu osób, w której sam uczestniczę, codziennie odwiedzająca miejsca przebywania ludzi żyjących całkowicie poza nawiasem społeczeństwa.

W Lublinie nie spotkamy już bezdomnych, wałęsających się psów. Bezdomnych ludzi w śmietnikach nie brakuje.

Podziel się cytatem

Zimny grudniowy wieczór. Jedziemy busem na Czechów w północnej części Lublina. W śmietniku obok dużego supermarketu żyje para, Michał i Agata, oboje w pobliżu 50-tki. Myją się sporadycznie u znajomego, raz na dwa miesiące. Trzęsą się z zimna, choć mają kilka kołder. Przenikliwy wiatr skutecznie wyziębia niedożywione organizmy. Za toaletę służy pobliski parking. Agata ledwo porusza nogami, cierpi na polineuropatię, paraliż kończyn wywoływany przez nadużywanie alkoholu. Michał przeważnie zbiera i sprzedaje puszki po napojach, też słabo chodzi. Jego wygląd odstrasza każdego pracodawcę. Wszystko, co mają na sobie lub przy sobie, albo znaleźli albo dostali. Do śmietnika przygarnęli myszoskoczka, sympatycznego futrzaka, wyrzuconego z jakiegoś mieszkania. Oni, wyrzuceni poza społeczeństwo, zwierzak też, zatem pasują do siebie. Wyrzuceni też zostali ze swoich rodzin. Rodzeństwo Agaty nie chce utrzymywać kontaktu z siostrą, która stoczyła się na dno.

Reklama

Rozmowy trwają trzy dni. Wreszcie udaje się ich przekonać, że śmietnik to nie miejsce dla człowieka. Dostają pokój w jednym z domów prowadzonych przez Centrum Wolontariatu; jest łazienka, toaleta, kuchnia. Najpierw biorą kilkukrotną kąpiel, pozbywają się łachmanów, jedzą, trzeźwieją i dochodzą do siebie. Boże Narodzenie spędzą pod dachem, najedzeni i w cieple, przy choince, jak ludzie. W Lublinie nie spotkamy już bezdomnych, wałęsających się psów. Bezdomnych ludzi w śmietnikach nie brakuje.

Razem i samotni

W podobnej sytuacji jak Michał i Agata byli Barbara z Wiesławem. Schronili się w starej kasie biletowej przy stadionie żużlowym. Jak był mecz, kibice zostawiali im hot dogi i kilka złotych. Nie potrafią żebrać i nie kradną; sprzedają złom i butelki zbierane w czasie nocnych obchodów po osiedlach. Schorowani, niedomyci, w starych dziurawych ubraniach. Przekonywanie trwało kilka tygodni, aby uwierzyli, że nie można czekać na śmierć, że trzeba powalczyć o swoje życie. Udało się ich zabrać do wspomnianego domu dla osób wychodzących z bezdomności. Wytrzeźwieli, nabrali sił. Oboje poszli na rekolekcje, pojednali się z Bogiem. Mieszkają na razie w oddzielnych schroniskach, ale planują wynająć stancję z pieniędzy za pierwszą pracę. Nie chcą się rozdzielać, razem są już 15 lat. Niestety, schroniska są przeznaczone albo dla pań, albo dla panów. System nie przewiduje pokoi dla par. Z tego także powodu Zofia z Grzegorzem, bezdomne małżeństwo, woleli razem żyć w ledwo zadaszonej piwnicy, niż oddzielnie w schroniskach. Na kilka tygodni zamieszkali w domu Centrum Wolontariatu. Zofię najbardziej ucieszyły garnki; nie gotowała w nich od pół roku. Grzegorz już pracuje jako dozorca, wkrótce pójdą na swoje, razem. Cieszą się, że pierwszą gwiazdkę widzieć będą przez okno, a nie wprost nad sobą w zimnej piwnicy.

Reklama

W tajemnicy Bożego Narodzenia Syn Boży przychodzi, aby każdego człowieka podnieść z grzechu, słabości i śmierci.

Podziel się cytatem

Kiedy ludzie popadają w bezdomność dobrze jest, gdy trzymają się razem. W razie padaczki czy zasłabnięcia druga osoba może wezwać pomoc. W najgorszej sytuacji są samotni bezdomni. Bartek od 8 lat żył w pustostanach i zawaliskach. Jest jeszcze przed 40-tką, przerwał studia z powodu picia, a pić zaczął po śmierci rodziców. Kiedyś miał świetny fach, układał podłogi sportowe w salach gimnastycznych, nawet tartanowe bieżnie. Jeszcze wcześniej był ministrantem, na pamięć zna wiele modlitw, na szyi nosi różaniec. Jak było już bardzo źle, trzymał się paciorków i tak oddawał się w opiekę Matce Bożej. Od wolontariuszy często słyszał, że ma przed sobą przyszłość, musi tylko dźwignąć się z uzależnienia. Jakimś cudem uwierzył, dał się przekonać do odwyku. Po zabraniu z ulicy zamieszkał na kilka dni w ciepłym domu, teraz już odbywa dwumiesięczną terapię. Pomoc obiecał brat, z którym dawno nie było kontaktu. Pierwszy raz od lat na trzeźwo zaśpiewa Wśród nocnej ciszy.

Święta na co dzień

Patrzymy na listę podniesionych w ostatnich miesiącach. Pan Zenon na wózku inwalidzkim od wiosny stał pod drzewem śliwkowym niedaleko dworca autobusowego. Przez trzy miesiące wolontariusze codziennie wybierali z jego ropiejących stóp białe robaki, znajdujące świetne pożywienie w ranach. Zmieniali opatrunki, dowozili gorącą zupę i herbatę. Ale najważniejsze było to, że zawsze z nim rozmawiali i słuchali. Dopiero w listopadzie otworzył się na pomoc. Pierwszy lekarz zarządził amputację nóg, na szczęście w szpitalu ortopeda podjął skuteczne leczenie. Zenon ocalił nogi, znalazło się dla niego miejsce w schronisku dla niepełnosprawnych bezdomnych.

Reklama

Przy kąpieli pana Kazimierza na podłogę w łazience wypełzły setki wszy, z włosów i ubrań. Dopiero trzykrotna wymiana bielizny pozwoliła opanować ten swoisty zwierzyniec. Kazimierz, tak jak Roman, Marcin czy Andrzej, leczą się z choroby alkoholowej albo już podjęli pracę. Jest ich prawie dwudziestu. Wszyscy znaleźli przynajmniej na pewien czas dach nad głową. Najpierw jednak zostali zauważeni. Zauważeni przez ludzi, którzy przystanęli i zainteresowali się ich losem, a potem pomogli. Trochę jak w przypowieści o miłosiernym Samarytaninie, gdzie poranionego wędrowca dwóch ludzi ominęło, a dopiero Samarytanin podszedł, podniósł, opatrzył rany i uratował. Ci, o których piszę, zostali podniesieni. Człowiek najczęściej upada sam, ale żeby się podnieść potrzebuje innych ludzi.

W tajemnicy Bożego Narodzenia Syn Boży przychodzi, aby każdego człowieka podnieść z grzechu, słabości i śmierci. Dlatego te święta są tak radosne i piękne. Z Bożego Narodzenia płynie też wezwanie, abyśmy uczestniczyli w misji podnoszenia ludzi. Zauważenia i podniesienia oczekują nie tylko osoby zupełnie zmarginalizowane. Być może ci najbardziej potrzebujący naszej obecności, uwagi i pomocy mieszkają razem z nami, albo tuż obok. Jeśli staniemy przy nich, Boże Narodzenie możemy mieć codziennie.

2020-12-19 20:15

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Caritas znaczy Miłość

Niedziela sosnowiecka 2/2022, str. VII

[ TEMATY ]

wigilia

Sosnowiec

pomoc potrzebującym

Ks. Tomasz Zmarzły/Niedziela

W wigilii wziął udział m.in. bp Grzegorz Kaszak

W wigilii wziął udział m.in. bp Grzegorz Kaszak

Po raz kolejny odbyła się wigilia dla potrzebujących w Sosnowcu-Zagórzu.

W innej formie niż zwykle wydawano posiłki i paczki dla najbardziej potrzebujących osób, które znajdują się pod opieką Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. To świąteczne spotkanie od lat organizują wspólnie Caritas Diecezji Sosnowieckiej oraz Centrum Usług Socjalnych i Wsparcia.

CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: 5. Ogólnopolska Pielgrzymka Kobiet

2024-05-19 18:32

[ TEMATY ]

Jasna Góra

kobieta

Jasna Góra/Facebook

Do kształtowania chrześcijańskiego feminizmu w świecie - „by swoją kobiecą inność, wyjątkowość podkreślać i nią żyć” zachęcał na Jasnej Górze uczestniczki 5. Ogólnopolskiej Pielgrzymki Kobiet bp Artur Ważny z Sosnowca. Spotkanie odbyło się w uroczystość Zesłania Ducha Świętego i było czasem uczenia się ufności Bogu. Przebiegało pod hasłem: „Pójdę ufna za Tobą” a jedną z „bohaterek” spotkania była św. s. Faustyna Kowalska, którą przybliżyła s. Gaudia Skass ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia.

Mszy św. w kaplicy Matki Bożej przewodniczył bp Artur Ważny, sosnowiecki biskup diecezjalny. W homilii zachęcał do przyjaźni z Duchem Świętym, by tak jak w życiu Maryi, stawał się On reżyserem i naszego życia, tym, który chce nas prowadzić, pokazać pomysł Boga na nasze życie. A jedną z wielu Jego ról jest odszukiwanie i odnajdowanie nas dla Boga, co szczególnie ukazuje Jezus w przypowieściach o odnalezionym synu marnotrawnym, odnalezionej owcy i odnalezionej drachmie. Bp Ważny przypomniał, że w kobiecie, która szukała i odnalazła zgubioną drachmę, Ojcowie Kościoła widzieli właśnie Ducha Świętego.

CZYTAJ DALEJ

Watykan: pod koniec września papież uda się do Belgii i Luksemburga

2024-05-20 14:07

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA/CLAUDIO PERI

Papież Franciszek uda się do Belgii i Luksemburga w dniach 26-29 września - poinformował Watykan w poniedziałek. Do wizyty dojdzie zaledwie dwa tygodnie po powrocie papieża z najdłuższej podróży jego pontyfikatu do Azji i Oceanii, gdzie ma spędzić 12 dni.

Papież Franciszek uda się z wizytą do Luksemburga 26 września i tego samego dnia odwiedzi Belgię, gdzie pozostanie do 29 września; odwiedzi tam Brukselę, Leuven i Ottignies-Louvain-la-Neuve - przekazał dyrektor biura prasowego Watykanu Matteo Bruni.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję