PoPeGeeRowskie zmory
Trawiska to wieś, jakich wiele w Polsce. Popegeerowski krajobraz. Pracy nie ma, a na pewno nie w okolicy. Ludzie sobie jednak jakoś radzą. Żyją z rent lub emerytur dziadków, zbierają w lesie grzyby i jagody, wycinają drzewa. Bywają w czasie sezonu takie dni, kiedy dzieci nie przychodzą do szkoły, bo trzeba pomóc rodzicom. W czasie wykopków nie ma mowy o nauce, no, bo kiedy? A to wszystko po to, żeby zarobić na podstawowe potrzeby. Nic wielkiego. Jest jeszcze ziemia, ale marna i niewiele. A jak sporo, to znów nie ma maszyn, żeby coś na większą skalę zaplanować. Poza tym, kto da kredyt tym, co nic nie mają? Prawie co drugi dzieciak w szkole nie ma ojca. Nie żeby nie żył, po prostu latami siedzą za granicą, żeby dzieci miały za co zjeść i pójść do szkoły. Na dodatek wszystkiego stałe miejsce w tym krajobrazie zajmuje alkohol. Z gazet możemy wyczytać i więcej. To taka zwyczajna wieś, jakich w Polsce wiele.
Każdy ma marzenia
Dzieci nie tak łatwo pozbawić marzeń. Nawet te, które w domu doświadczają biedy, zawinionej czy też nie, mają pragnienia wychodzące poza możliwości ich rodziców. Dla niektórych te marzenia o słodyczach czy dobrych spodniach to sprawa jak z filmu, a jednak o takich małych przyjemnościach też można marzyć. Tutaj kupno nowego ubrania to nie sprawa rodziców, to sprawa także dziecka. Dzieci nierzadko pracują po to, żeby kupić sobie nowy dres, czy dołożyć rodzicom do kurtki. Maciek w czasie kolędy zebrał 20 zł, chciał za nie kupić spodnie. Nie zdążył, bo mama je przepiła. Rafał za swoje oszczędności zdołał kupić dres. Był z tego dumny jak paw. Z jednej strony nauka odpowiedzialności, z drugiej zaburzenie sielankowego dzieciństwa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Kochać pomimo
Na długiej przerwie w szkole obiad. Te dzieci, które mają trudną sytuację materialną, mogą zjeść za darmo. Koszty ich obiadów pokrywa opieka społeczna. Problem jednak w tym, że to tylko jeden posiłek w ciągu dnia. W przypadku Joli i Krzysia Nowaków może jedyny. Naprawdę to nikt dokładnie nie zna szczegółów z ich życia. Wezwani rodzice zjawiają się w szkole, ale do domu nikogo nie chcą wpuścić. Mówi się, że rodzice nie są wydolni społecznie. Jak jest naprawdę, nie wiadomo. Sądzić można jedynie po tym, co widać z zewnątrz. Zaniedbany dom, rodzice dorabiający na ziemi u innych. Dzieci bez śniadania w szkole, w znoszonych rzeczach, bez książek i pomocy naukowych. Nigdy jednak nie narzekają, ani źle nie mówią o swoich rodzicach. Za wszystko potrafią być wdzięczni. Gdy coś dostają, niosą do domu, żeby podzielić się z rodzicami i rodzeństwem.
Reklama
Chleb powszedni
Nauczyciel to taki człowiek, który rozpoczynając rozmowę o czymkolwiek, zawsze skończy ją na uczniach i szkole. W czasie jednej z takich rozmów Lisieckiego z Ireną i Franciszkiem Kowalskimi wyszła sprawa
Nowaków. Nauczyciel opowiadał o tym, jak sobie radzą i że jakąś pomoc chodzącemu do szkoły rodzeństwu załatwił, ale to za mało, bo przecież i tak wracają do domu, w którym codziennie zmagają się o chleb
powszedni. Kowalskim ostatnimi czasy też się nie przelewało, ale stwierdzili, że to, co mają, da się podzielić. - Trudno siadać do zastawionego stołu, kiedy ma się świadomość, że ktoś inny nie ma nic
- mówią. I tak się zaczęło regularne robienie paczek.
Kilka razy w miesiącu Kowalscy przygotowują zakupy dla Nowaków. Dokładnie nie wiedzą, jaka jest ich sytuacja, jak wygląda ich mieszkanie, ile mają dzieci. Paczki zawsze przekazują przez nauczyciela.
- Nawet dobrze, że się nie znamy - mówią. Przecież nie chodzi o to, żeby ktoś był nam wdzięczny, ale żeby mógł godnie przeżyć następny tydzień. Nowakowie wiedzą też tylko tyle, że dostają żywność i produkty
czystości od pewnej rodziny z Zielonej Góry. O więcej nie pytają. Za każdym razem paczki do domu niesie Jola albo Krzyś. Kowalscy starają się przygotowywać także produkty z późniejszą datą ważności, żeby
można je było wykorzystać w późniejszym terminie, jeśli teraz nie ma takiej potrzeby. Oprócz podstawowych produktów żywnościowych czasem do paczek wsadzają małe niespodzianki: owoce czy słodycze, czasem
też czekoladę do chleba dla dzieci. - Przecież nawet ten, co nic nie ma, od czasu do czasu chciałby zjeść coś wyjątkowego - mówi Irena Kowalska. W Wielki Piątek syn Kowalskich pojechał z Lisieckim dać
Nowakom zakupy na święta. Do płotu podszedł Krzyś. Wziął zakupy, podziękował i na odchodnym dodał: "Ja też Wam życzę dobrych świąt".
***
Pomoc innym to sprawa wcale nie taka prosta. Stajemy się odpowiedzialni za tych, którym dajemy. Można się zastanawiać nad tym, czy nie wyręczamy kogoś, czy nie powodujemy, że marazm potrzebujących się pogłębia. Pytania są zawsze, tylko że miłosierdzie to nie wynik żadnego równania. Tu nie chodzi o zsumowanie plusów i minusów. Edukację trzeba zostawić szkole, naukę funkcjonowania w społeczeństwie - opiece społecznej, a samemu rozliczać się z darów serca, bo Chrystus mówi w jednej ze swych przypowieści: "Byłem głodny, byłem spragniony..., a wy?".
Imiona i nazwiska bohaterów oraz niektóre wydarzenia ze względu na dobro bohaterów zostały zmienione.