Reklama

Służyłem w „Jednostce specjalnej”

Niedziela łódzka 7/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Waldemar Kulbat: - Minęło już ponad 40 lat od chwili, kiedy jako alumn drugiego roku WSD w Łodzi otrzymał Ksiądz Doktor kartę powołania do odbycia służby wojskowej w specjalnej jednostce w Bartoszycach. Był to przejaw uderzenia w Kościół, gdyż chodziło o indoktrynację, która miała na celu zniszczenie powołań kapłańskich młodych kleryków, którzy byli „przyszłością” Kościoła. Poza Bartoszycami takie „wyspecjalizowane” jednostki mieściły się w Brzegu oraz w Podjuchach koło Szczecina. Jednak największą, liczącą ok. 300 żołnierzy była jednostka wojskowa w Bartoszycach. Na czym polegał dyskryminujący aspekt tej sprawy?

Ks. dr Zenon Kołodziejczak: - Struktura i system powoływania do takich jednostek był odmienny od obowiązującego powszechnie w tamtym czasie. Otóż, zgodnie z ówczesnym prawem do odbycia dwuletniej służby wojskowej nie powoływano studentów innych wyższych uczelni. Uczestniczyli oni w specjalnym studium wojskowym, które nie przerywało na tak długi czas rozpoczętego toku studiów. Studenci seminariów duchownych byli więc wyjęci spod obowiązujących przepisów prawa i zobowiązani do dwuletniego pobytu w wojsku.

- Jakie były kryteria przy poborze alumnów? Czy wśród powołanych byli także alumni z innych diecezji?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- Do dziś nie wiadomo, jakimi kryteriami kierowano się powołując do służby wybranych kleryków. Z mojego rocznika studiów karty powołania otrzymało trzech alumnów, którzy pochodzili z terenu Łodzi. Nie uwzględniono próśb odwołań, pomimo iż takie kierowaliśmy do Wojskowej Komisji Rekrutacyjnej. Tak więc w październiku 1968 r. znaleźliśmy się, obok licznej rzeszy alumnów pochodzących z różnych diecezji i zgromadzeń zakonnych w Polsce, w wojsku. Warto przy tym nadmienić, że w poprzednim turnusie (1986-1988) nasi dwaj koledzy z seminarium: ks. Michał Podkomórka i nieżyjący już ks. Jan Reliszka spotkali podczas dwuletniej służby w Bartoszycach sługę Bożego ks. Jerzego Popiełuszkę.

- Alumni byli poddawani szczególnej inwigilacji i indoktrynacji. Jak to wyglądało w praktyce?

Reklama

- Skład każdego pododdziału był inny. W każdej drużynie, liczącej około dziesięciu osób, obok dowódcy (najczęściej w randze kaprala) było dwóch albo trzech kolegów z innych środowisk, którzy mieli określone zadania w stosunku do żołnierzy-seminarzystów. Do ich podstawowych zadań należało jak najszybsze informowanie wyższych przełożonych wojskowych o praktykach religijnych kolegów, zwłaszcza codziennej modlitwie, uczestniczeniu, w ramach niezbyt częstych przepustek, w niedzielnej Mszy św., o kontaktach z miejscowymi kapłanami. Poddawano nadto alumnów edukacji politycznej i ideologicznej zgodnie z założonym programem kształcenia. Próbowano przy tym ośmieszać i lekceważyć reprezentowane przez nas wartości, postawy i instytucje. Niepokornych często karano w rozmaity sposób, nie wyłączając pobytu w wojskowym areszcie, albo wstrzymywaniem i tak nielicznych przepustek wyjściowych do miasta, bądź ustawowych urlopów. Zaangażowanie donosicieli było bardzo dla nas dotkliwe w skutkach. Pomimo zewnętrznych utrudnień i wypełniania nam rozmaitymi zajęciami okruchów wolnego czasu, wielu z nas było w stanie złożyć z niektórych przedmiotów egzamin u odwiedzających nas od czasu do czasu profesorów różnych seminariów duchownych. Jednakże w tamtych warunkach, w których zabraniano nam posiadania książek „z zewnątrz” było to zadaniem bardzo trudnym. Pamiętam, że jeden z dowódców uznał jako nielegalne trzymanie w wojskowej szafce tomu „Historii Filozofii” W. Tatarkiewicza.

- Czy pośród tej presji mogliście zachować kontakt z diecezją oraz czy byliście otoczeni opieką i troską ze strony przedstawicieli Kościoła czy diecezji?

- Dyskryminacja i presja ideologiczna wywoływała, wbrew intencjom prześladowców, najczęściej skutki odwrotne. Potęgowała wzajemną solidarność, umacniała w jedności a w konsekwencji w dążeniu do wspólnego celu, którym było kapłaństwo. Ogromną rolę odgrywał ośrodek duszpasterski, którym kierował nasz ojciec duchowny, którym był ks. inf. Adolf Setlak. Pozostawał do naszej dyspozycji o każdej porze dnia i nocy, służąc duchowym wsparciem, sakramentem pokuty, dobrą radą, czasem ojcowskim napomnieniem. Był człowiekiem niezwykle oddanym żołnierzom-alumnom. To dzięki jego posłudze nigdy nie traciliśmy nadziei i wytrwałości na drodze do kapłaństwa. Osobiście bardzo wiele zawdzięczam temu wspaniałemu kapłanowi i nauczycielowi. W czasie przepustek wszyscy żołnierze-klerycy kierowali się do ośrodka duszpasterskiego, który zawsze był dla nas szeroko otwarty. Bardzo wiele zawdzięczamy pracującym przy tamtejszym kościele siostrom zakonnym, które dokarmiały nas przez całe dwa lata, skutecznie uzupełniając skromne menu wojskowe. Nigdy nie okazywały najmniejszego niezadowolenia, zawsze radosne i uśmiechnięte wspomagały nas swoją modlitwą i życzliwością.

Reklama

- Jaka była w tej sytuacji postawa Biskupa Ordynariusza?

- Wspomnę tutaj o bardzo radosnym i bezprecedensowym przeżyciu, którego doświadczyliśmy wraz z ks. Karolem Andrzejczakiem w czasie trwania służby wojskowej w Bartoszycach. Po długiej przerwie diecezja łódzka otrzymała nowego pasterza bp. Józefa Rozwadowskiego. Nowy Ordynariusz już w pierwszym roku posługi biskupiej odwiedził alumnów swojej diecezji, przebywających w wojsku i w czasie przepustki, podczas Mszy św. dokonał obłóczyn i udzielił nam tonsury. Ten fakt był dla nas niezwykłym i radosnym wyróżnieniem. Ksiądz Biskup spotkał się także z alumnami innych seminariów, którzy tego dnia otrzymali możliwość wyjścia na przepustkę. Władze wojskowe do końca nie dowiedziały się szczegółów tego wydarzenia.

- Jak wyglądały kontakty „wojaków” z wychowawcami i alumnami naszego seminarium?

- Przez cały okres pobytu w Bartoszycach pozostawaliśmy w kontakcie z naszym łódzkim Seminarium Duchownym. W okresie krótkich urlopów odwiedzaliśmy Księży Przełożonych, Profesorów oraz kolegów seminaryjnych. Wracaliśmy do jednostki obdarowani nie tylko dobrym słowem ale także paczkami żywnościowymi, szczególnie przez pracujące w naszym łódzkim Seminarium Duchownym Siostry Służebniczki. Wobec wielu życzliwych osób zaciągnęliśmy dług wdzięczności. Któż by wtedy przypuszczał, że czasy tak szybko się zmienią i nadejdzie inna rzeczywistość? Na jednej ze ścian korytarza w piwnicy budynku jednostki, któryś z poprzedników wyrył napis: „Tempus fugit, ecce spes nostra”/ „Czas przemija - to jest naszą nadzieją”/.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Matko Bolesna, wstawiaj się za nami!

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Adobe Stock

Rozważania do Ewangelii J 19, 25-27.

Poniedziałek, 15 września. Wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Bolesnej.
CZYTAJ DALEJ

Uczestnicy popularnego tanecznego programu w żenujący sposób parodiują... modlitwę

2025-09-15 22:13

[ TEMATY ]

telewizja

telewizja

Adobe Stock

Uczestnicy popularnego tanecznego show postanowili zabłysnąć humorem i zamieścili w sieci nagranie, które – w ich zamyśle – miało bawić i promować program. Efekt okazał się jednak zupełnie odwrotny. Zamiast lekkości i żartu otrzymaliśmy nieudolną próbę rozbawienia widzów, która przerodziła się w żenujący spektakl z wyraźnie antykatolickim podtekstem. Trudno było patrzeć na to bez poczucia wstydu.

Na nagraniu „gwiazdy” programu – Barbara Bursztynowicz, Maja Bohosiewicz, Aleksander Sikora i Tomasz Karolak wraz z partnerami tanecznymi (Michałem Kassinem, Albertem Kosińskim, Darią Sytą i Izabelą Skierską) – odgrywają scenkę stylizowaną na modlitwę. Za stolikiem ustawione są zdjęcia jurorów, a uczestnicy wznoszą ręce i wygłaszają swoje „intencje”, które wspólnie kończą słowami: „wysłuchaj nas parkiet”.
CZYTAJ DALEJ

„Triumf serca”. Amerykańska opowieść o polskim świętym-Maksymilianie Kolbe już w polskich kinach!

2025-09-16 13:00

[ TEMATY ]

Triumf serca

Kadr z filmu

Już od piątku, 12 września, w polskich kinach można zobaczyć film fabularny pt. „Triumf serca”, zrealizowany w koprodukcji polsko-amerykańskiej. W roli głównej występuje znany polski aktor Marcin Kwaśny, a na ekranie towarzyszą mu m.in. Radosław Pazura i Lech Dyblik.

„Triumf serca” to poruszający dramat oparty na prawdziwej historii św. Maksymiliana Marii Kolbego – franciszkanina, który w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz oddał życie za współwięźnia. Reżyserem filmu jest Amerykanin Anthony D’Ambrosio, który postanowił opowiedzieć tę historię z nieco innej perspektywy. Film zaczyna się tam, gdzie większość opowieści o ojcu Kolbe się kończy – w celi śmierci. To właśnie w tej zamkniętej przestrzeni rozgrywa się najbardziej przejmująca część opowieści, ukazana z niezwykłą wrażliwością i duchową głębią. Retrospekcje pozwalają widzowi wrócić do najważniejszych momentów z życia świętego, ale to jego ostatnie dni są sercem tej historii.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję