Ewangelia o wystąpieniu Jana Chrzciciela na pustyni przypomina nam, że choć światem i poszczególnymi krajami rządzą różni władcy - prawdziwi lub marionetkowi - jak Tyberiusz Cezar czy Herod Antypas, to prawdziwym Panem historii jest Bóg (Łk 3, 1-6). On wkracza w nasze życie z ofertą zbawienia w sposób bardzo pokorny: przez głoszone słowo.
Aby je usłyszeć, trzeba ruszyć się z miejsca, wyjść z kołowrotu ważnych i pilnych zajęć, i zetknąć się z pustynią. Cóż to jest ta pustynia? To sytuacja ciszy i pewnego ogołocenia, w której zostajemy uwolnieni albo wręcz odarci z pozorów i złudzeń na swój temat. Nic już nie zagłusza i nie maskuje naszych lęków, duchowej pustki i wewnętrznych konfliktów. Przestajemy udawać, że świetnie sobie ze wszystkim radzimy i nie potrzebujemy niczyjej pomocy. Widzimy jak na dłoni swoje grzechy i zniewolenia, których w „normalnym”, rozpędzonym życiu nawet nie zauważamy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Na pustyni nie da się żyć, ale to właśnie tam dosięga nas głos Boga, który woła każdego po imieniu, i pozwala zrozumieć, że jest nam życzliwy i osobiście zainteresowany tym, byśmy żyli jako ludzie wolni i szczęśliwi. Proponuje nam wyjście z naszej niewoli egipskiej i wejście do Ziemi Obiecanej, którą dla nas będzie On sam, poznany na nowo jako kochający Ojciec.
Reklama
W Jordanie, u progu Ziemi Obiecanej czeka Jan Chrzciciel, który proklamuje słowo nawrócenia i nadziei, adresowane zarówno do bardzo pobożnych, jak i notorycznych, zawodowych grzeszników (Łk 3, 12-14; Mt 3, 7). Nawrócenia potrzebują jedni i drudzy. Zanurzenie w wodach Jordanu to wyraz uznania własnego grzechu, którego korzeniem jest odrzucenie zależności od Boga jako Ojca; to również znak, że pragniemy umrzeć dla grzechu, który niesie zniewolenie i śmierć, i narodzić się na nowo do życia w wolności i świętości. Cud tych nowych narodzin, przez odpuszczenie grzechów i udzielenie Ducha Świętego, będzie dziełem Tego, który przyjdzie do nas drogą przygotowaną przez Jana.
Adwent jest takim zaproszeniem do wyjścia na pustynię, na spotkanie z Prawdą, która wyzwala (J 8, 31-36). Jest ona niedaleko od nas, tak jak niedaleko od Jerozolimy była Pustynia Judzka. Janem Chrzcicielem jest dziś dla nas Kościół, który głosi Ewangelię w konkretnym miejscu i czasie - np. w rekolekcjach adwentowych. Można to wezwanie zignorować pod byle pretekstem albo przyjąć na serio i pozwolić, żeby Duch Święty pokazał nam konkretnie, jak mamy przygotować drogę dla Pana, który przychodzi: jakie są w nas rozpadliny zwątpienia, smutku czy nawet rozpaczy, które sprawiają, że przestaliśmy od Boga oczekiwać czegokolwiek dobrego; jakie pagóry pychy i fałszywej sprawiedliwości („Nikt mnie nie będzie nawracał, ani pouczał”); jakie pokrętne kłamstwa, poprzez które próbujemy sobie wytłumaczyć, że nie mamy grzechu i nawrócenia nie potrzebujemy (Łk 3, 4-5; 1 J 1, 8-10).
Jeśli pójdziemy za głosem Jana na pustyni, niezawodnie spotkamy też Boże Zbawienie - Jezusa Chrystusa, Pana naszego (Łk 3, 6).