JUSTYNA NĘDZA: - Pani Moniko, co się czuje, kiedy można podarować komuś drugą szansę na życie?
MONIKA DZIEWIT: - Radość, wielką radość i chyba trochę satysfakcji, że jest się komuś potrzebnym. Jest też trochę strachu przed tym, że może się nie udać, pacjent może odrzucić przeszczep, może pogłębić się jego choroba, a nawet może umrzeć.
- Jak to się stało, że zdecydowała się Pani zarejestrować w bazie dawców?
- W życiu każdego z nas zdarzają się chwile, kiedy słyszymy coś złego na temat swojego zdrowia. Ja również miałam taki moment. Podczas porodu straciłam dużo krwi, poziom hemoglobiny spadł mi do poziomu ok. 5, więc potrzebna była mi krew. Dostałam 3 jednostki krwi od niespokrewnionej osoby. Wtedy zapadła ostateczna decyzja. Krwiodawcą zostać nie mogłam, a dawcą szpiku tak. Pomyślałam wtedy o wszystkich osobach, które chorują i czekają latami na swojego genetycznego bliźniaka. Te osoby są leczone wyniszczającymi lekami, a przecież wiele osób przeszczepu nie doczekuje.
- A po jakim czasie zadzwonił Pani telefon?
Reklama
- Mój przypadek jest specyficzny. Po pół roku od rejestracji zadzwonił do mnie pan Andrzej z DKMS-u i powiedział: „Pani Moniko, ktoś pani potrzebuje”. Jestem jednym z niewielu przypadków tak szybkiego odzewu ze strony fundacji. I znów słowa pana Andrzeja: „Albo ktoś tak długo na panią czekał, albo miał straszne szczęście i szybko znalazł dawcę”.
- I jak była decyzja?
- Decyzja mogła być tylko jedna, oczywiście tak. Nie mogłam się wahać. Moje wahanie równe byłoby odebraniu komuś szansy na normalne, zdrowe życie. Każdy z nas, kto będzie się rejestrował, powinien tę decyzję podjąć odpowiedzialnie.
- Jak wyglądało samo pobranie szpiku?
- Istnieją dwa sposoby pobierania komórek macierzystych, bądź szpiku do przeszczepienia. Najbardziej popularny sposób to pobranie komórek macierzystych z krwi obwodowej. Dawca otrzymuje przez 5 dni wytwarzaną w organizmie substancję zbliżoną do hormonów (czynnik wzrostu). Lek ten pobudza produkcję komórek macierzystych w szpiku kostnym, które specjalną metodą można następnie pobrać bezpośrednio z krwi. I drugi sposób to pobranie szpiku kostnego. Szpik pobiera się z talerza kości biodrowej (nie jest to rdzeń kręgowy). Szpik kostny dawcy ulega kompletnej regeneracji w przeciągu 2 tygodni.
Ja poddana byłam pierwszej metodzie. Po 4 godzinach i 10 min. zeszłam z fotela, wypełniłam ankietę i w zasadzie byłam gotowa do powrotu do domu. To nie boli! To nie igła w kręgosłup, to nie żadne tragicznie inwazyjne zabiegi, to po prostu pobranie krwi z żyły lewej ręki, przeprowadzenie jej przez dyfuzor, który odseparowuje komórki macierzyste z krwi. To tak niewiele, żeby ktoś mógł szczęśliwie i zdrowo żyć.
Reklama
- Czy Pani wie komu uratowała Pani życie?
- Moim genetycznym bliźniakiem jest pan, który mieszka na Węgrzech: ma ok. 42 lat. To na razie jedyne wiadomości, jakie możemy uzyskać po pobraniu. Po 2 latach od zabiegu możemy spotkać tę osobę, oczywiście za obopólną zgodą. Ja bardzo chciałabym zobaczyć tego człowieka.
- Czy dziś Pani decyzja byłaby taka sama?
- Oczywiście, że byłaby taka sama. Nigdy nie żałowałam swojej decyzji. Może dlatego, że wspierali mnie w niej bardzo moi najbliżsi. Wspólnie to wszystko przeżywaliśmy: obawy przed pobraniem jak i radość, kiedy dowiedzieliśmy się, że przeszczep się udał i „nasz pacjent” zdrowieje. W bazie warto jest się zarejestrować, gdyż każdy z nas jest inny. Jeśli nawet jesteśmy podobni do siebie wizualnie to jednak bardzo różni genetycznie. Potrzeba wielu chętnych do tego, żeby znaleźć swojego genetycznego bliźniaka. Musimy być odważni, nie możemy się bać, bo możemy komuś dać szansę na zdrowe, normalne życie.
Sebastian ma 7 lat i wraz z rodzicami i rodzeństwem mieszka we Wrocławiu. Mimo swojego bardzo młodego wieku przeszedł już w życiu więcej niż niejeden dorosły.
W lutym 2016 roku jego rodzice dowiedzieli się, że Sebastian choruje na ostrą białaczkę limfoblastyczną. Po leczeniu chemioterapią chłopiec opuścił szpital i od tego momentu wszystko miało być już dobrze. Niestety, kilka tygodni temu okazało się, że choroba wróciła. Tym razem, aby Sebastian wrócił do zdrowia potrzebuje przeszczepienia szpiku.
Szósta niedziela Wielkiego Postu nazywana jest Niedzielą Palmową,
czyli Męki Pańskiej, i rozpoczyna obchody Wielkiego Tygodnia.
W ciągu
wieków otrzymywała różne określenia: Dominica in palmis, Hebdomada
VI die Dominica, Dominica indulgentiae, Dominica Hosanna, Mała Pascha,
Dominica in autentica. Niemniej, była zawsze niedzielą przygotowującą
do Paschy Pana. Liturgia Kościoła wspomina tego dnia uroczysty wjazd
Pana Jezusa do Jerozolimy, o którym mówią wszyscy czterej Ewangeliści (
por. Mt 21, 1-10; Mk 11, 1-11; Łk 19, 29-40; J 12, 12-19), a także
rozważa Jego Mękę.
To właśnie w Niedzielę Palmową ma miejsce obrzęd poświęcenia
palm i uroczysta procesja do kościoła. Zwyczaj święcenia palm pojawił
się ok. VII w. na terenach dzisiejszej Francji. Z kolei procesja
wzięła swój początek z Ziemi Świętej. To właśnie Kościół w Jerozolimie
starał się jak najdokładniej "powtarzać" wydarzenia z życia Pana
Jezusa. W IV w. istniała już procesja z Betanii do Jerozolimy, co
poświadcza Egeria. Według jej wspomnień patriarcha wsiadał na oślicę
i wjeżdżał do Świętego Miasta, zaś zgromadzeni wierni, witając go
w radości i w uniesieniu, ścielili przed nim swoje płaszcze i palmy.
Następnie wszyscy udawali się do bazyliki Anastasis (Zmartwychwstania),
gdzie sprawowano uroczystą liturgię. Owa procesja rozpowszechniła
się w całym Kościele mniej więcej do XI w. W Rzymie szósta niedziela
Przygotowania Paschalnego była początkowo wyłącznie Niedzielą Męki
Pańskiej, kiedy to uroczyście śpiewano Pasję. Dopiero w IX w. do
liturgii rzymskiej wszedł jerozolimski zwyczaj procesji upamiętniającej
wjazd Pana Jezusa do Jerusalem. Obie tradycje szybko się połączyły,
dając liturgii Niedzieli Palmowej podwójny charakter (wjazd i Męka)
. Przy czym, w różnych Kościołach lokalnych owe procesje przyjmowały
rozmaite formy: biskup szedł piechotą lub jechał na osiołku, niesiono
ozdobiony palmami krzyż, księgę Ewangelii, a nawet i Najświętszy
Sakrament. Pierwszą udokumentowaną wzmiankę o procesji w Niedzielę
Palmową przekazuje nam Teodulf z Orleanu (+ 821). Niektóre też przekazy
zaświadczają, że tego dnia biskupom przysługiwało prawo uwalniania
więźniów (czyżby nawiązanie do gestu Piłata?).
Dzisiaj odnowiona liturgia zaleca, aby wierni w Niedzielę
Męki Pańskiej zgromadzili się przed kościołem (zaleca, nie nakazuje),
gdzie powinno odbyć się poświęcenie palm, odczytanie perykopy ewangelicznej
o wjeździe Pana Jezusa do Jerozolimy i uroczysta procesja do kościoła.
Podczas każdej Mszy św., zgodnie z wielowiekową tradycją czyta się
opis Męki Pańskiej (według relacji Mateusza, Marka lub Łukasza -
Ewangelię św. Jana odczytuje się w Wielki Piątek). W Polsce istniał
kiedyś zwyczaj, że kapłan idący na czele procesji trzykrotnie pukał
do zamkniętych drzwi kościoła, aż mu otworzono. Miało to symbolizować,
iż Męka Zbawiciela na krzyżu otwarła nam bramy nieba. Inne źródła
przekazują, że celebrans uderzał poświęconą palmą leżący na ziemi
w kościele krzyż, po czym unosił go do góry i śpiewał: "Witaj krzyżu,
nadziejo nasza!".
Niegdyś Niedzielę Palmową na naszych ziemiach nazywano
Kwietnią. W Krakowie (od XVI w.) urządzano uroczystą centralną procesję
do kościoła Mariackiego z figurką Pana Jezusa przymocowaną do osiołka.
Oto jak wspomina to Mikołaj Rey: "W Kwietnią kto bagniątka (bazi)
nie połknął, a będowego (dębowego) Chrystusa do miasta nie doprowadził,
to już dusznego zbawienia nie otrzymał (...). Uderzano się także
gałązkami palmowymi (wierzbowymi), by rozkwitająca, pulsująca życiem
wiosny witka udzieliła mocy, siły i nowej młodości". Zresztą do dnia
dzisiejszego najlepszym lekarstwem na wszelkie choroby gardła według
naszych dziadków jest właśnie bazia z poświęconej palmy, którą należy
połknąć. Owe poświęcone palmy zanoszą dziś wierni do domów i zawieszają
najczęściej pod krzyżem. Ma to z jednej strony przypominać zwycięstwo
Chrystusa, a z drugiej wypraszać Boże błogosławieństwo dla domowników.
Popiół zaś z tych palm w następnym roku zostanie poświęcony i użyty
w obrzędzie Środy Popielcowej.
Niedziela Palmowa, czyli Męki Pańskiej, wprowadza nas
coraz bardziej w nastrój Świąt Paschalnych. Kościół zachęca, aby
nie ograniczać się tylko do radosnego wymachiwania palmami i krzyku: "
Hosanna Synowi Dawidowemu!", ale wskazuje drogę jeszcze dalszą -
ku Wieczernikowi, gdzie "chleb z nieba zstąpił". Potem wprowadza
w ciemny ogród Getsemani, pozwala odczuć dramat Jezusa uwięzionego
i opuszczonego, daje zasmakować Jego cierpienie w pretorium Piłata
i odrzucenie przez człowieka. Wreszcie zachęca, aby pójść dalej,
aż na sam szczyt Golgoty i wytrwać do końca. Chrześcijanin nie może
obojętnie przejść wobec wiszącego na krzyżu Chrystusa, musi zostać
do końca, aż się wszystko wypełni... Musi potem pomóc zdjąć Go z
krzyża i mieć odwagę spojrzeć w oczy Matce trzymającej na rękach
ciało Syna, by na końcu wreszcie zatoczyć ciężki kamień na Grób.
A potem już tylko pozostaje mu czekać na tę Wielką Noc... To właśnie
daje nam Wielki Tydzień, rozpoczynający się Niedzielą Palmową. Wejdźmy
zatem uczciwie w Misterium naszego Pana Jezusa Chrystusa...
W Jerozolimie uroczystej eucharystii Niedzieli Palmowej w bazylice Bożego Grobu oraz tradycyjnej procesji palmowej z Betfage na Górze Oliwnej przewodniczył łaciński patriarcha kard. Pierbattista Pizzaballa.
W koncelebrowanej Eucharystii wzięło udział 4 biskupów, 80 kapłanów oraz wierni lokalnego kościoła i pielgrzymi przybyli na Wielkanoc do Jerozolimy. Po poświęceniu palmowych liści i gałązek oliwnych procesja trzykrotnie okrążyła grób Zmartwychwstałego Pana.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.