Reklama

Niedziela w Warszawie

Wędrowanie po kościołach

Potrafią przejechać całe miasto w poszukiwaniu Mszy św., która będzie im odpowiadać, gdzie liturgia jest najpiękniejsza, kazanie ciekawe i mądre, a kapłan nie przedłuża celebry ponad miarę. A oni mogą poczuć się jak u siebie

Niedziela warszawska 2/2013, str. 2-3

[ TEMATY ]

społeczeństwo

Msza św.

MARCIN ŻEGLIŃSKI

Dominikanie na Freta starają się dostosować do potrzeb wiernych. Oprócz Mszy „zwykłych”, są: rodzinna, konwentualna, „Dla spacerowiczów”, akademicka i – o godz. 21.30. „Ostatnia w mieście”

Dominikanie na Freta starają się dostosować do potrzeb wiernych. Oprócz Mszy „zwykłych”, są: rodzinna, konwentualna, „Dla spacerowiczów”, akademicka i – o godz. 21.30. „Ostatnia w mieście”

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Churching, czyli krążenie w poszukiwaniu właściwego, a potem chodzenie do kościoła poza własną parafią, jest coraz bardziej popularne w miastach, gdzie świątyń jest sporo. - Sytuacja jest inna niż na wsiach, czy miasteczkach, gdzie mieszkańcy są skazani na swój kościół parafialny - zaznacza ks. prof. Sławomir Zaręba, socjolog z UKSW. - Duże miasto daje możliwości wyboru także w tym względzie, realizacji konkretnych oczekiwań wiernych.

W Warszawie ci, którzy mieszkają na Pradze, jeżdżą na Stare Miasto, ci z Ursynowa - na Nowe Miasto itp. Gęsta siatka parafii i świątyń daje tu spore możliwości wyboru. Powody churchingu są rozmaite. - Często nie chodzi o samą Mszę, wysłuchanie ciekawego kazania. Także o uczestnictwo we wspólnocie, spowiedzi itp. Przyciąga też osobowość, charyzma kapłana-kaznodziei - mówi ks. prof. Zaręba.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Dodajmy do tego także cechy proboszcza, które zachęcają do poszukania innej świątyni, bo w ich macierzystej parafii coś im nie gra. W Warszawie gołym okiem widać coraz większy brak przywiązania do własnej parafii. Kościoły zabytkowe, z ciekawa historią, sanktuaria, miejsca kultu, przyciągają wiernych. Jak twierdzi wielu „poszukujących”, szukają czegoś nowego. Czasem miejsca, gdzie Msza św. będzie… trwała krócej, czasem tam, gdzie kazania są bardziej „ludzkie” i podane przystępnym językiem.

Ludzka ciekawość

Jacek, młody ekonomista z Pragi, przestał chodzić na niedzielne Msze św. w swojej parafii, bo proboszcz - uważa - nie miał mu co zaoferować. Proboszcz, dusza-człowiek, nie ma na nic czasu: kieruje niedawno wybudowanym kościołem.

- Nie ma czasu na pracę duszpasterską, tworzenie wspólnoty, przygotowanie się do Mszy. Musi kończyć urządzanie kościoła - mówi Jacek. - Rozumiem to, ale dlatego niedziele spędzam, w którymś z kościołów na Starym Mieście. Nie wiem, czy kiedykolwiek wrócę na Pragę.

- To zjawisko występowało nawet kilkaset lat temu. W Warszawie w obrębie murów staromiejskich w jest mnóstwo kościołów. Ludzie sobie chodzili, a to do dominikanów, a to do redemptorystów, a to do franciszkanów, czy do kościoła diecezjalnego - mówi ks. prof. Sławomir Zaręba. - Pewnie wszędzie znajdowali coś interesującego.

Reklama

„Uprawiam churching, bo moja parafia wydaje się zbyt ciasna i ciemna w środku. Msza św. z udziałem naszych dzieci staje się koszmarem: ciągłe uspakajanie nudzących się dzieci, nie ma skupienia się na liturgii” - napisał Aleksander na jednym z katolickich forów internetowych.

Na tym samym forum, Agnieszka pisze tak: „Razem z mężem postanowiliśmy kiedyś chodzić na Msze św. w różnych kościołach. Tak nam się to spodobało, że niemal co tydzień jesteśmy gdzie indziej. Chcemy poznawać coś nowego, zobaczyć kościół, co się w nim dzieje, sposób sprawowania liturgii. Do churchingu skłoniła nas zwykła ludzka ciekawość”.

Szukają swojego miejsca

Churching był jednym z wątków badań przeprowadzonych przez ks. prof. Zarębę. Jedno z pytań dotyczyło tego, czy churching jest typowy dla współczesnej religijności. - Okazuje się, że zjawisko jest jak najbardziej akceptowane przez Warszawiaków. Cztery piąte badanych stwierdziło, że każdy ma prawo wybory kościoła, w którym dobrze się czuje - mówi ks. Zaręba.

Zrozumienie i chęć uczestniczenia w churchingu wykazują przede wszystkim młodsi badani, ci między 18. a 34. rokiem życia. Inteligenci i urzędnicy, osoby z wyższym wykształceniem, bardziej kobiety niż mężczyźni. - Ogromna większość katolików opowiada się za swobodnym wyborem kościoła. To wierni, którzy szukają kościoła, swojego kaznodziei, ruchu religijnego i spowiednika - ocenia.

Churching nasila się w czasie świąt - związane jest to z chęcią odwiedzenia popularnego żłóbka, szopki i Grobu Pańskiego - i w czasie rekolekcji. Sezon rekolekcyjny to często poszukiwanie najlepszych kaznodziejów. Dla nich warto jechać przez pół miasta. Tak jak dla spowiednika, który od monologu penitenta woli rozmowę.

Reklama

Czasem do wędrówek zmusza posiadanie dzieci. Nie wszędzie są organizowane Msze św. dla najmłodszych, bo niekiedy w parafii prawie nie ma maluchów. Dla ludzi starszych ważne jest, by w czasie homilii odnajdowali odniesie do ich własnych problemów. Dlatego warto odszukać Msze dla chorych, emerytów i rencistów, gdzie w kazaniach poruszane są problemy dotyczące ich bezpośrednio.

Dla spacerowiczów

Kościoły starają się wychodzić wiernym naprzeciw, dostosowują się do ich potrzeb, ustalając terminy Mszy św. w taki sposób, aby były one bardziej dostępne. - Dzisiaj ludzie potrzebują krótkich przesłań, kilku kodów. Przy 20 minutach kazania trudno im się skupić. Zaraz myślami są gdzie indziej - mówił w jednym z wywiadów były rektor warszawskiego seminarium duchownego ks. Krzysztof Pawlina.

W Warszawie niemal zawsze tłoczno jest u dominikanów, a także w parafii bł. Edwarda Detkensa na Bielanach, która z racji swojego usytuowania w Lasku Bielańskim ma niewielu parafian. Oba kościoły uważane są właśnie za takie, które wiernym wychodzić naprzeciw.

Już sam rozkład niedzielnych Mszy św. sugeruje, że zakon kaznodziejów bardzo stara się dostosować do potrzeb wiernych, a wierni to doceniają. Oprócz Mszy „zwykłych”, są: rodzinna, konwentualna, „Dla spacerowiczów” (półgodzinna), akademicka i - o godz. 21.30. „Ostatnia w mieście”.

Porażka duszpasterska

- Churching nie jest szkodliwym zjawiskiem - uważa ks. prof. Sławomir Zaręba i nie jest w tym osamotniony. To raczej problem do którego Kościół musi się twórczo odnosić. Poza tym, trzeba pamiętać, że są kościoły, zgromadzenia zakonne, które specjalizują się w pracy z młodzieżą, środowiskami twórczymi, zawodowymi itp. Trudno oczekiwać, żeby w każdej parafii takie wspólnoty działały. Jednak churching, ale bardziej wynikająca niekiedy z niego izolacja od własnej parafii, odcinanie się od niej, jest w kolizji z nauczaniem Soboru Watykańskiego II, który podkreślił związek wiernych ze swoim kościołem parafialnym. Dziś często ta wspólnota jest niedoceniana pomijana.

Reklama

- I tu bym widział zagrożenie, które niesie za sobą churching. W wielkich miastach ludzie nie przywiązują często uwagi do swojego kościoła parafialnego, bo go… nie znają, nie znają nawet duszpasterzy w swoim kościele - zaznacza Ksiądz profesor. Najważniejsze, żeby ludzie chodzili do kościoła, żeby praktykowali. Ale nie jest też obojętne to, że nie uczestniczą w życiu parafii, tworzą wspólnotę parafialną. Wszak tworzy się ją poprzez bycie razem, kontakty ze swoimi duszpasterzami. Churching - zwraca uwagę ks. Zaręba - to porażka duszpasterska proboszcza, któremu odpływają wierni. W końcu są odpowiedzialni za integracje swoich wiernych.

- Nie jestem pewien, czy w churchingu chodzi o znalezienie odpowiedniego kościoła, czy raczej o wrażenia estetyczne. We Mszy św. nie jest najważniejszy kapłan, sposób odprawiania, kazanie, atmosfera miejsca, lecz Chrystus - mówi Proboszcz warszawskiej parafii, nie ukrywający, że jest przeciwny tej, jak ocenia, modzie. Tym bardziej, że cierpi na tym budżet parafii, czyli taca. Wie jednak, że nikt już tego nie zatrzyma. Żeby zatrzymać wiernych, trzeba się starać. A trzeba będzie się starać jeszcze bardziej.

2013-01-10 14:10

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kraków: Msza św. za ludzi telewizji

[ TEMATY ]

Msza św.

Marian Sztajner / Niedziela

Krakowska wspólnota sióstr klarysek zaprasza pracowników wszystkich stacji telewizyjnych na Mszę św. w niedzielę 11 sierpnia o godz. 17.00 do kościoła pw. św. Andrzeja przy ul. Grodzkiej 54 w Krakowie. Tego dnia przypada bowiem uroczystość św. Klary, patronki telewizji. Po liturgii będzie możliwość uczczenie relikwii Świętej.

Może dziwić fakt, że patronką medium, które powstało w XX w., jest zakonnica z XIII w. Pius XII w breve „Clarius explendescit”, ogłaszającym św. Klarę „niebiańską przed Bogiem patronką telewizji”, odwołał się do historii zapisanej w „Źródłach franciszkańskich”.Kiedy św. Klara na rok przed śmiercią leżała schorowana w łóżku i z tego powodu nie mogła uczestniczyć w Pasterce, to w nadprzyrodzonej wizji - jakby na telebimie - zobaczyła zebranych ludzi w kościele św. Franciszka z Asyżu i w sposób duchowy uczestniczyła we Mszy św., widząc i słysząc wszystko, co tam się działo.

CZYTAJ DALEJ

Bp Ważny modlił się z wiernymi za diecezję sosnowiecką, a wierni modlili się nad biskupem

2024-05-09 10:00

[ TEMATY ]

bp Artur Ważny

Piotr Babisz/Muza Dei

Msza święta, wieczór uwielbienia, modlitwa wstawiennicza oraz adoracja Najświętszego Sakramentu połączyły wiernych diecezji sosnowieckiej w dziękczynieniu za dar nowego biskupa diecezjalnego Artura Ważnego. Wydarzenie miało miejsce 8 maja w kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Sosnowcu-Środuli.

8 maja bp Artur Ważny podczas specjalnej uroczystości w Bazylice Katedralnej w Sosnowcu objął kanonicznie urząd biskupa sosnowieckiego. Jego wolą było, aby jeszcze tego samego dnia zawierzyć w modlitwie Bogu swoją nową posługę i cały lokalny Kościół, do którego został posłany.

CZYTAJ DALEJ

Świadectwo Raymonda Nadera: naznaczony przez św. Szarbela

2024-05-10 13:22

[ TEMATY ]

Raymond Nader

Karol Porwich/Niedziela

Raymond Nader pokazuje ślad, który zostawił mu na ręce św. Szarbel

Raymond Nader pokazuje ślad, który zostawił mu na ręce św. Szarbel

W Duszpasterstwie Akademickim Emaus w Częstochowie miało miejsce niezwykłe wydarzenie. Raymond Nader, który przeżył niezwykłe doświadczenie mistyczne w pustelni, w której ostatnie lata spędził św. Szarbel, podzielił się swoim świadectwem.

Raymond Nader jest chrześcijaninem maronitą, ojcem trójki dzieci, który doświadczył widzeń św. Szarbela. Na początku spotkania Raymond Nader podzielił się historią swojego życia. – Przed rozpoczęciem studiów byłem żołnierzem, walczyłem na wojnie. Zdecydowałem o rozpoczęciu studiów, by tam zrozumieć istotę istnienia świata. Uzyskałem dyplom z inżynierii elektromechanicznej. Po studiach wyjechałem z Libanu do Wielkiej Brytanii, by tam specjalizować się w fizyce jądrowej – tak zaczął swoją opowieść Libańczyk.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję