Reklama

Niedziela Świdnicka

Leonard Przybyszewski – nie zapomnimy

Niedziela świdnicka 20/2013, str. 3

[ TEMATY ]

wspomnienia

sylwetka

Tomasz Pluta

Pogrzeb śp. Leonarda Przybyszewskiego

Pogrzeb śp. Leonarda Przybyszewskiego

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przez blisko sześćdziesiąt lat zasiadał przy tych samych organach wirtuoz obdarzony niezwykłym talentem, człowiek skromny i rozmodlony. Znawca i miłośnik literatury polskiej. Poeta. Kompozytor. Dyrygent. Solidnie wykształcony przez najlepszych przedwojennych profesorów studiujących na Sorbonie. Każdego dnia odmawiający wszystkie części Różańca, kochający mąż, ojciec i dziadek. Wyjątkowy człowiek. Ikona Wałbrzycha. Nie żyje. Zmarł 23 marca br. w sobotę przed Niedzielą Palmową. Pochowany w Wielką Środę na cmentarzu przy ul. Przemysłowej, należącym do parafii Świętych Aniołów Stróżów. Spoczął obok zmarłej przedwcześnie żony, śp. Grażyny Przybyszewskiej, wieloletniej katechetki. Uroczystość odbyła się z udziałem rodziny i nielicznie zgromadzonych parafian. Dzień był bardzo mroźny, pomimo kalendarzowej wiosny Wałbrzych był pokryty białym puchem. Żył skromnie i tak samo odszedł. Ludzie zaganiani przed świętami, z dużym zaskoczeniem o śmierci Leonarda Przybyszewskiego dowiadywali się po czasie. Niewykluczone, że większość dowie się dopiero po przeczytaniu tego artykułu.

Chciał być organistą

Przypomnijmy sobie postać tego nietuzinkowego człowieka.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- Rodzice moi byli wyrobnikami i pracowali po dworach, przed wojną często zmienialiśmy miejsca zamieszkania - dzielił się w rozmowie przed laty śp. Leonard Przybyszewski. - Była nas czwórka, ale tylko ja zostałem obdarzony talentami muzycznymi. W wieku dziesięciu lat zacząłem muzykować, poszedłem do szkoły do Lasek, bo od urodzenia jestem niewidomy. Szybko okazało się, że mam bardzo dobry słuch. Odkrył to Rosjanin, prof. Bielajew. Początkowo uczyłem się gry na skrzypcach, a potem doszedł jeszcze fortepian. Od początku wiedziałem, że chcę być organistą. Tak czułem. Mając siedemnaście lat, stworzyłem z kolegami męski chór. A mając 19 lat, skomponowałem melodię do „Dziadów” do części I i II. Niestety, nie dane nam było nigdy tego wykonać, wojna przeszkodziła. Miałem szczęście pobierać nauki u wybitnych profesorów, którzy kształcili się nawet na Sorbonie. Studiowałem we Wrocławiu w Wyższej Szkole Muzycznej na wydziale estradowo-wokalnym. Na roku był jeszcze jeden niewidomy, byliśmy najlepszymi studentami. W 1954 r. ukończyłem studia, w trakcie trwania nauki utrzymywałem się z grania i byłem również masażystą na placu Solnym we Wrocławiu w Związku Lekarzy Specjalistów. W 1956 r. 1 września przyjechałem do Wałbrzycha, dowiedziałem się w Kurii we Wrocławiu, że jest tutaj miejsce, do pracy przyjmował mnie ks. dr Adolf Iwanciów, proboszcz parafii Świętych Aniołów Stróżów. I tak zostałem, minęły dziesiątki lat, na jednym stołku przed tym samym pulpitem organowym. U genezy tej twórczości leży moje umiłowanie sztuki - wyjaśniał pytany o swoją poezję i kompozycje tworzone w czasie PRL-u. - Pan Bóg obdarzył mnie talentami i w ten sposób mogłem to wyrażać. Miałem i mam silne przekonanie, że trzeba ze sztuki wyciągnąć, co tylko się da najlepszego, żeby przekazać to ludziom, żeby ludzie zaczęli tym żyć. Wiersze i kompozycje muzyczne w tamtym czasie wyrażały to wszystko, co we mnie było żywe, miłość do Kościoła i Ojczyzny. Pan Leonard był ciepłym człowiekiem, kochającym mężem.

W oczach żony

- Mąż się do tego nie przyzna - dopowiadała Grażyna Przybyszewska, ale jest to człowiek modlitwy, od niepamiętnych czasów odmawia każdego dnia wszystkie części Różańca. Myślę, że właśnie z tej modlitwy czerpie moc i siłę. Jest wspaniałym mężem i ojcem, od zawsze każdego 27. dnia miesiąca (dzień ślubu) przynosi mi bukiet róż, potrafi stworzyć klimat wyjątkowy, nasz dom wypełnia poezją i muzyką. - W 2002 r., udało się dotrzeć do Ojca Świętego - wspominała wyjątkowe spotkanie Grażyna. - Powiedziałam wtedy, że mąż jest organistą i zbliża się jego pięćdziesięciolecie pracy, mąż chwycił dłoń Papieża, a on powiedział: gratuluję i błogosławię. To była wyjątkowa chwila, pozostało wspomnienie i pamiątkowe zdjęcie.

Świadectwa kapłanów

Świątynia Świętych Aniołów Stróżów chętnie była i jest wybierana przez nowożeńców, niezliczona liczba par ślubowała sobie przy muzyce Pana Leonarda. Wielu zapewne uwieczniło to na taśmach wideo czy też płytach CD. Ale najważniejsze zapisy pozostały w sercach tysięcy ludzi, którzy dzięki talentom i modlitwie Leonarda Przybyszewskiego kierowali wzrok ku Panu Bogu.

Reklama

- Leonard Przybyszewski to przykład pięknej oddanej służby - podkreślał w homilii podczas Mszy pogrzebowej w środę 27 marca br. w kolegiacie Świętych Aniołów Stróżów ks. inf. Julian Źrałko. - Śp. Leonard był człowiekiem modlitwy, wielkiej kultury, tej muzycznej i osobistej. Wspólnie z małżonką wychowali dwoje dzieci, Piotra i Elżbietę, mają trzech wnuków. Oprócz talentów muzycznych, poetyckich, Leonard służył ludziom na początku swojej kariery, również jako masażysta. Całe swoje życie uczynił służbą i modlitwą. Myślę, że gdyby ludzie wiedzieli, licznie by dzisiaj przybyli, aby pożegnać śp. Leonarda - podkreślał celebrans. Po Mszy św., którą odprawił ks. inf. senior Julian Źrałko o godz. 12.30 (proboszcz parafii ks. prał. Bogusław Wermiński był złożony chorobą) zebrani przeszli na pobliski cmentarz, gdzie obrzędów pochówku dokonał ks. Paweł Dancewicz, wikariusz parafii Świętych Aniołów Stróżów.

- Pana Leonarda znałem zaledwie siedem lat - mówił nad grobem młody kapłan. - Ale przez ten czas bardzo się zżyłem. Był człowiekiem, który swoją postawą, nie pozwalał pozostać obojętnym wobec wartości, którym całe życie pozostawał wierny - podkreślał.

* * *

Śp. Leonard Przybyszewski przeżył 94 lata, spoczął na cmentarzu obok ukochanej żony 27. dnia miesiąca, tym razem nie przyniósł kwiatów… Pochowany w parafii i mieście, którym oddał cały swój talent, służbę i życie. Bóg Ci zapłać, drogi Leonardzie, nie zapomnimy. Spoczywaj w pokoju.

2013-05-16 13:19

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Razem „na wozie i pod wozem”

Niedziela zamojsko-lubaczowska 26/2013, str. 6

[ TEMATY ]

sylwetka

Archiwum Doroty Łukomskiej

Połowa lipca 1943 r., niedziela. Tuż przed godz. 11.00 na teren przejściowego obozu przesiedleńczego w Zwierzyńcu przybyli dziwni goście i zasiedli przy specjalnie ustawionych stołach. Naprzeciw nich spędzeni zostali więźniowie - ludzka masa wygłodzonych, przerażonych i zrozpaczonych postaci, których do obozu zwieziono z całej okupowanej Zamojszczyzny. Nie wiedzieli oni, co ich czeka, a spodziewali się tylko najgorszego. Osoby przy stoliku starały się przybrać zachęcający wyraz twarzy, choć na widok tego ogromu ludzkiej nędzy i upodlenia było o to bardzo trudno. Stojący z boku Niemcy, z komendantem obozu na czele, uśmiechali się kpiąco. Wreszcie zza stolika wyszedł wysoki, szczupły mężczyzna i - postępując kilka kroków w stronę więźniów, zaczął powoli tłumaczyć cel swojej wizyty. Otóż uzyskał on zgodę generała SS Odilo Globocnika na zabranie z obozu i przekazanie rodzinom lub wskazanym osobom dzieci, które najbardziej cierpiały w obozowych warunkach. Pierwsza reakcją na te słowa, było cofnięcie się więźniów w tył i zasłonięcie dzieci przez dorosłych. Sytuacja stawała się coraz bardziej niepewna. Wreszcie jedna lub dwie osoby rozpoznały w stojącym przed nimi mężczyźnie ordynata Jana Zamoyskiego. Zaczęły padać pytania, a w przełamaniu lodów pomogła obecność miejscowego proboszcza. Znękani rodzice zaczęli przekazywać dzieci nowym opiekunom i podawać adresy rodzin i bliskich, do których miały one trafić. Akcja w obozie trwała do godzin popołudniowych. Dzieci były przewożone do łaźni, gdzie je kąpano i ubierano w czystą odzież. Komisja lekarska badała małych więźniów i ustalała sposób ich leczenia. W końcu dzieci trafiały do ochronki prowadzonej przez ordynatową Różę Zamoyską, która, mimo iż sama miała w tym czasie dwie małe córeczki, dla wszystkich pensjonariuszy ochronki była najczulszą mamą i opiekunką.
CZYTAJ DALEJ

Modlitwa św. Jana Pawła II o pokój

Boże ojców naszych, wielki i miłosierny! Panie życia i pokoju, Ojcze wszystkich ludzi. Twoją wolą jest pokój, a nie udręczenie. Potęp wojny i obal pychę gwałtowników. Wysłałeś Syna swego Jezusa Chrystusa, aby głosił pokój bliskim i dalekim i zjednoczył w jedną rodzinę ludzi wszystkich ras i pokoleń.
CZYTAJ DALEJ

Brazylia dodała wspomnienie św. Michała Archanioła do narodowego kalendarza świąt

2025-09-30 14:58

[ TEMATY ]

Brazylia

św. Michał Archanioł

Michał Anioł

adobe Stock

Liturgiczne wspomnienie św. Michała Archanioła - 29 września - zostało oficjalnie wpisane do kalendarza narodowego Brazylii. Nastąpiło to na mocy ustawy ogłoszonej 25 września w rządowym dzienniku urzędowym. Oprócz tego świętego Kościół katolicki wspomina w tym dniu jeszcze archaniołów Gabriela i Rafała, ale szczególnie ten pierwszy jest czczony jako obrońca i strażnik wiary.

„Data ustanowiona niniejszą ustawą ma na celu oddanie czci św. Michałowi Archaniołowi, uznając jego historyczne znaczenie i wagę dla wiary katolickiej narodu brazylijskiego” - czytamy w dokumencie rządowym nr 15219.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję