Ministerstwo Zdrowia pierwszy raz opublikowało statystykę „zabiegów” przerywania ciąży w Polsce z podziałem na województwa. Okazuje się, że co trzecie nienarodzone dziecko zabijane jest na Mazowszu.
Jeżeli porównamy dane z województwa stołecznego (243 aborcje) z Podkarpaciem, to okazuje się, że w centralnej części Polski zabiegi „legalnej” aborcji wykonuje się 122 razy częściej niż na południowo-wschodniej ścianie kraju. W każdy dzień roboczy ginie tu jedno dziecko.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Niepokojącej aktywności mazowieckich szpitali nie można wytłumaczyć tym, że Mazowsze jest środowiskiem wielkomiejskim, bo w województwie wielkopolskim przeprowadzono 37 aborcji, w małopolskim 51, a w Ddlnośląskim 9. Skąd taka duża ilość aborcji właśnie na Mazowszu?
Jeśli chodzi o Warszawę to wiemy na pewno, że aborcja dokonywa jest w Szpitalu Bielańskim i Dzieciątka Jezus przy ul. Lindleya mówi „Niedzieli” Mariusz Dzierżawski z fundacji „Pro Prawo do Życia”. Jednak takiej nadwyżki aborcji w jednym województwie nie da się po ludzku wytłumaczyć. To bardzo źle świadczy o dyrektorach tych szpitali i personelu medycznym, którzy zamiast leczyć chore dzieci, zabijają je.
Eutanazja nienarodzonych
Reklama
Kilka tygodni temu opinia publiczna była zbulwersowana faktem wprowadzenia w Belgii eutanazji dla dzieci. Swego oburzenia nie kryły nawet mainstreamowe media. Jednak nikt nie zauważył, że eutanazja chorych dzieci od lat ma miejsce również w Polsce.
U nas też mamy legalną eutanazję. Jedyną różnicą jest wiek dziecka mówi „Niedzieli” abp Henryk Hoser, przewodniczący Zespołu Episkopatu Polski ds. Bioetycznych.
Dane Ministerstwa Zdrowia wskazują, że eutanazja nienarodzonych, czyli aborcja eugeniczna zbiera coraz krwawsze żniwo. Po zestawieniu ich ze statystykami z poprzednich lat, okazuje się, że nie tylko rośnie ilość „legalnych” aborcji, ale także zwiększa się dynamika ich przyrostu. W 2010 r. zabito 641 nienarodzonych dzieci, rok później 669, a w 2012 aż 752 (MZ publikuje dane z rocznym opóźnieniem). Wystarczy tylko przypomnieć, że jeszcze 10 lat temu przeprowadzano ok. 150 takich aborcji.
Spośród 752 ofiar aborcji, aż 701 dzieci było podejrzanych o niepełnosprawność podkreśla Dzierżawski. Na taką krwawą statystykę ma wpływ nacisk na lekarzy, którzy są zmuszani do ułatwiania aborcji. Jeśli tego nie zrobią i nie wskażą miejsca, gdzie aborcję można dokonać, mogą zostać podani do sądu.
Reklama
Nadszedł więc czas, by podnieś alarm w środowisku medycznym. Trzeba zadać sobie też pytanie, co jest obowiązkiem lekarzy? Jakich lekarzy chcemy mieć? Czy takich, którzy zabiją, gdyż ktoś jest młody i niewinny zastanawia się dr Piotr Klimas, ginekolog ze szpitala św. Rodziny w Warszawie. Jak ma wyglądać po aborcji mój powrót do domu? Co mam powiedzieć? Zamiast zabiłem czworo dzieci, powinienem powiedzieć, że przyczyniłem się do uratowania czworga dzieci.
Dziewczynka przeżyła aborcję
Niedawno Polskę obiegła szokująca wiadomość, że dziewczynka we Wrocławiu przeżyła „legalną” aborcję. Sztucznie wywołany poród dziecka miał nastąpić w 23-24 tygodniu ciąży. Kobieta urodziła żywe dziecko z zespołem Downa, które miało już 700 gramów. Właśnie większa waga zdaniem lekarzy nakazała ratowanie życia dziecka. Gdyby dziewczynka była lżejsza o 200 gramów według stosowanych w Polsce procedur pozwolono by dziecku umrzeć bez tlenu i pożywienia. Dziewczynka przeżyła poza organizmem matki prawie cztery tygodnie. Oznacza to, że personel medyczny złamał prawo, bo polskie prawo zezwala na aborcję chorych dzieci do czasu, gdy nie są wstanie samodzielnie przeżyć. Teraz okoliczności aborcji bada wrocławska prokuratura.
Nikt w tej sprawie nie zastanawiał się nad losem dziecka, a oburzenie spowodowane było faktem, że dziecko przeżyło swoją aborcje mówi Kaja Godek, mama 6-letniego Wojtka z zespołem Downa. To właśnie ona stała na czele ubiegłorocznej akcji zbierania podpisów pod obywatelską ustawą zakazująca aborcji ze względu na chorobę dziecka.
Reklama
Wrocławska tragedia pokazała, że to o czym mówiliśmy w ejmie jest prawdą. Głównie abortuje się dzieci z zespołem Downa, które mogłyby cieszyć się życiem mówi Kaja Godek. Praktyka pokazuje, że w polskich szpitalach dokonuje także późnych aborcji. Coś musiało się stać w tym szpitalu, że podjęto reanimację dziecka. Kogoś ruszyło sumienie. Nie wiem, czy byli to lekarze, czy też rodzice.
Gdyby projekt obywatelskiej ustawy obowiązywał już dziś, nie doszłoby do tragedii we wrocławskim szpitalu. Każde dziecko mogłoby doczekać rozwiązania i urodzić się w optymalnym dla siebie terminie. W szpitalach walczono, by o życie każdego dziecka, a nie tylko wybranych. Za tę tragedię i wiele innych osobiście odpowiada, każdy z posłów, który podniósł rękę za odrzuceniem obywatelskiego projektu ustawy mówi Godek.
Teraz na specjalnej stronie Fundacji: www.eugenicy.pl, każdy z nas może znaleźć imię i nazwisko posła, który głosował przeciwko życiu chorych dzieci. Nasi wolontariusze starają się docierać do lokalnych środowisk i okręgów, z których ci posłowie zostali wybrani dodaje Mariusz Dzierżawski. Ludzie powinni wiedzieć, po której stronie opowiedział się ich reprezentant w sejmie. Każdy, kto świadomie oddaje swój głos na takiego człowieka, może czuć się współodpowiedzialny za jego decyzje.
Zwierzęta ważniejsze od dzieci
Podczas rozmowy z „Niedzielą” abp Henryk Hoser wskazał, że do Polski przychodzi silna erozja wartości życia ludzkiego. Ten kryzys może przynieść bardzo fatalne skutki. To nie jest normalne, gdy bardziej dba się o zwierzęta, niż o ludzi mówi abp Hoser.
Reklama
Rzeczywiście polskie prawo w wielu wypadkach jest surowsze w stosunku do przestępstwa zabijania zwierząt, niż ludzi. Przypomnijmy tylko, że „lekarzowi”, który zabija dzieci w mafii aborcyjnej grozi do trzech lat więzienia. Ten sam wyrok przewiduje prawo za znęcanie się nad psem. Jednak, gdy ktoś zabije zwierzę pod ochroną np. żubra czy wilka, to może iść do więzienia nawet na pięć lat.
Ściganie i karanie „lekarzy” kryminalistów popełniających przestępstwo nielegalnej aborcji pozostawia wiele do życzenia. W ponad 90 proc. zasądzonych kar to 1-2 lata więzienia w zawieszeniu oraz kilkuletni zakaz wykonywania zawodu lekarza.
„Ginekolog” ze Skarżyska-Kamiennej dostał rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata, z Opola dziesięć miesięcy w zawieszeniu, a ordynator z Hrubieszowa dwa lata w zawieszeniu na pięć. Januszowi W. ze szpitala im. Rygiera w Krakowie udowodniono 32. nielegalne aborcje. Skazano go na 3 lata i 10 miesięcy w zawieszeniu na pięć lat, 15 tys. grzywny i zwrot nielegalnie zarobionych 60 tys. złotych.
Do tej pory najostrzejszy był wyrok na dzieciobójcy z Rybnika, któremu udowodniono dokonanie prawie 100 aborcji. Skazano go na 4, 5 roku wiezienia oraz przekazanie na rzecz Skarbu Państwa 100 tys. złotych. Jednak taki wyrok był możliwy tylko dlatego, że lekarz oprócz aborcji fałszował dokumentację medyczną i wystawiał lewe zwolnienia uprawniające do zasiłków chorobowych.
Praktyka pokazuje, że „lekarze” z mafii aborcyjnej nie są poważnie traktowani przez polski wymiar sprawiedliwości. Wyroki są symboliczne tłumaczy Dzierżawski. A przecież jest to morderstwo z premedytacją w celu uzyskania korzyści majątkowych.
Policja ściga… obrońców życia
Reklama
Również policja nie kwapią się do ścigania przestępstw aborcyjnych. Wystarczy otworzyć gazety z ogłoszeniami lub poszukać w internecie, aby się przekonać, że pełno jest ogłoszeń typu: „przywracanie miesiączki bezboleśnie”. Ślady prowadzące do zbrodni leżą praktycznie na ulicy, a organy ścigania udają, że ich nie widzą. Praktyka pokazuje, że niemal wszystkie śledztwa w sprawach zabijania nienarodzonych są wszczynane po tym, gdy ktoś zaalarmuje policję lub matka trafi do szpitala. Lekarze, którzy przyjmują kobietę po nieudanej aborcji mają bowiem obowiązek zawiadomienia organów ścigania.
Nasze doświadczenie pokazuje, że policja skutecznie ściga tylko te osoby, które bronią życia. Podczas pikiet mieliśmy już wiele przejść ze stróżami prawa. Ostatnio zarekwirowali nam transparenty w Rzeszowie, na których pokazywaliśmy prawdziwe zdjęcia z aborcji tłumaczy Dzierżawski, który w 2012 r. osobiście został nielegalnie aresztowany przez policję na Przystanku Woodstock.
Fundacja szybko sprawy kieruje do sądu. I jak na razie wszystkie wygrywa. Pokazujemy prawdę, która ludzi boli i dotyka. Dlatego też spotykamy się z wielką agresją. Nasze akcje przynoszą jednak efekt, bo przybywa ludzi którzy nie godzą się na „zgniły” kompromis aborcyjny mówi Dzierżawski.
Coraz więcej jest młodych osób, którzy razem z Fundacją Pro Prawo do Życia chcą bronić życia. Wielu z nich przychodzi na specjalne proliferskie szkolenia. Ostatnia akcja Fundacji trafia szczególnie do młodego pokolenia. „Wstąp do Armii Obrońców Życia” zachęca specjalna strona dla kandydatów na nowych wolontariuszy.
Grono naszych wolontariuszy już teraz liczy ponad 500 osób w całej Polsce i stale rośnie. Jesteśmy już zahartowani i tak jak żołnierze nie poddamy się w walce o życie najsłabszych mówi Dzierżawski.
Akcja proliferska wprost nawiązuje do bohaterstwa Żołnierzy Wyklętych. A jej mottem są słowa płk. Witolda Pileckiego: „Starałem się tak żyć, abym w godzinie śmierci mógł się raczej cieszyć, niż lękać”.