Reklama

Na maryjnym szlaku (121)

Gdzie pielgrzymowali rycerze...

Na swojej pielgrzymkowej trasie spotkałem sanktuarium, do którego co roku przybywają na swe dni skupienia strażacy (w maju), harcerze (w czerwcu), policjanci (w lipcu) oraz leśnicy i myśliwi (w październiku). Tak więc widać, że służby mundurowe szczególnie upodobały sobie to miejsce, tę świątynię, by oddawać cześć Matce Bożej i łączyć się z Jej bólem. Matka Boża Bolesna od lat przyzywa do siebie, do Skulska liczne rzesze wiernych.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Skulsk leży w odległości ok. 30 km na południe od Lichenia, na starym piastowskim szlaku. Według legendy fundatorem kościoła był król Bolesław Chrobry. Jakież to dawne dzieje. Podobno król przyjechał z Kruszwicy na polowanie. Do dziś piękne lasy otaczają pobliskie jeziora. Psy myśliwskie przedostały się na jedną z wysepek, skąd po chwili zaczęły dochodzić ich żałosne skomlenia. Gdy myśliwi, sadząc, że psy wytropiły grubego zwierza, podążyli za nimi, ku wielkiemu zdumieniu zobaczyli pod drzewem postać Matki Bożej Bolesnej i skulone wokół Niej psy. Myśliwi-rycerze złożyli pokłon i powiadomili króla. Monarcha niezwłocznie przybył, również oddał hołd, polecił siebie i dwór opiece Matki Bożej i postanowił w tym miejscu zbudować kaplicę. Wzniesiono ją z kamienia i podobno swym kształtem przypominała katedrę w Kruszwicy. W dwa wieki później kaplicę zastąpił kościół. Ten jednak spłonął. W 1384 r. Władysław Jagiełło polecił zbudować kościół murowany, zniszczony w czasie najazdu szwedzkiego. Dalsza historia okrutnie obchodziła się ze skulską świątynią. Kościół drewniany z 1689 r. znów zniszczył pożar i dopiero świątynia wybudowana w latach 1810-1815 stoi do naszych czasów.
Kult Matki Bożej Bolesnej był w Skulsku żywy od początków istnienia parafii. Przed pietą modliło się wielu biskupów, możnowładców, a nawet król Władysław Warneńczyk, który przed wyprawą przeciwko Turcji polecał się tutaj opiece Maryi. Kult rozwinął się jeszcze bardziej w XVI w., kiedy to komisja biskupia potwierdziła cudowność skulskiej piety.
Na jednej ze ścian prezbiterium znajduje się malowidło, przedstawiające legendarną scenę objawienia się Matki Bożej Bolesnej rycerzom Bolesława Chrobrego. Są także jeszcze dwie sceny: św. Wojciech nauczający nad brzegiem jeziora oraz Chrystus, który modlącej się kobiecie wskazuje krzyż.
W XX w. dwukrotnie skulska pieta w niezwykły sposób ocalała. W czasie II wojny światowej, gdy kościół został przez Niemców zamieniony na magazyn, figurę Matki Bożej wyniósł miejscowy parafianin Maksymilian Bojcun i przechowywał ją w swym mieszkaniu. Często wieczorami mieszkańcy Skulska gromadzili się u niego na modlitwę.
W 1960 r. kolejny pożar strawił główny ołtarz. Ocalała tylko figura Matki Bożej. Przy tej figurze modlił się w 1938 r. późniejszy Prymas Tysiąclecia kard. Stefan Wyszyński, gdy odwiedził w Skulsku ówczesnego proboszcza, swojego profesora i mistrza duchowego ks. Antoniego Bogdańskiego, naczelnego kapelana harcerzy na całą Polskę. To tu ks. Antoni przepowiedział młodemu wówczas ks. Wyszyńskiemu całą jego przyszłość.
Kilkuwiekowy kult, szereg łask i cudów sprawiły, że Ojciec Święty Jan Paweł II podczas pobytu w Gnieźnie w 1997 r. ukoronował Skulską Panią. Było to w czasie uroczystości upamiętniającej 1000-lecie męczeńskiej śmierci św. Wojciecha.
Kolejni proboszczowie włożyli wiele wysiłków, by całe otoczenie kościoła przyczyniło się do rozwoju kultu Matki Bożej Bolesnej. Wzdłuż murowanego z cegły i kamieni parkanu, w otoczeniu rosnących na placu przykościelnych drzew ustawiono 7 kapliczek Boleści Matki Bożej. W ogrodzie usytuowano Kalwarię Skulską i usypano z polnych kamieni Golgotę. W pobliżu drogi krzyżowej znajduje się 15 kapliczek tworzących drogę różańcową. Jest także grota z figurą Matki Bożej z Lourdes.
Naprawdę można w małym Skulsku przemodlić cały dzień. A może wybierając się do Lichenia, przedłużymy trasę naszej pielgrzymki. W Skulsku znalazłem się w lipcową sobotę, przed południem. Zwróciłem uwagę na licznie przybywające rodziny, starszych i młodszych. Myślałem, że może jakaś para małżeńska zdecydowała się na taką wczesną porę ślubnej uroczystości, ale okazało się, że to znana w Skulsku rodzina Zrąbalskich zorganizowała sobie zjazd rodzinny. Umówili się wszyscy, ci dobrze i mniej sobie znani, na spotkanie u stóp Pani Skulskiej. U wielu osób widać było prawdziwe wzruszenie. Być może tu byli ochrzczeni, tu przystępowali do Pierwszej Komunii św., może tu się żenili i stąd odprowadzali na wieczny spoczynek bliskich? To bardzo piękne spotkanie. Ileż w nim momentów wychowawczych. Bardzo często dziś zapominamy o naszych korzeniach. Nie przekazujemy dzieciom wiedzy o naszych przodkach. Wiem, że takie spotkanie wymaga trudu organizacyjnego i czasu na cierpliwe uzgadnianie wspólnego, dogodnego dla wszystkich terminu. Sam spróbowałem kilka lat temu taki zjazd zorganizować. Nie udało się. Może spróbuję jeszcze raz. To, co widziałem w skulskim kościele, bardziej mnie zmobilizowało.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Łzy św. Józefiny Bakhita

1 października 2000 r., w strugach deszczu, na Placu św. Piotra w Rzymie Jan Paweł II kanonizował sudańską dziewczynę.

Była niewolnicą. Zabrano jej wszystko. Cały dziecięcy świat. Zapomniała nawet swojego imienia, bo przeżycia związane z niewolą były silniejsze niż pamięć o sobie. "Bakhitą", tzn. "Szczęśliwą", nazwali ją łowcy niewolników. Aż do śmierci pamiętała ciężar łańcuchów na nogach. Dlaczego została nazwana "Szczęśliwą"? Może szczęściem okazało się dla niej to, że żyła w dobie, gdy kończył się czas czarnego niewolnictwa?
CZYTAJ DALEJ

Okulary wiary

2025-02-04 13:42

Niedziela Ogólnopolska 6/2025, str. 24

[ TEMATY ]

homilia

Adobe Stock

Zadziwiająca jest zbieżność doświadczeń Izajasza, św. Pawła i św. Piotra w dzisiejszej Liturgii Słowa.

Pewnie nie będę daleki od prawdy, gdy powiem, że w mniejszym czy większym stopniu dotyczy to każdego z nas, sióstr i braci w wierze. Cała „trójka” – jeśli można się tak wyrazić – doświadcza niebywałego wręcz lęku, może nawet wstydu dlatego, że znalazła się w bezpośredniej bliskości świętego Boga, „sam na sam”, będąc ludźmi niedoskonałymi. Izajasz mówi: „Biada mi (...), jestem mężem o nieczystych wargach”, Paweł określa siebie dramatycznie mianem „poronionego płodu”, a Piotr wyznaje: „jestem człowiekiem grzesznym”. Izajasz pisze o wizji Boga Ojca, a Paweł i Piotr – o spotkaniu z Chrystusem. Paweł opisuje, co działo się po zmartwychwstaniu, a Piotr pisze o doczesności. Wszyscy są przerażeni. Chcą uciekać, ukryć się, wycofać, niemal zniknąć, trochę tak jak bojące się dzieci, zakrywające oczy rękoma i mówiące, że ich nie ma. Tymczasem Pan Bóg nie kwestionuje ich niedoskonałości, nie godzi się natomiast na sytuację zakładającą dezercję. Najpierw oczyszcza ich i usuwa lęk, daje im odczuć swą bliskość, a potem wyznacza misję do wykonania. Widząc majestat i moc Bożą, godzą się wykonać Jego wolę. Jeśli bazuje się na własnych możliwościach, zadania stawiane przez Boga są dla człowieka niewykonalne. Razem z Bogiem jednak, według Jego koncepcji, na Jego „rozkaz”, koniecznie w Jego obecności i mocy, jest to możliwe. Więcej – okaże się, że owoce przerastają nawet naszą wyobraźnię. Papież Benedykt XVI mawiał, że znakiem obecności Boga jest nadmiar, i podawał przykład cudu w Kanie Galilejskiej. Nie tylko ilość wina była cudem, ale także jego jakość! Tak też jest z owocami powołania. Gdyby się patrzyło z perspektywy świata, można by dojść do wniosku, że nie ma ono sensu, jest niepotrzebne, nieopłacalne, a dziś wręcz śmieszne. Lecz gdy zakładamy okulary wiary, widzimy je zupełnie inaczej, wypływamy na głębię. Mądrość polega na tym, aby pójść drogą wspomnianych mężów Bożych. Niemalże „stracić” wiarę w siebie, a uwierzyć głosowi powołania. Tak jest w historii świętych, a przypomnę z dumą, że pierwsi chrześcijanie nazywali siebie nie inaczej, jak właśnie świętymi. Mam tutaj na myśli powołanie nie tylko kapłańskie czy zakonne, ale każde – małżeńskie, zawodowe czy społeczne. Misję powinni podejmować wszyscy: nauczyciele, wychowawcy, trenerzy, lekarze. A my jak ognia boimy się zarówno słowa „powołanie”, jak również – a może jeszcze bardziej – słowa „służba”. Tymczasem logika chrzcielna mówi, że króluje ten, kto służy jak Chrystus. Właśnie wtedy człowiek jest do Niego najbardziej podobny i obficie błogosławiony. Nie kokietuję, po prostu opisuję liczne obserwacje. Gdy służymy, jesteśmy autentycznie piękni. Gotowość służby to cecha ludzi wolnych! Zbliżając się do Pana, odczuwamy zarówno radość, jak i coś w rodzaju trwogi. Bojaźń Boża polega na tym, że lękamy się głównie o siebie, że nie odpowiadamy adekwatnie na bezgraniczną miłość Bożą naszym oddaniem. Obyśmy mogli powiedzieć: dostrzegłem Cię, Panie, pokochałem i odpowiadam najlepiej, jak potrafię.
CZYTAJ DALEJ

4. Rejonowy Synodalny Dzień Skupienia w Aleksandrowie Łódzkim

2025-02-08 14:00

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Julia Saganiak

- Ciągle musimy iść do przodu, starać się, żeby, tak jak święty Paweł w Liście do Filipian mówił, wystartować w tej drodze do mety, którą jest nasze zbawienie. Patrzmy na to, co przed nami, nie osiadajmy na laurach, ale wymagajmy od siebie - mówił bp Piotr Kleszcz podczas synodalnego dnia skupienia.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję