Polacy od wieków spierali się o sprawy najważniejsze: o kształt państwa, gospodarkę, wartości, idee i relację z Kościołem, czy w końcu o politykę zagraniczną, miejsce Polski w Europie, o język i tożsamość. Te spory bywały ostre, ale same w sobie nie były zagrożeniem. Przeciwnie – bywały objawem życia i wolności ducha. Prawdziwe niebezpieczeństwo zaczynało się wtedy, gdy ktoś uznawał, że jego racja jest tak absolutna, że wolno mu w jej imię zdradzić wspólnotę.
Historia Polski zna wiele takich momentów – Targowica, rozbiory, kolaboracja z okupantem, donoszenie do obcych sił, byle "nasze było na wierzchu". Nie spór był grzechem, ale to, że niektórzy gotowi byli w jego imię poświęcić Ojczyznę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
I spór i jedność mogą być siłą
Dziś, w XXI wieku, znów musimy rozróżnić: czym jest naturalna, demokratyczna różnica poglądów – a czym zdradliwa, destrukcyjna gra, w której przeciwnika traktuje się jak wroga, a Polskę jak pole do rozbioru kapitału politycznego. Wbrew medialnym obrazom, Polacy nie są sobie wrogami. W rodzinach, miejscach pracy, parafiach i miastach spieramy się, ale nadal ze sobą rozmawiamy. I właśnie to jest zdrowym fundamentem demokracji: spór z dobrą wolą, z poszukiwaniem prawdy, z wiarą, że za innym poglądem może stać ta sama troska o dobro wspólne.
Reklama
Dzisiaj największym niebezpieczeństwem są ci, którzy chcą ten spór przekuć w nienawiść. Którzy chcą, byśmy myśleli o sobie jako o dwóch różnych narodach – jednej Polsce A i drugiej Polsce B. Tymczasem Polska jest jedna, i tylko razem jesteśmy w stanie ją budować.
Papież Leon XIV, w swym pierwszym przesłaniu do Polaków, przypomina o potrzebie pojednania i jedności. Nie przez sztuczne zagłuszanie różnic, ale przez zakorzenienie w tym, co naprawdę wspólne – w wartościach, tradycji, wiarze i miłości do Ojczyzny. "Szukajcie w Jezusie mocy do budowania jedności – w waszych rodzinach, ojczyźnie i w świecie" – mówi. I nie jest to pusty apel – to konkretna wskazówka. Bo pojednanie zaczyna się w sercu, w rodzinie, w rozmowie. Tam, gdzie zamiast obrzucać się wyzwiskami, próbujemy się zrozumieć.
Także przypowieść o siewcy, którą papież przywołał, ma tutaj swój sens. Polska to ziemia zasiana różnym ziarnem – idei, przekonań, doświadczeń. Ale żeby wydała plon, musi być uprawiana z troską, a nie rozorana nienawiścią.
Nie potrzebujemy zgody rozumianej jako jednomyślność. Potrzebujemy zgody jako gotowości do życia razem mimo różnic. Potrzebujemy pojednania nie dlatego, że wszyscy musimy się kochać – ale dlatego, że tylko w jedności możemy się rozwijać. Kiedy spieramy się o przyszłość Polski, to znaczy, że Polska żyje. Ale kiedy przestajemy siebie słuchać – Polska zaczyna chorować.
To nie "wojna polsko-polska" jest naszym losem. To tylko wygodna narracja dla tych, którzy chcą nas podzielić, by móc nami rządzić. Prawdziwa Polska to ta, która się różni, ale nie dzieli. I jeśli chcemy przyszłości silnej, bezpiecznej, wolnej – musimy wybrać pojednanie. Zaczynając od siebie.