MAGDALENA LEWANDOWSKA: – Jak Ksiądz Arcybiskup wspomina święta Bożego Narodzenia w rodzinnym domu. Jakie były tradycje, zwyczaje, co najbardziej zapadło w pamięć?
ABP JÓZEF KUPNY: – Pamiętam, że święta Bożego Narodzenia zawsze przeżywaliśmy bardzo rodzinnie. Nie siedzieliśmy przed telewizorem. Nigdy nie byliśmy sami. Spędzaliśmy je zawsze w gronie najbliższych. Naturalnie nie zabrakło tego wszystkiego co kultywują polskie rodziny, czyli pięknie przystrojonej choinki, na której wisiały pachnące pierniki w kształcie gwiazdek, dzwonków, serduszek i była wieczerza wigilijna, którą rozpoczynała wspólna modlitwa i dzielenie się opłatkiem. Potem były prezenty i wspólne śpiewanie kolęd. O północy uczestniczyliśmy w Pasterce. Do dzisiaj pamiętam wypełniony do ostatniego miejsca kościół i ten głośny, radosny śpiew kolęd. Ostatnio uświadomiłem sobie, że właśnie do tych świąt, zapamiętanych z dzieciństwa, zawsze wracam myślą, kiedy zbliża się kolejne w moim życiu Boże Narodzenie. Gdy bowiem opuściłem rodzinny dom – najpierw wyjechałem na studia teologiczne do Krakowa, potem święta spędzałem w jednostce wojskowej w Brzegu, następnie w tych miejscach, w których posługiwałem jako kapłan i biskup – święta już zawsze były inne, przeżywane w inny sposób.
Reklama
– A jak dziś Ksiądz Arcybiskup spędza Boże Narodzenie? Jak wygląda Wigilia i z kim Ekscelencja ją spędza?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Mogę powiedzieć, że dla mnie Boże Narodzenie nadal ma charakter rodzinnych świąt, z tym, że moja rodzina znacznie się rozrosła i nie tworzą jej już tylko moi krewni, ale także moi diecezjanie. Czuję się częścią tej wielkiej rodziny i jestem za nią też odpowiedzialny. Dlatego w południe spotkam się przy stole z tymi, którzy przyjdą na wigilię organizowaną przez naszą archidiecezjalną Caritas, potem będzie wigilia z kapłanami, którzy jesień swego życia spędzają w Domu Księży Emerytów. Wieczorem wieczerza z siostrami. O północy w katedrze celebrował będę Pasterkę. Oczywiście będę chciał także w tym świątecznym okresie pojechać do Mamy i spotkać się z najbliższymi.
– Co znajdzie się na wigilijnym stole i które potrawy Ksiądz Arcybiskup lubi najbardziej?
– Sądzę, że podobnie jak to było w ubiegłym roku, wszędzie stoły wigilijne zastawione będą obficie i zgodnie z naszą tradycją. Ponieważ, jak wspominałem, uczestniczę w kilku spotkaniach wigilijnych, mogę jedynie kosztować przygotowane potrawy, a to wcale nie jest łatwe, biorąc pod uwagę naszą gościnność. A co lubię najbardziej? – tego nie mogę powiedzieć, bo – jak znam życie – wszędzie byłbym tym częstowany. I czy mógłbym wtedy odmówić?
Reklama
– Boże Narodzenie jest dla Polaków czasem rodzinnego świętowania. Jak dobrze przeżyć ten czas? Co zrobić, by Jezus narodził się w naszych domach, w naszych sercach?
– W czasie Adwentu mówimy często o przyjściu Jezusa na końcu czasów oraz w trakcie świąt Narodzenia Pańskiego. Tymczasem ja bym jeszcze wspomniał o konieczności zauważenia trzeciego przyjścia, a właściwie przychodzenia Chrystusa do człowieka. Ma ono miejsce każdego dnia, w naszej szarej codzienności, w drugim człowieku, poprzez różne wydarzenia i sytuacje. Jeśli chcemy dobrze przeżyć czas świąt musimy dobrze wyostrzyć wzrok na to przyjście, które dokonuje się w spotkaniu z żoną, mężem, dziećmi i rodzicami, które dokonuje się w czasie Eucharystii pod postacią chleba. Jan Paweł II, odwiedzając Ziemię Świętą mówił, że w Betlejem jest zawsze Boże Narodzenie. Parafrazując tę wypowiedź możemy powiedzieć, że dostrzegając przychodzącego Jezusa w naszych domach i rodzinach, Boże Narodzenie może trwać cały rok.
– Współczesny świat wmawia nam, że w święta najważniejsze są drogie prezenty i suto zastawiony stół…
Reklama
– Sama oprawa świąt nie jest czymś złym. Właśnie poprzez zewnętrzne znaki wyrażamy to, że czas, który przeżywamy jest dla nas czasem szczególnym, świątecznym. Prezentami nie obdarowujemy się każdego dnia. Czynimy to przy szczególnych okazjach. O wspólne posiłki też coraz trudniej. We współczesnym świecie, kiedy wielu nie ma na nic czasu i wciąż za czymś goni, wspólny posiłek członków rodziny jest wartością samą w sobie i czymś, za czym ludzie tęsknią. Dlatego nie odbierałbym im prawa do przeżywania w ten sposób świąt. Ważne jest jednak, by nie pozostać jedynie na powierzchni rzeczy, zapominając o jej głębi. Takie niebezpieczeństwo nam grozi. Dlatego kupując komuś prezent, dobrze przypomnieć sobie, że ofiarujemy go, bo sami zostaliśmy obdarowani przez Boga. Co więcej, Bóg nie dał nam czegoś. Dał nam samego siebie. Pamiętając o tym łatwiej uświadomić sobie, iż o wartości mojego prezentu nie decyduje cena, ale to, że stanowi on znak mojej gotowości do dawania siebie drugiej osobie i poświęcenia się dla niej.
– A co dzisiaj chce nam przekazać mały Jezus narodzony w stajni, w ubóstwie?
– Przede wszystkim to, byśmy byli „zawsze dla innych”. Podobnie, jak Chrystus przyszedł w ludzkim ciele nie dla siebie samego i nie dla własnej chwały, ale dla tych, których kochał, tak i my, którzy Go wyznajemy jako Boga, mamy być ludźmi żyjącymi dla drugich. Poza tym – jak to Pani Redaktor ujęła – „mały Jezus” przypomina, że Bóg zawsze posługiwał się tym, co niewielkie i małoznaczące w oczach świata i wzywa, byśmy tego, co małe i często pogardzane nigdy nie lekceważyli. Dziś ten „mały Jezus” przychodzi pod postacią małego kawałka białego chleba, który leży na ołtarzu i ma moc przemieniać świat.