Reklama

Niedziela Małopolska

Obronili Krzyż

O wydarzeniach z 27 kwietnia 1960 r. i ich wpływie na losy nie tylko pojedynczych osób z Adamem Macedońskim rozmawia Maria Fortuna-Sudor

Niedziela małopolska 17/2015, str. 7-8

[ TEMATY ]

wspomnienia

Maria Fortuna-Sudor

Adam Macedoński

Adam Macedoński

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

MARIA FORTUNA-SUDOR: – Co sprawiło, że pamiętnego dnia pojechał Pan do Nowej Huty?

ADAM MACEDOŃSKI: – Pamiętam, że w to popołudnie byłem wspólnie z kolegami – Lubkiem Soroczyńskim i Jurkiem Millerem w klubie jazzowym przy ul. Jana. Obok nas dziennikarz z redakcji „Dookoła świata” opowiadał, jak w Warszawie ZOMO biło studentów. Ktoś się odezwał, że my o stolicy mówimy, a przecież dzisiaj w Nowej Hucie strzelają do robotników. Z nami był też Sokołowski – przewodniczący ZMP z UJ. On przekonywał, że to niemożliwe, aby władza ludowa strzelała do robotników. I wtedy mnie się wyrwało, że warto by to sprawdzić.

– Pomysł został zrealizowany…

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

– To już było wieczorem, gdy w czwórkę z Jurkiem, Lubkiem i tym Sokołowskim zdecydowaliśmy się tam pojechać, co nie było łatwe. Od dworca w kierunku ul. Lubicz i dalej było ciemno. Wszystkie tramwaje stały, a autobusy w tamtym kierunku też nie kursowały. Pieszo poszliśmy do Ronda Czyżyńskiego, gdzie zobaczyliśmy robotników czekających od godzin popołudniowych na transport do Nowej Huty. W końcu przyjechały dwa autobusy. Kierowca przypominał, że tylko osoby, które mają zameldowanie w Nowej Hucie, mogą jechać. Ale myśmy wsiedli. Ukryliśmy się w środku tego tłoku. Pasażerów próbowali kontrolować w Czyżynach żołnierze, ale kierowca przekonał ich, że to będzie zbyt trudne. Dojechaliśmy do placu Centralnego.

– Skąd wiedzieliście, w którym kierunku iść?

– Znałem dobrze Nową Hutę. Już w 1951 r. przyjąłem się do pracy jako pomoc murarza w brygadzie Stefana Wieczorka. Potem pracowałem w innych zakładach.
Gdy wysiedliśmy z autobusu, zapach gazu łzawiącego sprawił, że z oczu popłynęły nam ciurkiem łzy. Na placu było pełno szkła, kamieni. Słychać było śpiewy: „Boże, coś Polskę…”, ale też: „Gdy naród do boju…”. Krzyki: „Gestapo, gestapo!” oraz strzały… W pewnej chwili otoczyli nas robotnicy, którzy się ucieszyli, że studenci przyjechali do Nowej Huty. Ze spotkanymi ruszyliśmy w kierunku krzyża. Nagle musieliśmy się zatrzymać, bo od ul. Majakowskiego szedł pochód. To byli powiązani łańcuchami ludzie, których prowadzili milicjanci z psami. Ten żywy obraz bardzo mi przypominał grafikę ilustrującą zesłanie powstańców na Sybir. Te łańcuchy, te psy…

– A co się działo pod krzyżem?

Reklama

– Z daleka zobaczyłem, że krzyż, widoczny w świetle reflektora i płonącego nieopodal kiosku, otoczyli, ustawieni w czworobok, uzbrojeni zomowcy. Nieopodal spotkaliśmy się z kilkoma robotnikami, którzy bali się tych zomowców atakować, bo mieli świadomość, że jest nas za mało. I nagle ktoś rzucił pomysł, aby jechać po pomoc. Ruszyli na rowerach, na motocyklach. Po kilku minutach wrócili, wioząc chętnych do walki. Byliśmy uzbrojeni w kije, młotki, kamienie… Nie posłuchaliśmy młodego, ubranego w skórzany, czarny płaszcz mężczyzny, namawiającego nas do powrotu do domu. Zaczęliśmy biec, krzycząc: „Hurra!”. A potem: „Gestapo, won spod krzyża!”. Nagle z ich strony padła salwa.

– Czyli strzelali do robotników?

– Tak, ale chyba w górę. Jakby w nas celowali, to byśmy nie przeżyli. Po tej salwie myśmy się rozproszyli. Ktoś krzyknął: „Zabili chłopa!”. Okazało się, że jeden z robotników jest ranny w kolano. Udało się szybko sprowadzić taksówkę, która dojechała na miejsce chodnikiem, bo droga była zabarykadowana. Pomogłem rannego wnieść do samochodu. Nagle zauważyłem, że prosto na mnie jedzie tankietka. Wtedy nie wiedziałem, że to jest armatka wodna. Bałem się, że będą do mnie strzelać. Rzuciłem się do ucieczki. Po drodze zderzyłem się z innym uciekającym, którego goniła milicja. W chwili zderzenia zobaczyłem tylko gwiazdy w oczach i fioletowe światło. Po czym wpadłem wprost na tych milicjantów. Oni mnie schwytali, ale się im jakąś nadludzką siłą wyrwałem, tylko mi rękaw marynarki oderwali. W końcu dobiegłem do restauracji „Adria”, gdzie się wcześniej umówiliśmy na spotkanie, gdybyśmy się pogubili.
Do Krakowa wróciliśmy taksówką. Jej właściciel zgodził się nas zabrać, ale kazał nam położyć się na podłodze. Gdy w Czyżynach, w ramach kontroli, młody żołnierz zaglądnął do środka, udał, że mnie nie widzi.

– Ale pierwszymi obrończyniami krzyża były nowohuckie kobiety?

Reklama

– Dzięki wspaniałym kapłanom: ks. Józefowi Gorzelanemu i ks. Władysławowi Palmowskiemu zorganizowałem wspólnotę obrońców krzyża. W ten sposób poznałem te panie. One pamiętały historię i opowiadały o tym, co przeżyły. Z ich wspomnień wynika, że pierwsza pod krzyżem pojawiła się Helena Musiał. Gdy zobaczyła, co się dzieje, to pobiegła do sklepu, gdzie ludzie stali w kolejce. Razem z nią pod krzyż, który starali się wykopać robotnicy, przybiegły: Helena Kędzierska, Zofia Gaworek, Helena Słabczyńska, Halina Kubicz. Odpędziły robotników i otoczyły krzyż. Kobiet przybywało, zaczęły się modlić, śpiewać. Potem dołączyli do nich mężczyźni, którzy wyszli z pierwszej zmiany w kombinacie. Milicja i zomowcy odpędzali ludzi spod krzyża, wciągali ich do samochodów, używali gazu, strzelali z armatek wodnych. Jeśli nawet na chwilę udało im się rozpędzić tłum, to po jakimś czasie ludzie pod krzyż wracali. W jego obronie, w ciągu całego dnia, uczestniczyło ok. 10 tys. osób!
A te kobiety wykazały się niezwykłą pomysłowością. Na przykład wśród nich była Celina Bogacz, która miała na sobie czerwony płaszcz. Ona pod krzyżem przemawiała. Panie, chcąc ją chronić, szybko zorganizowały jej inny płaszcz, a na głowę chustkę. Dały też wózek z dzieckiem. W ten sposób udało jej się uniknąć aresztowania.

– Jednak ofiary, nawet śmiertelne, były.

– Po tych wydarzeniach zapytałem jednego ze studentów medycyny, czy w Nowej Hucie były śmiertelne pobicia. On potwierdził ten fakt. Mówiło się też o dwóch pogrzebach nowohuckich robotników. Księdzu, który nad ich trumnami się modlił, zabroniono rozmawiać z rodzinami zmarłych. Z oficjalnych danych wynika, że łącznie zatrzymano ok. 500 osób, a wyrokami sądowymi, na kary od 6 miesięcy do 5 lat więzienia, skazano 87 obrońców krzyża. Ponadto 120 osób ukarano grzywnami, do 4,5 tys. złotych. Ale były jeszcze szykany, prowokacje, które ludziom bardzo utrudniały, a nawet niszczyły życie. Przykładem może być historia Izydora Szczupackiego.

– A kto to taki?

– Jego historię opowiedział mi ks. Józef Gorzelany. Z tej relacji zapamiętałem, że Izydor Szczupacki objął krzyż oburącz i nie dał się od niego oderwać. Żeby to zrobić, milicja musiała mu ręce wyłamywać. Władza ludowa tę postawę zapamiętała. Jakiś czas po tych wydarzeniach doprowadzono do prowokacji; skłócono mężczyznę z żoną, która od niego odeszła. On rzekomo kradł z domu pieniądze i zanosił na budowę kościoła. Dla tego człowieka była to wielka tragedia. Może warto by tę postać przypomnieć, nadać imię którejś z ulic Nowej Huty?

Reklama

– W maju 1960 r. do Nowej Huty przyjechał Władysław Gomułka i organizatorów demonstracji nazwał „antyspołecznymi szumowinami”...

– I chuliganami. Ale zanim przyjechał Gomułka, już następnego dnia zorganizowano w kombinacie masówkę robotniczą, w czasie której uchwalono rezolucję potępiającą obronę krzyża. Wszyscy się pod nią podpisywali. Wyłamał się tylko jeden robotnik. To był Apolinary Polak z wydziału koksowni. To dopiero była odwaga! A przecież i o tym człowieku dzisiaj nikt nie pamięta.

– Jaki wpływ miały te wydarzenia na społeczeństwo, na państwo?

Reklama

– To były czasy po odwilży. Ludzie wciąż się spodziewali pozytywnych zmian. Myśleli, że tak jak w Finlandii będzie więcej wolności, a naród polski przez wieki był przywiązany do tradycji, do Kościoła, do tego wszystkiego, co w religii chrześcijańskiej jest dobre. Tymczasem te nadzieje okazały się złudne. Stąd strajki w obronie Kościoła w Zielonej Górze czy w Przemyślu, gdzie zamknięto szkołę organistów. Ale strajk w Nowej Hucie, pierwszym ateistycznym mieście PRL-u, był dla władz czymś szczególnym. Myślę, że po tych wydarzeniach komuniści uświadomili sobie, jak silna jest potrzeba wiary i Kościoła w społeczeństwie polskim, nawet takim robotniczym, oderwanym od rodziny, od tradycji. Przypuszczam, że wtedy władze zmieniły strategię walki z Kościołem i narodem, zaczęły go na różne sposoby demoralizować. To trwało przez całe lata, a wraca w różnych historiach i przyzwyczajeniach oraz postawach Polaków do dzisiaj.

– No właśnie, dzisiaj. Czy we współczesnym polskim społeczeństwie znalazłoby się tyle osób, które, tak jak w Nowej Hucie, zechciałyby bronić krzyża?

– Nie jestem pewny. Gdyśmy stawiali krzyż na Błoniach, to podchodzili nasłani przez wrogów Kościoła ludzie, którzy mówili, że nie życzą sobie tego znaku. Ostatecznie, został tam tylko głaz. W imię rzekomej tolerancji ustępujemy. Czasem myślę, że sami sobie podcinamy przysłowiową gałąź, na której od wieków siedzimy.

* * *

Adam Macedoński
krakowianin urodzony we Lwowie jest artystą plastykiem, autorem licznych wystaw w kraju i za granicą, twórcą wierszy i krótkich utworów prozatorskich, laureatem wielu nagród i wyróżnień. W historii polskiej opozycji XX wieku nie ma rozdziału, którego by nie współtworzył Adam Macedoński. Był m.in. współpracownikiem Studenckiego Komitetu Solidarności, Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela, należał do sygnatariuszy Konfederacji Polski Niepodległej i kurierów przemycających emigracyjne wydawnictwa. Represjonowany i internowany. Brał udział w obronie krzyża w Nowej Hucie

2015-04-23 11:06

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Rocznica urodzin kard. Andrzeja Marii Deskura

[ TEMATY ]

wspomnienia

Włodzimierz Rędzioch

Kard. Andrzej Maria Deskur na Placu św. Piotra w Rzymie w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, 8 grudnia 2007 r. Z lewej - ks. prał. Giacomo Martinelli, szef sekcji duszpasterskiej Papieskiej Akademii Niepokalanej, z prawej - ks. S

Kard. Andrzej Maria Deskur na Placu św. Piotra w Rzymie w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, 8 grudnia 2007 r. Z lewej - ks. prał. Giacomo Martinelli, szef sekcji duszpasterskiej Papieskiej Akademii Niepokalanej, z prawej - ks. S

Gdyby jeszcze żył, kard. Andrzej Maria Deskur skończyłby dzisiaj 92 lata, bo urodził się dokładnie 29 lutego 1924 r. Pochodził ze szlacheckiej rodziny o francuskich korzeniach, a jego dom rodzinny znajdował się w Sancygniowie, niedaleko Kielc. Gdy w 1945 r. wstąpił do Krakowskiego Seminarium Metropolitalnego, poznał na studiach Karola Wojtyłę.

Następnie ich drogi życiowe rozeszły się, gdyż Deskur kontynuował studia teologiczne na Uniwersytecie we Fryburgu szwajcarskim i został wyświęcony na kapłana we Francji (1950 r.). Ich przyjaźń odnowiła się w czasie Soboru Watykańskiego II - Wojtyła uczestniczył w nim jako arcybiskup Krakowa, Deskur - jako ekspert (był wówczas podsekretarzem Papieskiej Komisji ds. Kinematografii, Radia i Telewizji). Gdy w 1978 r., po śmierci Jana Pawła I, rozpoczynało się drugie tamtego roku konklawe, bp Deskur miał wylewu krwi do mózgu i został przewieziony do rzymskiej polikliniki Gemelli. Nazajutrz po wyborze Jan Paweł II pojechał do szpitala, aby odwiedzić ciężko chorego Przyjaciela. Gdy bp Deskur wrócił do domu na wózku inwalidzkim, otrzymał od Ojca Świętego list, który zaczynał się od słów: „Teraz wiesz, jaka jest Twoja misja w Kościele…”. Miała to być misja modlitwy za Jana Pawła II i jego pontyfikat, którą kard. Deskur pełnił sumiennie przez 27 lat. W czasie całego pontyfikatu byli ze sobą w ciągłym kontakcie i spotykali się, na ile pozwalały na to zajęcia Ojca Świętego. W każdą niedzielę kard. Deskur był u Papieża na obiedzie, a do stałych spotkań należało także wspólne świętownie imienin kard. Deskura - każdego 30 listopada Jan Paweł II udawał się do kardynalskiego apartamentu w Pałacu św. Karola, tuż obok Bazyliki św. Piotra. W ostatnich latach, gdy Papież miał duże trudności z przemieszczaniem się, to solenizant przybywał do pałacu apostolskiego.
CZYTAJ DALEJ

Najpobożniejsza dziewczyna w parafii - bł. Karolina Kózkówna

2025-04-14 21:04

[ TEMATY ]

bł. Karolina Kózkówna

Mat.prasowy

Bł. Karolina Kózkówna

Bł. Karolina Kózkówna

Zgłębiając publikowane teksty kaznodziejskie o bł. Karolinie Kózce, można dojść do stwierdzenia, że niejednokrotnie głosiciele starali się w swoich kazaniach znaleźć klucz albo klucze w postaci słów, określeń, wyrażeń, które stawały się zwornikami w przybliżaniu postaci błogosławionej, jej życia i drogi do świętości. Niewątpliwie takimi słowami, wyrażeniami-kluczami opisującymi bł. Karolinę Kózkę są wielorakie tytuły, jakie ją charakteryzują.

Co znamienne, wiele z nich funkcjonowało już za życia bł. Karoliny w świadomości jej współczesnych. Tytuły te bardziej odżyły w świadomości wiernych i zostały przekazane do współczesnych czasów jako „świadkowie” osobowości i świętości bł. Karoliny Kózki. W publikowanych kazaniach bardzo często pojawiają się odniesienia do świadków życia bł. Karoliny Kózki, którzy niejako na co dzień mieli możliwość obserwacji jej dążenia do świętości. Na tej kanwie pojawiły się bardzo szybko określenia – wyrażenia, jak: „Gwiazda ludu”, „prawdziwy anioł”, „najpobożniejsza dziewczyna w parafii”, „pierwsza dusza do nieba”, które były odzwierciedleniem jej dobroci, pobożności, uczynności, dobrego serca i otwartości na innych. To przekonanie o świętości bł. Karoliny Kózki wyrażone tytułami z czasów jej współczesnych także znajduje wyraz w przepowiadaniu kaznodziejskim.
CZYTAJ DALEJ

Zmarła aktorka Jadwiga Jankowska-Cieślak

2025-04-15 10:14

[ TEMATY ]

śmierć

Autorstwa Paweł Matyka/commons.wikimedia.org

Jadwiga Jankowska-Cieślak

Jadwiga Jankowska-Cieślak

Nie żyje aktorka Jadwiga Jankowska-Cieślak - podał we wtorek portal filmpolski. Była pierwszą Polką nagrodzoną Złotą Palmą dla najlepszej aktorki na Festiwalu Filmowym w Cannes za główną rolę w filmie "Inne spojrzenie" (1982).

Jadwiga Jankowska-Cieślak dwukrotnie była laureatką Złotych Lwów za najlepszą główną rolę kobiecą na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych za filmy "Sam na sam" (1977) i "Wezwanie" (1997), a także laureatką Polskiej Nagrody Filmowej Orła za najlepszą główną rolę kobiecą w filmie "Rysa" (2008).
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję