Reklama

Wiadomości

Zgoda na świat

Kiedy się urodził, trwała pierwsza wojna światowa. Rosjanie wyszli z Warszawy, ich miejsce zajęli Niemcy. Jan Twardowski, rocznik 1915, miałby dzisiaj 100 lat

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z ks. Janem Twardowskim przeprowadziłam przed laty wywiad rzekę pt. „Zgoda na świat”. Gdy zaglądam do tych wywiadów dzisiaj, w 100. rocznicę urodzin księdza, widzę, że tematy, które w nich poruszył, są wciąż aktualne. W tych rozmowach, zresztą tak jak i w całej jego poezji, widoczna jest akceptacja życia i losu ludzkiego. Widać to przede wszystkim w zachwycie nad światem natury. Poeta uważał, że zbliża ona człowieka do Boga. „Świat przyrody ukazuje bogactwo Stwórcy. Nikt z ludzi nie wymyśliłby przecież tak wielkiej harmonii w naturze” – mówił. Temat ten ks. Twardowski ujmował we wspomnianych wywiadach z niepowtarzalną prostotą, ale zarazem głębią. Podkreślał, że piękno można dostrzec również w naturze, mimo że z pozoru może ona wydawać się groźna. „W burzy też można dostrzec niesamowite piękno. Uważam, że człowiek powinien starać się dostrzegać raczej piękno niż grozę. Nie tylko dopatrywać się tego, co niesie zło, przerażenie, ale co może być źródłem dobra. Tak wiele jest uroku i piękna nawet w burzy i piorunie”. Przez naturę, zdaniem księdza, człowieka kocha Bóg. Jak mówił w wywiadzie: „Na przykład przez zwierzęta. Jeśli się do nas łasi pies, może to znaczyć, że Bóg poprzez swoje stworzenie okazuje swoją życzliwość. Bóg sam jest niewidzialny, może więc działać jedynie poprzez świat, a więc poprzez wszelkie stworzenie na tym świecie”.

Reklama

Akceptacji życia sprzyja, zdaniem poety, poczucie humoru. Kiedy pytałam go, skąd w jego wierszach tak wiele humoru, odpowiadał: „Humor pomaga żyć. Chroni przed patosem. Jest dla człowieka ratunkiem, ma funkcję leczniczą, oczyszczającą”. Smutek zaś uznawał za grzech przeciw nadziei. Mówił: „Chrześcijaństwo nie pozwala na rozpacz. Chrześcijańska nadzieja jest wiarą, że spełnią się wszystkie obietnice, które dał nam Bóg. Nie ma więc powodu do smutku”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Tajemnica, którą najtrudniej zrozumieć

Rozmowy prowadziłam z księdzem także na temat literatury. Poeta, polonista, rozmiłowany w literaturze, wiele dzieł znał na pamięć i chętnie je cytował, by wyjaśnić uniwersalne prawdy o człowieku i świecie. Problem życia po śmierci ukazywał np., przywołując „Boską komedię” Dantego: „Wędrówka Dantego po zaświatach stanowi wyraz ludzkiej ciekawości, jak wygląda życie po śmierci. Uważam jednak, że Dante w jakimś sensie utrwalił złe wyobrażenie o tych sprawach. Opisywał bowiem piekło i niebo jako konkretne miejsca we wszechświecie. Tymczasem niebo, czyściec i piekło to przecież stany, które znajdują się poza granicami czasu i przestrzeni”. Wyobraźnia Dantego, zdaniem ks. Twardowskiego, jest bardzo ludzka, z natury więc nie do końca prawdziwa.

O cierpieniu ks. Twardowski mówił w „Zgodzie na świat” na przykładzie „Dżumy” Camusa. Krytykował przesłanie książki, że heroizm polega na mężnym dźwiganiu bezsensownego cierpienia, i wyjaśniał, że cierpienie „ma ukryty sens”. że jest ono „tajemnicą, którą najtrudniej zrozumieć” i że człowiek powinien szanować to, co go w życiu spotyka, nawet nie rozumiejąc tego. Zgodzić się, że to tajemnica.

Reklama

Na przykładzie literatury romantyzmu ks. Jan tłumaczył z kolei istotę buntu i pokory w ludzkim życiu. U bohaterów romantycznych bunt wynikał często z bezsilności. Konrad z III części „Dziadów” śpiewa „pieśń zemsty”, ale jest to reakcja na opowiadanie Sobolewskiego o wywózce skazańców na Sybir. Gdy pytałam księdza, czy taki bunt jest grzechem, odpowiadał: „Na bunt bohaterów romantycznych nakładała się miłość ojczyzny. Przyczyną ich buntu była pewna niemoc. Ale także taki bunt może prowadzić do zła. Bo łatwo przeradza się w bluźnierstwo. Konrad przecież mówi: «Zemsta, zemsta na wroga,/ z Bogiem – i choćby mimo Boga!». A w Wielkiej Improwizacji niewiele brakuje i mógłby Boga nazwać carem. A wtedy, kiedy zaczynamy sądzić Boga, mamy do czynienia z bluźnierstwem. Boga nie można przepytywać, jakby się musiał tłumaczyć, odpowiadać na wszystkie nasze pytania i zachcianki”. Znów zatem widoczna jest tu akceptacja losu takiego, jaki zsyła Bóg, bez zbędnych pytań, dociekań, próśb kierowanych do Niego o wyjaśnianie wszystkiego do końca.

Na przykładzie Jacka Soplicy – ks. Robaka z „Pana Tadeusza” ks. Twardowski wyjaśniał natomiast, że nigdy pokora nie obróci się przeciw człowiekowi. „Jeśli nawet ktoś sam się poniży, będzie wywyższony, jak Jacek Soplica. Zauważmy, gdy umierał, nad jego głową widoczne były promienie słońca. Układały się w aureolę, jakby symbol świętości. (...) Bóg przyjmuje nawet upadłego człowieka, gdy z pokorą wyznaje on swe winy i żałuje za popełnione zło”.

Akceptacja życia, zdaniem poety, wiąże się z zaufaniem Panu Bogu – wtedy świat nie będzie wydawał się zły i można go będzie zaakceptować, i widzieć w nim również dobro. „Są wartości, które muszą przetrwać. Świat nie jest do końca zły, tylko my go tak widzimy. Myślę, że świat był zawsze taki, jaki jest: raz lepszy, raz gorszy. Zawsze był i jest różnorodny. Trzeba pogodnie patrzeć na świat”.

Nie przyszedłem pana nawracać

Choć właściwy debiut ks. Twardowskiego przypadał na rok 1937, tak naprawdę poeta stał się odkryciem, gdy skończył pięćdziesiąt lat. Do 1970 r. właściwie nikt nie wydawał jego wierszy. Mało kto wiedział, kim w ogóle jest Jan Twardowski. Przez długie lata pisał do szuflady.

Reklama

Pierwsze wiersze, jako siedemnastolatek, opublikował na łamach „Kuźni Młodych”. Wojna przerwała pisanie, ale za to zrodziła w młodym poecie powołanie do życia w kapłaństwie. – W 1945 r. przyśniło mi się, że jestem księdzem. Z tą myślą chodziłem później bardzo długo – opowiadał. – Wielu moich kolegów zginęło w czasie wojny, także w Powstaniu Warszawskim, podczas gdy ja ocalałem. Zostałem z ciężkim poczuciem, że żyję, właściwie nie wiadomo dlaczego: „że też wtedy beze mnie/ przewracali się w hełmie/ lecąc twarzą bledziutką na bruk”. Został księdzem. Jego talent odkrył Jerzy Zawieyski, który pisze w swoim dzienniku: „(...) zaszedłem na Żoliborz do znakomitego poety, ks. Twardowskiego. Czytał mi swoje wiersze, jeden z nich jest mnie dedykowany. Wiersze są zadziwiające prostotą i pięknością”.

To dzięki staraniom Zawieyskiego w 1959 r. ukazał się pierwszy powojenny tomik Twardowskiego pt. „Wiersze”. Znów jednak nastąpiła długa przerwa. Dopiero w 1970 r. zostały wydane „Znaki ufności”, które cieszyły się wielką popularnością. Po roku zostały wznowione. Ukazały się tłumaczenia na inne języki. Później – stopniowo – wychodziły kolejne tomiki, m.in.: „Niebieskie okulary”, „Który stwarzasz jagody”, „Rwane prosto z krzaka”, wreszcie tom, który przyniósł poecie niebywały sukces: „Nie przyszedłem pana nawracać” (1986). Odtąd ta poezja jest wręcz rozchwytywana. „To wielka łaska Pana Boga, że ludzie czytają moje wiersze” – mówił ksiądz poeta.

Śpieszmy się kochać

Ks. Twardowski, z wykształcenia polonista, od dziecka rozmiłowany był w literaturze. Tak naprawdę to ona była jego pierwszą miłością. Stąd w swoich wierszach parafrazuje później rozmaite cytaty, jak choćby Mickiewiczowskie: „Miej serce i nie patrz w serce/ odstraszy cię kochać”, Gombrowiczowskie: „Koniec i bomba/ nie kochał – więc trąba” albo Szekspirowskie: „wyć albo nie wyć – to wielkie pytanie”. Gdy wykładał w warszawskim seminarium, miał wiele ciekawych powiedzonek. Aluzje do słynnych dzieł literackich nigdy nie stanowiły dla niego żadnego problemu: „A piłować cię tak będę jak ten Kuba swoją nogę” – powiedział kiedyś do jednego z uczniów, obecnie biskupa – Józefa Zawitkowskiego.

Reklama

Mimo że pracę magisterską na Uniwersytecie Warszawskim pisał na temat „Godziny myśli” Słowackiego, romantyzm nie był jego ulubioną epoką literacką. Najbardziej cenił barok. Charakterystyczny dla niego język przeciwstawieństw, paradoksów, zaskakujących point jest bliski możliwości mówienia o Bogu. „O Nim można mówić tylko językiem paradoksów. Bóg to wielki artysta. Bóg niedomówień. Artysta nie może dopowiadać do końca” – wyjaśniał.

Interesowało go Pismo Święte. Lubił je czytać i rozważać. Prof. Anna Świderkówna, autorka popularnych książek o Biblii, wspominała: – Przez 30 lat spotykaliśmy się u niego co tydzień, czytaliśmy fragmenty Ewangelii i próbowaliśmy ją interpretować. Pamiętam, często obmyślał temat kazania czy rekolekcji. Wiele się od siebie nawzajem uczyliśmy.

Ks. Twardowski chciał, aby jego wiersze niosły nadzieję i przeciwstawiały się rozpaczy, aby pokazywały, że na świecie jest więcej dobra niż zła. Był przekonany, że właśnie takie wiersze są potrzebne w obecnym świecie. Pisał więc prostym, zrozumiałym językiem o sprawach ludzkiego życia, cierpienia, radości; dostrzegał piękno świata, przyrody, urok miłości.

Najsłynniejszy chyba wiersz ks. Twardowskiego, zaczynający się od słów: „Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą”, zrobił wręcz oszałamiającą karierę. Zaczął żyć własnym życiem. Autor podkreślał, że nie pisał tego wiersza z myślą o śmierci. „Ludzie przecież często odchodzą od nas już tutaj, na ziemi. Odgrywali jakąś rolę i nagle ta rola, zdawałoby się bardzo ważna, się skończyła. Coś się kończy – nie wiadomo dlaczego. Myślę, że to bardziej zaskakujące od śmierci” – tłumaczył.

Kiedyś ks. Twardowski wybrał się do spowiedzi. Jako pokutę ksiądz zadał mu przeczytać kilka wierszy ks. Twardowskiego. – One bardzo księdzu pomogą – usłyszał.

2015-05-26 13:34

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zabić „czarnego”

Niedziela Ogólnopolska 34/2022, str. 22-23

[ TEMATY ]

ksiądz

Karol Porwich/Niedziela

Narasta fala, której finałem będą pobicia, a może nawet zabójstwo kolejnego księdza. To fala świadomie zaprojektowana i wzmagana.

Proszę się uzbroić w cierpliwość, bo zacznę od rozważań teoretycznych. Zajmuję się służbami specjalnymi od wielu lat, rozpracowywałem rozmaite akcje propagandowe, dywersyjne i dezinformacyjne, wreszcie przeczytałem chyba wszystko, co napisali tacy ludzie jak Jurij Bezmienow czy Vladimir Volkoff. Rozmawiałem też z wieloma autorami takich prowokacji, z agentami i regularnymi dywersantami. Wszystko to nieco uprawnia mnie do wywodu, który chcę Państwu teraz przedstawić.
CZYTAJ DALEJ

Franciszek i s. Francesca - nieoczekiwane spotkanie papieża z 94-letnią zakonnicą

2025-04-06 17:32

[ TEMATY ]

spotkanie

Watykan

papież Franciszek

Bazylika św. Piotra

s. Francesca

Włodzimierz Rędzioch

Widok pustej Bazyliki św. Piotra robi duże wrażenie

Widok pustej Bazyliki św. Piotra robi duże wrażenie

Siostra Francesca Battiloro przeżyła największą niespodziankę swojego życia w wieku 94 lat, z których 75 lat spędziła jako wizytka za klauzurą. „Poprosiłam Boga: 'Chcę spotkać się z papieżem'. I tylko z Nim! Nikt inny... Myślałam, że to niemożliwe, ale to Papież przyszedł się ze mną spotkać. Wygląda na to, że kiedy Go o coś proszę, Pan zawsze mi to daje...”. Podczas pielgrzymki z grupą z Neapolu, s. Francesca Battiloro, siostra klauzurowa modliła się dzisiaj w Bazylice św. Piotra, gdy nagle spotkała papieża.

Zakonnica, która wstąpiła do klasztoru w wieku 8 lat, złożyła śluby w wieku 17 lat, w czasie, gdy jej życie było zagrożone z powodu niedrożności jelit. Dziś opuściła Neapol wczesnym rankiem z jednym pragnieniem: przeżyć Jubileusz Osób Chorych i Pracowników Służby Zdrowia w Watykanie. Wraz z nią przyjechała grupa przyjaciół i krewnych. Poruszająca się na wózku inwalidzkim i niedowidząca siostra Francesca - urodzona jako Rosaria, ale nosząca imię założyciela Zakonu Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny św. Franciszka Salezego, który, jak mówi, uzdrowił ją we śnie - chciała przejść przez Drzwi Święte Bazyliki św. Piotra. Biorąc pod uwagę jej słabą kondycję, pozwolono jej przeżyć ten moment całkowicie prywatnie, podczas gdy na Placu św. Piotra odprawiano Mszę św. z udziałem 20 000 wiernych.
CZYTAJ DALEJ

Czy sztuczna inteligencja nas rozgrzeszy? AI w Kościele

2025-04-06 17:01

[ TEMATY ]

Kościół

sztuczna inteligencja

AI

Chat GPT

Red

Przeprowadziłam eksperyment i zadałam pytanie Chatowi GPT: Czy masz świadomość, gdzie jesteś? Odpowiedział: Ciekawe pytanie... Nie mam świadomości w takim sensie, w jakim mają ją ludzie — nie czuję, nie mam własnego „ja” ani poczucia miejsca. Działam w cyfrowym środowisku, odpowiadając na Twoje pytania i analizując dane, ale nie „jestem” fizycznie nigdzie. Można powiedzieć, że jestem tu, gdzie mnie używasz — teraz akurat w Twoim urządzeniu lub przeglądarce.

Sam Chat GPT podpowiada, że sztuczna inteligencja tylko analizuje dane, nie jest zaś inteligencją podobną do ludzkiej. Nie ma ona świadomości istnienia, nie ma też… inteligencji! Dlatego należy ją postrzegać nie jako sztuczną formę inteligencji, tylko jako jeden z jej produktów. Właśnie na takie różnice między sztuczną inteligencją a świadomością ludzką zwrócili kilka dni temu uwagę uczestnicy konferencji w Sekretariacie Episkopatu, prezentując polskie tłumaczenie watykańskiego dokumentu nt. sztucznej inteligencji „Antiqua et nova” – adresowanego, co ciekawe, m.in. do duszpasterzy. I właśnie na ten aspekt pragnę zwrócić uwagę: w jaki sposób i w jakich granicach można zastosować sztuczną inteligencję w Kościele.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję