Reklama

Niedziela Zamojsko - Lubaczowska

Tarnogród

Sejmik Teatrów Wiejskich

W Tarnogrodzie, od 3 do 5 lutego odbył 42. Międzywojewódzki Sejmik Wiejskich Zespołów Teatralnych, zorganizowany przez Towarzystwo Kultury Teatralnej w Warszawie, Wojewódzki Ośrodek Kultury w Lublinie, Towarzystwo Kultury Teatralnej Ziemi Lubelskiej oraz Burmistrza Tarnogrodu i Tarnogrodzki Ośrodek Kultury, zaś patronat honorowy nad sejmikiem objęło m.in. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a także Marszałek Województwa Lubelskiego

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Uroczystego otwarcia sejmiku dokonał burmistrz Tarnogrodu Eugeniusz Stróż: – Bardzo serdecznie witam wszystkich w Tarnogrodzie. Nie sposób nie dodać, ze pochodną tego, co tu się dokonuje, jest stwierdzenie, że właśnie Tarnogród jest stolicą teatrów wiejskich. Myślę, że te trzy dni będą wypełnione wspaniałymi spektaklami, a wszyscy państwo będziecie się dobrze czuli w Tarnogrodzie – powiedział Burmistrz.

Na sejmiku pojawiła się również dyrektor Departamentu Narodowych Instytucji Kultury Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego Agnieszka Komar-Morawska. – W imieniu ministra kultury Piotra Glińskiego chcę bardzo serdecznie podziękować za zaproszenie i pogratulować tego wspaniałego przedsięwzięcia. Jestem tutaj z wami, ponieważ jest to wyjątkowe i wybitne połączenie dwóch dziedzin działalności artystycznej: sztuki teatru i kultury ludowej. I to właśnie należy pielęgnować, a dziś życzę wielu artystycznych wzruszeń – wskazała Agnieszka Komar-Morawska.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Kultura, promocja i wymiana doświadczeń

Renata Ćwik, dyrektor Tarnogrodzkiego Ośrodka Kultury, mówiła o najważniejszych wartościach wydarzenia. – Jest to wielka promocja dla naszego miasta, powiatu i całego województwa lubelskiego, jest to na pewno ogromny wkład do kultury ludowej. Ponadto jest to również wymiana pomiędzy zespołami, spotkanie integracyjne. Na naszej scenie mamy różnorodność obrzędów, zwyczajów i mogę wyraźnie powiedzieć, że jest to ewenement na skalę europejską i tak to odbieram, że w jednym miejscu spotykają się ludzie, którzy prezentują na scenie dawne obrzędy, które kiedyś były codziennością i były naturalne i autentyczne – zauważyła Renata Ćwik.

Od nocy świętojańskiej do kiszenia kapusty

W tegorocznej edycji sejmiku wzięło udział trzynaście podmiotów wykonawczych z różnych miejscowości z terenu województwa lubelskiego, m.in. z Hańska, Janowa Lubelskiego, Rakszowa czy z Grabowa nad Wisłą. Przed zgromadzoną publicznością zaprezentowała się również grupa młodzieżowa z gimnazjum w Tarnogrodzie. Uczestnicy sejmiku prezentowali przygotowane przez siebie widowiska obrzędowe o różnej tematyce, np. tradycje i obrzędy związane z nocą świętojańską, kolędowaniem, przygotowywaniem posagu weselnego, sprzątaniem ogrodów, bieleniem chałupy, prządkami, kiszeniem kapusty. Wszystkie spektakle miały przede wszystkim na celu ocalenie dawnych tradycji i obyczajów od zapomnienia i przybliżenie ich młodemu pokoleniu, zwłaszcza że w grupach teatralnych znajdują się artyści amatorzy o szerokim przekroju wiekowym. Zmagania zespołów teatralnych oglądała i oceniała Rada Artystyczna, która na zakończenie sejmiku nominowała najlepsze zespoły do sejmiku o randze ogólnopolskiej. Przewodniczący Rady Artystycznej prof. Lech Śliwonik podkreślił, jak ważne jest zachowanie tej tradycji. – Coraz częściej słyszymy, że kultura ludowa umiera, a niektórzy mówią, że już jej nie ma. My jesteśmy jednak przekonani, że jest nadal i że ten ruch sejmikowy sprawia, że obrzędy i zwyczaje są nie tylko na fotografii i dawnych filmach, ale są jakby ożywiane poprzez role, w które wchodzą aktorzy – mówił prof. Śliwonik.

Reklama

By twórczość nie utraciła blasku

W ramach sejmiku można było również obejrzeć wystawę fotografii z 41. sejmiku, wystawę fotograficzną pt. „Sejmikowe twarze i dłonie” autorstwa Bożeny Wojtaszek, a także wziąć udział w zajęciach warsztatowych prowadzonych przez członków Rady Artystycznej.

– Przyjmuje się, że indywidualna twórczość artystyczna, która w czasie jednego pokolenia nie utraciła blasku czy innej mocy, utrzyma swoje wyraziste miejsce w kulturze. Już zatem sama sejmikowa forma prezentowania teatru wiejskiego jest godna ochrony, staje się komponentem tradycji, której istotą jest przekorna ciągłość – podkreśla prof. Piotr Dahlig.

2017-02-15 15:05

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Teatr Rapsodyczny

Niedziela Ogólnopolska 43/2006, str. 32-33

[ TEMATY ]

Jan Paweł II

teatr

Archiwum Danuty Michałowskiej

Karol Wojtyła, Danuta Michałowska

Karol Wojtyła, Danuta Michałowska

Do dziś mam w pamięci wspaniałe wykonanie owego monologu przez 21-letniego Karola Wojtyłę. Już w czasie prób słuchaliśmy go z podziwem i dreszczem grozy

Kraków, lata okupacji. Po aresztowaniu i wywiezieniu do obozów koncentracyjnych wszystkich profesorów Uniwersytet Jagielloński i inne wyższe uczelnie w naszym mieście są zamknięte. Teatr im. J. Słowackiego działa jako Staatstheater z czysto niemiecką obsadą aktorską. Wykonywanie muzyki Chopina jest zakazane, Filharmonia daje koncerty „nur für Deutsche”, polskie życie artystyczne schodzi do podziemia.
W okupowanym Krakowie już w listopadzie 1939 r. organizuje się tajne nauczanie na szczeblu licealnym, potem uniwersyteckim - na wielu wydziałach. Zawiązują się też małe, działające oczywiście w podziemiu, grupy o zainteresowaniach muzycznych, literackich, a także teatralnych. Znalazłam się w jednej z nich - tej samej, do której należał Karol Wojtyła.
W lecie 1941 r. przybywa do Krakowa bardzo bliski przyjaciel Karola, wadowiczanin, polonista i fanatyk sztuki teatru - dr Mieczysław Kotlarczyk. Wnosi on do naszego środowiska ideę późniejszego Teatru Rapsodycznego, teatru, który w tym trudnym czasie ma zająć się artystycznym mówieniem arcydzieł polskiej poezji.
Ze względu na konieczność posiadania tzw. Arbeitskarte pracowałam wtedy jako maszynistka w centrali „Społem”. Był początek sierpnia 1941 r., właśnie wróciłam z urlopu, kiedy niespodzianie przyszedł do mnie do biura Karol. Wzbudził pewną sensację wśród moich biurowych koleżanek, miał bowiem na sobie drelich roboczy, zapewne wracał z pracy w podkrakowskim kamieniołomie. Od razu zrozumiałam, że przynosi jakąś ważną wiadomość. Wyszliśmy na korytarz i wtedy usłyszałam: „Przeczytaj «Króla-Ducha» i przyjdź w środę na Komorowskiego. - To był adres naszej koleżanki, gdzie często się zbieraliśmy. - Przyjechał Mietek Kotlarczyk. Zaczynamy robotę”.
Można by powiedzieć, że tymi słowami Karol ustawił mój dalszy los artystyczny. Natychmiast po pracy poszłam do znanego antykwariatu Stefana Kamińskiego przy ul. Podwale i tam udało mi się kupić jedyny egzemplarz najlepszego, pełnego wydania „Króla-Ducha”, w opracowaniu Jana Gwalberta Pawlikowskiego. To właśnie ta książka miała być pod ręką na wszelki wypadek, jako sufler, stąd wmontowane w oprawę kolorowe zakładki, wskazujące poszczególne fragmenty. Książka leżała na pianinie obok świecznika i w prapremierowym przedstawieniu zagrała jako znak plastyczny, obok umieszczonej na tle ciemnej kotary białej maski Słowackiego i wiązanki chryzantem. Bowiem już 1 listopada, w dzień Wszystkich Świętych, nasza pięcioosobowa grupa wystąpiła z pokazem opracowanych przez Kotlarczyka fragmentów epopei Słowackiego. Owa uroczysta premiera, inaugurująca ponad 20-letnią, niepozbawioną wielorakich klęsk, działalność Teatru Rapsodycznego, była niejednokrotnie opisywana. Ja skupię się wyłącznie na osobie Karola Wojtyły, na jego znamiennym udziale w tym pierwszym rapsodycznym przedstawieniu.
Kotlarczyk powierzył mu m.in. kończący spektakl monolog Bolesława Śmiałego. Monolog ten stanowi naczelny wątek Rapsodu V. Jest przywołaniem pamięci o dramacie, jaki rozegrał się pod koniec XI stulecia między Wawelem a Skałką - między królem a biskupem Stanisławem.
Do dziś mam w pamięci wspaniałe wykonanie owego monologu przez 21-letniego Karola Wojtyłę. Już w czasie prób słuchaliśmy go z podziwem i dreszczem grozy, ale owego pierwszolistopadowego wieczoru osiągnął najwyższy stopień ekspresji artystycznej. Było to wykonanie pełne napięć, dynamiki, niezatracające jednego odcienia znaczeniowego. Przedstawiał te dramatyczne zdarzenia z tak pełnym zaangażowaniem, że wierzyło się każdemu słowu, a szczególny urok osobowości samego Karola jednał sympatię dla nieszczęsnego monarchy.
Po dwóch tygodniach powtarzamy „Króla-Ducha” w innym mieszkaniu, dla innej publiczności. Wszystko szło normalnym, szczegółowo wypracowanym torem. Czekaliśmy w napięciu na finalny, tchnący dramatyzmem Rapsod V, ten o Bolesławie Śmiałym. I oto dzieje się coś niebywałego! Karol przedstawia całkiem odmienną wersję tego samego przecież tekstu - mówi cicho, monotonnie, w sposób zupełnie pozbawiony owych przejmujących tonów namiętności, pychy, buntowniczej pasji, także rozpaczy wobec zarysowującego się upadku państwa, nad którym zaciążyła klątwa króla. Byliśmy zaskoczeni, rozczarowani i po prawdzie oburzeni. Zasypaliśmy Karola pytaniami, zarzutami: - Co się stało? Jak mogłeś? Dlaczego? Pamiętam dobrze zdumiewający sens jego odpowiedzi: „Przemyślałem sprawę, to jest spowiedź, tego chciał Słowacki”.
Długo nie mogłam się pogodzić ze stratą tamtej interpretacji. Ale później też przemyślałam sprawę i przypomniałam sobie, co mówi poeta w pierwszym Rapsodzie - „a któżby to śmiał w księgi ludzkie włożyć, dla sławy marnej, a nie dla spowiedzi”. Ośmielam się przypuszczać, że w czasie tych dwóch tygodni dzielących pierwszą i drugą interpretację Rapsodu o Bolesławie Śmiałym doszło do głosu najgłębsze istotne powołanie już nie artysty, lecz kapłana. Wyraziło się przez zmianę punktu widzenia. Postawa obrońcy racji króla, dominująca w pierwszym wykonaniu, przemieniła się w postawę grzesznika, który po wiekach pokuty dociera do tragicznej prawdy o sobie samym.
Juliuszowi Słowackiemu nie starczyło życia, aby dokończyć Rapsod V „Króla-Ducha”, zrobił to pół wieku później Stanisław Wyspiański. Ale tak naprawdę ostatnie słowo w tej sprawie wypowiedział kard. Wojtyła, nie tylko przez ów niezwykły akt modlitwy w Osjaku za duszę zabójcy swojego poprzednika na stolicy biskupiej w Krakowie - św. Stanisława. Sądzę, że pośmiertny los wyklętego ze społeczności Kościoła, wygnanego i zmarłego czy może zamordowanego króla - okoliczności nie są znane - musiał już w młodości niepokoić wykonawcę monologu Bolesława. Nie jest chyba bowiem przypadkiem, że ostatnim utworem przyszłego papieża, który powstał przed 16 października 1978 r., jest poemat jakby podsumowujący tysiącletnią historię Kościoła w naszej Ojczyźnie, a odnoszący się do tego samego dramatu. Utwór ten nosi tytuł „Stanisław”.

CZYTAJ DALEJ

Zwykła uczciwość

2024-04-23 12:03

Niedziela Ogólnopolska 17/2024, str. 3

[ TEMATY ]

Ks. Jarosław Grabowski

Piotr Dłubak

Ks. Jarosław Grabowski

Ks. Jarosław Grabowski

Duchowni są dziś światu w dwójnasób potrzebni. Bo ludzie stają się coraz bardziej obojętni na sprawy Boże.

Przyznam się, że coraz częściej w mojej refleksji dotyczącej kapłaństwa pojawia się gniewna irytacja. Pytam siebie: jak długo jeszcze mamy czuć się winni, bo jakaś niewielka liczba księży dopuściła się przestępstwa? Większość z nas nie tylko absolutnie nie akceptuje ich zachowań, ale też zwyczajnie cierpi na widok współbraci, którzy prowadzą podwójne życie i tym samym zdradzają swoje powołanie. Tylko czy z powodu grzechów jednostek wolno nakazywać reszcie milczenie? Mamy zaprzestać nazywania rzeczy w ewangelicznym stylu: tak, tak; nie, nie, z obawy, że komuś może się to nie spodobać? Przestać działać, by się nie narazić? Wiem, że wielu z nas, księży, stawia sobie dziś podobne pytania. To stanie pod pręgierzem za nie swoje winy jest na dłuższą metę nie do wytrzymania. Dobrze ujął to bp Edward Dajczak, który w rozmowie z red. Katarzyną Woynarowską mówi o przyczynach zmasowanej krytyki duchowieństwa, ale i o konieczności zmian w formacji przyszłych kapłanów, w relacjach między biskupami a księżmi i między księżmi a wiernymi świeckimi. „Wiele rzeczy wymaga teraz korekty” – przyznaje bp Dajczak (s. 10-13).

CZYTAJ DALEJ

List pasterski z okazji jubileuszu diecezji lubuskiej

2024-04-25 16:00

[ TEMATY ]

jubileusz

Zielona Góra

Gorzów Wielkopolski

List Pasterski

diecezja lubuska

Karolina Krasowska

bp Tadeusz Lityński

bp Tadeusz Lityński

Bp Tadeusz Lityński skierował do diecezjan list pasterski z okazji jubileuszu 900-lecia utworzenia diecezji lubuskiej. Poniżej publikujemy pełną treść słowa Biskupa Diecezjalnego, które w kościołach i kaplicach diecezji zielonogórsko-gorzowskiej zostanie odczytane w niedzielę 28 kwietnia 2024.

Drodzy Diecezjanie, Bracia i Siostry,

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję