Liturgia byłaby niemożliwa bez wybranych do jej sprawowania ludzi. Wybranych przez Chrystusa. Każda z wielkich religii posiada grupę osób odpowiedzialnych za obrzędy i prawa religijne. Co takiego wyróżnia duchownych katolickich? Warto przypomnieć sobie, czym jest kapłaństwo katolickie, zwłaszcza w okresie Wielkiego Postu, kiedy to wybrani do sprawowania tej posługi mają „ręce pełne roboty”, tym bardziej, że pojęcie kapłaństwa przestało być zrozumiałe nawet wśród katolików. Kryzys kapłaństwa widoczny jest w kryzysie egzystencji kapłana, także w wielkim spadku powołań. Mogą w związku z tym rodzić się pytania i wątpliwość, i w praktyce często rodzą się one nawet w umysłach ludzi chodzących do kościoła. Skoro rzeczywiście powołanie następuje dzięki Chrystusowi, to dlaczego zdarzają się źli kapłani, a bywa, że i biskupi? Według Benedykta XVI, można odnieść wrażenie, że Chrystus (jeśli On) pomylił się w swym wyborze! Jest w tym coś osobliwego, „że Bóg powierzył siebie tak kruchym naczyniom, że poszedł na straszliwe ryzyko z Kościołem. Bóg przekazał się w ręce ludzi, którzy wciąż Go zdradzają i pozostawił im możliwość upadku, tak, że właśnie za pomocą tego nieudolnego narzędzia sam wciąż musi podtrzymywać swój Kościół”. W dokumentach ostatniego Soboru czytamy, że kapłani jako współpracownicy biskupów mają w pierwszym rzędzie obowiązek opowiadania wszystkim Ewangelii Bożej. W innym zaś miejscu możemy znaleźć słowa, że są postawieni po to, aby ofiarowali dary i składali ofiary.
W chrześcijańskim przepowiadaniu mamy do czynienia nie tylko ze słowami, lecz także ze Słowem. Każdy kapłan ma stawać się głosem Chrystusa, nie mówić od siebie samego, lecz pozostawić miejsce samemu Słowu, które stało się Ciałem. Przez wspólnotę z Chrystusem wprowadzać we wspólnotę z żywym Bogiem. Sam Jezus, gdy mówił, nie mówił we własnym imieniu, ale w imieniu Tego, który Go posłał – Ojca. Jest więc to naśladowanie samego Pana. To, że kapłan nie powinien mówić od siebie samego, ale przekazywać orędzie kogoś innego, nie może oznaczać rezygnacji z osobistego zaangażowania. Jest więc kapłan sługą Chrystusa i z tego względu należy radykalnie także do ludzi. Przynależność do Pana, który stał się sługą, jest zarazem przynależnością do ludzi. W świętym znaku sługa może dawać, to czego nie może dawać ze swego. Udziela Ducha Świętego, uobecnia ofiarę Chrystusa i Jego samego w Jego Ciele i Krwi – wszystko to jest zarezerwowane dla samego Boga i nikt nie ma prawa tego sobie przywłaszczać, prawa takiego nie może też delegować żadna społeczność (jak to ma miejsce we wspólnotach protestanckich).
Relacja jaka zachodzi między „głosem” a „słowem” dopomaga w zrozumieniu sakramentalnej relacji między Chrystusem a kapłanem. Słowo przebywa najpierw w sercu, a dopiero potem przez pośrednictwo głosu staje się dostępne dla zmysłów. Przez pośrednictwo głosu słowa mogą trafić do uszu drugiego człowieka. Zadaniem kapłana jest więc bycie głosem dla Słowa, na wzór Jana Chrzciciela, który także był „głosem wołającego na pustyni”. Podkreślając ważność osobistej więzi każdego kapłana z Chrystusem, którego ma zastępować w świętych czynnościach, Benedykt XVI przywołuje słowa św. Karola Boromeusza, który mówił do kapłanów swojej diecezji tak: „Jeśli płomień Bożej miłości zapalił się w tobie, nie odsłaniaj go pochopnie, nie chciej wystawiać go na wiatr. Trwaj w skupieniu przed Bogiem. Jesteś duszpasterzem? Nie chciej z tego powodu zaniedbywać samego siebie i nie udzielaj się tak bardzo wokoło, aby dla ciebie już nic nie zostało. Masz bowiem pamiętać o duszach, którym przewodzisz, ale nie tak abyś zapomniał o własnej”. Zbytnia aktywność zewnętrzna często staje się powodem późniejszych uchybień i upadków. Księża maja być specjalistami od Pana Boga, nie w oparciu o własny wysiłek i pomysł, ale przez zażyłość z Chrystusem, w oparciu o Jego łaskę. Nawrócenie nie jest owocem zewnętrznego działania, ale działania łaski Chrystusa, który mówi: „nikt nie może przyjść do Mnie, jeśli go wpierw nie pociągnie Ojciec”. Czym jest więc kapłaństwo Kościoła? Jest naśladowaniem Chrystusa umywającego nogi, jego wielkość może się zasadzać tylko w pokorze. Jest wchodzeniem w stawanie się mniejszym. Kapłaństwo, by było owocne, także potrzebuje modlitwy tych, którzy nie są kapłanami, potrzebuje modlitwy Kościoła. Kapłaństwo Kościoła stanowi kontynuację i przejęcie kapłaństwa starotestamentalnego, w którym znalazło swe autentyczne wypełnienie w radykalnej i przeobrażającej nowości. Może być zrozumiane tylko w świetle wiary, bo inaczej trudno jest przyjąć słowa: „I ja odpuszczam tobie grzechy...”. To „ja ciebie rozgrzeszam”, nie jest „ja” danego księdza, ale bezpośrednio „Ja” samego Pana. Posługa kapłańska w ujęciu katolickim jest więc sakramentalnym uczestniczenie w jedynym kapłaństwie Chrystusa. Tak naprawdę tylko On jest Kapłanem, a kapłaństwo służebne, podobnie jak całe chrześcijaństwo jest dobrowolnym wejściem w komunię z Nim i zakłada współpracę z łaską powołania.
W grudniu 1986 r. osiemnastu diakonów przyjęło z rąk bp. Kazimierza Majdańskiego święcenia kapłańskie (16 w katedrze pw. św. Jakuba Apostoła w Szczecinie, a 2 w kościele pw. Miłosierdzia Bożego w Stargardzie). I choć z woli Boga i biskupa skierowani zostali do pracy duszpasterskiej w różnych miejscach, to każdego roku 14 grudnia o godz. 12 stają przed ołtarzem, by razem dziękować Bogu za dar powołania.
Szósta niedziela Wielkiego Postu nazywana jest Niedzielą Palmową,
czyli Męki Pańskiej, i rozpoczyna obchody Wielkiego Tygodnia.
W ciągu
wieków otrzymywała różne określenia: Dominica in palmis, Hebdomada
VI die Dominica, Dominica indulgentiae, Dominica Hosanna, Mała Pascha,
Dominica in autentica. Niemniej, była zawsze niedzielą przygotowującą
do Paschy Pana. Liturgia Kościoła wspomina tego dnia uroczysty wjazd
Pana Jezusa do Jerozolimy, o którym mówią wszyscy czterej Ewangeliści (
por. Mt 21, 1-10; Mk 11, 1-11; Łk 19, 29-40; J 12, 12-19), a także
rozważa Jego Mękę.
To właśnie w Niedzielę Palmową ma miejsce obrzęd poświęcenia
palm i uroczysta procesja do kościoła. Zwyczaj święcenia palm pojawił
się ok. VII w. na terenach dzisiejszej Francji. Z kolei procesja
wzięła swój początek z Ziemi Świętej. To właśnie Kościół w Jerozolimie
starał się jak najdokładniej "powtarzać" wydarzenia z życia Pana
Jezusa. W IV w. istniała już procesja z Betanii do Jerozolimy, co
poświadcza Egeria. Według jej wspomnień patriarcha wsiadał na oślicę
i wjeżdżał do Świętego Miasta, zaś zgromadzeni wierni, witając go
w radości i w uniesieniu, ścielili przed nim swoje płaszcze i palmy.
Następnie wszyscy udawali się do bazyliki Anastasis (Zmartwychwstania),
gdzie sprawowano uroczystą liturgię. Owa procesja rozpowszechniła
się w całym Kościele mniej więcej do XI w. W Rzymie szósta niedziela
Przygotowania Paschalnego była początkowo wyłącznie Niedzielą Męki
Pańskiej, kiedy to uroczyście śpiewano Pasję. Dopiero w IX w. do
liturgii rzymskiej wszedł jerozolimski zwyczaj procesji upamiętniającej
wjazd Pana Jezusa do Jerusalem. Obie tradycje szybko się połączyły,
dając liturgii Niedzieli Palmowej podwójny charakter (wjazd i Męka)
. Przy czym, w różnych Kościołach lokalnych owe procesje przyjmowały
rozmaite formy: biskup szedł piechotą lub jechał na osiołku, niesiono
ozdobiony palmami krzyż, księgę Ewangelii, a nawet i Najświętszy
Sakrament. Pierwszą udokumentowaną wzmiankę o procesji w Niedzielę
Palmową przekazuje nam Teodulf z Orleanu (+ 821). Niektóre też przekazy
zaświadczają, że tego dnia biskupom przysługiwało prawo uwalniania
więźniów (czyżby nawiązanie do gestu Piłata?).
Dzisiaj odnowiona liturgia zaleca, aby wierni w Niedzielę
Męki Pańskiej zgromadzili się przed kościołem (zaleca, nie nakazuje),
gdzie powinno odbyć się poświęcenie palm, odczytanie perykopy ewangelicznej
o wjeździe Pana Jezusa do Jerozolimy i uroczysta procesja do kościoła.
Podczas każdej Mszy św., zgodnie z wielowiekową tradycją czyta się
opis Męki Pańskiej (według relacji Mateusza, Marka lub Łukasza -
Ewangelię św. Jana odczytuje się w Wielki Piątek). W Polsce istniał
kiedyś zwyczaj, że kapłan idący na czele procesji trzykrotnie pukał
do zamkniętych drzwi kościoła, aż mu otworzono. Miało to symbolizować,
iż Męka Zbawiciela na krzyżu otwarła nam bramy nieba. Inne źródła
przekazują, że celebrans uderzał poświęconą palmą leżący na ziemi
w kościele krzyż, po czym unosił go do góry i śpiewał: "Witaj krzyżu,
nadziejo nasza!".
Niegdyś Niedzielę Palmową na naszych ziemiach nazywano
Kwietnią. W Krakowie (od XVI w.) urządzano uroczystą centralną procesję
do kościoła Mariackiego z figurką Pana Jezusa przymocowaną do osiołka.
Oto jak wspomina to Mikołaj Rey: "W Kwietnią kto bagniątka (bazi)
nie połknął, a będowego (dębowego) Chrystusa do miasta nie doprowadził,
to już dusznego zbawienia nie otrzymał (...). Uderzano się także
gałązkami palmowymi (wierzbowymi), by rozkwitająca, pulsująca życiem
wiosny witka udzieliła mocy, siły i nowej młodości". Zresztą do dnia
dzisiejszego najlepszym lekarstwem na wszelkie choroby gardła według
naszych dziadków jest właśnie bazia z poświęconej palmy, którą należy
połknąć. Owe poświęcone palmy zanoszą dziś wierni do domów i zawieszają
najczęściej pod krzyżem. Ma to z jednej strony przypominać zwycięstwo
Chrystusa, a z drugiej wypraszać Boże błogosławieństwo dla domowników.
Popiół zaś z tych palm w następnym roku zostanie poświęcony i użyty
w obrzędzie Środy Popielcowej.
Niedziela Palmowa, czyli Męki Pańskiej, wprowadza nas
coraz bardziej w nastrój Świąt Paschalnych. Kościół zachęca, aby
nie ograniczać się tylko do radosnego wymachiwania palmami i krzyku: "
Hosanna Synowi Dawidowemu!", ale wskazuje drogę jeszcze dalszą -
ku Wieczernikowi, gdzie "chleb z nieba zstąpił". Potem wprowadza
w ciemny ogród Getsemani, pozwala odczuć dramat Jezusa uwięzionego
i opuszczonego, daje zasmakować Jego cierpienie w pretorium Piłata
i odrzucenie przez człowieka. Wreszcie zachęca, aby pójść dalej,
aż na sam szczyt Golgoty i wytrwać do końca. Chrześcijanin nie może
obojętnie przejść wobec wiszącego na krzyżu Chrystusa, musi zostać
do końca, aż się wszystko wypełni... Musi potem pomóc zdjąć Go z
krzyża i mieć odwagę spojrzeć w oczy Matce trzymającej na rękach
ciało Syna, by na końcu wreszcie zatoczyć ciężki kamień na Grób.
A potem już tylko pozostaje mu czekać na tę Wielką Noc... To właśnie
daje nam Wielki Tydzień, rozpoczynający się Niedzielą Palmową. Wejdźmy
zatem uczciwie w Misterium naszego Pana Jezusa Chrystusa...
W Jerozolimie uroczystej eucharystii Niedzieli Palmowej w bazylice Bożego Grobu oraz tradycyjnej procesji palmowej z Betfage na Górze Oliwnej przewodniczył łaciński patriarcha kard. Pierbattista Pizzaballa.
W koncelebrowanej Eucharystii wzięło udział 4 biskupów, 80 kapłanów oraz wierni lokalnego kościoła i pielgrzymi przybyli na Wielkanoc do Jerozolimy. Po poświęceniu palmowych liści i gałązek oliwnych procesja trzykrotnie okrążyła grób Zmartwychwstałego Pana.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.