„W Polsce mamy demokratycznie wybraną władzę, i jest to kraj rządzony przez dyktaturę” – pozwolę sobie nie ujawnić nazwiska autora tego odkrywczego stwierdzenia, uogólniając jedynie, że pochodzi on z wysokich kręgów opozycji totalnej. To nic, że brakuje w tym stwierdzeniu logiki. Zwalczanie dyktatury wymaga poświęceń, więc społeczeństwo powinno być gotowe do niejednej jeszcze wolty umysłowej ze strony opozycyjnych polityków.
Generalnie działania opozycji totalnej można sprowadzić do hasła: „Demokracja jest wtedy, gdy rządzimy my!”. Ewentualnie druga strona może sobie nawet wygrać wybory, ale powinna tak rządzić, by nie naruszać interesów wcześniej ukształtowanych (a często zakorzenionych jeszcze w czasach komunistycznych) elit.
Niestety dla opozycji, demokratycznie wybrana w 2015 r. władza obrała inną drogę i zupełnie nie chce respektować „status quo” (po polsku: „żeby było tak, jak było”). Dlatego do walki z dyktaturą władzy trzeba mobilizować ulicę i zagranicę, a nawet dzieci w szkołach. I niech się dzieci nie boją, bo – jak zauważył inny aktywista kręgów opozycyjnych – „ta pseudowładza w gruncie rzeczy jest tchórzliwa. Cofa się przed użyciem przemocy”! Czyli niby dyktatura, ale jednak cieniasy?
Pomóż w rozwoju naszego portalu