Reklama

Niedziela Lubelska

40 lat temu Lublin wyruszył na Jasną Górę

Niedziela lubelska 30/2018, str. 1

[ TEMATY ]

historia

Jasna Góra

pielgrzymka

Lublin

Zdjęcie udostępnili: Małgorzata i Krzysztof Żórawscy oraz ks. Grzegorz Franaszek

Inicjatorem lubelskiej pielgrzymki był dominikanin o. Ludwik Wiśniewski

Inicjatorem lubelskiej pielgrzymki był dominikanin o. Ludwik Wiśniewski

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Do 1979 r. pielgrzymi z Lublina wędrowali na Jasną Górę z grupami warszawskimi, tak jak reszta kraju. Rok po Milenium Chrztu Polski, latem 1967 r., dawni licealiści z pielgrzymkowej „7”, a wówczas już studenci, przekonali ks. Tadeusza Uszyńskiego, rektora kościoła św. Anny, aby stworzyć grupę akademicką, z novum w postaci konferencji, dyskusji i śpiewów młodzieżowych. Pomysł poparł kard. Stefan Wyszyński i 400 studentów poszło po raz pierwszy w „Siedemnastce”. Wkrótce do warszawskich żaków zaczęli dołączać studenci z innych miast, w 1971 r. ze swoją grupą z Gdańska poszedł także dominikanin o. Ludwik Wiśniewski. Kiedy pracował już w Lublinie, w „Siedemnastce” wędrowało ponad 20 tys. osób, panował tłok. Wtedy duszpasterz postanowił, żeby pielgrzymować z Lublina. Idea stała się jeszcze bardziej płomienna po pierwszej wizycie Jana Pawła II w Polsce, w czerwcu 1979 r.

Pierwsza pielgrzymka

Reklama

Z pomysłem pielgrzymowania z Lublina na Jasną Górę o. Ludwik poszedł do bp. Bolesława Pylaka. – Niech ojciec załatwi to swoim sposobem, ja błogosławię! – usłyszał dominikanin. Wiedział już, jak przechytrzyć władze. Wyczytał, że zgodnie z ówczesnym prawem nie musi prosić o zgodę, a jedynie poinformować o fakcie pielgrzymki. – W przeddzień wyjścia pielgrzymki, przed godz. 15 zaniosłem do urzędu wojewódzkiego pismo z informacją, że jutro idziemy na Jasną Górę, podałem też trasę – wspomina. W ten sposób władze i podległe im służby nie miały już czasu na interwencję.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Wieczorem, w sobotę 4 sierpnia, grupa 40 pielgrzymów zebrała się w kurialnej kaplicy na Mszy św. pod przewodnictwem biskupa pomocniczego Zygmunta Kamińskiego. Następnego dnia, żeby nie drażnić władz widokiem pątników na ulicach miasta, wszyscy chętni udali się do Wąwolnicy, jedni pociągiem, innych rodzina lub znajomi podwieźli „maluchami”. Stamtąd już pieszo poszli do Matki Bożej. – Ja dopiero niecały rok byłem proboszczem, a tu pojawia się ponad stu ludzi, przeważnie młodych. Jakoś skrzyknąłem kilku chłopów, żeby wzięli na noc pielgrzymów, reszta spała pod namiotami – wspomina ks. inf. Jan Pęzioł, wieloletni kustosz sanktuarium w Wąwolnicy.

Z o. Ludwikiem poszło trzech księży diecezjalnych, nieżyjący już ks. Stanisław Róg, wtedy wikariusz w Opolu Lubelskim, potem budowniczy kościoła i proboszcz parafii św. Antoniego w Lublinie, ks. Zygmunt Lipski, administrator w Nadrybiu, a potem budowniczy kościoła i proboszcz parafii w Dąbrowicy oraz ks. Grzegorz Franaszek, wikariusz w Zamościu, dziś proboszcz w Sobieskiej Woli. Zakonnym rodzynkiem była s. Anastazja Zielińska ze Zgromadzenia Córek św. Franciszka Serafickiego. – Studiowałam teologię na KUL, wcześniej chodziłam z Warszawy, ale jak dowiedziałam się, że pójdzie grupa z Lublina, dołączyłam się – mówi siostra.

Reklama

– Pierwotną trasę zmienialiśmy na bieżąco, ja na pożyczonym motorku objechałem parafie, ustaliłem miejsca noclegów i przerw obiadowych – opowiada o. Ludwik. – Rozmawiałem też z ludźmi, prosiłem, żeby z rana wystawiali nam trochę mleka. Jednak rzeczywistość przerosła oczekiwania. Witano nas jak bohaterów, szczególnie w Górach Świętokrzyskich. A my z krzyżem, rozśpiewani… W tamtych czasach to było niezwykłe, ludzie po raz pierwszy widzieli pątników, wcześniej nikt tą trasą nie chodził na Jasną Górę. W okolicach Ostrowca pojawiła się starsza, skulona kobieta. Musiała podpierać się krzesełkiem. Kiedy usłyszała, że będzie przechodzić pielgrzymka, to szła półtorej dnia po to, by ucałować nasz krzyż. Zresztą spontanicznie każdego dnia ktoś się do nas przyłączał; na Jasną Górę weszliśmy już w liczbie ponad 200 pątników – opowiada dominikanin.

Przewodnik omal nie oślepł

Pielgrzymi nie mogli ominąć Świętego Krzyża, słynnego sanktuarium Ojców Oblatów. Po Mszy św. stała się rzecz niezwykła. – Jak zobaczyłem, że tak dużo ludzi przyszło z Lublina do nas, postanowiłem, że zbieramy się i idziemy z nimi. Wszyscy chłopcy, w sumie 26, spakowali się w godzinę; najgorzej było z butami, nikt nie planował przecież pielgrzymki. Za rok też poszliśmy z Lublinem, wtedy ze mną powędrowało już 36 nowicjuszy – wspomina o. Józef Niesłony, ówczesny opiekun nowicjatu.

Pielgrzymka poszła wtedy, po raz pierwszy i ostatni, na Łysicę. Tam rozszalała się burza i spadł gęsty deszcz, przez co schodzenie z góry skończyło się dla większości zjazdem po błocie na własnych spodniach. Doszło także do małego dramatu. We wsi Wierna Rzeka (znanej z powieści Stefana Żeromskiego), przeżywającej akurat dramat pożaru kościoła, parafianie z wikariuszem ugotowali kilkadziesiąt litrów żurku z kiełbasą i dowieźli w wielkich baniach po mleku. Ponieważ pielgrzymi nie byli w stanie skonsumować od razu takiego daru, zupę przetransportowano na miejsce noclegu we Włoszczowej. Tam o. Ludwik razem z ks. Stanisławem Rogiem zabrali się do jej odgrzewania.

Reklama

– Zupa grzała się na blasze w bańkach, które musieliśmy oddać; zrobiło się ogromne ciśnienie. Podczas otwierania cały żurek z krupami wyleciał w powietrze. Po drodze zahaczył o moje oczy, mocno też poparzył ks. Roga. Zrobił się rwetes. Byłem przekonany, że oślepłem. W miasteczku był tylko jeden okulista, który tego wieczoru akurat wyjeżdżał na urlop. Pani doktor opóźniła wyjazd, by mnie ratować. Zapewniała, że nie straciłem wzroku, chociaż nadal kompletnie nic nie widziałem. Dlatego zostałem we Włoszczowej. Towarzyszył mi jeszcze młody pielgrzym, student ostatniego roku medycyny. Staś Róg z poparzeniami ciała trafił z kolei do szpitala, a pielgrzymka poszła dalej pod wodzą ks. Lipskiego – wspomina o. Wiśniewski.

Pątnicy uparli się, że to on musi wprowadzić ich na Szczyt Jasnogórski i faktycznie, podtrzymywany przez studentów, wszedł na czele grupy do Częstochowy. Wśród pielgrzymów rozeszła się pogłoska, że dominikanin oślepł. Wykorzystała to także SB, chwaląc się, że „załatwili Ludwika żurkiem we Włoszczowej”. Miasto to stało się zresztą niezwykle ważnym miejscem dla lubelskich pielgrzymów po strajku uczniów tamtejszej zawodówki w obronie szkolnych krzyży, w 1984 r. Apele pielgrzymkowe przeradzały się w patriotyczne i antyrządowe manifestacje. – Przodował w tym Świdnik – mówi ks. Bogdan Staszczuk, wędrujący od 1981 r. do dzisiaj, ojciec duchowy lubelskiej pielgrzymki. – Zawsze mieli ze sobą flagi i transparenty, najgłośniej śpiewali „Ojczyznę wolną racz nam zwrócić, Panie!” – wspomina.

– Esbecy od początku robili także prowokacje, np. rozsypywali na trasie zdjęcia pornograficzne, sugerując, że to własność pielgrzymów – przyznaje ks. Franaszek. – W 1980 r. pewien uczynny szofer dołączył z gazikiem, zaczął podwozić bagaże; potem okazało się, że był agentem SB. Któregoś razu milicjanci zapakowali o. Ludwika do nyski, zaczęli go legitymować i przesłuchiwać, jednak otoczeni przez pielgrzymów po kwadransie wypuścili wolno – relacjonuje duszpasterz.

– Za pierwszym razem przyszło ich tylko ponad 100, ale w 10. pielgrzymce były już wielkie tłumy, ponad 6 tys. pątników – stwierdza o. Niesłony, wertując świętokrzyskie kroniki. Jubileuszowa, 40. pielgrzymka, z Lublina na Jasną Górę wyruszy w tym roku w piątek 3 sierpnia.

2018-07-25 11:42

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Prymas z Głogowa

Z terenu obecnej diecezji zielonogórsko-gorzowskiej pochodzi wielu wybitnych pasterzy Kościoła. Nasza pamięć sięga najczęściej do czasów II wojny światowej. Dlatego myśląc o biskupach pochodzących z naszej diecezji, wspominamy bp. Antoniego Stankiewicza, bp. Edwarda Dajczaka czy bp. Tadeusza Lityńskiego. Ale dzieje Kościoła są znacznie dłuższe. Warto więc poznać innych pasterzy, którzy pochodząc z terenu naszej diecezji, odcisnęli swoją osobą ślad w historii Kościoła i państwa. Jedną z takich osób jest Johann Heinrich Ferdynand von Franckenberg

Johann Heinrich Ferdynand von Franckenberg to dawny arcybiskup Mechelen, kardynał i prymas Niderlandów. Swój urząd sprawował w bardzo trudnym okresie dla Kościoła na terenie obecnej Belgii. Był cenionym duszpasterzem, kaznodzieją i obrońcą praw Kościoła. Czytając różne opracowania dotyczące historii Kościoła kilkakrotnie spotkałem się z informacjami na jego temat. Obok wielkiego zaangażowania duszpasterskiego i troski o wolność Kościoła to, co najbardziej mnie zaciekawiło, to miejsce jego urodzin i pierwszych lat edukacji. Wielki prymas Niderlandów pochodzi z terenu obecnej diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. Szukając więcej informacji o tym pasterzu, znalazłem wiele wiadomości w publikacjach Marka R. Górniaka. Dzięki temu mogłem zapoznać się z życiem i posługą prymasa z Głogowa.
CZYTAJ DALEJ

Tatry: Mandaty za rozświetlenie krzyża na Giewoncie w rocznicę śmierci Jana Pawła II 

2025-04-08 12:15

[ TEMATY ]

Giewont

Agata Kowalska

Straż Tatrzańskiego Parku Narodowego ukarała mandatami po 500 zł dwie osoby, które w 20. rocznicę śmierci Jana Pawła II - 2 kwietnia o godz. 21.37 – rozświetliły krzyż na Giewoncie - dowiedziała się PAP. W tym celu dwóch mężczyzn na szczyt wyniosło lampy akumulatorowe.

Rozświetlenie krzyża w hołdzie papieżowi Polakowi zostało zapoczątkowane w 2005 roku, w dniu pogrzebu Jana Pawła II. Jak co roku, także tym razem poświata ze szczytu była dobrze widoczna z Zakopanego i wzbudziła duże zainteresowanie mieszkańców oraz turystów.
CZYTAJ DALEJ

O Górskiej Drodze Krzyżowej (GDK) na Podhalu: modlitwa towarzysząca wysiłkowi staje się owocniejsza

2025-04-11 08:11

[ TEMATY ]

Wielki Post

ekstremalna Droga Krzyżowa

EDK

Podhale

GDK

Ks. Marek Kordaszewski MIC_Zakopane - Głos z Cyrhli / Facebook

Jeśli podejmiemy trud pójścia razem z Chrystusem przez to życie, nie będzie łatwo, ale widoki, jakie będą nam towarzyszyć i przeżycia na tej drodze są niepowtarzalne - powiedział w rozmowie z Polskifr.fr ks. Marek Kordaszewski MIC, organizator Górskiej Drogi Krzyżowej (GDK) na Wielki Kopieniec (1328 m n.p.m.) w Tatrach.

Marianin ks. Marek Kordaszewski z parafii Miłosierdzia Bożego w Zakopanem-Cyrhli, wspominając początki GDK na jej terenie, wskazał, że „na początku było sceptycznie”, bo z pewnością „łatwiej jest uczestniczyć w drodze krzyżowej, będąc w kościele w ławce”. Przekonywał jednak, że „warto zaryzykować”. Tak trzy lata temu odbyła się pierwsza GDK na Wielki Kopieniec z udziałem ok. 20 osób. Z każdym rokiem przybywa pątników. W roku 2024 uczestniczyło 29, a w tym roku 2025 uczestniczyło 49 osób. „Każdy szedł indywidualnie, w tempie jakim chciał, miał tekst do rozważania lub wsłuchiwał się w audio, które były przekazane z Ekstremalnej Drogi Krzyżowej (EDK) ogólnopolskiej” - opowiedział ks. Marek.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję