Świętego Jana Pawła II można nazwać prorokiem Bożego Miłosierdzia. 30 listopada 1980 r., w pierwszą niedzielę Adwentu, w trzecim roku swego pontyfikatu, ogłasza on swoją drugą encyklikę: „Dives in misericordia”. Czytamy w niej, że „Kościół i świat potrzebują miłosierdzia, które oznacza miłość mocniejszą niż grzech i wszelkie zło, w jakie uwikłany jest człowiek i jego ziemskie bytowanie”. Często odwołujemy się w swoich rozmowach z Bogiem do tej cechy Stwórcy – do Jego miłosierdzia. „Bądź miłościw mnie grzesznemu” – kończymy pieśni, modlitwy. W swojej książce „Pamięć i tożsamość” Ojciec Święty pisze, że s. Faustyna stała się rzeczniczką przesłania, iż jedyną prawdą zdolną zrównoważyć zło wielu ideologii, jest ta, że Bóg jest miłosierny. Zło naszych czasów zatem również ma zrównoważyć Boże Miłosierdzie.
Reklama
Jesteśmy często w sytuacji wielkiej bezradności wobec zła, które się dzieje. Patrząc z perspektywy, wiek XX był czasem triumfującego ateizmu, mającego swoje początki w 1917 r. w bolszewickiej Rosji, która postawiła sobie za cel zniszczenie wiary w Boga, zniszczenie kościołów, wyniszczenie wszystkich, którzy wierzą w Boga, którzy świadczą o Nim, czy przewodzą innym w wierze. Zginęło tysiące duchownych prawosławnych, katolickich, protestanckich. To był koszmar dla ludzi wierzących, których bolszewizm chciał usunąć z życia, nie licząc się z żadnymi zasadami moralnymi, depcząc prawa ludzkie i prawo naturalne. Z drugiej strony ateizm nazistowski, hitlerowski w Niemczech, również gwałtowny i brutalny, doprowadził do straszliwego zniszczenia sumień, do zniszczenia wewnętrznego człowieka. Zostały pogwałcone i podeptane wszelkie prawa ludzkie i Boże. Dodajmy jeszcze inne nieszczęścia, które przypadły historii ludzkiej w tym czasie – m.in. dramat aborcji, czyli zabijania milionów istnień ludzkich w stanie embrionalnym, który nadal trwa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Jesteśmy bezradni wobec niemoralnego postępowania i pytamy: Co z tym zrobić? Jak się zachować? Rzeczywiście, tam, gdzie jest zło, zaraz powstaje pytanie o jego moralną równowagę. Co można zrobić, żeby zło naprawić? Jedna jest odpowiedź: tylko Boże Miłosierdzie, Boże zmiłowanie, Boża litość nad światem może zrównoważyć potworność zła. I Pan Bóg posyła nam tu św. Faustynę, która w sposób bardzo pokorny, zwyczajny mówi o Bożym Miłosierdziu, które może uratować świat i człowieka. Boże Miłosierdzie jest jakąś potrzebą chwili. Ciekawe, że to w jakimś sensie odkrycie Bożego Miłosierdzia ma miejsce w Krakowie, skąd przyjdzie potem papież. Jako biskup krakowski Karol Wojtyła wczytywał się w „Dzienniczek” – zapiski duszy św. Faustyny. Opatrzność Boża chodzi przedziwnymi drogami. Tu widać wyraźnie, jak prowadzi św. Faustynę i Papieża Polaka do właściwego rozeznania teologicznego Bożego Miłosierdzia. Kanonizacja s. Faustyny jest wielkim dopełnieniem, wskazaniem dróg Bożych, pokazaniem, jak Bóg może za pośrednictwem ludzi przedkładać człowiekowi swoje wielkie prawdy.
Kościół cały czas idzie ku Bożemu Miłosierdziu, ale są czasy, kiedy te prawdy nabierają szczególnej wymowy. A wszystko wiąże się z Bożym Sercem, które jest symbolem miłującego i miłosiernego Boga. Bóg, który okazuje nam swoje miłosierdzie, jest w tym niecierpliwy, bo chciałby jeszcze szybciej i mocniej przekonać człowieka grzesznego, żeby skorzystał ze źródeł Bożej miłości. Miłość, którą jest Bóg, przerasta bowiem wszystko i każdy człowiek, dzięki Bożemu Miłosierdziu, może powrócić na drogi prawości. Bez Bożego Miłosierdzia człowiek się nie uratuje.