Nie ma chyba w diecezji kieleckiej parafii czy gminy, w której zabrakłoby strażaków. Druhowie strażacy są wierni swej misji – ratowania życia i mienia ludzkiego zagrożonego pożarem czy inną klęską, mają swoje tradycje, swój charyzmat i patrona – św. Floriana, którego czczą 4 maja. Wiele strażackich jednostek sięga swą historią w czasy odzyskanej niepodległości lub wcześniej. Tak jest w Działoszycach, gdzie straż pożarna powstała w 1908 roku.
Rodzinna tradycja
Andrzej Kołpak, emerytowany nauczyciel z Działoszyc, tradycje strażackie ma, rzecz można, we krwi, gdyż strażakami byli zarówno jego dziadek, jak i ojciec. – Mój ojciec Jan był wieloletnim prezesem OSP w Działoszycach, strażakiem był brat, zapisałem się i ja, miałem bodaj 16 lat – wspomina. – Jeździło się do pożarów przeważnie w nocy, zabudowa była w dużym stopniu drewniana, pokrycie strzechami i zagęszczenie budynków powodowały błyskawiczne rozprzestrzenianie się ognia. Nieraz jeździło się noc w noc, a rano trzeba było wstać do pracy – wspomina Andrzej Kołpak. Tradycje strażackie zapoczątkował w rodzinie dziadek – Stanisław Kołpak. I strażackie, i pedagogiczne, bo dziadek był kierownikiem szkoły w Działoszycach, podobnie jak jego wnuk. – Po studiach wróciłem do Działoszyc, uczyłem matematyki, fizyki, informatyki w Zespole Szkół w Działoszycach, no i byłem w straży – opowiada.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Patronem strażaków jest św. Florian i jak Polska długa i szeroka, strażacy mają 4 maja swoje święto, zawsze z Mszą świętą. Tak jest i w Działoszycach. Pierwszy kościół działoszycki, fundowany w 1220 r. przez bp. Iwo Odrowąża nosił wezwanie św. Floriana.
Św. Florian od strażaków
Św. Florian – żołnierz i męczennik, jest czczony jako patron podczas klęsk pożaru, powodzi i sztormów oraz patron strażaków. Kult w Polsce sięga genezą w XVI wiek, kiedy pożar strawił krakowski Kleparz. Ocalała jedynie wystawiona na Kleparzu okazała świątynia, właśnie z relikwiami św. Floriana. Florian z Lauriacum urodził się ok. 250 roku w Zeiselmauer (Dolna Austria). W młodym wieku został dowódcą wojsk rzymskich, stacjonujących w Mantem, w pobliżu Krems (obecnie w północno-wschodniej Austrii). Był chrześcijaninem. Podczas prześladowania chrześcijan przez Dioklecjana został aresztowany wraz z 40 żołnierzami i przymuszony do złożenia ofiary pogańskim bóstwom. Był torturowany – biczowany, kaleczony żelaznymi hakami. Ostatecznie uwiązano kamień u jego szyi i zatopiono go w rzece Enns. Miało się to stać 4 maja 304 r.
Nad jego grobem wystawiono z czasem klasztor i kościół benedyktynów, objęty potem przez kanoników laterańskich. Do dziś St. Florian jest ośrodkiem życia religijnego w Górnej Austrii. Św. Florian jest patronem archidiecezji wiedeńskiej.
W roku 1184 na prośbę księcia Kazimierza Sprawiedliwego, syna Bolesława Krzywoustego, Kraków otrzymał relikwie św. Floriana. W delegacji odbierającej relikwie miał się znajdować także bł. Wincenty Kadłubek.
Zawsze warta przy Grobie Chrystusa
Reklama
Święto patronalne oraz inne strażackie święta w Działoszycach ilustrują czarno-białe fotografie, których Andrzej Kołpak ma piękną, starannie zdygitalizowaną kolekcję: strażacy podczas akcji, uroczystości państwowych, jubileuszy, w kondukcie żałobnym zmarłego druha, podczas procesji Bożego Ciała. – Nawet w PRL jakoś udawało się straży podtrzymać tradycję współpracy z Kościołem. Zawsze trzymaliśmy wartę przy grobie Chrystusa, byliśmy na rezurekcji, w uroczystość 15 sierpnia czy w Boże Ciało – wspomina A. Kołpak. Straż angażowała się także w różnego typu akcje społeczne, pomagała w budowach, niosła ratunek przy klęskach żywiołowych. Tak jest nadal, choć działoszycka ekipa OSP nie jest już tak liczna jak niegdyś. Należy do niej 30 osób, z czego czynnych i po szkoleniach jest zaledwie 10 druhów. Główne akcje dzisiaj? – Wypalanie traw, to prawdziwa plaga, pomimo apeli w mediach. Z kolei lekki samochód jest wysyłany do wypadków drogowych. Działoszycka jednostka OSP należy do Krajowego Systemu Ratownictwa Gaśniczego, co znacznie ułatwia np. doposażenie w sprzęt specjalistyczny.
Wśród kolekcji Andrzeja Kołpaka – prawdziwy rarytas – metalowe matryce, które stały się bazą dla ilustracji zamieszczonych w broszurce pt. „50 lat pracy Ochotniczej Straży Pożarnej w Działoszycach”. Wykonał je nieżyjący już artysta, Witold Woźniakowski.
Skąd wzięła się straż w Działoszycach? Z pilnej potrzeby, pomimo trudności powołania tego rodzaju formacji w czasach zaborów. Kolejne pożary nasilały tę potrzebę, ot choćby jak ten w 1902 r., który zniszczył całkowicie miasteczko. Ocalał tylko kościół z plebanią i kilka sąsiednich domów. Powstał przypadkowo, w którymś z żydowskich domów, rozprzestrzeniał się błyskawicznie „wypalając miasto do gołej ziemi (…), zamieniając je w pogorzelisko, stertę popiołu”. Przekonanie, że donoszenie wody do pożaru w wiadrach i konewkach to przeżytek – że potrzebna jest fachowa organizacja do walki z żywiołem, zdeterminowały do działania grupę mieszkańców.
Ponad sto lat temu
Reklama
Sprawę w swoje ręce przejmują społecznicy i komitet organizacyjny (liczy 71 osób, wśród nich Polacy i Żydzi, którzy w tamtym okresie stanowili blisko 80 procent działoszynian). W 1908 r. następuje wybór pierwszego zarządu straży ogniowej. Jej kierownictwo boryka się z wieloma problemami, np. z dopływem środków finansowych, zakupem sprzętu, rekrutacją, ale pierwsze szeregi strażaków liczą już 90 członków. Sygnałem do ćwiczeń i pożarów była trąbka, a jej pierwszym trębaczem – Jakub Wasserman. W 1911 r. jest już w Działoszycach 120 strażaków, a w 1913 r. mają oni już swoją siedzibę – murowany budynek. Remiza szybko staje się miejscem ożywienia kulturalnego i artystycznego, to tutaj skupia się amatorski teatr czy grupy śpiewacze. I wojna światowa przerywa czas dobrej prosperity działoszyckiej straży, ale po odzyskaniu niepodległości otwierają się nowe perspektywy. Byli żołnierze strażacy po powrocie z frontu do domów zamieniają tylko mundury, wnosząc dyscyplinę i doświadczenie bojowe. 4 maja 1917 r. działoszyccy strażacy przeżyli uroczystość poświęcenia sztandaru. Lata historii straży w Działoszycach wypełnia bardzo długa lista nazwisk zaangażowanych druhów i prezesów jednostki, osób odpowiedzialnych za konkretne odcinki pracy. Pozostali na fotografiach, dumni, w pięknych galowych mundurach.
Trzeba wspomnieć jeden z najbardziej krytycznych dni w historii miejscowej straży i Działoszyc w ogóle – 22 maja 1937 r., dzień klęski powodzi wskutek oberwania chmury. Nurt wody zatopił 28 domów, uszkodził 130 budynków, uśmiercił sześciu Żydów. Równie tragiczne starty odnotowano w pobliskich Jukubowicach. Strażacy byli w każdy dotkniętym żywiołem miejscu; ewakuowali ludność i zwierzęta, organizowali kuchnię polową, wydawali bezpłatne posiłki i odzież. Narażali życie – zdali egzamin. Dotąd w Działoszycach pamięta się tamten tragiczny czas. II wojna światowa to kolejny tragiczny i bolesny etap – działalność konspiracyjna, ukryta, pomimo tego, że okupant wykorzystuje straż do własnych celów. Strażacy ratują sprzęt przed rabunkiem, w remizie ukrywają pomnik Tadeusza Kościuszki, chronią swój sztandar.
W dziejach działoszyckiej straży mogłyby się zapewne odnaleźć bliźniaczo podobne jednostki z wielu gmin, powiatów, parafii, gdzie 4 maja kapelani razem z druhami podziękują Bogu za miniony rok, będą prosili o ustrzeżenie przed klęskami – bo ogień to groźny żywioł. Dziękujemy strażakom za ich służbę.