Reklama

Niedziela Wrocławska

Religię zamienił w miłość

Wieść życie ukryte, jak Jezus w Nazarecie. Być ubogim pośród ubogich; być bratem dla wszystkich. Również dla muzułmanów na Saharze. Czerpać siły z Eucharystii i uczyć się miłości adorując Najświętszy Sakrament. Zachcianka francuskiego wicehrabiego? A może odpowiedź na pełne rozpaczy wołanie: „Boże mój, jeśli istniejesz, spraw, abym Cię poznał!”.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Karol de Foucauld przychodzi na świat w Strasburgu w 1858 r. Sześć lat później, w krótkim czasie, traci rodziców i trafia pod opiekę „dziadków”. Po maturze przeprowadza się do Paryża, gdzie zostaje przyjęty do szkoły jezuitów, potem do Akademii Wojsk Lądowych. Jednak młodzieniec o szlacheckim pochodzeniu prowadzi życie dość swawolne, co nie podoba się przełożonym. Jest wyrzucany z kolejnych szkół, w końcu zostaje wydalony także z armii. Mocno zniechęcony dotychczasową egzystencją przypomina sobie ubogie ludy zamieszkujące północną Afrykę, które poznał w czasie ryzykownej podróży badawczej po Maroko, a także stacjonując z wojskiem w Algierii. Zachwycony prostotą życia, jak również ich gorliwą wiarą, zaczyna przywoływać Pana: „Boże mój, jeśli istniejesz spraw, abym Cię poznał!”. A Bóg nie każe mu długo czekać i w sakramencie pokuty daje poznać swoje miłosierdzie.

Zmiana reguł (y)

„Skoro tylko uwierzyłem, że jest Bóg, zrozumiałem, że nie mogę już żyć inaczej, jak jedynie dla Niego; moje powołanie zakonne zrodziło się w tej samej godzinie, co moja wiara” – pisze dwudziestoośmioletni neofita i swoje nieuporządkowane dotąd życie splata z zakonem o bardzo surowej regule – z trapistami. W nowicjacie prosi o możliwość zamieszkania w ubogim syryjskim klasztorze Matki Bożej Śnieżnej. Rozpoczyna studia teologiczne. Jednak asceza trapistów wciąż mu nie wystarcza. Karol pragnie życia w posłuszeństwie, czystości i ubóstwie, takiego, jakie przez 30 lat wiódł Pan Jezus w Nazarecie. Za zgodą przełożonych zakonu opuszcza Syrię, by zamieszkać przy nazaretańskim klasztorze klarysek i nająć się u nich na służbę. Jedyne co posiada, to narzędzia do pracy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Kilka lat później, w duchu posłuszeństwa, Karol przyjmuje święcenia kapłańskie i dokładnie w 15. rocznicę swego nawrócenia, w Beni-Abbes w Algierii odprawia Prymicje. Decyduje się zostać w tym miejscu i dzielić swój los z Tuaregami (wyznawcami islamu). Uczy się ich języka i przekłada Ewangelię, ale nie ewangelizuje. Słowo Boże głosi swą pełną miłości postawą, a siłę czerpie z codziennej adoracji Najświętszego Sakramentu, bo wierzy, że miłości do Boga rodzi się miłość do ludzi.

Reklama

Ale wojenna zawierucha trafia i na Saharę. 1 grudnia 1916 r. Karol umiera zastrzelony przez Senussów.

Kwiat pustyni

Karol nie przysłużył się Kościołowi żadnym wiekopomnym dziełem. Przez wielu jest uważany za nieudacznika, bo miał mnóstwo pomysłów, ale właściwie niczego nie udało mu się doprowadzić do końca. Napisał regułę życia Małych Braci Jezusa, którą charakteryzuje kontemplacja w świecie i świadectwo życia konsekrowanego, przez braterstwo oraz pracę fizyczną. Lecz tak radykalnego sposobu dążenia do Boga, za jego życia, nie podjął nikt. A Karol marzył o braciach...

Potrzeba było czasu. Jego życie wydaje pierwsze owoce w postaci zgromadzenia Małych Braci (z br. René Voillaume na czele) dopiero 17 lat po śmierci. Później znajdują się i kobiety, które pragną żyć duchowością Karolową. Ich założycielką jest chorowita i krucha Mała Siostra Jezusa Magdalena Hutin.

Oba zgromadzenia są obecne w Polsce. A jak duchowość Karola de Foucauld zadomowiła się w archidiecezji wrocławskiej?

Nazaret we Wrocławiu

Niespełna sto lat po nawróceniu Karola młode małżeństwo z Wrocławia (wychowankowie ks. Zienkiewicza), szuka dla siebie miejsca w Kościele. Przyjaźnią się z siostrami z Częstochowy, których gościnność, prostota i radość życia zachwycają! Skąd w nich tyle miłości? O ich codziennej adoracji w maleńkiej kaplicy małżonkowie dowiadują się dużo później.

Doświadczenie przebywania w fizycznej bliskości z Bogiem jest im tak drogie, że zaczynają marzyć o domu dla wspólnoty rodzin, w którym byłaby kaplica z Najświętszym Sakramentem. O swoim pragnieniu opowiadają Małej Siostrze Jezusa Magdalenie Hutin, gdy ta odwiedza swe siostry zza „żelaznej kurtyny”. – Trzeba kupić duży dom! – słyszą radę założycielki zgromadzenia. Łatwo powiedzieć...

Reklama

W międzyczasie nawiązuje się korespondencja małżeństwa z belgijskim Braterstwem Karolowym, czyli ze wspólnotą rodzin, które chcą żyć jak Święta Rodzina w Nazarecie – cicho, pokornie wykonywać codzienne prace, w stałej relacji z Bogiem i w przyjaźni z innymi ludźmi. Młodzi zostają przyjęci do Braterstwa i starają się krzewić je wśród swoich znajomych. Codziennie odmawiają Modlitwę Oddania Karola de Foucauld i Hymn do Ducha Świętego. Niekiedy udaje im się uczestniczyć w dorocznych, międzynarodowych spotkaniach Braterstwa.

Wspólnota ma status prywatnego stowarzyszenia wiernych w Kościele wrocławskim. Spotyka się do dziś. Formacja „Karolowców” polega na wspólnej modlitwie i rozważaniu pism Karola de Foucauld. Głównym zadaniem członków wspólnoty jest świadczenie czynem i gestem o miłości Boga do każdego człowieka. Niedaleko – w rodzinie, w miejscu pracy, w lokalnym sklepiku, wszędzie tam, gdzie przebywają.

Duży Dom także został we Wrocławiu zbudowany – dosłownie – przy ul. Jutrosińskiej – i w wymiarze duchowym. Mieszkają w nim Pan Jezus i rodziny starające się żyć tym samym, Karolowym charyzmatem. Uprzywilejowaną formą modlitwy wspólnoty Duży Dom jest adoracja Najświętszego Sakramentu, podarowanego jej 27 lat temu. Od tamtej pory niezachwianie w każdy czwartkowy wieczór członkowie klękają przed tabernakulum i kolejno trwają na całonocnej modlitwie. W praktyce adoracja dla chętnych (także spoza wspólnoty) trwa tu każdego dnia. Istotny jest również fakt, że mieszkańcy Domu pozostają w głębokiej łączności z parafią św. Antoniego na Karłowicach, a dbałość o kaplicę i rozwój duchowy nie powinien stać na przeszkodzie ich życiu rodzinnemu. Podobnie jest z wyborem pracy, która jest jedynie źródłem utrzymania i nie powinna burzyć wewnętrznego pokoju i równowagi rodziny.

Reklama

Średnio co półtora roku zgromadzenia Małych Sióstr i Małych Braci Jezusa oraz członkowie Braterstwa, Karolowego Instytutu Świeckich, spotykają się w progach Dużego Domu, aby dzielić się radością powołania i wzajemnie ubogacać. Wszystkie te wspólnoty starają się trwać w modlitewnej łączności na co dzień; wszystkie starają się żyć ukrytym życiem kontemplacyjnym w świecie. Czy pozostawanie w wiernej relacji z Jezusem w codziennym, zwyczajnym życiu, to wystarczająca ścieżka do zbawienia? Rodziny Karolowe są o to spokojnie – patrzą na Karol de Foucauld, tą drogą doszedł do świętości, jest błogosławionym Kościoła.

* * *

Ojcze,
Powierzam się Tobie,
Uczyń ze mną co zechcesz.
Cokolwiek uczynisz ze mną dziękuję Ci.
Jestem gotów na wszystko,
Przyjmuję wszystko,
Aby Twoja wola spełniała się we mnie i we wszystkich
Twoich stworzeniach.
Nie pragnę nic więcej mój Boże.
W Twoje ręce powierzam ducha mego,
Z całą miłością mojego serca.
Kocham Cię i miłość przynagla mnie, by oddać się całkowicie w Twoje ręce,
Z nieskończoną ufnością,
Bo Ty jesteś moim Ojcem.
br. Karol de Foucauld

2019-11-26 12:50

Ocena: +18 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dotknąć Bożego miłosierdzia

Niedziela przemyska 17/2022, str. VI

[ TEMATY ]

wspomnienie

Archiwum parafii

Pan Henryk aktywnie uczestniczył we wszystkich pracach i wydarzeniach parafialnych. Często mawiał: „to na chwałę Bożą”

Pan Henryk aktywnie uczestniczył we wszystkich pracach i wydarzeniach parafialnych. Często mawiał: „to na chwałę Bożą”

Szerzenie czci Miłosierdzia Bożego niekoniecznie wymaga wielu słów, ale zawsze chrześcijańskiej postawy wiary, zaufania Bogu i stawania się coraz bardziej miłosiernym. Wciąż niezatarte pozostają wspomnienia takiego apostolstwa, które dawał swoim życiem wieloletni nasz kościelny, pan Henryk Marek.

W sobotę 15 stycznia nagle, w wieku 68 lat zmarł Człowiek niby zwyczajny, a jednak niezwykły. Jako gorliwy czciciel Miłosierdzia Bożego przez wiele lat był liderem życia religijnego w lokalnej społeczności. Pan Henryk to człowiek ogromnej wiary, ofiarny, serdeczny, a przede wszystkim głęboko przekonany, że nawet najgłębsza wiara nie zapewnia zbawienia, jeżeli nie jest poparta uczynkami. Zdanie z Listu św. Jakuba Apostoła: „Wiara bez uczynków jest martwa” stało się myślą przewodnią jego życia. A szerząc kult Miłosierdzia Bożego zdawał się ciągłe przypominać zapewnienie Pana Jezusa: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Wreszcie żyć - 12 kroków ku pełni życia. Zaproszenie na sympozjum

2024-04-25 15:19

materiały prasowe

Fundacja Dwanaście Kroków zaprasza na ogólnopolskie sympozjum poświęcone programowi duchowego i psychologicznego wsparcia „Wreszcie żyć - 12 kroków ku pełni życia”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję