Reklama

Niedziela Świdnicka

Pomnik ofiar obozu pracy przymusowej Gräben

O istnieniu Arbeistlager Gräben długo nie wiedziano. Nie jest nigdzie wymieniany na liście niemieckich obozów pracy przymusowej i miejsc zagłady utworzonych przez Niemców w samych Niemczech oraz na terenie okupowanej Polski w czasie II wojny światowej

Niedziela świdnicka 49/2019, str. I

[ TEMATY ]

rocznica

obóz koncentracyjny

Gross‑Rosen

obóz

Gräben

Krystyna Smerd

Na pamiątkowej tablicy informacje o filii obozu w Gross-Rosen w Gräben zamieszczono w języku polskim, hebrajskim, angielskim i niemieckim

Na pamiątkowej tablicy informacje o filii obozu w Gross-Rosen w Gräben zamieszczono w języku polskim, hebrajskim, angielskim i niemieckim

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Nieznani byli jego więźniowie. A jednak historia nie dała o tym miejscu zapomnieć. W poniedziałek 25 listopada br. w strzegomskiej dzielnicy Grabina miała miejsce wzruszająca uroczystość odsłonięcia Pomnika Ofiar Niemieckiego Reżimu Nazistowskiego w Gräben – przygotowana przez Oddział Instytutu Pamięci Narodowej we Wrocławiu, Urząd Miejski oraz Muzeum KL „Gross-Rosen” w Rogoźnicy. W uroczystości uczestniczyli: Kompania Honorowa Wojska Polskiego, poczty sztandarowe miasta Strzegomia, szkół, straży pożarnych – wystawione przez gminne jednostki OSP, przedstawiciele władz państwowych, samorządowych – województwa dolnośląskiego, powiatu świdnickiego, miasta i gminy Strzegom, Instytutu Pamięci Narodowej oraz żyjące dwie byłe więźniarki Arbeistlager Gräben – polskie Żydówki ze Śląska: Lea Gleitman – mieszkająca obecnie w Szwecji i Sonia Abiri – w Izraelu. Jednym z gości honorowych był m.in. Stanisław Gebhardt z Wrocławia – były więzień Niemieckiego Nazistowskiego Obozu Koncentracyjnego Gross-Rosen w Rogoźnicy – obozu, który miał aż 100 filii, przez który przeszło ponad 125 tysięcy więźniów, a przybliżona liczba zmarłych, zamęczonych i zamordowanych w nim szacowana jest na ok. 40 tysięcy.

Reklama

Uroczystość rozpoczęła się od odśpiewania polskiego hymnu. Przy pomniku do licznie zebranych jej uczestników przemawiali: poseł na Sejm Marek Dyduch, burmistrz Strzegomia Zbigniew Suchyta, przedstawiciel IPN – zastępca dyrektora dr Katarzyna Pawlak-Weiss oraz byłe więźniarki – Lea Gleitman i Sonia Abiri, które przypomniały, że wśród dziewcząt zmuszonych do pracy dla III Rzeszy w tym miejscu, oprócz Żydówek polskiego pochodzenia były także Żydówki pochodzenia węgierskiego i holenderskiego.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Arbeitslager Gräben

Reklama

Arbeitslager Gräben – jako filia obozu koncentracyjnego Gross-Rosen istniał w latach 1943-45. Na początku 1945 r. doszło do ewakuacji więźniarek tej filii. Przeszły one pieszo do obozu w KL Bergen-Belsen. Był to marsz bardzo trudny. Tylko nieliczne z nich doczekały wyzwolenia. Kulminacyjnym punktem uroczystości odsłonięcia pomnika w Strzegomiu była modlitwa za zmarłe więźniarki filii KL Gräben i ofiary ewakuacji, która zebrała jak wszystkie marsze ewakuacyjne straszliwe śmiertelne żniwo. Modlitwę na uroczystości przy pomniku prowadzili po hebrajsku – Dawid Basok – rabin żydowskiej wspólnoty religijnej z Wrocławia, a następnie przedstawiciel Kościoła katolickiego ks. prał. Marek Babuśka, dziekan parafii pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Strzegomiu, który też monument uroczyście poświęcił. Symbolicznego odsłonięcia pomnika, zdejmując szarfę biało-czerwoną, dokonały razem Lea Gleitman i Sonia Abiri w asyście członków rodziny oraz Krzysztofa Kaszuba – znawcy przeszłości historycznej Strzegomia, który odszukał obie więźniarki – żyjących świadków historii – z czasów istnienia KL Gräben, o którym pierwsza opowiedziała długoletnia mieszkanka Grabów Anna Białołus pamiętająca obozowe zabudowania z pierwszych powojennych lat, gdy jako dziecko z rodzicami przybyła do Strzegomia, gdzie zamieszkała na Grabach. Po odsłonięciu pomnika przedstawiciel Wojska Polskiego odczytał przejmujący Apel Pamięci, dedykowany więźniarkom, a kompania honorowa oddała salwę. Na zakończenie uroczystości jako pierwsze kwiaty i wieńce złożyły pod tablicą byłe więźniarki Lea Gleitman i Sonia Abiri oraz były więzień KL Gross-Rosen Stanisław Gebhardt z Wrocławia, a następnie przedstawiciele władz państwowych i samorządowych oraz delegacje uczestniczące w uroczystości.

Spotkanie z więźniarkami w SCK

Jako pierwszy został zaprezentowany rys historyczny o Arbeitslager Gräben, który przedstawili przedstawiciele IPN oraz Muzeum. O swoich poszukiwaniach świadków historii i istnieniu filii obozu w Gräben opowiedział następnie Krzysztof Kaszub, który kolejno przekazywał mikrofon byłym więźniarkom, bohaterkom tego spotkania, i prosił o podzielenie się swoimi wspomnieniami z mieszkańcami Strzegomia. Na zakończenie odbyła się projekcja filmu Instytutu Pamięci Narodowej pt. „To była cała noc”, odnoszącego się do historii filii Gräben, po którym przeprowadzono dyskusję.

– W marcu 1943 r. pracowałyśmy w getcie w Sosnowcu – wspomina Lea Gleitman.

Reklama

– Pewnego dnia przyszedł rozkaz i esesmański oficer powiedział do nas, gdy siedzieliśmy po posiłku w sali, żeby wychodzić natychmiast. I tak zawlekli nas do obozu w Gräben. Zanim jednak to nastąpiło, trafiłyśmy na kilka dni do budynku mojej szkoły w Sosnowcu. Do mojego dawnego gimnazjum, do którego zdążyłam chodzić tylko rok, bo wybuchła wojna. Niemcy z naszej szkoły zrobili w tamtym czasie obóz przejściowy. Byłyśmy tam dwa dni i stamtąd zawieźli nas do Gräben. Nie miałam pojęcia, gdzie jesteśmy, jak tu nas przygnano. Przyszłyśmy do fabryki, której tu dziś już nie ma, i tam od razu postawili nas przy maszynach. W barakach było ciepło. Nie mogę powiedzieć, że nie. Miałyśmy też ciepłą wodę z prysznica do mycia – wielki luksus z tym, co przyszło potem. Zaczęła się nasza praca w fabryce – tu na Grabinie. Niemcy przywozili na to miejsce len z pola i my ten len musiałyśmy na maszynach przerabiać. Były to olbrzymie maszyny, które niejeden raz zraniły nasze dziewczęce ręce. Pracowałyśmy na dwie zmiany przez 12 godzin od szóstej rano do szóstej wieczór w pierwszym tygodniu i w następnym tygodniu od szóstej wieczór do szóstej rano. Było to straszliwie ciężkie zajęcie nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Duchowo nie mogłyśmy wytrzymać. Każda z nas zamartwiała się o to, co się dzieje z naszymi rodzicami, rodzeństwem, krewnymi, ale nie myślałyśmy o najgorszym. Musicie wiedzieć, że człowiek w takich chwilach ma zawsze nadzieję i wiarę, że może ktoś jeszcze przeżyje – podkreślała. – Byłyśmy cały czas pilnowane. W niedziele nie pracowałyśmy, siedziałyśmy w barakach. Co robiłyśmy – ktoś mnie kiedyś zapytał? Chciałyśmy ten czas przeżyć po prostu, jak ludzie. Niemcy chcieli z nas uczynić zwierzęta. Ale myśmy robiły sobie w tajemnicy wieczorki poetyckie w tych barkach. Recytowałyśmy cicho wiersze Mickiewicza, które pamiętałyśmy ze szkoły, śpiewałyśmy. Niektóre dziewczęta tworzyły swoje wiersze i je recytowały dla koleżanek. A w tych wierszach marzyłyśmy o wolności o spotkaniu z rodziną, której – jak się okazało po latach – miałyśmy już nigdy nie spotkać. W drugiej połowie grudnia 1944 r., po półtora roku od przybycia do Grabiny, przyszedł rozkaz o ewakuacji obozu. Było bardzo zimno. Szłyśmy w tej ewakuacji przez straszliwie zimne w tym czasie Niemcy. Na drogę włożyłyśmy, co kto miał z ubrania. Po dwa swetry, po dwoje bielizny, naciągałyśmy jedno na drugie. Niemcy cały czas w tym wielkim marszu nas pilnowali uzbrojeni po zęby. Bili kolbami po głowach, jak tylko któraś nie miała siły iść dalej. Szłyśmy przez tygodnie. Widziałam pełno tropów w rowach w czasie tego marszu. Po dwóch tygodniach dotarłyśmy do jakiejś stacji. Stamtąd wagonami jeszcze jechałyśmy pięć dni do Bergen Belsen – celu naszej drogi. To jest koło Hamburga. Ten obóz to było istne piekło. Ludzie wyglądali tam, jak chodzące szkielety. Nie było prycz. Spałyśmy w barakach – wprost na gołej podłodze. Zjadały nas tam wszy. Na dzień dostawałyśmy tylko skrawek chleba i wodnistą zupę. Nie wiem, ile dziewcząt wyszło z Grabiny.

Pan Krzysztof Kaszub, który przeszukiwał niedawno archiwa, uważa, że mogło nas iść w tym marszu ok. 400. Sądzę, że mogło tak być, ale ostatecznie do Bergen Belsen doszła może jedna czwarta z tej liczby, a obóz w Bergen Belsen przeżyło tylko kilkanaście. Żeby zakończyć moją historię, powiem, że z mojej bardzo licznej rodziny przy życiu po wojnie pozostała tylko moja siostra Miriam, która była w obozie na terenie Czechosłowacji, pozostałam ja i moja kuzynka Rachel, która była ze mną w Gräben, i jeszcze jedna moja kuzynka, która nam została, a wyjechała do Izraela przed wojną, gdy te ziemie były dystryktem angielskim.

Bardzo przejmujące wspomnienie przekazała też Sonia Abiri. – Przez cały czas mojej 12-godzinnej pracy w KL Gräben miałam za zadanie napełniać z pomocą maszyny duże worki papierowe jakimś proszkiem. Potem je wiązałam sznurkiem i ładowałam na wagony. Po latach dowiedziałam się, że mógł być proch. Nie miałam pojęcia o tym, co ładuję do tych worków. Teraz ciężko mi z tym żyć. Jestem w rozterce. Obudziły się najgorsze wspomnienia. Chciałam przyjechać do Polski, by uczestniczyć w odsłonięciu pomnika, ponieważ KL Gräben został kompletnie zapomniany przez znawców tej wojennej tematyki. Pan Krzysztof Kaszub wydobył to na światło dzienne. Jestem mu za to wdzięczna. My obie to potwierdzamy, bo długo byłyśmy więźniarkami KL Gräben. Trzeba mówić i pamiętać o tym, jak musiałyśmy tu ciężko pracować dla Niemców i jak wiele z nas, Żydówek z terenu Śląska, straciło tu życie.

2019-12-04 07:37

Ocena: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Siła małości

W słowach Leona XIV do tureckich chrześcijan znalazła się wskazówka dla całego Kościoła.

Spotykając „małą trzódkę” tureckich katolików w katedrze Ducha Świętego w Stambule, Leon XIV wypowiedział słowa, które nie tylko oddają rzeczywistość obecności chrześcijańskiej na tej ziemi, ale zawierają również cenną wskazówkę dla wszystkich. Papież zaprosił do przyjęcia ewangelicznego spojrzenia na ten Kościół o chwalebnej przeszłości, który dziś jest niewielki liczebnie. Zachęcił do spojrzenia „oczami Boga”, aby odkryć ponownie, że „On wybrał drogę małości, aby zstąpić pośród nas”. Pokora małego domu w Nazarecie, gdzie niewiasta powiedziała swoje „tak”, pozwalając Bogu stać się Człowiekiem, żłobek w Betlejem, gdzie Wszechmocny stał się niemowlęciem całkowicie zależnym od opieki ojca i matki, publiczne życie Nazarejczyka, spędzone na nauczaniu od wioski do wioski w prowincji na krańcach imperium, poza zasięgiem wielkiej historii. Królestwo Boże, przypomniał Leon XIV, „nie narzuca się, przyciągając uwagę”. I w tej logice, w logice małości, tkwi prawdziwa siła Kościoła. Następca Piotra przypomniał chrześcijanom w Turcji, że Kościół oddala się od Ewangelii i Bożej logiki, gdy uważa, że jego siła opiera się na zasobach i strukturach, a owoce jego misji wynikają z liczebności, potęgi ekonomicznej, zdolności wpływania na społeczeństwo. „We wspólnocie chrześcijańskiej, gdzie wierni, kapłani, biskupi nie obierają tej drogi małości, brakuje przyszłości […]. Królestwo Boże wyrasta z tego, co małe, zawsze z małego” – powiedział papież Franciszek w homilii w Domu św. Marty, którą dziś przywołał jego Następca.
CZYTAJ DALEJ

Czujność jest podstawową postawą chrześcijanina

2025-11-26 12:26

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Karol Porwich/Niedziela

Czuwać nie oznacza „nic nie robić”. Kto czuwa, nie stoi w miejscu, w bezruchu. On rośnie. Kiedy wierzący czuwa, to znaczy, że nie śpi, nie poddaje się znudzeniu i nie ulega rozproszeniom.

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Jak było za dni Noego, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Albowiem jak w czasie przed potopem jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki, i nie spostrzegli się, aż przyszedł potop i pochłonął wszystkich, tak również będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Wtedy dwóch będzie w polu: jeden będzie wzięty, drugi zostawiony. Dwie będą mleć na żarnach: jedna będzie wzięta, druga zostawiona. Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. A to rozumiejcie: Gdyby gospodarz wiedział, o jakiej porze nocy nadejdzie złodziej, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie».
CZYTAJ DALEJ

Spotkanie z Donaldem Turbittem [zaproszenie]

2025-11-28 21:46

Archiwum Mężczyzn św. Józefa

Donald Turbitt

Donald Turbitt

Już w najbliższą niedzielę w parafii św. Maksymilian Marii Kolbego we Wrocławiu-Gądowie odbędzie się spotkanie z założycielem międzynarodowego ruchu „Mężczyźni św. Józefa”.

W ramach spotkania Donald Turbitt wygłosi konferencję pt. „Czas nadziei – siła, która podnosi mężczyzn”.Spotkanie rozpocznie się o godz. 15.30 przygotowaniem do Eucharystii i zawiązaniem wspólnoty, które poprowadzi Mariusz Trębicki, lider grupy Mężczyźni św. Józefa we Wrocławiu.Mszy św. o godz. 16 przewodniczyć będzie bp Maciej Małyga.Po Eucharystii krótka przerwa na kawę/herbatę i mały poczęstunek przy kaplicy parafialnej.Ok. godz. 17.15 rozpocznie się główne spotkanie z Donaldem Turbittem w kaplicy parafialnej. W ramach spotkania planowane są: konferencja oraz modlitwa wstawiennicza gościa nad uczestnikami spotkania.W zależności od liczby uczestników spotkanie zakończy się między godziną 19 a 20. Wstęp wolny.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję