Reklama

Niedziela Łódzka

To jest powołanie!

Czy ta piękna kobieta ze starego zdjęcia to ona? Uśmiech i figlarne oczy – te same. Może na twarzy pojawiły się zmarszczki? Może rysy już trochę inne. Ale ciepło zostało.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dziś Maria to s. Zyta – antonianka, jedna z hafciarek, które, jak niedawno przypominał abp Grzegorz Ryś, w ten sposób zarabiały na przeżycie i na to, by móc pomagać. Zakonnica – krawcowa. Do dziś szyjąca i naprawiająca habity swoim współsiostrom. Tamta fotografia jest sprzed ponad sześćdziesięciu laty. Tylu, ile lat jest w zakonie.

Zakon

Jeśli piękno jest w uśmiechu, geście, oczach – to ona je ma. Pochodzi spod Świętego Krzyża. Gdy opowiada o swoim powołaniu, szklą jej się oczy. Bo przecież w domu została cała rodzina – rodzice, rodzeństwo. Kiedy dowiedzieli się, że Maria idzie do zakonu była „rozpacz, krzyk i płacz”. Myślała, że już zostanie w swojej wiosce. Ale, jak cały czas podkreśla, „to Pan Bóg wszystkim kieruje”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Modliłam się, bo nie wiedziałam, co robić, a tu w nocy przyśnił mi się Pan Jezus. Szedł w moim kierunku. Potem zobaczyłam św. Franciszka. Byłam zachwycona. I jak się obudziłam, to już wiedziałam – jadę! – tłumaczy. Ze świętokrzyskiego do Łodzi. Czemu tutaj? – Poszłam zapytać do św. Katarzyny, ale bernardynki, choć przyjęły mnie grzecznie i dały dobry obiad, odmówiły – mówi s. Zyta.

Przyjechała do Łodzi. Także tu siostry z Rudy, choć spędziła z nimi kilka miesięcy, nie przyjęły młodej dziewczyny. – Nawet nie przedstawiły powodu, tylko podały adres do sióstr od o. Pankiewicza – dodaje – te zakonnice, które poznałam, z którymi się zżyłam i które mnie bardzo polubiły, nie mogły zrozumieć, czemu mnie odsyłają – buntowały się, denerwowały – uśmiecha się. I po chwili podkreśla: – Znowu Pan Bóg zadziałał i wybrał dla mnie ten zakon.

Fotografie

W drewnianym domu na Mariańskiej było ciężko. – Nie byłam przyzwyczajona do takich warunków – mówi s. Zyta. – Siostry spały na strychu, nosiło się wodę – to były czasy! – wzdycha. Czy żałuje? – Nigdy nie pomyślałam nawet, że mogłabym czegokolwiek żałować. Nie miałam nawet takiej myśli. Bo choć ciężko, to Pan Bóg daje siły. Normalnie człowiek nie wytrzymałby wielu rzeczy – słyszę. Nie brak jej było normalnego życia? – Przecież jeździłam na urlop do domu, spotykałam się z ludźmi – dodaje. Jest pogodna, radosna. Nie skarży się ani na wiek, ani na dolegliwości, choć przecież je ma.

Reklama

S. Zyta pracowała na plebaniach, gdzie gotowała, w kościołach, m.in. w Brzezinach, była ekonomem w Domu Samotnej Matki. Pokazuje zdjęcia, na których otoczona jest grupką dzieci. Pamięta niektóre ich historie, ich imiona, czasem to, jak potoczyło się dalsze życie tych dzieci i ich mam. Na innych fotografiach uśmiechnięta i pucułowata zakonnica pokazuje się przy pracy, podczas uroczystości. Wspomina to, co wydarzyło się przed laty.

Podsuwa mi jedno zdjęcie. – Tu moje siostry i mamusia – mówi. Za moment podaje małą fotografię, takie zdjęcie jak do dokumentu. – Miałam warkocze, ale lubiłam na mokro układać tak włosy. To było przed pójściem do zakonu. Widzi pani, jaka już jestem stara? – pyta figlarnie. Ale przecież choć te zmarszczki i wiek, żadnej starości w niej nie ma. Urzeka i przyciąga swoim ciepłem.

Praca

W zakonie, który założył o. Anastazy Pankiewicz, w pewnym momencie dołączyła do grupy hafciarek. W ten sposób siostry zarabiały na swoje utrzymanie. Robiąc ornaty, kapy, obrusy, chorągwie.

– Nie raz po nocach siedziałyśmy, by zrobić sztandary dla parafii – opowiada. Maria – Zyta była w świeckim życiu krawcową, więc szybko nauczyła się haftu. – Było nas kilka, na początku jedna ze starszych sióstr, które się tym zajmowały, mówi: „Masz tu książkę, ja pójdę do innej pracy, a ty haftuj”. Pomyślałam: „Przecież dopiero się uczę, co ona mówi?!”. „Ty to zrobisz!” – usłyszałam. – I okazało się, że miała rację, zrobiłam – mówi s. Zyta. Wskazuje na zdjęciach siostry hafciarki.

Reklama

Wspomina s. Bonawenturę, s. Małgorzatę – już żadnej z nich nie ma. Pozostała jedynie ona. Zdolna krawcowa, która bardo szybko nauczyła się tak operować igłą, by powstawały przepiękne winogrona, litery układały w napisy, ustawiać krościenka, naciągać materiał. – Niektóre koronki przy obrusach jeszcze są w szafach – mówi. – Sztandary, które zrobiłyśmy, też – przypomina. Wspominając tamte lata, szybko dodaje: – To były czasy! Ale przecież wiadomo, że s. Zyta nie spoczęła na laurach. Także dziś czasem uszyje habit, naprawi, podszyje, zaceruje.

Plan i łaska

To, co jest w niej niesamowite, to taka niezwykła pogoda ducha. I spokój. Gdy pytam, czy nie tęskniła do świata, do rzeczy, którymi jako kobieta mogłaby się zajmować, do ludzi, odpowiada od razu, bez zastanowienia: – Nie.

Czy mogła inaczej życie przeżyć? – Nie, jak trzeba było to robić, to robiłam – stwierdza. I jest w niej nie tylko pokora, ale też stanowczość. – By wytrzymać wszystko, musi być powołanie – tłumaczy. – A Bóg ma swoje plany i daje łaskę, że się wszystko wytrzyma – dodaje. – Nie miałam większych problemów, tylko takie ludzkie sprawy. Wszystko mi się udawało, wszędzie dawałam sobie radę, bo Bóg dawał mi siłę – słyszę.

Bóg ma swoje plany i daje łaskę, że się wszystko wytrzyma.

Podziel się cytatem

Świadectwo

Pokazuje swoich patronów – św. Zytę, bł. Anastazego Pankiewicza, wśród zdjęć i pamiątek na malutkiej karteczce modlitwa, ułożona przez nią. Dziewczynę, która chodziła na świętokrzyskie odpusty, która na Świętym Krzyżu spotkała Prymasa Tysiąclecia, gdy wyszedł z więzienia, która swoją prostotą w odpowiadaniu na Boże plany urzeka, a po latach w zakonie pokazuje takie prawdy, oczywiste, i maluje historie ze swojego życia, i z życia tych, którymi się opiekowała, spotkała na drodze.

– To jest powołanie – mówi i to jest najpiękniejsze świadectwo, jakie słyszałam.

2020-01-21 12:48

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dłonie, które uczą miłości

Blask i ciepło

I pokazuje mi siebie w ludziach i znakach, które – tak myślę – są znakami od niego. Więc najpierw siostry antonianki i klasztor przy ul. Janosika. Choć pierwszym i pamiętającym o. Anastazego Pankiewicza był ten przy Mariańskiej 3 – niedaleko miejsca, w którym wzniósł szkołę, klasztor i kościół. S. Agnieszka, z którą rozmawiam, pamięta jeszcze tamto miejsce i dom, bo tam właśnie zaczynała swoją zakonną drogę. W zakonie, który utworzył. Po to, by charyzmatem wspierały życie, dzieci poczęte, te już narodzone, by służyły tym najsłabszym. Ale spotykam też s. Zytę – ona wstąpiła do zgromadzenia dokładnie 60 lat temu – w roku, gdy zostało ono oficjalnie zatwierdzone. Starsza zakonnica, kobieta, ma niezwykły uśmiech i ciepło bijące z oczu. I jest tak po ludzku niezwykle piękna. Pytam, czy nie żałuje. „Nie” - odpowiada. I robi to z takim przekonaniem, że aż coś ściska za gardło. Bo już wiem, co daje jej ten blask.

CZYTAJ DALEJ

Pierwsza błogosławiona z Facebooka? Od 10 maja Helena Kmieć służebnicą Bożą

2024-04-22 14:01

[ TEMATY ]

święci

Helena Kmieć

Fundacja im. Heleny Kmieć

Helena Kmieć

Helena Kmieć

Dziś miałaby 33 lata - wiek chrystusowy. Teraz, siedem lat po tragicznej śmierci, jest kandydatką na ołtarze. Helena Kmieć, misjonarka świecka archidiecezji krakowskiej, będzie od 10 maja nosić tytuł służebnicy Bożej. Tego dnia ruszy bowiem jej proces beatyfikacyjny.

„W jednym z podań o wyjazd misyjny Helena napisała, że otrzymała Łaskę Bożą - czyli 5 razy D, Dar Darmo Dany Do Dawania, i że musi się tym darem dzielić” - wspomina w rozmowie z Radiem Watykańskim postulator, o. Paweł Wróbel SDS.

CZYTAJ DALEJ

Gniezno: Prymas Polski przewodniczył Mszy św. w uroczystość św. Wojciecha

2024-04-23 18:08

[ TEMATY ]

św. Wojciech

abp Wojciech Polak

Episkopat Flickr

Abp Wojciech Polak

Abp Wojciech Polak

„Ponad doczesne życie postawił miłość do Chrystusa” - mówił o wspominanym 23 kwietnia w liturgii św. Wojciechu Prymas Polski abp Wojciech Polak, przewodnicząc w katedrze gnieźnieńskiej Mszy św. ku czci głównego i najdawniejszego patrona Polski, archidiecezji gnieźnieńskiej i Gniezna.

„Wojciechowy zasiew krwi przynosi wciąż nowe duchowe owoce” - rozpoczął liturgię metropolita gnieźnieński, powtarzając za św. Janem Pawłem II, że św. Wojciech jest ciągle obecny w piastowskim Gnieźnie i w Kościele powszechnym. Za jego wstawiennictwem Prymas prosił za Ojczyznę i miasto, w którym od przeszło tysiąca lat biskup męczennik jest czczony i pamiętany.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję