Reklama

Niedziela Zamojsko - Lubaczowska

Recepta na szczęście

Czy można wybaczyć komuś, kto bardzo nas skrzywdził? Czy można być szczęśliwym, gdy cały świat się od nas odsunął? Czy naprawdę cierpienie może być błogosławieństwem?

Niedziela zamojsko-lubaczowska 38/2020, str. IV

[ TEMATY ]

cierpienie

ból

Ewa Monastyrska

Zygmunt Romanowski podczas występu

Zygmunt Romanowski podczas występu

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Gdyby chcieć szczerze odpowiedzieć na te pytania, to wydaje się to nienaturalne, by mówić o cierpieniu, bólu i samotności jako o łasce. Do Krasnobrodu zawitał jednak człowiek, który wie, że wszystko, co otrzymujemy jest darem, a nawet cudem. Wchodząc do pokoju, w którym znajdował się nasz gość, zastałam człowieka uśmiechniętego, tryskającego radością, inteligentnym dowcipem i głębokimi przemyśleniami. W jego dłoniach gitara wygrywała niesamowite melodie, które zapierały dech w piersiach. Z iskrą w oku i kulą przy nodze wydawał się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Jednak to, co przeżył, kazało nie tylko mnie przeanalizować na nowo swoje życie.

Przez wstawiennictwo Matki

Zygmunt Romanowski, bo o nim mowa, to człowiek, który w swoim życiu musiał przejść wiele, choć sam o swoim życiu mówi, że to zbyt wiele niewiadomych.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Około 2. roku życia, z powodu zapalenia rdzenia kręgowego, doszło u mnie do paraliżu całego ciała. Osłabienie organizmu było tak silne, że nie mogłem oddychać samodzielnie ani jeść. Aparatura podtrzymywała moje życie. Nie mogłem też mówić. Moi rodzice załamali się i chyba stracili nadzieję. Postanowili zniknąć z mojego życia. Przez wiele lat poszukiwaliśmy ich, ale nigdy nie udało się tego zrobić. Po latach z urzędu kazano mi wybrać datę urodzenia, imię i nazwisko. Rodzice przestali w ogóle mnie odwiedzać i nie zapisano żadnych moich danych. Po prostu mnie zostawili. Ponieważ nie miał się kto za mnie modlić, to ten trud podjęły siostry zakonne, które niedaleko prowadziły ochronkę dla dzieci porzuconych, niechcianych. Po ludzku nie można było już mi pomóc. One modliły się przez wstawiennictwo Najświętszej Maryi Panny i to jest najlepszy „patent”. Jeśli modlimy się przez Jej wstawiennictwo, to Jej Syn nie odmówi – dał świadectwo swoich doświadczeń Zygmunt Romanowski.

Modlitwy sióstr rzeczywiście zostały zaniesione przed Boży tron. Po 3 latach stan chłopca nagle zaczął się poprawiać, co w zdumienie wprowadziło samych lekarzy. Przygarnięty przez siostry nauczył się jednego: wszystkie trudności zanosić Bogu w modlitwie przez wstawiennictwo Najświętszej Maryi.

Reklama

Kolejne bariery

Jak wspomina Zygmunt Romanowski, ta modlitwa była mu wciąż bardzo potrzebna. Naukę mowy zaczynał w wieku 7 lat i nie były to słowa „mamo”, „tato”, ale słowa modlitwy. Utrudnienia i opóźnienia rozwojowe dały o sobie znać w szkole, kiedy inne dzieci naśmiewały się z chłopca, że nie potrafi jeszcze czytać ani pisać. Zapamiętał jednak słowa: „módl się przez wstawiennictwo Matki Bożej”. Choć lekarze nie dawali mu szans na rozwój, on nie tylko nauczył się pisać i czytać, ale z dziecka, które nie potrafiło powtórzyć usłyszanego dźwięku, stał się muzykiem tworzącym pieśni i piosenki, „klaszczącym” palcami, a nawet językiem. Modlitwa działała w życiu chłopca cuda.

– Gdy z ochronki zostałem przyjęty do domu dziecka, dobrze wiedziałem, że panuje trend tak zwanego „kocenia”. Wiedziałem, że będzie mnie to boleć i że nie dam rady się przed tym obronić. Jeśli włożyliby mi te papierki między palce u stopy, którą nie mogłem ruszać, a następnie podpalili, to wiedziałem, że będzie to potwornie bolało. Modliłem się długo, by niczego mi nie zrobili. Okazało się, że na tej modlitwie zeszła mi cała noc i moi koledzy zasnęli z tego wszystkiego i nie zrobili mi nic – śmieje się Zygmunt.

Zrozumieć cierpienie

Cierpienie, które nas spotyka, rozpatrujemy w kontekście bólu i porażki. Jedno, co wciąż podczas rozmowy podkreślał brat Zygmunt, to były słowa: „nie dajcie się zwieść cierpieniom”. Wielką pokusą, jak sam zaznaczał, jest odwrócenie się od Pana Boga, bo przecież nie pomógł nam w cierpieniu. To najprostsze rozwiązanie. Według niego jest to największy z możliwych błędów, ponieważ tylko On może być naszym wsparciem, a czasami „gdy Bóg nie pomaga, to może właśnie nam pomaga” – może wie, że dane rozwiązanie przysporzyłoby nam jeszcze więcej bólu. Zaskakujące jest to, że mówi o tym człowiek, który mógłby być pierwszym toczącym spór z Panem Bogiem. On widzi to jednak inaczej.

Reklama

Jak człowiek byłby potężny i silny to wydawałoby się mu, że nie potrzebuje żadnej pomocy. A dzięki niemocy mógł objawić się Bóg.

Podziel się cytatem

– Miałem doświadczenie tej słabości, niemocy, dzięki której mogła zadziałać wszechmoc Boga. Jak człowiek byłby potężny i silny to wydawałoby się mu, że nie potrzebuje żadnej pomocy. A dzięki niemocy mógł objawić się Bóg – stwierdził Zygmunt Romanowski.

Sztuka przebaczenia

Prawdziwym wyzwaniem, ale i drogą do odnalezienia szczęścia było przebaczenie. Choć wydaje się nam, że samo przebaczenie jest czymś oczywistym, to w rzeczywistości jest to niezwykle trudna sztuka. W jaki sposób przebaczyć rodzicom, którzy w najtrudniejszej chwili naszego życia porzucają nas na zawsze? Czy to w ogóle możliwe?

– Otrzymałem modlitwę, która miała być modlitwą o przebaczenie rodzicom. Karmelici powiedzieli mi, że samo przebaczenie nie może polegać na tym, że przebaczam, a w środku nadal czuję ból. Miałem zaprosić do przebaczenia Chrystusa. To On ma tę łaskę dać pocieszenie. Jeśli przebacza się w imię Chrystusa i robi się to dla Niego, to jest to coś niesamowitego – wyjaśnił Zygmunt Romanowski.

Choć przebaczenie było bardzo trudne, to w zawierzeniu Chrystusowi i składając jednocześnie je u stóp Maryi, był w stanie osiągnąć radość.

Ewangelizacja przez muzykę

Brat Zygmunt bez wahania przyznaje, że człowiek jest za słaby, by mógł sam poradzić sobie ze swoimi problemami i słabościami. Niezrozumiałe wydaje mu się niszczenie własnego zdrowia poprzez alkohol, narkotyki czy też papierosy. Jak nikt rozumie, czym jest łaska i dar życia. Teraz muzyka stała się nie tylko jego pasją, ale sposobem na ewangelizację i zmienianie życia wielu ludzi. Dziś nagrywa płyty, pisze poruszające książki i wie, że jego cierpienie może służyć przybliżeniu do nieba zarówno jego, jak i innych ludzi. Najbardziej zdumiewające w tym wszystkim jest to, że historia Zygmunta przypomina biografie świętych. A spotkanie z nim, jego radością pomimo bólu i wiarą pomimo bezsilności sprawia, że człowiek wtula się natychmiast w ramiona Pana.

2020-09-16 11:29

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ojciec Święty spotkał się z dziećmi chorymi na nowotwory

[ TEMATY ]

dzieci

cierpienie

chorzy

Franciszek

WŁODZIMIERZ RĘDZIOCH

Dom św. Marty

Dom św. Marty

W piątek 31 czerwca br. o godz. 18 papież Franciszek spotkał się w kaplicy Domu św. Marty z dziećmi - pacjentami oddziału Onkologii Pediatrycznej rzymskiej Kliniki Gemelli - poinformował rzecznik Stolicy Apostolskiej ks. Federico Lombardi SJ.

CZYTAJ DALEJ

Trwam w Winnym Krzewie

2024-04-23 12:03

Niedziela Ogólnopolska 17/2024, str. 22

[ TEMATY ]

rozważanie

Adobe Stock

Jakiś czas temu spotkałem mężczyznę, który po wielu latach przeżytych z dala od Boga i Kościoła odnalazł skarb wiary i utracony całkowicie sens życia. Urodził się w dobrej katolickiej rodzinie. Rodzice zadbali o jego religijną formację. Pokazali mu prawdziwe rodzinne życie, jednak już jako nastolatek zaczął się od tego wszystkiego odcinać. Spotkał takie osoby, które przekonały go, że religia to ludzki wymysł, że Boga nie ma, a Kościół i jego ludzie to zwykli hipokryci. Począł się zatracać, zaczął bowiem nadużywać alkoholu, zażywać narkotyki, prowadzić rozwiązłe życie, w niczym nieskrępowanej wolności. Porzucił dom, zrozpaczonych rodziców i związał się z towarzystwem, które wyznawało podobne „wartości”. Tam poznał swoją przyszłą żonę. Zawarli nawet sakrament małżeństwa, bo ktoś ich przekonał, że to fajna „impreza”. Dali życie trzem córkom, których nawet nie ochrzcili. Małżeństwo tego człowieka rozpadło się, a córki totalnie pogubiły się w życiu. Został sam z poczuciem przegranego życia. Postanowił ze sobą skończyć. I wtedy spotkał kogoś, kto przypomniał mu o Bogu, o sakramentach świętych, o Różańcu i zaprowadził do wspólnoty działającej w parafii, która otoczyła go miłością i modlitwą. Dzisiaj odbudowuje swoje życie, porządkuje swoje sprawy. Na jego dłoni widziałem owinięty różaniec, z którym, jak powiedział, nigdy się już nie rozstaje. Na pożegnanie przyznał, że nareszcie czerpie pełnymi garściami z Bożej miłości.

CZYTAJ DALEJ

10. rocznica kanonizacji dwóch Papieży – czcicieli Matki Bożej Jasnogórskiej

2024-04-27 15:16

[ TEMATY ]

Jasna Góra

rocznica

Adam Bujak, Arturo Mari/„Jan Paweł II. Dzień po dniu”/Biały Kruk

Eucharystię młodzieży świata na Jasnej Górze w 1991 r. poprzedziło nocne czuwanie modlitewne, podczas którego wniesiono znaki ŚDM: krzyż, ikonę Matki Bożej i księgę Ewangelii

Eucharystię młodzieży świata
na Jasnej Górze w 1991 r. poprzedziło
nocne czuwanie modlitewne, podczas
którego wniesiono znaki ŚDM: krzyż,
ikonę Matki Bożej i księgę Ewangelii

10. rocznica kanonizacji dwóch wielkich papieży XX wieku, która przypada 27 kwietnia, jest okazją do przypomnienia, że nie tylko św. Jan Paweł II był człowiekiem oddanym Matce Bożej Jasnogórskiej i pielgrzymował do częstochowskiego sanktuarium. Był nim również św. Jan XXIII.

Angelo Giuseppe Roncalli, późniejszy papież Jan XXIII, od młodości zaznajomiony z historią Polski, zwłaszcza poprzez lekturę „Trylogii”, upatrywał w Maryi Jasnogórskiej szczególną Orędowniczkę. Tutaj pielgrzymował w 1929 r. Piastując godność arcybiskupa Areopolii, wizytatora apostolskiego w Bułgarii ks. Roncalli 17 sierpnia 1929 r. przybył z pielgrzymką na Jasną Górę. Okazją było 25-lecie jego święceń kapłańskich. Późniejszy papież po odprawieniu Mszy św. przed Cudownym Obrazem zwiedził klasztor i sanktuarium, a w Bibliotece złożył wymowny wpis w Księdze Pamiątkowej: „Królowo Polski, mocą Twojej potęgi niech zapanuje pokój obfitości darów w wieżycach Twoich”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję