Reklama

Mówić czy nie mówić po polsku w ameryce

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

"Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał", tak brzmi stare polskie przysłowie, znane zresztą w różnych wersjach. Wiemy dobrze jakich kwestii ono dotyczy - sposobu wychowania naszych dzieci. Z pewnością też można go zastosować do jednego z aspektów tego wychowywania.
Uczymy nasze dzieci wszystkich podstawowych czynności życiowych, a wraz z ich dorastaniem coraz bardziej skomplikowanych. Jedną z nich jest umiejętność mówienia. W całej rodzinie panuje wielka radość, gdy nasza pociecha wypowiada w miarę wyraźnie pierwsze słowa. Serdecznie radosne są nasze sprzeczki czy to pierwsze słowo brzmi "mama", czy "tata", czy też "baba". I mimo że mieszkamy tutaj, w Chicago, to przecież stojąc nad kołyską naszego maleństwa, nie "gruchamy" do niego po angielsku. "Gruchamy" do niego po polsku. I w tym momencie, stojąc nad kołyską rozpoczynamy nauczanie naszych dzieci języka polskiego. Dzieci zresztą bardzo szybko zaczynają mieć też kontakt z językiem angielskim. Zazwyczaj równocześnie rozpoczyna się wówczas rodzaj "kombinacji" w myśleniu rodziców. Zazwyczaj zastanawiamy się wtedy, czy dzieci zrozumieją w przyszłości, gdy ktoś będzie mówił do nich po angielsku? Czy nie będą narażone na wyśmiewanie, czy poradzą sobie na placu zabaw, w rozmowach z innymi dziećmi? Wreszcie czy poradzą sobie w szkole? Przecież amerykańscy nauczyciele dość wyraźnie sugerują, by z dziećmi rozmawiać po angielsku, bo za znajomość tego właśnie języka dostaje dziecko oceny w szkole. Naszemu dziecku proponuje się jakieś klasy dla dwujęzycznych. Trzeba podpisać mnóstwo papierów, zgadzać się na "wyciąganie" dziecka z normalnych zajęć szkolnych. Rodzi się w nas, rodzicach, obawa, że dziecko będzie miało niższy poziom nauki, że będzie czuło się przez "to wszystko" odizolowane, zestresowane, inne, gorsze... Do tego wszystkiego ma dojść jeszcze uczęszczanie do polskiej szkoły sobotniej. To następny temat, wywołujący nerwowość zarówno u dzieci, jak i u rodziców. Przecież, myślimy, nasze dziecko urodziło się w tym kraju, mieszka w tym kraju, w tym kraju będzie się kształcić i pracować. Czy należy zatem burzyć koncentrację dziecka i nakłaniać je do nauki obu języków. I to naraz! Czy język polski przyda mu się kiedykolwiek? Przecież, jako rodzice, zawsze się ze swoim dzieckiem dogadamy. Po co więc ma przez "to wszystko" przechodzić? Po co mają przez "to wszystko" przechodzić rodzice?
No i tu rodzice powinni się zastanowić nad jednym: "to wszystko" - to w końcu ile? A może zamiast wymierzać i wyliczać te strasznie brzmiące problemy, te niesamowicie skomplikowane i trudne sytuacje, zmienić nasze myślenie i uświadomić sobie rzeczywistą wagę problemów, a potem położyć je w wadze? Może nie należy wyolbrzymiać, ani sobie, ani dzieciom sytuacji, które w sposób naturalny mogłyby ułożyć się łagodnie. Spróbujmy spojrzeć na kwestię nauki języka polskiego od innej strony:
"Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał". Jeżeli nie nauczymy nasze dzieci mówić po polsku, czy będą one mówiły tym językiem kiedy dorosną? Nie! Bo "z pustego to i Salomon nie naleje", że posłużę się następnym przysłowiem. Oczywiście, istnieje też możliwość, że nasze dziecko, już jako dorosły człowiek, podejmie trud nauki języka ojców. Tylko o ileż będzie mu trudniej zdobywać tę zdolność. Będzie to, po prostu, nauka zupełnie obcego języka, tak samo mozolna jak nauka języka hiszpańskiego czy niemieckiego. Sytuacja podobna do tej, w jakiej byliśmy kiedyś sami, gdy przyjeżdżając do tego kraju musieliśmy poznać jego język. Czyż nie prościej, zarówno dla rodziców, jak i dla dzieci, rozpocząć tę naukę już nad kołyską?
Znam wiele dorosłych osób, które stwierdzają teraz z wielkim żalem: "Jestem Polakiem, jaka szkoda, że moi rodzice nie nauczyli mnie mówić po polsku". A słyszę to zdanie wypowiedziane piękną angielszczyzną.
Mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec, ale dopiero początek naszych rozmów o tym, czy mówić po polsku w Ameryce. Zapraszam do rozmów, dyskusji, do wypowiadania własnego zdania na łamach Niedzieli w Chicago.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jezu, pomóż mi dobrze inwestować swój czas i swoje siły

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Graziako

Rozważania do Ewangelii Mt 6, 19-23.

Piątek, 21 czerwca. Wspomnienie św. Alojzego Gonzagi, zakonnika

CZYTAJ DALEJ

Na KUL jest jeden z najlepszych wydziałów prawa w Polsce

2024-06-21 15:55

[ TEMATY ]

prawo

KUL

Adobe Stock

Wydział Prawa, Prawa Kanonicznego i Administracji KUL znalazł się wśród najlepszych wydziałów prawa w Polsce. W rankingu Dziennika Gazety Prawnej uplasował się tuż za podium, na czwartej pozycji, za wydziałami prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, Uniwersytetu Warszawskiego i Uniwersytetu Wrocławskiego.

Co zadecydowało o sukcesie prawników z KUL? Dziekan WPPKiA dr hab. Andrzej Herbet uważa, że przed wszystkim stała dbałość o poziom kształcenia i indywidualne podejście do każdego studenta. I rzeczywiście, KUL najwyżej został oceniony w kategorii jakość i warunki kształcenia. Tutaj pod uwagę zostały wzięte m.in. wyróżnienia i nagrody uzyskane przez pracowników i studentów, łatwy dostęp do biblioteki i elektronicznych systemów informacji prawnej czy funkcjonowanie Uniwersyteckiej Poradni Prawnej, w której studenci pod opieką wykładowców udzielają nieodpłatnie pomocy prawnej. - Skupiamy się na doskonaleniu metod kształcenia i kładziemy duży nacisk na warsztatowy charakter realizowanych zajęć - mówi prof. Herbet. Stale zwiększana jest oferta przedmiotów prowadzonych w językach obcych, a także kształtujących kompetencje z zakresu informatyki prawniczej. Najbardziej jednak cieszą zwrotne informacje od absolwentów, którzy bardzo wysoko oceniają nie tylko profesjonalizm kadry, ale również relacje panujące na Wydziale.

CZYTAJ DALEJ

Rzym: ostatnie dni, by zobaczyć Dallego i św. Jana od Krzyża

2024-06-21 20:24

[ TEMATY ]

obraz

obraz

Rzym

Salvador Dalli

www.vaticannews.va/pl

Ekspozycja w kościele św. Marcelego przy Via del Corso

Ekspozycja w kościele św. Marcelego przy Via del Corso

Jeszcze tylko przez trzy dni, do 23 czerwca, można podziwiać w Rzymie jeden z najsłynniejszych obrazów Salvadora Dallego oraz jego mistyczny pierwowzór, czyli szkic nakreślony przez św. Jana od Krzyża. Przedstawia on ukrzyżowanie Jezusa, ale w niespotykanej dotąd perspektywie, z góry, jakby z punktu widzenia Boga Ojca. Oba dzieła po raz pierwszy zostały wystawione razem. Można je zobaczyć bezpłatnie w kościele św. Marcelego na via del Corso.

Mottem tej niezwykłej wystawy są słowa, które usłyszał św. Jan od Krzyża, kiedy szybkimi pociągnięciami pióra szkicował ukrzyżowanie Jezusa: „Jeśli pragniesz słowa nadziei, to utkwij swój wzrok tylko na Nim, a znajdziesz więcej niż pragniesz”. Jak mówi Radiu Watykańskiemu kurator wystawy ks. Alessio Geretti, Salvador Dalí zobaczył ten szkic u karmelitanek w Avili w 1948 r. Był to dla niego wielki duchowy wstrząs, który sprawił, że na nowo odkrył piękno wiary katolickiej. Malując Ukrzyżowanego, nie ośmiela się ukazać Jego piękna, bo wie, że przewyższa wszelkie wyobrażenia. Obraz nie jest owocem artystycznej brawury, ale przedstawia to, co św. Jan widział naprawdę w mistycznym uniesieniu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję