Piszę do Was w sprawie, która teraz z pewnością zajmuje większość ludzi w moim wieku (50+) opiekujących się swoimi rodzicami. Pandemia COVID-19 jest dla naszych rodziców i dziadków czasem trudnym. A teraz jeszcze te szczepienia. Pomijam już fakt, że starsi, czasem z rodziną gdzieś w Polsce czy w świecie, zabierają się do tego od końca – czyli maszerują w mróz i śnieg (taką aurę mam właśnie za oknem) do swojej przychodni, bo inaczej nie potrafią zapisać się na listę szczepień. Nie znają się na komputerach i internecie, telefon w przychodni – czasem w miejscowości jest tylko jeden taki numer i ciągle zajęty. Uważają więc, że załatwią to tylko w tradycyjny sposób – jak robiło się dawniej – czyli osobiście. Swoją drogą, nie rozumiem, dlaczego lekarze pierwszego kontaktu nie mogli zająć się umawianiem na szczepienia ludzi starszych: ustalić listę, zadzwonić i powiedzieć, w jakim terminie mają przyjść...
Druga sprawa to odpowiedzialność za słowa, głównie Państwa, dziennikarzy, także tych „obywatelskich”, wypisujących w necie, co im ślina na język przyniesie. Ludzie to czytają, starsi nawet wierzą w te nonsensy o szczepionkowym światowym spisku. Będziecie mieć część ludzi na sumieniu, gdy się w ogóle nie zaszczepią albo gdy opóźnią zabieg.
Jedyny ratunek to my, dzieci i wnuki. Tłumaczmy więc swoim dziadkom, że zaszczepili się już najważniejsi seniorzy na świecie – królowa Wielkiej Brytanii, papież Franciszek, a nawet Benedykt XVI, czyli nie ma się czego bać. Wspierajmy ich w tym trudnym czasie na wiele sposobów, miejmy dla nich cierpliwość i czas. To teraz niezwykle ważne...
Pomóż w rozwoju naszego portalu