Wielu mogło to umknąć, bo o sprawie media masowe w PRL nie informowały; nie dlatego, że Bułgaria to peryferie Europy, wszak mówiono o tym w Radiu Wolna Europa, w Głosie Ameryki, a także pisano w Bibule; problem był ważny i dojmujący. Przymusowa asymilacja Turków mieszkających głównie na południowych rubieżach kraju, rozpoczęta przez reżim komunistyczny w latach 70., ale prowadzona z całą mocą od połowy lat 80. XX wieku, nie miała w sobie nic z kobiety. Wynarodawianie ponad 1 mln ludzi było brutalne i bezwzględne; nic dziwnego, że rany ofiar bolą do dziś, a „prawdziwi” Bułgarzy nie chcą do tego wracać. Metodami bułgaryzacji były: przymusowa zmiana imion i nazwisk, zakazanie używania słów „Turek”, „turecki” itp., likwidacja odrębnego szkolnictwa, masowe aresztowania i zabójstwa... Lektura powieści mieszkającego w Niemczech Złatka Enewa jest dla ludzi o mocnych nerwach. To jego pierwsza poważna literacka próba zmierzenia się z tym tematem. Próba w Bułgarii zupełnie przemilczana.
Pomóż w rozwoju naszego portalu