Ile osób, tyle sposobów na przeżycie Adwentu. Warto się nimi podzielić.
Milowy krok
Co roku Adwent może stać się krokiem milowym w życiu każdego z nas. To nie tylko radosny czas oczekiwania na narodzenie naszego Zbawiciela, ale także moment zatrzymania, przemyślenia. Adwent musi nas zmusić do myślenia! Znajduję w ciągu dnia kilka chwil, by odłączyć się od otaczającej rzeczywistości i wysłuchać Ewangelii oraz refleksji na jej temat. Poza tym oczywiście rekolekcje w parafii i jak najczęstszy udział Roratach. Dominika, 25 lat
Mój Adwent coraz bardziej uświadamia mi, że Jezus jest naprawdę najważniejszy. Mam już swoje lata, dużo cierpień, także tych fizycznych. Dlatego tak ważne jest dla mnie dobre przeżycie Adwentu. Martwi mnie to, co teraz się dzieje z Adwentem w naszym społeczeństwie. Zniknął gdzieś czas wyciszenia, zatrzymania się. Ludzie ciągle gdzieś pędzą. Kiedy byłam młoda, również miałam dużo pracy i zajęć, ale był czas na modlitwę. W domu rodzinnym wiedzieliśmy, że Adwent to Adwent. Robiło się duchowe postanowienia, pamiętało się o spowiedzi. To był bardzo ważny czas i taki będzie dla mnie również teraz. Cecylia, 87 lat
Trud i wyrzeczenie
Adwent musi być czasem przemiany serca. Co roku staram się spędzać go właśnie w taki sposób, by z każdym dniem stawać się lepszym człowiekiem. Tegoroczny Adwent również będzie bogaty w doświadczenia. Postanowiłam, że na każdy dzień, na zasadzie kalendarza adwentowego, będę wyznaczać sobie zadania. Gdy odkryję planszę z danego dnia, nie będzie tam na mnie czekała słodka przekąska, ale trud i wyrzeczenie. Raz to będzie modlitwa w konkretnej intencji, lektura Pisma Świętego czy coś, co muszę wykonać wobec drugiego człowieka. Zadaniem może także być przeczytanie książki, a w inny dzień postawienie na większą aktywność fizyczną. Chcę, aby mój Adwent był drogą do Jezusa! Kamila, 21 lat
Dotknąć tajemnicy
W tegorocznym Adwencie chcę przeżyć coś więcej, dotknąć tajemnicy. W pędzie codzienności często ten okres przelatywał mi między palcami jak piasek, gubiłam sens Adwentu, to, na Kogo czekam i po co. Pragnę to zmienić. Zacznę od najważniejszego – wstanę skoro świt i pójdę na Roraty, by szukać Jezusa. Wieczorem przy blasku świecy będę codziennie czytać Pismo Święte, aby przez te słowa Jezus dotknął mojego serca, odpowiedział na wątpliwości i wszystko objął swoją miłością. Mam nadzieję, że w Boże Narodzenie na niebie mojej duszy niezwykłym blaskiem zabłyśnie wigilijna gwiazda. Magdalena, 34 lata
To nie jest przewodnik po tym, jak w siedem dni zorganizować rodzinne przyjęcie. To propozycja dla wszystkich, którzy w komercyjnej atmosferze świąt Bożego Narodzenia zapomnieli lub nie mieli czasu, by pomyśleć o duszy…
Adwent, słyszeliśmy to zapewne wielokrotnie, jest czasem radosnego oczekiwania. Czekanie ma to do siebie, że się wypatruje kogoś lub czegoś, że się na to spotkanie przygotowuje. Zwłaszcza, gdy jest to ktoś dla nas ważny. Z każdym dniem ekscytacja wzrasta. Tak jak zakochany mężczyzna czeka na ukochaną, tęskni, wypatruje, myśli, jak ją przywitać, co może dać w prezencie lub czym ją poczęstować. Podobnie i tutaj wypatrujemy Kogoś, czekamy na Jezusa, Tego, który jest dla nas najważniejszy. Kościół daje nam możliwość przeżywania oczekiwania na Jego przyjście to pierwsze, gdy dokonało się narodzenie Boga w ludzkiej naturze i je wspominamy i możemy wczuć się w sytuację wszystkich, którzy oczekiwali Chrystusa, i to drugie, które jest faktycznie przed nami Jego ostateczne przyjście na końcu czasu, czyli Paruzję. Warto ten czas przeżyć owocnie, intensywnie duchowo. Jest to trudne, gdy od 3 listopada wszędzie widzi się już choinki, bombki, czekoladowe mikołaje i inne świąteczne ozdoby i słodkości. Trudno w tej komercyjnej atmosferze niby-świąt zająć się duszą. Wszystko przypomina nam o tym, ile jeszcze musimy zrobić: odplamić obrus, znaleźć prezenty, udekorować mieszkanie, przygotować potrawy na spotkania opłatkowe we wspólnocie, w klasie naszego dziecka czy w pracy. Jak tu nie zacząć kupować, gdy wszystko do nas krzyczy: „Jestem takie piękne i błyszczące, weź mnie do domu!”. I w tym naszym codziennym pędzie, do którego jeszcze dochodzą przygotowania świąteczne, zapominamy o pięknym czasie oczekiwania. O rozmowach z Jezusem. To naprawdę intrygujące, że mogę rozmawiać z Tym, który już jest, a przecież dopiero ma przyjść… Mogę rozmawiać z Maryją, wczuć się w to, co przeżywała, gdy czekała na dzień porodu. O czym wtedy myślała? Co w tym czasie robił Józef, jak się przygotowywał do roli ojca, czy rozumiał, że dziecię jest Mesjaszem? Mogę wczuć się w tęsknotę tamtych ludzi, którzy oczekiwali wyzwolenia jak wielkie musiało być ich pragnienie ujrzenia Syna Bożego. Do świąt zostały niecałe dwa tygodnie, to dużo i mało. Warto odpuścić na chwilę pęd za prezentami i zadaniami w pracy. Teraz jest mój czas z Jezusem. Nie jutro, ale dziś. W przeżyciu świąt nie pomogą przygotowania do wieczerzy wigilijnej bez przygotowania serca na przyjście Pana. Każdy dzień Adwentu niesie nam nowe treści, zwłaszcza w czytaniach mszalnych. Do 16 grudnia włącznie Pismo Święte przygotowuje nas na ostateczne przyjście Chrystusa, słuchamy proroków, psalmów pełnych tęsknoty. 17 grudnia zacznie się drugi okres w Adwencie, gdzie już bezpośrednio wsłuchujemy się w czytania zapowiadające narodziny Jezusa.
W Adwencie jest taki moment, który – niczym pierwsze różowe światło na porannym niebie – przerywa ciszę oczekiwania i zapowiada coś nowego. Trzecia niedziela - nazywana Niedzielą Gaudete - wprowadza w liturgię ton radości, jednocześnie nie odbierając jej powagi. – „Gaudete” to wezwanie „Radujcie się!”. To pierwsze słowo antyfony, która otwiera liturgię tego dnia. Nie przypadkiem Kościół zaczyna właśnie tak: „z radością, która ma płynąć z bliskości Pana” – mówi liturgista, ks. dr Ryszard Kilanowicz.
W trzecią niedzielę Adwentu radość ma swój wyraźny znak – kolor różowy. To – obok Niedzieli Laetare w Wielkim Poście – jedyne momenty w roku liturgicznym, gdy kapłani mogą założyć ornaty właśnie w tym odcieniu. – Różowy to blednący fiolet. Jak niebo o świcie – jeszcze nie pełnia światła, ale już jego zapowiedź, jeszcze nie dzień, ale już nie noc – mówi ks. dr Ryszard Kilanowicz.
O sprawie poinformowała Fundacja Życie i Rodzina. – Aborcyjny Dream Team szczuł i szczuł, aż w końcu są efekty.
W ostatnim czasie doszło do serii ataków na działaczy pro-life, którzy protestują przeciwko działalności tzw. przychodni aborcyjnej na ul. Wiejskiej – wskazuje w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Krzysztof Kasprzak z Fundacji Życie i Rodzina. Jak relacjonuje, podczas jednego z ataków kobieta podeszła z wiaderkiem i wylała bliżej niezidentyfikowaną lepką ciecz na wolontariuszy. – Została zatrzymana przez policję, ale… bardzo szybko zwolniona! Natomiast mężczyzna, który był z tą kobietą, pobił pikietujące dziewczyny – wybrał moment ataku, kiedy były same, bez chłopaków w pobliżu. Jedną popchnął, drugą uderzył w twarz i rozbił jej wargę. Inny mężczyzna wparował w zgromadzenie, przewrócił stolik i niszczył sprzęt – wylicza Krzysztof Kasprzak. – Mamy do czynienia z bezprawiem w AboTaku i bezprawiem na ulicy – ocenia.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.