Motyw krzyża nadaje sens w momentach totalnej beznadziei i opuszczenia chrześcijanina. Przyjęcie Go z miłością ma znaczenie zbawcze. Chrystus zaniósł na krzyż to, co najtrudniejsze w historii człowieka i świata. Doświadczając ciemności i śmierci wierzymy, że wtedy szczególnie jest z nami Bóg.
Rocznice wywózek
Reklama
Wielkopostny czas skupienia kieruje nasze modlitwy i myśli w stronę Golgoty – miejsca ukrzyżowania Zbawiciela. Łączy ono w sobie zarówno nieskończoną miłość Boga, jak też nienawiść człowieka względem drugiego. Polacy wielokrotnie w swojej historii stawali pod krzyżem. Jesteśmy obecnie w czasie między dwiema ważnymi rocznicami. Z 9 na 10 lutego 1940 r. miała miejsce pierwsza masowa wywózka Polaków na Syberię przez władze ZSRR, a już 13 kwietnia 1940 r. odbyła się kolejna. W okresie II wojny światowej była jeszcze masowa deportacja rozpoczęta 29 czerwca 1940 r. oraz czwarta, trwająca od 14 do 24 czerwca 1941 r., przerwana przez atak Hitlera na Związek Sowiecki. Warto jednak pamiętać, że już od czasów konfederacji barskiej carska Rosja stosowała metodę wywożenia ludności polskiej w głąb Rosji – zarówno na Syberię, jak też na odległe stepy Kazachstanu. Komuniści ze Związku Radzieckiego również kontynuowali ten zbrodniczy proceder. Eksterminacja narodu polskiego, wyniszczenie polskości i walka z katolicyzmem odbywały się na ziemi, którą historia nazwała nieludzką. Umęczeni trudem wędrówki rodacy, którym udało się przeżyć morderczy transport w bydlęcych wagonach, byli dobijani katorżniczą pracą. Okupant chciał za wszelką cenę zabić w Polakach nadzieję. Zasiewano w sercach zesłańców rozpacz, że wraz z nimi skończy się historia dumnego narodu, a oni już nigdy nie zobaczą swojej ojczystej ziemi. Wiele grobów rozsiało się na syberyjskich szlakach. Mimo tego wiara w Boga, nadzieja na powrót i miłość do ojczyzny, przetrwały. Wielu mieszkańcom naszej diecezji i ich dzieciom, często urodzonym na zesłaniu, Pan pozwolił powrócić w ojczyste strony.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Przerwany sen
Reklama
Początek katorgi na Syberię był w większości zawsze taki sam. Nad ranem uzbrojona milicja z wojskiem budziła daną rodzinę. Imienna lista, będąca podstawą do wywiezienia, była jedynym wyjaśnieniem okoliczności. Rodzina dostawała bardzo krótki czas na spakowanie. Mogło to być od 15 min do 2 godz. Po umieszczeniu dobytku, rodzinę transportowano furmanką do najbliższej stacji kolejowej. Tam większość załadowana w bydlęce wagony, wyruszała do miejsca zesłania. Chwytają za serce wspomnienia, w których wraz z wyruszaniem pociągu, uwięzieni w wagonach ludzie śpiewali religijne pieśni: Pod Twą obronę czy Serdeczna Matko. Nie brakowało aktów spontanicznej modlitwy. Rozdzieleni członkowie rodzin błogosławili swoich bliskich, którzy zostali skazani na deportację. Znane są przykłady ludzi, którzy dobrowolnie udawali się na zesłanie. Niania Czesia, obca kobieta wynajęta do pilnowania dzieci u państwa Ślisieckich z Drohiczyna, w momencie wywożenia rodziny przez NKWD, postanowiła razem z nimi dobrowolnie udać na deportację. Nie opuściła dzieci, które do tej pory wychowywała. Postawa tej młodej dziewczyny odbiła się szerokim echem w środowisku zesłańczym. „Bóg wynagrodził tę podlaską dziewczynę szczęśliwym powrotem do Ojczyzny”. Sybiracy, oprócz rzeczy codziennego użytku, zabierali ze sobą w podróż przedmioty religijne – książeczki, różańce, obrazki czy krzyżyki. Sytuacja głodu zmuszała często do sprzedawania ubrań, natomiast wspomniane dewocjonalia najczęściej zostawiali przy sobie do końca. Transportowani Polacy często całymi dniami jechali bez wody do picia, musząc spełniać swoje fizjologiczne potrzeby w otworze wyrąbanym w podłodze wagonu. Bardzo ubolewali nad tym, że ciała zmarłych rodaków wyrzucano przy torach bez elementarnego szacunku.
Wierzyć, aby przeżyć
Wydawać by się mogło, że po przeżyciu tak upokarzającego i morderczego transportu nic gorszego już ich nie spotka. Jednak pobyt na ziemiach Związku Radzieckiego upłynął pod znakiem katorżniczej pracy, głodu, chorób, brudu, nienawiści i strachu. Praca przy wycinaniu syberyjskiej tajgi, przy ogromnych mrozach i głodzie, dziesiątkowała kolejne zastępy Polaków. Za najmniejsze przewinienie i nieposłuszeństwo groziły ciężkie kary i śmierć. Okupanci wyznawali zasadę, że lepiej, aby zboże na polu zgniło i zostało zjedzone przez myszy niż żeby Polacy mogli upiec sobie chleb. Wiele matek posuwało się do kradzieży i potajemnych nocnych wędrówek za jedzeniem, chcąc uchronić przed śmiercią głodową swoje małe dzieci. Odmawiały sobie porcji, żeby nakarmić dzieci lub uzbierać większą ilość pożywienia na czas świąt Wielkanocy czy Bożego Narodzenia. Pragnęły, aby dzieci zapamiętały te dni jako szczególne. Wielki wysiłek i poświęcenie matek sybiraczek zapisały się w historii jako szczególny etos i obraz miłości nakreślonej całkowitym poświęceniem. Dzięki niemu udało się zachować kolejne pokolenia zesłańców w wierze i polskości. Chociaż zdarzały się wspomnienia, w których przeważał ogromny żal i rodziły się wątpliwości w istnienie Boga – to jednak zdecydowana większość zachowanych wspomnień zawiera wdzięczność skierowaną do Pana Boga i Matki Najświętszej za przetrwanie zesłania, jednocześnie podkreślając kluczową rolę wiary.
Białe plamy i walka z półprawdami
Zakończenie wojny i powrót wielu zesłańców do Polski nie zakończyły ich cierpienia. Rany zadane w dalekim kraju pozostawiły niezatarty ślad w ich psychice. Wielu do końca swojego życia gromadziło chleb i zapasy żywności – ciągle żyjąc w strachu. Można zapytać, dlaczego? Otóż bardzo często w drodze powrotnej słyszeli z ust żołnierzy sowieckich, że nie mają prawa mówić o tym, czego doświadczyli. Jeśli postąpią inaczej – zostaną tam z powrotem wywiezieni. Komuniści w Polsce stosowali bolesną propagandę historyczną. Obecność Polaków na terenach Związku Sowieckiego była – według podawanych przez nich informacji – spowodowana pracą w kopalniach węgla czy w przemyśle drzewnym. Posuwano się nawet do stwierdzenia, że nasi rodacy „przebywali na gościnnej ziemi radzieckiej”. Mimo to wielu z nich, dzięki zaangażowaniu historyków i kapłanów, spisywało swoje wspomnienia. Historie ludzi z całej Polski, jak też i z terenu diecezji drohiczyńskiej znajdują się w archiwach. Po transformacji ustrojowej Kościół katolicki mocno zaangażował się w utrwalanie i propagowanie pamięci o zsyłkach na Syberię. Zarówno w sferze materialnej – w postaci pomników i tablic upamiętniających, jak też w sferze ludzkiej – organizując zjazdy, spotkania modlitewne i opłatkowe Sybiraków. Z każdym rokiem żywych świadków jest coraz mniej. Dzięki zaangażowaniu wielu patriotów, w tym kapłanów, pamięć o nich w takich miejscach jak Bielsk Podlaski, Ciechanowiec, Drohiczyn, Hajnówka, Siemiatycze, Siemiatycze Stacja czy Wyrozęby jest ciągle żywa.