W zabytkowym kościele truskolaskiej parafii św. Mikołaja podczas każdej Mszy św. przy boku celebransa stoją młodzi i starsi ludzie ubrani w białe szaty Liturgicznej Służby Ołtarza. – Mamy rzeczywiście grupkę lektorów starszych, którzy mimo tego, że są już w szkołach średnich, to nie wstydzą się bycia przy ołtarzu. Mamy też ministrantów młodszych, a jeszcze zgłaszają się nowi kandydaci – cieszy się ks. Łukasz Dyktyński, proboszcz parafii, i dodaje: – Nie mogę też z tej służby liturgicznej wyłączyć naszej scholi dziecięcej, która działa od kilku tygodni, a już osiągnęła bardzo wysoki poziom wykonawczy pod kierunkiem p. Łukasza Pluty.
Księża w parafii dbają o jak najlepsze przygotowanie ministrantów do posługi przy ołtarzu, dlatego korzystają ze szkoleń formacyjnych, które organizuje archidiecezja częstochowska. – Włączamy się we wszystkie kursy dla ceremoniarzy, lektorów, a także uczestniczymy w pielgrzymkach ministrantów. LSO bardziej zajmuje się ksiądz wikariusz Marek Skrzypczyk – śmieje się ks. Łukasz Dyktyński i oczywiście tłumaczy, że i on sam nie wymiguje się od tych obowiązków.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ojciec i syn
Reklama
– Po długich namowach poprzedniego, mocno schorowanego proboszcza ks. Józefa Kosa zdecydowałem się przyjąć funkcję nadzwyczajnego szafarza Komunii św. w naszej wspólnocie. Potrzeba takiej pomocy była też podyktowana tym, że nasza parafia ma jeszcze do obsługi tzw. kaplicę dojazdową, a kolejnym argumentem był fakt, że mój syn jest ministrantem. Z tego powodu łatwiej mogłem się zgodzić na przyjęcie tak mocno zobowiązującej funkcji. Ponadto ja też dawniej byłem ministrantem – wyjaśnia powody swojej zgody Tomasz Frania i dodaje: – Kiedy pierwszy raz udzielałem Komunii św., to z wrażenia aż mi się ręce trzęsły. Wciąż nie czuję się godny tej funkcji, ale to jest ogromna łaska, kiedy mogę oglądać w oczach ludzi ich mocną wiarę. Jest to dla mnie bardzo budujące.
W dalszej części rozmowy p. Tomasz informuje, że należy do męskiej róży różańcowej i Wojowników Maryi. – Mam głębokie nabożeństwo do Matki Bożej, bo to Ona mnie po wielu latach przyprowadziła z powrotem do Kościoła. Byłem za granicą i tam zorientowałem się, że czegoś mi brakuje. Na obczyźnie odczuwałem głód bycia w kościele, rodziny, normalnych, chrześcijańskich wartości. Modlitwy mojej żony, odmawiana w intencji mojego nawrócenia nowenna pompejańska, sprawiły, że jestem tu, gdzie jestem – wyznaje.
Reklama
Ignacy Frania jest synem p. Tomasza. – To bardzo ciekawe doświadczenie, stać razem z tatą przy ołtarzu – ja, ministrant, lektor i ceremoniarz, z ojcem, szafarzem – cieszy się młody Frania. – Dość późno zacząłem służyć przy ołtarzu, bo dopiero w siódmej klasie szkoły podstawowej. Namówił mnie Adam, który został członkiem LSO zaraz po Pierwszej Komunii św. Teraz czuję, że to jest moje miejsce w Kościele i czuję satysfakcję z tego powodu, że jestem potrzebny Panu Bogu. Relacje z Nim traktuję bardzo intymnie i można powiedzieć, że wręcz przyjacielsko. Nie, nie wadzę się z Bogiem, bo wiem, że wszystko, co On czyni, ma znaczenie i to, co mnie spotyka w życiu, i to, co On mi oferuje, też ma swój głęboki sens. Kłótnia z Bogiem zatem nie ma sensu – śmieje się serdecznie Ignacy i uzupełnia: – Ufam Mu na tyle, na ile jestem jako człowiek w stanie zaufać. Ufam, że tak, a nie inaczej musiało być, i że z tego doświadczenia płynie na pewno jakaś lekcja, której ja w tym momencie jeszcze nie rozumiem, ale pojmę za jakiś czas. Dlatego staram się Go słuchać i trwać przy Nim. A spotykanym osobom, rówieśnikom, a nawet tym ludziom, których mało znam, delikatnie sugeruję, by spróbowali uwierzyć. Jak mogę, tak staram się ich przyprowadzać najbliżej do Pana Boga, bo widzę, jak dużo łask z tego przebywania blisko Stworzyciela płynie i jakie dobre owoce wydaje ufność Bogu.
Syn i ojciec
– Ministrantem jest się do końca życia. Mój tata, który chyba trzydzieści lat temu był ministrantem, mógłby teraz przyjść do kościoła i normalnie służyć przy ołtarzu – peroruje ministrant Miłosz Olczyk. Rozmowa odbywa się w zakrystii, a przysłuchuje się jej ksiądz proboszcz i kiedy słyszy głośno wypowiedzianą deklarację Miłosza, równie głośno i zachęcająco zaprasza jego ojca, by zechciał powrócić do służby przy ołtarzu. – Zapraszam tatę. To będzie niesamowita sytuacja, kiedy syn przyprowadzi i przyciągnie na nowo ojca do ministrantury i razem będą stać przy ołtarzu. U nas służba liturgiczna stanie się naprawdę międzypokoleniowa; każdy, kto przyjdzie, znajdzie przy ołtarzu swoje miejsce i otrzyma funkcję do sprawowania – wybucha niekłamaną radością ks. Dyktyński.
Czy oczekiwania księdza proboszcza się spełnią? Wszystko zależy od wiernych parafii św. Mikołaja.
Bóg i parafia na nich liczy
Reklama
Adam Pach pod wpływem kuzyna zaczął służbę przy ołtarzu i trwa przy nim już osiem lat. Przez ten czas osiągnął stopień ceremoniarza. – Jestem odpowiedzialny szczególnie za porządek nabożeństw, zwłaszcza podczas dużych uroczystości kościelnych – Adam wyjaśnia, na czym polega zakres obowiązków ceremoniarza. Dalsza część rozmowy odbywa się w tonacji znanej pieśni Liczę na Ciebie, Ojcze. – Wierzę Bogu i liczę na Niego, że będę miał... a właściwie już mam kochającą się rodzinę... Na pytanie, czy ma kochającą dziewczynę, odpowiada, że ma dziewczynę o pięknych oczach i imieniu Marta. – Moja siostra też ma na imię Marta – Adam śmieje się i dodaje: – Niedługo będą zimowe rekolekcje oazowe i będę zachęcał moją dziewczynę, żeby ze mną pojechała na nie. Liczę, że się zgodzi.
Na podsumowanie rozmowy w stronę rówieśników kieruje młodzieńczy apel: – Szukajcie Boga, bo On czeka na was.
Zapewne i młodzi, i starsi odnajdą w parafii św. Mikołaja w Truskolasach żywego Boga i żywą wspólnotę. Zapał, jaki tchnął z rozmów z duszpasterzami i ministrantami, pozwala mieć taką nadzieję.