Życiorys XIX-wiecznego pustelnika z Wielkopolski może zadziwiać swoją aktualnością. Polega ona na tym, że paradoksalnie wiele osób poszukuje dzisiaj samotności, aby uciec od wszechobecnej komercji czy nachalnego pędu do dobrobytu oraz coraz wyższej pozycji społecznej. I choć odosobnienie nie zawsze jest świadomym, zamierzonym wyborem, to niekoniecznie wiąże się z unieszczęśliwieniem danego człowieka. Niekiedy bywa wręcz błogosławieństwem...
Dlaczego „Bartek z piekła”?
Reklama
Podobnie potoczyły się koleje losu Jana Kowalewicza, zwanego potocznie Bartkiem z piekła. Dlaczego go tak nazywano i czym było owo piekło? Odpowiedź na te pytania jest dość klarowna. Otóż piekłem w dawnych czasach nazywano tereny położone zwykle na obrzeżach osad, a więc odległe, niedostępne i wyobcowane z lokalnej społeczności. Inne tłumaczenia mówią, że to po prostu miejsce trudno osiągalne ze względu na porastającą je roślinność i wizualnie przypominające piekło. Zapewne dlatego wśród ludzi współczesnych Janowi Kowalewiczowi utarły się zwyczajowe powiedzenia, którymi próbowano dyscyplinować dzieci. Mówiono wówczas: „Jak ty wyglądasz! To już Bartek z piekła lepiej się nosi!”, lub innym razem: „Oj, kiepsko zjedliście. Nawet Bartek je więcej”... Nie było jednak w tych słowach cienia złośliwości czy pogardy, bo postać Bartka z piekła także dzisiaj otaczana jest podziwem i szacunkiem. I opinia ta wydaje się w pełni uzasadniona, Jan Kowalewicz absolutnie sobie na nią zasłużył.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Zadziwiające umiejętności i zalety pustelnika
Reklama
Pustelnik znad jeziora Maszynek (Moszynek) przyszedł na świat ostatniego dnia grudnia 1858 r. w rodzinie Ignacego i Karoliny z d. Wańskiej. Po ojcu Jan Kowalewicz przejął przydomek Bartka z piekła, odziedziczył także gospodarstwo, na którym osiadł jedynie z siostrą Ludwiką (był jednym z czwórki dzieci Ignacego i Karoliny), rodzice bowiem i część rodzeństwa zmarli dość wcześnie. Jan już za młodu wykazywał ponadprzeciętny pęd do wiedzy. Uczęszczał do szkoły w pobliskim Górsku i pobierał prywatne lekcje u nauczyciela Bartscha, ponieważ zapragnął być nauczycielem. Tego celu akurat nie było mu dane osiągnąć – zderzył się z nieubłaganymi, niepisanymi zasadami współczesnej mu rzeczywistości. Kształcenie się w kierunku zawodów poważanych społecznie (takich jak nauczyciel) okazywało się często niemożliwe ze względu na ograniczenia finansowe. Brak pieniędzy zamknął więc Janowi Kowalewiczowi drogę do realizacji marzeń, ale nie zgasił w nim pragnienia nieustannego poszerzania wiedzy. Zaskakujący jest fakt, że Bartek z piekła, nie przebywszy normalnej ścieżki edukacji, posiadł znajomość języka niemieckiego, a także częściową znajomość języka francuskiego i słownictwa łacińskiego oraz angielskiego. Jak na człowieka niewykształconego, używał też poprawnej polszczyzny i odznaczał się starannym pismem, co zazwyczaj było udziałem osób, które w szkole uczyły się kaligrafii. Jan Kowalewicz regularnie prenumerował też polskie czasopisma, co było jednym z przejawów jego patriotyzmu. Czytywał m.in. Przewodnik Katolicki od chwili jego założenia w 1895 r., ale też gazety takie jak Głos Leszczyński czy Wielkopolanin. Miał ponadto jeszcze jedną zaskakującą umiejętność. We wspomnieniach opublikowanych przez prof. Kazimierza Stępczaka i regionalistę Kazimierza Wolniczaka na łamach portalu e-boszkowo znajdujemy informację, że Jan Kowalewicz był uznawany przez współczesnych mu ludzi za specjalistę od drzew. Zanim je zasadził, wykopywał dół o średnicy 1,5 m, a na dnie wykopu umieszczał glebę lepszej jakości, zebraną z powierzchni. Bartek z piekła lubił też zaskakiwać znajomych prezentami, które przynosił zapraszany przez nich na święta lub uroczystości. Niezwykłymi podarkami bywały wtedy śliwki na gałązkach przynoszone z okazji Wszystkich Świętych czy gałązki winorośli z niemal dojrzewającymi owocami. Pustelnik znad jeziora Maszynek żył m.in. z płodów ziemi, które przechowywał w piwniczce-ziemiance, zwanej sklepem.
Patriotyzm godny naśladowania
Częściowe odosobnienie w przypadku Bartka z piekła absolutnie nie oznaczało jakiegokolwiek odcięcia się od informacji o świecie współczesnym. W tym też uwidaczniał się jego patriotyzm, bo pustelnik znad Maszynka nie tylko czytał wspomniane gazety, lecz także prowadził pamiętnik, w którym odnotowywał aktualne wydarzenia, w tym te dotyczące Polski. Utrwalił w ten sposób np. fakt, że 3 grudnia 1918 r. w Poznaniu zebrał się Sejm Dzielnicowy. Z kolei pod datami 8 i 10 stycznia 1919 r. odnotował wydarzenie związane z powstaniem wielkopolskim – mianowicie, że w powiecie wschowskim wybuchła strzelanina, a pobliskie Włoszakowice zostały zbombardowane, odbył się tam też apel powstańczy. Innymi słowy – zapiski Bartka z piekła stanowią obecnie unikalne źródło historyczne na temat dziejów lokalnej społeczności.
Tym, co najdobitniej świadczyło i świadczy dzisiaj o patriotyzmie Jana Kowalewicza, jest pewna inicjatywa, którą powziął tuż po odzyskaniu niepodległości przez Polskę, po 123 latach zaborów. Otóż Bartek z piekła, wdzięczny za odzyskanie wolności przez Rzeczpospolitą, postanowił usypać kopiec pamięci ku czci prezydenta USA Thomasa Woodrowa Wilsona, którego uważał za szczególnego orędownika sprawy powrotu Polski na mapy Europy. Pustelnik znad jeziora Maszynek wykazał się w swoim postanowieniu ogromną determinacją, ponieważ kopiec Wilsona powstawał przez... 20 lat. I chociaż Bartek z piekła wykorzystał do swego pomysłu niewielkie naturalne wzniesienie, to i tak zaczął usypywać kopiec jako w pełni sprawny człowiek, a kończył w późnej starości. Rozpadały się kolejno narzędzia pracy Bartka: taczka, wiadra i kosze, a on, mimo sporego już ubytku sił, z uporem kontynuował rozpoczęte dzieło. Dzieło, które „przeżyło” swego twórcę i stanowi o nim świadectwo aż do dziś.
Źródło lokalnego patriotyzmu
Postać Jana Kowalewicza należy ze wszech miar uznać także za symbol patriotyzmu lokalnego. Powodem są choćby urządzane cyklicznie od 2011 r. rajdy „Śladami Bartka z piekła”. Mimo że ich trasa wynosi niebagatelną długość 10 km, a impreza odbywa się w listopadzie, przyciąga rokrocznie średnio 120-150 osób. To zatem nie tylko znakomita lekcja patriotyzmu, ale i okazja do integracji lokalnej społeczności i wzbudzania w niej przywiązania do swoich rodzinnych stron. Bartek z piekła stał się też patronem szlaku turystycznego na terenie Przemęckiego Parku Krajobrazowego, wytyczonego przez Nadleśnictwo Włoszakowice. A wjazdu do Ośrodka Jeździeckiego „Kalumet” w Boszkowie strzeże piękna rzeźba przedstawiająca Bartka z piekła, powstała w 2014 r., której autorem jest Jerzy Sowijak z Bukówca Górnego. Śladów pamięci po osobliwym pustelniku znad jeziora Maszynek mamy zatem wiele w przestrzeni publicznej. Oznacza to, że wcale nie trzeba być „na świeczniku”, by zostać zapamiętanym przez pokolenia.