Starsze pokolenie wspomina czasy komuny, kiedy trzeba było odstać „swoje” w kolejce, bo do sklepu „wrzucono” jakieś produkty. Dziś czekanie nie należy do pożądanych, widzę to także po sobie. Chcielibyśmy mieć wszystko natychmiast. Współczesny człowiek pragnie robić i mieć wszystko od razu, a dodatkowe czekanie powoduje złość, frustrację i wiele nieporozumień.
Raz do roku każdy obchodzi urodziny. Jedni bardziej uroczyście, inni skromniej. U wielu osób w czasie takiego oczekiwania na niespodziankę narastają emocje, zwłaszcza jeśli mamy przy sobie bliskich, którzy potrafią nas zaskakiwać. Dla solenizanta oczekującego na ten dzień jest to zawsze powód, aby zadać sobie pytanie: „jak tym razem mnie zaskoczą? Co pięknego wymyślą? Jak będzie wyglądał ten dzień?”. A czy te pytania moglibyśmy zadać także Panu Bogu, myśląc o momencie paruzji? U człowieka oczekiwanie na ten dzień wywołuje gęsią skórkę, wiele emocji, niepewności czy radości.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Jakie myśli towarzyszą tym, którzy oczekują na ponowne przyjście Chrystusa? Czy w ogóle pojawiają się jakiekolwiek myśli o tej tak ważnej sprawie, a może już obyliśmy się z tą informacją i jest nam ona obojętna, na zasadzie: oby tylko przeżyć swoje życie?
Reklama
Z perspektywy człowieka wiary, to czekanie powinno być wręcz wpisane w jego DNA. Chrystus mówi przecież: „Czuwajcie więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie”. – Kiedy ten Pan Jezus przyjdzie? – pyta wielu, a jeszcze inni, zrezygnowani, twierdzą, że to tylko wymysł, aby ludzie myśleli, że zmierzają do czegoś ważnego.
Bóg nie jest widzialny dla nas tak, jak możemy zobaczyć człowieka stojącego obok nas, a mimo to cały czas towarzyszy człowiekowi w jego życiu. Jest przy nim i czuwa. Przede wszystkim czyni to z miłości, a za św. Pawłem możemy powiedzieć: Bóg „będzie umacniał was aż do końca, abyście byli bez zarzutu w dzień Pana naszego, Jezusa Chrystusa”.
Rozpoczynający się nowy rok liturgiczny jest świetną okazją do tego, aby wpuścić trochę świeżości w przeżywanie wiary. Na co dzień możemy usłyszeć o Kościele wiele dobrego i złego, ale Adwent jest dobrym czasem, aby postawić się w konkretnym miejscu i zadać sobie pytanie: gdzie jest moje miejsce w Kościele, na ile ja, jako jego członek, sprawiam, że ten mój Kościół lokalny albo Kościół domowy staje się coraz bardziej Chrystusowy? Warto sobie uświadomić, że oczekiwanie nie polega na bezczynności. Im szybciej dotrze do mnie fakt, że budowanie królestwa Bożego tu, na ziemi, jeszcze bardziej przybliża mnie do zbawienia, tym prędzej moje oczekiwanie stanie się już nie smutnym obowiązkiem, mrzonką, czymś odległym lub niemożliwym, ale piękną przygodą z Panem Bogiem, zakończoną najpiękniejszym spotkaniem z wieczną Miłością – najpiękniejszą nagrodą za trud ziemskiego życia, bo przecież, jak zaznacza prorok Izajasz, „wszyscy jesteśmy dziełem rąk Twoich”.