Reklama

W wolnej chwili

Bóle emancypacji

Listopadowa aura sprzyja konfliktom tragicznym i upadkowi człowieka. Teatr Telewizji proponuje refleksyjne spektakle o pętach, jakie nakładają nam społeczeństwo i ustrój. O skrępowanej wolności i nieskrępowanemu ku niej pędowi. O czym mowa?

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kafkowski moloch

Wiara nadzieja miłość
Ödön von Horváth, reż. Agnieszka Glińska [VOD]

4 listopada premierę w Teatrze Telewizji miała sztuka Wiara nadzieja miłość. Jej autor, austriacki dramaturg Ödön von Horváth, powoli coraz u nas popularniejszy, żył zaledwie 37 lat, lata te jednak przypadły na inicjalne dekady XX wieku – burzliwy okres trzęsącego się w posadach i upadającego z hukiem świata. Naoglądał się więc ów niemiecki Węgier przemian społecznych i politycznych, które zaważyć miały na losach Europejczyków po dziś dzień. Upadek monarchii, wykwit faszyzmu, emancypacja kobiet, widmo kataklizmu na horyzoncie, którego Bóg dał mu nie dożyć (teza czy też konstrukcja słowna umyślna: Ödön von Horváth zginął od uderzenia gałęzi złamanej przez burzę w 1938 r.). Wiara nadzieja miłość ma w sobie pewną syntezę ówczesnego świata.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Elżbieta pracuje w zasadzie jako akwizytorka dla sklepu bieliźnianego. Posądzona o wyłudzenie nie znajduje zrozumienia ani sprawiedliwości, lecz jest pomiatana przez kolejnych przedstawicieli szanowanych kręgów: potępiona przez lekarzy i policję idzie poniekąd śladami Ofelii, desperacko próbując zaznaczyć swoją obecność w świecie, swoją jednostkową ważność. By odzyskać twarz, gotowa jest nawet zbrukać świętość swych przyszłych zwłok, oferując patologom pośmiertnie ciało za opłatę, którą mogłaby spłacić dług. Mimo tego rozpaczliwego krzyku egzystencji ponosi klęskę w starciu z opresyjnym, patriarchalnym systemem, który nie jest zainteresowany dramatem kobiety.

Spektakl to nierówny, tu i ówdzie serwujący wątpliwej jakości grę aktorską i pewnego rodzaju nużącą nijakość, w innych zaś miejscach intrygujący i starannie domyślany. Agnieszka Glińska jest uznaną reżyserką i wypracowaną wrażliwość artystyczną wzbogaca, czerpiąc z dobrych wzorców. Estetyka wizualna, według której spektakl podzielony jest na rozdziały i charakterystyczne introdukcje postaci, jako żywo przypomina filmowe produkcje Wesa Andersona – człowieka, którego dystynktywny styl uczynił jednym z najbardziej rozpoznawalnych warsztatowo reżyserów amerykańskich ostatnich dwóch dekad. Statyczne, symetryczne ujęcia, starannie wycyzelowane kadry, pedantycznie dobrane kostiumy. Jest to smakowite, szkoda tylko, że zdaje się, iż sama sztuka nie do końca wie, jaki ma mieć wydźwięk. Ni to bunt, ni to lament, ni to manifest – ot, niejasnej proweniencji uciemiężenie na ekranie, gdzieniegdzie trącające moralną brzydotą. A może to kwestia nieco antypatycznej protagonistki? Nie chcę zanadto sugerować.

A mury runą...

Panna Julia
August Strindberg, reż. Bohdan Korzeniewski
emisja: 19 listopada w TVP Kultura

Reklama

Zmieniamy nieco krąg kulturowy i epokę, bo z 1932 r. cofamy się do 1888. August Strindberg popełnia jedną z najbardziej znanych sztuk epoki, niejednoznaczną i ważną do dziś – Pannę Julię. Jednoaktówka o córce hrabi, która uwodzi i daje się uwieść dojrzałemu służącemu, co prowadzi do katastrofy, jest naturalistycznym majstersztykiem.

To opowieść wielowymiarowa: jeden dostrzeże w niej apoteozę czystości i neutralności ewolucji, tj. interpretację darwinistyczną. Ot, klasowa struktura społeczeństwa chyliła się ku upadkowi i arystokratyczny świat hrabiów, niszczejąc, robił miejsce całej uciemiężonej masie ludzkiej, którą trzymał pod sobą na smyczy czy też na końcu szpicruty. W tym rozumieniu panna Julia, mimo witalności, młodzieńczego wigoru i świadomości, jak należy zarządzać, skazana jest na niebyt, na wyginięcie: jej gatunek jest dziejowym anachronizmem, przejrzałym owocem upadłym z drzewa. Na jej tle oczytany, obyty służący Jean jawi się jako jednostka w pełni „adaptowalna” do zmiennych warunków społecznych; jest hiperpetentem czekającym na zmianę warty.

Ktoś inny dostrzeże w tej sztuce traktat o władzy: co dzierży władzę nad człowiekiem? Czy jest to klasa społeczna? Płeć? Majętność? Moralność? Wstyd? Każde z nich i żadne z nich. Jako córka hrabi to Julia rządzi sytuacją. Jean – jako mężczyzna. Nimi obojgiem wstrząsa religijna kucharka Krystyna, wypominając moralne konsekwencje ich postępowania. Co pokonuje mezalians przed jego rozkwitem? Wstyd? Czy strach przed hrabią-ojcem lub Bogiem-Ojcem? Obaj tak samo niewidzialni w sztuce, obaj tak samo obecni autorytetem i wyrzutem sumienia (i w przypadku hrabi: butami, czyli rekwizytem).

Tyle sama sztuka: cóż więcej do zaproponowania ma inscenizacja? Zgodnie z naturalistycznymi pryncypiami (a w latach 80. wciąż wiernie odtwarzano zamysł autorski) Panna Julia konstrukcyjnie jest prosta do bólu – rzecz dzieje się w jednej przestrzeni, kuchni, w jednym czasie i dotyczy jednego problemu. Dlatego też jedno wybija się przede wszystkim: duet aktorski Romana Wilhelmiego i Mai Komorowskiej. Dynamika uwodzącej i uwiedzionej, uwodzącego i uwiedzionego jest wspaniałym tańcem klasycznego aktorstwa, które czasem z nieco przesadnie teatralną emfazą bucha całą paletą emocji. Jaki to jednak popis warsztatu! Dziś, gdy niejedna produkcja filmowa czy teatralna okazuje się nieznośną mamrotaniną i antypopisem dykcyjnym, słuchanie mistrzów sceny, którzy są świadomi każdego słowa, każdego śmiechu i gestu, jest konkretną przyjemnością estetyczną. Pozwala nawet przymknąć oko na nieco archaiczną już momentami hiperbolę wyrazu. A może to swoisty dysonans poznawczy wynikający z faktu grania przez panią Komorowską – dojrzałą już wtedy kobietę – młódki w postaci panny Julii? Pozostawię to bez oceny, by nie dyskryminować.

Panna Julia jest propozycją przywracającą nadzieję, że w nowym repertuarze Teatru Telewizji nie zabraknie uniwersalnej klasyki nienastawionej na polityczno-światopoglądowe tezy i antytezy. Tego sobie i Państwu szczerze życzę.

2024-11-12 12:50

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wniosek w sprawie wszczęcia procesu beatyfikacyjnego prof. Włodzimierza Fijałkowskiego

2025-02-08 18:04

[ TEMATY ]

beatyfikacja

Prof. Włodzimierz Fijałkowski

Narodowy Marsz Życia

Prof. Włodzimierz Fijałkowski

Prof. Włodzimierz Fijałkowski

Polska Federacja Ruchów Obrony Życia złożyła wniosek do kard. Grzegorza Rysia w sprawie wszczęcia procesu beatyfikacyjnego wybitnego obrońcy ludzkiego życia – Profesora Włodzimierza Fijałkowskiego!

15 lutego 2003 r. zmarł prof. Włodzimierz Fijałkowski - ginekolog położnik, obrońca życia i twórca Szkoły Rodzenia. Promował ekologiczne metody ochrony zdrowia, zwłaszcza w dziedzinie prokreacji. Zajmował się naukowym wdrażaniem metod naturalnej regulacji poczęć, stworzył polską szkołę psychoprofilaktyki porodowej. Był autorem 26 książek naukowych i popularnonaukowych oraz 150 prac. Miał 85 lat.
CZYTAJ DALEJ

Św. Hieronim Emiliani, kapłan

CZYTAJ DALEJ

„Zanosić innym żywego Boga”. Jak wygląda posługa księży i szafarzy wobec chorych?

2025-02-08 20:00

[ TEMATY ]

Lourdes

chorzy

Adobe.Stock

Kapłani i Nadzwyczajni Szafarze Komunii Świętej regularnie odwiedzają osoby chore w domach, przynosząc im Chrystusa w sakramencie Eucharystii. O to, jak wyglądają takie wizyty i jakie mają znaczenie, zapytaliśmy ich uczestników: chorego, księdza i szafarza.

Księża w wielu parafiach odwiedzają chorych w pierwsze piątki lub soboty miesiąca. Tak dzieje się również w parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Krakowie-Kurdwanowie i parafii Matki Bożej Różańcowej w Krakowie-Piaskach Nowych. – Czasem są to doraźne wezwania do chorych, których stan się nagle pogorszył. Część chorych sama zgłasza się telefonicznie. Czasem proszą o to ich bliscy. Niektórych potrzebujących udaje się „odnaleźć” przy okazji kolędy. Gdy, jako księża, widzimy potrzebę, to proponujemy regularne wizyty — wyjaśnia ks. Mateusz Kozik, wikariusz parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Krakowie-Kurdwanowie, odwiedzający chorych, należących do tej właśnie wspólnoty. – Oprócz wizyt księży, co niedzielę świeccy szafarze zanoszą do domów chorych parafin Komunię św. — dodaje ks. Bartosz Zaborowski, wikariusz parafii Matki Bożej Różańcowej w Krakowie- Piaskach Nowych. Piotr Jamróz posługę Nadzwyczajnego Szafarza Komunii Świętej w parafii św. Kazimierza Królewicza na krakowskich Grzegórzkach pełni już 16 lat. – Moja posługa i współbraci szafarzy polega na zanoszeniu Chrystusa do chorych parafian. W czasie Mszy św. udzielamy Komunii tylko w przypadku, gdy brakuje księży. W każdą niedzielę i święta uczestniczymy w Eucharystii, pełniąc posługę przy ołtarzu. Po Eucharystii udajemy się do „swoich” chorych, zanosząc im Komunię św. — podkreśla pan Piotr.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję