Krzysztof Tadej: Jaki jest obecnie stan zdrowia Księdza Arcybiskupa?
Abp Tadeusz Kondrusiewicz: Ludzie przyzwyczaili się widzieć mnie nie tylko przy ołtarzu, ale również na boisku i na rowerze. A tu nagle diagnoza: złośliwy rak skóry – czerniak. Oddałem się w ręce Boga. Niech będzie Jego wola. Dowierzam profesjonalizmowi lekarzy. Dziękuję za modlitwy. Jak na razie leczenie idzie pomyślnie. Nadal funkcjonuję i pełnię posługę biskupią. Do nikogo nie mam żalu. Ufam w Boże miłosierdzie i opiekę Matki Bożej.
Co robić, żeby czas choroby nie był czasem straconym?
Chory może ewangelizować. W szpitalu są nie tylko wierzący, a w naszym przypadku (na Białorusi – przyp. red.) większość to niewierzący. Ale oni interesują się wiarą i pytają o przeznaczenie człowieka: czy wszystko skończy się śmiercią, czy nie? To jest szerokie pole ewangelizacyjne, szczególnie w szpitalach, gdzie nie ma kapelanów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Choroba z jednej strony jest cierpieniem i okresem próby dla człowieka, a z drugiej – okazją do ściślejszego zjednoczenia się z Bogiem, zbliżenia się do Niego, bo tylko On pozostaje. Dlatego chorobę trzeba przeżywać w zaufaniu do Niego i, oczywiście, wykonywać zalecenia lekarzy, którzy są narzędziami w rękach Boga.
Reklama
Czasem próby był również okres prześladowań Kościoła katolickiego. Opowiadając kiedyś o dawnych czasach, wspomniał Ksiądz Arcybiskup dzień, w którym w Grodnie zburzono jeden z kościołów.
Bardzo dobrze pamiętam tę sytuację. Było to 29 listopada 1961 r. Jechałem autobusem do szkoły. Autobus zatrzymał się na placu Sowieckim. Ktoś z ludzi powiedział: Koniec. Kościoła nie ma. Autobus był wypełniony po brzegi i nic nie widziałem, ale zrozumiałem, o co chodzi. Od pewnego czasu w Grodnie chodziły słuchy, że władze ateistyczne mają zniszczyć najstarszy kościół Matki Bożej, tzw. farę Witoldową. Kościół ten został wybudowany na początku XVI wieku. Po zakończeniu lekcji w szkole poszedłem na plac i zobaczyłem ruiny kościoła...
Walkę z religią, w większej lub mniejszej skali, odczuwał każdy wierzący. Pewnego razu po uroczystościach kościelnych, w których brałem udział razem z innymi ministrantami, dyrektor szkoły nie wpuścił nas na zajęcia. Nakazał, aby przyszli rodzice. Ojciec i mama powiedzieli, że nie pójdą, bo dzieci mają prawo chodzić do kościoła. Przez cały tydzień nie wpuszczano nas do szkoły. Wreszcie dyrektor się poddał. Wszystkich uczniów zebrano na szkolnym placu. Dyrektor ogłosił, że to ja byłem inicjatorem pójścia dzieci do kościoła. Wziął mnie za ucho, podprowadził do tablicy, na której umieszczano zdjęcia wzorowych uczniów, i zerwał moje. Z jednej strony to było obraźliwe, ale z drugiej – hartowało.
Reklama
A później, podczas studiów, Ksiądz Arcybiskup został relegowany. Dlaczego?
Po ukończeniu szkoły rozpocząłem studia na Wydziale Fizyki i Matematyki w Grodzieńskim Instytucie Pedagogicznym. Na uczelni panowała ateistyczna atmosfera, profesorowie wypytywali, czy studenci chodzą do kościoła. Jak wspominał mój stryjeczny brat Jan, jego znajoma powiedziała mu, że w jednej z grodzieńskich gazet opublikowano ateistyczny artykuł, w którym dziennikarz zadał pytanie: jak to jest, że przyszły nauczyciel i wychowawca komunistycznej młodzieży Kondrusiewicz regularnie bierze udział w nabożeństwach kościelnych? Zrozumiałem, że nie pozwolą mi skończyć studiów, i na własne żądanie zabrałem dokumenty.
Reklama
Co zdecydowało, że inżynier mechanik po zdobyciu dyplomu w 1970 r., a później po pracy w Wileńskiej Fabryce Obrabiarek wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Kownie?
Pracowałem w Wilnie i często odwiedzałem rodziców, krewnych i znajomych w Grodnie i w rodzinnej wsi Odelsk. Było coraz mniej kapłanów. Niejeden ksiądz, kolega ze szkoły, sąsiad czy znajomy zadawał pytanie: co będzie w przyszłości? Skąd weźmiemy księży? Czasami w żartobliwej formie jeden drugiego pytał, dlaczego ja nie idę do seminarium, a przecież na Litwie jest łatwiej. Pewnego razu, idąc do kościoła franciszkańskiego w Grodnie, przez pomyłkę wziąłem modlitewnik mamy (wszystkie były jednakowe; ciocia Franciszka przywiozła je z Częstochowy). Ku memu zdziwieniu w modlitewniku znalazłem obrazek z modlitwą matki o powołanie kapłańskie dla syna. Jeżeli ojciec czasem sugerował mi drogę kapłańską, to mama nigdy o nim nie mówiła, ale jak się okazało, modliła się o nie. Długo rozmyślałem, czy rzeczywiście Bóg woła mnie do kapłaństwa. W pracy wszystko układało się bardzo dobrze. Razem z kolegami otrzymałem patent na specjalną wysoko precyzyjną szlifierkę dla zakładu samochodów osobowych w Tolyatti, gdzie produkowano słynną wówczas ładę. Rozpocząłem studia doktoranckie. Ale to wszystko nie do końca mi pasowało. Wreszcie, podczas uroczystości Opieki Najświętszej Maryi Panny Matki Miłosierdzia w Ostrej Bramie w Wilnie, podjąłem decyzję: idę do seminarium.
Jak zareagowali na tę decyzję rodzice i znajomi?
Rodzice przyjęli moją decyzję normalnie i ze zrozumieniem, chociaż mama zauważyła, że czeka mnie niełatwe życie. Kolega z pracy natomiast zapytał: „Wiem, że księża są potrzebni, ale dlaczego akurat ty?”.
Ksiądz Arcybiskup wybrał kapłaństwo, ale często podkreślał, że wiara przetrwała na Wschodzie dzięki wiernym.
W czasie prześladowań wiara została zachowana przede wszystkim dzięki starszemu pokoleniu, które modliło się na różańcu, odmawiało litanie i inne modlitwy. Ludowe nabożeństwa odegrały kluczową rolę.
Reklama
W 1993 r. przyjechałem do miasta Marks nad Wołgą w województwie saratowskim, aby poświęcić kamień węgielny pod budowę nowego kościoła. Ludzie poprosili mnie, aby tym kamieniem była prosta cegła ze starego kościoła, zburzonego w połowie lat 80. ubiegłego stulecia. Odpowiedziałem, że nie widzę problemu, ale dlaczego cegła, a nie kamień np. z Ziemi Świętej czy z jakiegoś sanktuarium? Opowiedziano mi wzruszającą historię. Kiedy ateistyczne władze zburzyły kościół, ludzie zabierali do domów cegły, kładli je na stole czy w innym godnym miejscu, obok stawiali krzyż, świece i się modlili. Cegły były dla nich symbolem kościoła. Dzięki temu wiara została zachowana. A teraz, kiedy buduje się nowy kościół, chcieli, aby on był niejako przedłużeniem tego zburzonego, w którym byli chrzczeni, przyjmowali I Komunię św., zawierali sakrament małżeństwa itd. Dlatego prosili, aby kamieniem węgielnym była cegła ze zburzonego kościoła. Ich prośba została spełniona.
W 2000 r. w Niżnym Nowogrodzie nad Wołgą została poświęcona kaplica. Przed rewolucją z 1917 r. w tym mieście istniały dwa kościoły, co świadczy o dużej liczbie katolików. Po rewolucji jeden z nich zamknięto w 1920 r., a następnie zburzono w 1930 r. Drugi zamknięto w 1929 r. i wykorzystywano w innych celach. Kiedy uzyskalismy wolność religijną, przekazano nam stajnię, która mieściła się obok tego kościoła. Udało się ją przerobić na bardzo dobrą i funkcjonalną kaplicę, można nawet powiedzieć – mały kościółek.
Po zakończeniu uroczystości poświęcenia kaplicy przemawiali ludzie. Wyrażali radość, że wreszcie jest stałe miejsce modlitwy. Do mikrofonu podeszła staruszka i opowiedziała swoją historię. Urodziła się w Kazachstanie, w polskiej rodzinie zesłanej na Syberię. Po ukończeniu szkoły wyjechała na studia do miasta Gorki (dziś Niżny Nowogród). Odnalazła kościół, ale on był zamknięty, a w mieście nie było kapłana. Pomyślała, co będzie robiła w milionowym mieście bez kościoła. Potem zobaczyła rosnące obok drzewa i powiedziała do siebie: przecież one są świadkami działającego kościoła, podejdę do nich, obejmę je i poczuję się silniejsza duchowo. Tak praktykowała przez długie lata, aż dożyła czasu, w którym może uczęszczać na nabożeństwa do prawdziwego kościoła. Zwykłe drzewa odegrały rolę „ewangelizatora” i pomogły tej kobiecie zachować wiarę.
Reklama
Jak dzisiaj, po latach, Ksiądz Arcybiskup ocenia tę przemianę sytuacji na Wschodzie – od walki z religią w czasach komunistycznych do odrodzenia się życia religijnego? Czy to cud? A może po prostu działanie ludzi i ich zaangażowanie, w tym św. Jana Pawła II?
Ludzie trwali na modlitwie i wierzyli, że bramy piekielne nie zwyciężą Kościoła. Z tęsknotą czekali na realizację przepowiedni fatimskiej o nawróceniu Rosji. Ta nadzieja zaczęła się urzeczywistniać po wyborze Jana Pawła II na Stolicę Piotrową. Otuchy dodały jego słowa: „Nie lękajcie się. Otwórzcie drzwi Chrystusowi!”.
Po trzech pokoleniach prześladowań wiary rzeczywiście stał się cud. Ukrzyżowany kraj odzyskał wolność religii. Kiedy dziennikarz w Moskwie powiedział Michaiłowi Gorbaczowowi, że to on doprowadził do rozpadu Związku Radzieckiego, ten zaprzeczył: „Nie ja, lecz Jan Paweł II”.
Jaka była najpiękniejsza chwila w kapłaństwie Księdza Arcybiskupa?
Było ich niemało. Na przykład człowiek, który kilkadziesiąt lat się nie spowiadał, po zakończeniu uroczystości Opieki Matki Bożej w Ostrej Bramie w Wilnie poprosił o spowiedź. Powiedział: „Nie mogę wrócić do domu niepojednany z Bogiem”.
Te piękne chwile i wydarzenia to również otwarcie seminariów duchownych w Grodnie w 1990 r. i w Moskwie w 1993 r. (w 1995 r. przeniesione do Sankt Petersburga, do historycznego budynku), a także konsekracja katedry w Moskwie w 1999 r. To tylko niektóre przykłady świadczące o bezgranicznym Bożym miłosierdziu i o tym, że Bóg pisze prosto na zawiłych liniach historii i stawia kropkę nad i.
Co to znaczy być dobrym kapłanem? Co chciałby Eminencja przekazać klerykom?
Kapłan, według papieża Benedykta XVI, powinien być specjalistą od spotkania człowieka z Bogiem, co realizuje się przez głoszenie słowa Bożego, celebracje sakramentów i kierowanie powierzoną mu wspólnotą wiernych przez służenie jej.
Reklama
Być dobrym kapłanem znaczy być nim według Serca Jezusowego, które było ciche, pokorne i umiłowało wszystkich aż do śmierci krzyżowej.
Kapłan powinien być sługą ludzi, do których jest posłany. Nie może szukać własnych korzyści, a powinien pracować dla szerzenia i umacniania królestwa Bożego. Nie bać się głosić Ewangelii w porę i nie w porę. Nie może szukać pochlebstwa przez kompromis w sprawach moralnych. W tym sensie kryterium posługi kapłana mają być słowa Chrystusa: „Tak – tak, nie – nie”.
W okresie wojującego ateizmu trudno było dostać się do seminarium, ponieważ stosowano tzw. numerus clausus – można było przyjąć tylko określoną przez władze cywilne liczbę alumnów. Wtedy mnie, jako kleryka, prześladowała myśl, że jeżeli nie skończę seminarium, to będzie równoznaczne z tym, iż odebrałem komuś szansę. Dzisiaj takich restrykcji nie ma i to może dezorientować lękającego się podjąć decyzję młodego człowieka. Myśli: to nic poważnego, kiedy ja odejdę, przyjdzie ktoś inny. A jeżeli nie przyjdzie? Doświadczamy kryzysu braku powołań. Ceńcie powołanie i proście Boga o wytrwanie w nim, bo żniwo jest wielkie, a robotników mało.
A jakie przesłanie chciałby Ksiądz Arcybiskup przekazać Polakom, w tym czytelnikom tygodnika Niedziela?
Pozostańcie wierni Bogu i tradycjom ojców. Nie straćcie chrześcijańskiej i narodowej tożsamości. Niech nauczanie św. Jana Pawła II inspiruje was do trzymania drzwi waszych serc otwartych na Chrystusa i prawdę Ewangelii, szczególnie w naszych trudnych czasach, pełnych bardzo niebezpiecznych wyzwań. A Maryja, co broni Jasnej Góry i świeci w Ostrej Bramie, niech ma was w swojej opiece.
Abp Tadeusz Kondrusiewicz - od 2021 r. abp Tadeusz Kondrusiewicz jest arcybiskupem seniorem archidiecezji mińsko-mohylewskiej. Wcześniej był m.in. przewodniczącym Konferencji Episkopatu Białorusi (2015-21) i Konferencji Episkopatu Rosji (1999 – 2005), metropolitą moskiewskim, metropolitą mińsko-mohylewskim i administratorem apostolskim diecezji pińskiej.