Magda Nowak: Księże Arcybiskupie, jak wygląda sytuacja katolików na Ukrainie?
Abp Mieczysław Mokrzycki: Niestety, w dalszym ciągu przeżywamy tragedię trwającej wojny. W święta towarzyszył nam lęk, bo przecież w ubiegłym roku wyły syreny. W tym roku, chociaż prezydent Rosji zapowiedział zaprzestanie działań wojennych, bomby w dalszym ciągu spadały na Ukrainę. Kiedy spotykam się z naszymi wiernymi w parafiach w czasie wizytacji, widzę, że są przygnębieni, stracili nadzieję. Ale mimo tej trudnej sytuacji, atmosfery ciągłego niepokoju, strachu, staramy się być blisko naszych wiernych, wlewać w ich serca tę nadzieję, ten promyk pokoju, który przyniósł Chrystus Zmartwychwstały.
Reklama
Staramy się być blisko tych wszystkich, którzy walczą na froncie, przez naszą modlitwę, a także przez pomoc, którą im posyłamy. Jesteśmy blisko rodzin, które straciły swoich najbliższych – tych, którzy złożyli życie na ołtarzu ojczyzny. Staramy się otaczać troską także rannych żołnierzy, którzy powrócili z wojny okaleczeni, a jest ich wielu. Tutaj, na zachodzie Ukrainy, w dalszym ciągu mamy uchodźców i tych, którzy musieli się przesiedlić ze wschodu. Cały czas mamy łączność z bp. Pawłem Gonczarukiem w Charkowie i z bp. Janem Sobiłą w Zaporożu. Staramy się pozyskiwać – głównie z Polski – różne produkty, żywność, chemię i w miarę możliwości przesyłamy to wszystko na wschód Ukrainy, bo tam są wielkie potrzeby.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Słyszeliśmy, że Wasi kapłani są wcielani do wojska. Czy to prawda?
Kapłani ciągle żyją w strachu, ponieważ muszą się przemieszczać, by dotrzeć do parafii dojazdowych, muszą przekraczać granice województw, gdzie są jednostki wojskowe, blokady, kontrole. Tak samo było z przyjazdem na Mszę św. krzyżma – wielu kapłanów z obawy, że zostaną zatrzymani, co potem skutkowałoby niemożnością sprawowania dla wiernych Triduum, nie przyjechało na spotkanie z biskupami i kapłanami na tę Mszę św.
Jeden z naszych kapłanów od 6 tygodni przebywa na poligonie razem z innymi żołnierzami, jest przygotowywany do walki na froncie. Radziliśmy mu, żeby nie brał broni do ręki, jest przez to upokarzany i zatrudniany do ciężkich robót. I tutaj, niestety, nikt nie może nam pomóc – ani Stolica Apostolska, ani my sami sobie. Na razie ten kapłan jest na poligonie, ale obiecują nam, że może kiedyś zostanie pomocnikiem kapelana.
A jak to się stało, że się tam znalazł? I czy dotyczy to tylko jednego kapłana?
Po prostu został zatrzymany na drodze, a nie miał przy sobie dokumentów, i w ten sposób został wciągnięty w działania wojenne.
Było już kilka podobnych przypadków, ale do tej pory księża spędzali 2-3 dni, najdłużej tydzień na poligonie, po czym byli zwalniani. Teraz mamy właśnie ten bardzo trudny przypadek.
Trudno pytać o nadzieję, ale wydaje się, że jest jeszcze w Waszych sercach nadzieja na pokój...
Tak, jesteśmy bardzo wdzięczni Kościołowi w Polsce za codzienne modlitwy, za solidarność, za pomoc humanitarną, którą tutaj otrzymujemy. Widzimy też, że w sposób szczególny pokojem na Ukrainie jest zainteresowany prezydent USA Donald Trump, który spotyka się z wielką krytyką, ale właściwie to on jedyny podjął konkretne starania, żeby ten pokój zapanował. Widzimy, że te rozmowy w dalszym ciągu są prowadzone, i ufamy, że doprowadzą do celu.
Abp Mieczysław Mokrzycki metropolita lwowski