Nad przyszłością Kościoła zastanawiano się podczas 53. Wrocławskich Dniach Duszpasterskich, które odbywały się pod hasłem: „Było, minęło? Dokąd zmierzasz, Kościele?”. Była to okazja do spojrzenia na badania, które zostały przeprowadzone na terenie archidiecezji wrocławskiej. Przedstawił je ks. Rafał Kowalski.
Spadki praktyk, rosnąca rola sumienia
Badania przeprowadzone w 2022 r. w przez Instytut Statystyk Kościoła Katolickiego ukazują istotne zmiany w religijności i praktykach katolików w ostatnich 11 latach. Na próbie 821 dorosłych mieszkańców zbadano pięć wymiarów: praktyki religijne, doświadczenie indywidualnej religijności, wartości i moralność, stosunek do Kościoła oraz relacje z parafią.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Badania wskazują na spadek liczby osób określających się jako głęboko wierzące lub wierzące o 19 punktów procentowych. Coraz więcej osób deklaruje obojętność wobec wiary, a znaczenie religii w codziennym życiu spadło z 72% do około 50%. Wiarę w Trójcę Świętą wyznaje obecnie 69% wiernych, w Zmartwychwstanie Jezusa – 77%, a w życie po śmierci – niecałe 60%.
Reklama
W praktykach religijnych największe spadki dotyczą udziału w procesji Bożego Ciała, uroczystości Wszystkich Świętych, przyjmowaniu księdza podczas wizyty duszpasterskiej, nabożeństwach okolicznościowych. Święconka wielkanocna pozostaje popularna, choć odsetek uczestników spadł z niemal 100% do 85%. Z kolei Spowiedź święta traci na popularności – 20% wiernych w ogóle w niej nie uczestniczy.
Zmieniają się także wartości moralne i postawy wobec norm kościelnych. Wzrosła akceptacja dla życia w wolnych związkach i współżycia przed ślubem, a także dla aborcji. W podejmowaniu decyzji moralnych najważniejsze pozostaje własne sumienie (86,6%), a nauczanie Kościoła wskazuje jedynie 13,5% badanych.
Stosunek do Kościoła pozostaje ambiwalentny – wierni dostrzegają zarówno pozytywne cechy księży, jak pomoc i uczciwość, jak i negatywne, związane z pieniędzmi i materializmem. Zaangażowanie w życie parafii, zwłaszcza w pomoc i wsparcie materialne, znacząco spada.
Badania pokazują, że religijność w Polsce zmienia się nie tylko w wymiarze praktyk, lecz także wartości i doświadczeń indywidualnych. Zmiany te wymagają refleksji i poszukiwania nowych form duszpasterstwa, by wspólnota parafialna mogła odpowiedzieć na potrzeby współczesnych wiernych.
Wiara bez pancerza
Reklama
Ksiądz Andrzej Draguła pochylił się nad tematem: „Zmiana paradygmatu parafii: od weryfikacji do ewangelizacji”. Była to pewnego rodzaju odpowiedź na wykład ks. Kowalskiego, ukazująca praktyczne podejście do tematu. Po wysłuchaniu prelekcji można było dojść do wniosku, że jeszcze niedawno przynależność do Kościoła była czymś oczywistym. Człowiek rodził się, otrzymał chrzest, żył i umierał w jego strukturach, a proboszcz decydował o kształcie rytuałów życia i śmierci. Dziś ta oczywistość zniknęła – chrzest, ślub czy pogrzeb w Kościele nie są już koniecznością. Coraz więcej osób wybiera alternatywy, kierując się nie tyle pytaniem o prawdę, ile o estetykę: „czy było pięknie?”. Odchodzimy od etyki ku estetyce.
Socjologowie zauważają, że doświadczenia globalne – pandemia czy zagrożenie wojną – nie spowodowały religijnego przebudzenia. Przeciwnie: ci, którzy wierzyli słabo, wierzą jeszcze słabiej. Kryzys dotyka przede wszystkim tzw. religijności naturalnej, która była przez wieki fundamentem życia wspólnot. Potrzeby rytuału i wspólnotowości przenoszą się do sfer pozareligijnych – sportu, polityki, kultury. To tam ludzie odnajdują namiastkę sacrum.
W tej sytuacji Kościół staje przed koniecznością zmiany strategii. Model „weryfikacyjny”, polegający na sprawdzeniu, czy ktoś „zaliczył” Roraty, Pierwsze Piątki czy inne praktyki, coraz mniej ludzi przekonuje. Zamiast kontroli potrzebna jest logika zaproszenia. To wymaga odejścia od duszpasterstwa opartego wyłącznie na sakramentalizacji. Najpierw potrzebna jest ewangelizacja – osobiste spotkanie ze Słowem, z Bogiem, dopiero potem sakrament. „Kto nie ma pancerza, musi mieć kręgosłup” – mówił obrazowo ks. Draguła. Skoro znika kulturowy pancerz, wiara musi być zakorzeniona w osobistej decyzji i relacji z Chrystusem.
Reklama
Kapłan przywołał także słowa Chantal Delsol, która zauważyła, że świeccy już nauczyli się żyć jako mniejszość. Trudniej przychodzi to duchownym, którzy wciąż myślą kategoriami utraconej władzy. Tymczasem dziś Kościół nie może rządzić – musi zapraszać. A pokusa władzy, także duchowej, pozostaje największym zagrożeniem dla jego wiarygodności.
Nowa forma katolicyzmu?
Swoistym podsumowanie i powiewem optymizmy był wykład ks. Wojciecha Sadłonia, pallotyna. Podczas swojej prelekcji wskazał, że żyjemy w epoce gwałtownych przemian, które dotykają także Kościoła. W wielu krajach Zachodu obserwujemy głębokie odkościelnienie: spada liczba praktykujących, maleje zaufanie do instytucji religijnych, a kolejne pokolenia tracą kontakt z wiarą. Proces ten nie ominął również Polski – wraz ze śmiercią Jana Pawła II, polaryzacją polityczną i kryzysami wewnątrz Kościoła struktury, które przez lata dawały poczucie stabilności, coraz wyraźniej słabną.
Socjologowie wiążą to z modernizacją: rosnącym indywidualizmem, zanikiem tradycyjnych więzi, dobrobytem czy demograficznym spadkiem liczby powołań. Pandemia i skandale dodatkowo przyspieszyły ten proces. Na pierwszy rzut oka obraz wydaje się beznadziejny – jakby Kościół nieuchronnie tracił znaczenie.
Mimo to, te zmiany można odczytać jako „znaki czasu” – zaproszenie do czegoś nowego. Coraz częściej mówi się o zjawisku postsekularyzmu. Nie oznacza on prostego powrotu do dawnych form religijności, lecz raczej odkrycie, że potrzeby duchowe nie znikają wraz z osłabieniem instytucji. Badania z ostatnich lat pokazują pierwsze zwiastuny odrodzenia: zatrzymanie spadku liczby chrześcijan w USA, wzrost praktyk religijnych wśród młodzieży w Wielkiej Brytanii czy większa dynamika młodych katolików we Francji.
Podsumowując, możemy mówić o czasie przejściowym – bolesnym, ale pełnym nadziei. Upadek dawnych struktur nie musi oznaczać końca wiary, lecz raczej początek nowego sposobu jej przeżywania. Kluczowe staje się umiejętne odczytywanie znaków czasu: nie można patrzeć na nie z pesymizmem, ani kurczowo trzymać się przeszłości. Konieczne jest szukanie przestrzeni, w której współczesny człowiek odnajdzie sens, wspólnotę i nadzieję.