Reklama
Rocznicowe uroczystości 6 września rozpoczęła Msza św. w bielskiej katedrze św. Mikołaja. Za ołtarzem stanęli: bp Piotr Greger, gospodarz miejsca ks. Antoni Młoczek i ks. Mateusz Kierczak, diecezjalny kapelan pszczelarzy. W kazaniu hierarcha przypomniał, że słowo „miód” aż 36 razy występuje na kartach Biblii. Wspomniał, że w Księdze Sędziów czytamy o walecznej Deborze, której imię w języku hebrajskim oznacza „pszczoła”. Zaznaczył, że Księga Mądrości podkreśla skromne rozmiary pszczoły, ale zarazem niezwykłe efekty jej pracy. Izajasz zwraca uwagę na ich waleczność, dlatego pszczoła w tradycji tego proroka jest symbolem silnych wojsk, skutecznych wobec obcych wrogów. Przywołując postać św. Jana Chrzciciela, biskup wskazał z kolei na jego jadłospis, którym była szarańcza i miód. – Nie ujmując nic z surowości jego życia, warto pamiętać, że szarańcza smażona na oliwie smakuje jak frytki i uchodzi za rarytas, podobnie jak miód leśny. Tylko mieszkańcy pustyni mogli go spożywać w dużych ilościach – mówił bp. P. Greger. Nawiązując do orędzia wielkanocnego, podkreślił że czytając Exsultet, trafiamy na słowa traktujące o pracowitości pszczoły, w których odnajdujemy symboliczne nawiązanie do Chrystusa Sędziego i Światłości Świata. – Przyjmijcie podziękowanie za nieustanną troskę nie tylko o świat pszczół, ale o cały ekosystem będący przejawem stwórczego działania Boga. Obyśmy potrafili piękno stworzonego świata uszanować, docenić, nim się zachwycać i z całym bogactwem natury pozostawić kolejnym pokoleniom. Trzeba troszczyć się o nasze pasieki, ale jeszcze bardziej o to, aby zawsze być człowiekiem wiary – stwierdził biskup.
Luterański pastor Waldemar Szajthauer pozwiedzał: – Niech ten dzisiejszy dzień będzie zachętą, by zarówno miód, jak i Chrystusowa Ewangelia były dla nas wszystkich słodyczą dla duszy i lekarstwem dla ciała. Trwając w tej harmonii, możemy spokojnie przeżywać dni naszego życia – życzył.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Po liturgii pszczelarze, którym towarzyszyły poczty sztandarowe i orkiestra dęta, przemaszerowali do Bielskiego Centrum Kultury. Tam rozpoczęła się część oficjalna powiązana z przemówieniami, prezentacją historii związku oraz wręczeniem odznaczeń zasłużonym bartnikom. – Ten rok był specyficzny. Na wiosnę było zimno, a ostatnimi dniom sierpnia towarzyszyły upały, susza i brak deszczu. To spowodowało, że nie pojawił się miód lipowy. Kwiaty lipy zasychały i nie nektarowały. Ogólnie było słabo, choć temat nieco ratował miód wielokwiatowy i rzepakowy – podkreśla Grzegorz Pieczka ze Starej Wsi.
Nazwa świętującego 50-lecie istnienia koła „Bartnik” nawiązuje do dawnej formy pszczelarstwa leśnego. Tym terminem określano osoby dostarczające miód na dwór możnych. Już od XVI w. bartników nazywano również bartodziejami.