Reklama

Niedziela Częstochowska

"O Prawdziwej i Jedynej Miłości" - Droga Krzyżowa w parafii pw. św. Michała Archanioła w Blachowni

[ TEMATY ]

Droga Krzyżowa

droga

Jowita Kostrzewska

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

„Zanim złożyłem z siebie krwawą ofiarę na krzyżu dokonałem jej mistycznie w Wieczerniku, a teraz dokonuję w każdej Mszy św.. Patrz na Mnie podczas tej Drogi Krzyżowej poprzez Eucharystię…” - to słowa, które rozpoczynały wyjątkowe nabożeństwo Drogi Krzyżowej, które w Wielki Piątek miało miejsce w parafii pw. św. Michała Archanioła w Blachowni.

Nabożeństwo połączone było z inscenizacją 14 stacji Chrystusowej Męki.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Tematem rozważań była Eucharystia. Czytane teksty zwracały uwagę, że Msza św. to ta sama ofiara, którą Chrystus przed wiekami złożył krzyżu. Ofiara ta jest ponawiana nieustannie i będzie aż do końca czasów - z miłości do każdego człowieka. Niestety wielu ludzi dziś jest obojętnych, tak jak było i wtedy, podczas Jego krzyżowej Męki.

- Żywy udział w Eucharystii uświadamia nam, że Miłość wymaga krzyża, ofiarowania siebie dla drugiego człowieka, ale też daje nam siłę i odwagę do podejmowania trudnej miłości - miłości miłosiernej, bo wymagającej ofiary - brzmiały wypowiadane słowa.

W przygotowanie niezwykłej inscenizacji obrazującej drogę na Kalwarię, ukrzyżowanie i śmierć Jezusa, zaangażowali się członkowie Domowego Kościoła istniejącego przy parafii, oprawę muzyczną stanowił śpiew scholii Gloriamen, natomiast nad całością czuwała siostra Klara - nazaretanka.

Na zakończenie wielkopiątkowej Drogi Krzyżowej ks. Tomasz Turczyn, prefekt parafii, zwrócił uwagę, że „to wielka zdolność duchowa, jeśli umiemy w Eucharystii dostrzegać nie tylko znaki zewnętrzne, o których rozważaliśmy w czasie Tajemnicy Wielkiego Czwartku, ale także umiemy sercem i duszą dostrzegać to, co się dzieje w niej naprawdę, że Jezus Chrystus umiera po raz wtóry za każdego z nas”. - To wielka zdolność umieć na Eucharystię patrzeć tak jak Aniołowie - powiedział ks. Turczyn.

- Przez to Misterium chodzi o to byśmy uświadomili sobie, że Msza św. to nie tylko pamiątka naszego Odkupienia, ale wciąż ponawiana Ofiara. Przeżywając 14 stacji Chrystusowej Męki i adorując jednocześnie Jego Uwielbione Ciało, może łatwiej zrozumiemy, a przede wszystkim sercem pojmiemy, jak bardzo zostaliśmy przez Boga ukochani, odkupieni i uświęceni - dzieliła się z nami s. Klara i dodała, że „wielkopiątkowe, inscenizowane Drogi Krzyżowe w parafii św. Michała Archanioła w Blachowni mają już 10 lat”.

Reklama

-Nie zawsze udawało się je dobrze przygotować, najtrudniej jest znaleźć chętnych, nie tyle do poszczególnych ról, ile ofiarnych, którzy potrafią poświęcić cenny czas. Na szczęście wśród naszych parafian można takich ludzi znaleźć. Zawsze można liczyć na Wspólnotę Domowego Kościoła, która funkcjonuje przy parafii, na starszych lektorów, na dziewczęta wywodzące się ze scholii parafialnej „Gloriamen” i zaprzyjaźnionych z tymi wspólnotami - kontynuowała siostra i dodała, że „osoby zaangażowane w przedstawienie same starają się o niektóre stroje i elementy dekoracji, kupują, pożyczają, pomagają sobie wzajemnie”. - Często na próbach czujemy się jak pierwsi chrześcijanie żywo zatroskani o wspólne potrzeby i zjednoczeni Jedyną Osobą Jezusa Chrystusa - podsumowała s. Klara.

Również sami aktorzy podzielili się uczuciami, które towarzyszą im podczas prób i wielkopiątkowego Misterium:

- Już po raz kolejny biorę udział w tej inscenizacji i to jest taka siła, która wzmacnia człowieka - dzielił się z nami Roman Ostalski, który wcielił się w rolę żołnierza. - Jest to dla mnie taki szczególny okres gdzie mam potrzebę jakby wyładowania swojej ekspresji i wszystkiego, co nagromadziło się choćby szczególnie przez ten Wielki Post. To generalnie bardzo ważny w moim życiu czas i chyba dla każdego chrześcijanina, dlatego ogrywanie scen z Ukrzyżowania Pana Jezusa w jakiś sposób mnie przemienia i przemienia moje życie - powiedział Roman Ostalski.

Reklama

- W tym roku gram Anioła, przyznam, że na początku było ciężko wczuć się w tę rolę, ale teraz coraz mocniej się wczuwam. Grając, staram się przeżywać całą Drogę Krzyżową i staram się robić to dla Chrystusa, bo bardzo go kocham - podkreśliła Wiktoria Rakus, najmłodsza uczestniczka przedstawienia.

Natomiast Agata Kosińska powiedziała, że udział w Misterium jest dla niej bardzo ważny z punktu widzenia wiary. - W przedstawieniu jestem Aniołem, który adoruje, poi, posila winem Chrystusa, wzmacnia Jego siły, na koniec zbiera odkupieńczą krew Pana Jezusa do kielicha, która później, przez wiele tysięcy lat będzie ofiarowywana za nasze grzechy i dla naszego zbawienia. Staram się wczuć w tę role jak najlepiej. Staram się widzieć wszystko oczyma duszy, aby uwielbić Chrystusa, myślę, że jest to taka też wdzięczność dla Niego, za to, co dla nas uczynił - dzieliła się pani Agata.

- Udział w tej Drodze Krzyżowej jest to na pewno bardzo głębokie przeżycie. Biorę udział pierwszy raz i nie spodziewałem się, że tak przeżywa się bliskość tej drogi. W ogóle jest inna uwaga człowieka, bardziej jest się skupionym, słuchającym - jest to takie jak gdyby współuczestniczenie - zwrócił uwagę Jan Ćwikła, który grał rolę żołnierza.

Natomiast Jan Kulasiewicz (Nikodem) powiedział, że kiedy bierze się udział w inscenizacji Drogi Krzyżowej, to nie odczuwa tego aż tak bardzo, jak wtedy, kiedy jest się widzem. - W ubiegłym roku z powodów rodzinnych nie brałem bezpośredniego udziału w Misterium, ale oglądałem i naprawdę przeżyłem to jeszcze dużo głębiej. W przedstawieniach biorę udział od samego początku, to już dziesięć lat. Wynika to przede wszystkim z wiary, z chęci zaangażowania w życie parafii i Kościoła - mówił Jan Kulasiewicz.

- Również ja, kiedy biorę udział w inscenizacji, to tak nie przeżywam tego, bo skupiam się na tym, co mam robić, ale kiedy słucham tekstów, które są głoszone w tym czasie, to dociera do mnie bardzo głęboko, co wtedy tam się działo i jak można dobrze przezywać to Misterium. Cała Droga Krzyżowa i Męka Pana Jezusa to wielkie poświęcenie i staram się zauważyć, że Pan Jezus to wszystko zrobił dla mnie. Patrzę pod tym kątem i dostrzegam tę wielka Miłość ze strony Boga do człowieka, dla mnie szczególnie - powiedział Zbigniew Sołtysiak.

Reklama

Marcin Sołtysiak, który wcielił się w rolę Jezusa także kolejny raz brał udział w wielkopostnym przedstawieniu. - Jest to taki magnes przeżycia drogi, którą przeszedł Pan Jezus, żeby nas zbawić. Poprzez uczestnictwo w tej Drodze Krzyżowej i Jego Męce, można bardziej odczuć, jaki to był ciężar dla Niego, ile On dla nas ludzi poświęcił, z czym się musiał zmierzyć, jakie zło pokonał żeby zwyciężyło dobro - zwrócił uwagę Marcin Sołtysiak.

- Człowiek jest w swoim życiu zagoniony i zapomina o pewnych sprawach, dlatego taka chwila refleksji, która następuje podczas prób jest bardzo owocna, jest to pokazanie także swojej wiary. Będąc świadkiem tych chwil, które przeżywał Pan Jezus i Matka Boża sami niejako wczuwamy się w ich ból, cierpienie - dzielił się z nami Janusz Długosz i dodał, że „to też pewien rodzaj wysiłku dla nas, którzy mamy swoje obowiązki w życiu”. - Musimy poświęcić swój czas, ale to nie jest czas stracony, gdyż przez te owoce uczestnictwa w próbach i swoje zaangażowanie dostajemy łaski w swoim życiu później. Odbieramy to wszystko z nawiązką - podkreślił Janusz Długosz.

Tekst i zdjęcia: Jowita Kostrzewska

2016-03-29 12:08

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Droga Krzyżowa

[ TEMATY ]

Droga Krzyżowa

Karol Porwich/Niedziela

Bóg, który nie brzydzi się słabością człowieka. Bóg, który wciąż o człowieka walczy i na niego czeka. Bóg z codziennych zmagań z życiem, który wchodzi w ludzką pogardę, w bezsilność, wstyd, rozczarowanie, samotność.

Człowiek, w którym można odnaleźć siebie i... skonfrontować się z własnym sposobem patrzenia na świat. Dotrzeć do najgłębszych miejsc w sercu, które czasem chciałoby się ukryć przed światem i sobą samym. Spojrzeć na siebie przez pryzmat gapiów zmagań Jezusa z krzyżem i ich niewybrednych komentarzy.

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Ks. dr hab. Sławomir Zych - zasłużony dla Powiatu Kolbuszowskiego

2024-04-28 22:10

Bartosz Walicki

Zasłużeni dla Powiatu Kolbuszowskiego

Zasłużeni dla Powiatu Kolbuszowskiego

Przyznaje się je osobom fizycznym lub prawnym, a także instytucjom państwowym, jednostkom samorządu terytorialnego oraz organizacjom społecznym i zawodowym, które poprzez swoją działalność zawodową i społeczną przyczyniły się do gospodarczego, kulturalnego i społecznego rozwoju powiatu kolbuszowskiego. Zaznaczyć należy, że wzór odznaki został zaopiniowany przez Komisję Heraldyczną działającą przy Ministrze Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz uzyskał zgodę Prezydenta RP Andrzeja Dudy.

Jednym z wyróżnionych odznaką został kapłan diecezji rzeszowskiej, ks. dr hab. Sławomir Zych, dyrektor Ośrodka Badań nad Polonią i Duszpasterstwem Polonijnym KUL. Po pozytywnym rozpatrzeniu wniosku przez Komisję Odznaki Honorowej Powiatu Kolbuszowskiego postanowienie o przyznaniu odznaki podjął w dniu 27 marca br. Zarząd Powiatu w Kolbuszowej. Razem z ks. S. Zychem uhonorowani zostali: Józef Kardyś, Zbigniew Chmielowiec, Władysław Ortyl, Maciej Szymański, Zbigniew Strzelczyk i Andrzej Jagodziński.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję