Reklama

Sztuka z „czymś”

Sztuka to coś więcej niż ideologia. Dlatego artysta nie musi być prowokatorem. Ale z drugiej strony, sztuka jest czymś więcej niż doznaniem estetycznym. To nie tylko elegancko zestawione kolory lub kształty, które odbieramy jako piękne. Gdyby tak było, poprzestalibyśmy na oglądaniu rewii mody. Sztuka zatem to jedno i drugie, a chyba i jeszcze „coś”... To, co bez wątpienia zawarł w swych grafikach Krzysztof Szymanowicz.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Listopadowa wystawa w „Galerii pod Arkadami” w Łomży na pierwszy rzut oka nie zaskakuje. Bo ani nie prowokuje, ani nie zachwyca. Niemniej duże (a niektóre małe) linoryty potrafią wciągnąć. Wystarczy się zatrzymać, popatrzeć i...
Prace emanują zadziwiającą wrażliwością... kolorystyczną. Co wydaje się o tyle paradoksalne, że są absolutnie i nieodwołalnie czarno-białe. Aczkolwiek nie brakuje wśród nich odcieni szarości, co wcale nie oznacza, by twórca używał różnych kolorów. Wciąż jest to jedna i ta sama farba na białym papierze. Konsekwencje, jakie z tego faktu wyciąga, są daleko idące. Grafik operuje różną gęstością nacięć w matrycy, dzięki czemu osiąga pożądaną modulację barw. Również różne są kształty tych nacięć; od drobnych kropeczek, poprzez plamki i linie, aż po całkowicie zanurzone w czerni płaszczyzny. Efekt jest bardzo malarski, burzący nasze wyobrażenia o ograniczonych możliwościach grafiki, zasadniczo traktowanej jako uboga kuzynka malarstwa. To prawda, że to ostatnie jest bogatsze o nieskończoną gamę barwną, ale czy właśnie dlatego nie jest dziedziną łatwiejszą?
Problem pozostawmy teoretykom, albowiem sztuka, jeśli jest prawdziwa, potrafi zachwycić, jakimkolwiek środkami by nie powstała. Sama technika - czy bogata, czy uboga, nieważne - to jeszcze nie wszystko. To tylko środek, mimo że akurat w plastyce jest to element bardzo istotny. Niemniej, to przede wszystkim treść jest istotą dzieła sztuki. Jeśli coś zmienia, kształtuje, uderza to właśnie sens, który odczytujemy.
Linoryty Szymanowicza potrafią zapaść w duszę. Cykle, które autor proponuje, skłaniają do przyglądania się sobie. Prezentowany cykl Codzienność oraz Rozmowy ze sobą są filozoficzną zadumą, zawieszeniem się, zatrzymaniem, refleksją nad rzeczywistością w zasadzie zwyczajną i normalną. Uderza to skoncentrowanie się na duchowym własnym wnętrzu. W Rozmowach ze sobą jedynie środkowy czarny pas, z migającymi reflektorami samochodów i światłami witryn sklepowych, jest świadectwem docierania rzeczywistości zewnętrznej. Natomiast cała reszta kompozycji, zbudowanej na symetrii, poświecona jest tytułowemu wewnętrznemu dialogowi. Dyskusja odbywa się zwykle przy jakimś napoju. Jeśli autora opanował nastrój romantyczny, niewidoczni „rozmówcy” popijają widoczne lampki wina. „Burza mózgów” rozgrywa się przy filiżankach kawy. Gnuśny i jałowy jest odpoczynek przy kufelkach piwa - niewiele tu rekwizytów, oprócz paczki papierosów. Bywa, że autorowi nie wystarczy plastyczne odwzorowanie wewnętrznych rozterek - czasem pragnie rzeczywiście je rozwiązać. Widzimy więc Biblię, z herbatą i lustrem... Autor dotyka głębi siebie samego.
Właśnie to lustro świadczy o tym, że plastyk nie tylko jest ideologiem, i nie tylko estetą. Jest prawdziwym artystą łączącym jedno z drugim i dorzucającym to jeszcze „coś” trzeciego. Tym czymś jest on sam - jego życie, jego problemy, jego rzeczywistość. On naprawdę poważnie traktuje sztukę, a wtedy sztuka ma szansę być sztuką.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pomoc Kościołowi w Potrzebie: jesteśmy tam, gdzie cierpią ludzie

Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie prowadzi nowe inicjatywy wsparcia dla prześladowanych chrześcijan i ofiar wojen. Polska sekcja organizacji rozwija projekty w Syrii, Libanie, Nigerii, Demokratycznej Republice Konga, a także w Ziemi Świętej i na Ukrainie. O szczegółach mówił Vatican News ks. prof. Jan Witold Żelazny, dyrektor polskiej sekcji Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie.

Pomoc Kościołowi w Potrzebie kontynuuje misję niesienia pomocy tam, gdzie ludzie cierpią z powodu wojen i prześladowań.
CZYTAJ DALEJ

Święta od Serca Jezusowego

Niedziela Ogólnopolska 41/2023, str. 18

[ TEMATY ]

św. Małgorzata Maria Alacoque

pl.wikipedia.org

Święta Małgorzata Maria Alacoque

Święta Małgorzata Maria Alacoque

Podczas mistycznych objawień Jezus pokazał jej swoje Serce.

Małgorzata urodziła się w Burgundii (Francja). W dzieciństwie złożyła ślub dozgonnej czystości. Najważniejszym miejscem w jej życiu stało się Paray-le-Monial. Tam w wieku 24 lat wstąpiła do klasztoru Sióstr Nawiedzenia (wizytek). Otrzymała habit zakonny 25 sierpnia 1671 r. W zakonie dwa razy sprawowała urząd asystentki przełożonej, a w latach 1685-87 była mistrzynią nowicjuszek. Doznawała objawień mistycznych. Od 21 grudnia 1674 r. przez ponad półtora roku Pan Jezus przedstawiał jej swe Serce, kochające ludzi i spragnione ich miłości. W czasie objawień Jezus przekazał jej swoje polecenia: aby często przystępowała do Komunii św., by przyjmowała Go w sakramencie Eucharystii w pierwsze piątki miesiąca oraz aby w każdą noc z pierwszego czwartku na piątek, między godz. 23 a 24, uczestniczyła w Jego śmiertelnym konaniu w Ogrójcu. „Upadniesz na twarz i spędzisz ze Mną jedną godzinę. Będziesz wzywała miłosierdzia Bożego dla uproszenia przebaczenia grzesznikom i będziesz się starała osłodzić mi choć trochę gorycz, jakiej doznałem” – powiedział Jezus. W realizacji poleceń Jezusa Małgorzata doznawała wielu przykrości i sprzeciwów – nawet jej przełożona nie wierzyła w prawdziwość objawień. Później z inicjatywy Małgorzaty wybudowano w Paray-le-Monial kaplicę poświęconą Sercu Pana Jezusa.
CZYTAJ DALEJ

Kiedy trzyletniego Briana odwiedził ojciec Pio

2025-10-14 17:37

[ TEMATY ]

historia

wiara

św.Ojciec Pio

Archiwum Głosu Ojca Pio

o. Pio

o. Pio

„Ojciec Pio powiedział mi, że wkrótce przyjdzie, aby zabrać mnie do Matki Boskiej”. Te słowa wypowiedział trzyletni Brian do swojej matki na krótko przed śmiercią. Jego niesamowita, mało znana historia została napisana przez kanadyjską pisarkę katolicką Anne McGinn Cillis, czytamy na katolickiej platformie ChurchPOP.

Brian był synem anglikańskiej pary mieszkającej w Liverpoolu. Zawsze był pogodnym, pełnym życia dzieckiem. Kiedy skończył dwa lata, wszystko diametralnie się zmieniło: czuł się zmęczony i wyczerpany, lekarze zdiagnozowali u niego białaczkę i dali mu sześć miesięcy życia.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję