Reklama

Kup pan cegłę, czyli przychodzi blondynka do blondynki

Dobry żart tynfa wart - mówi stare przysłowie, z którym na ogół się zgadzam, chociaż właściwie nie znam kursu tego tynfa. Lubię oglądać kabarety, a wśród artystów tej branży mam swoich faworytów. Śmieję się z dowcipów o blondynkach, bo jakoś nigdy nie umieszczałam siebie w tej kategorii intelektualistek, a przecież od urodzenia jestem blondynką. I tylko nie bawi mnie wcale, jak ktoś robi ze mnie przysłowiowego balona, ale - jak sądzę - w tym poczuciu własnej wartości nie jestem odosobniona.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kiedy w ogromnym pośpiechu (a wiadomo, że jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy) przygotowywałam sobie obiad, usłyszałam alarmujący dzwonek. Nie miałam zamiaru otwierać, naprawdę czas mnie poganiał, ale ten ktoś za drzwiami nie miał zamiaru rezygnować. Więc otwieram, by jak najszybciej pozbyć się natręta. Na progu stoi filigranowa blondyneczka z wielkim czarnym worem. Niezbyt uprzejmie oświadczam, że niczego nie potrzebuję, ale śliczne dziewczę wyprowadza mnie z błędu. Nie jest żadną akwizytorką, po prostu przeprowadza ankietę na temat reklam i nie zajmie mi więcej niż trzy minuty mego cennego czasu. Rzeczywiście - trzyma w ręku kajecik. Złość moja topnieje, bo oczyma wyobraźni widzę w niej studentkę, która ma wykonać jakąś pracę badawczą na zaliczenie. Wpuszczam panienkę do domu i wyłączam gaz pod moim kotletem.
Okazuje się, że łączy nas nie tylko ten sam kolor włosów. Obie nie znosimy reklam i dajemy upust swojemu świętemu oburzeniu na panoszenie, by nie rzec, nachalne wścibianie się tej pseudosztuki w nasze życie. Gdy już ustaliłyśmy wspólne stanowisko w tej kwestii, blondyneczka konfidencjonalnie, bo przecież tak świetnie się rozumiemy, poinformowała mnie, że minuta reklamy telewizyjnej kosztuje 6 tysięcy złotych. Potem, pozwoliwszy nadziwić się tą sensacyjną wiadomością, oświadczyła, że „Nasza Firma”, której jest przedstawicielką, zrezygnowała z tak kosztownych reklam i w związku z tym ona serdecznie mi gratuluje (tu panienka podała mi swoją łapkę), ponieważ znalazłam się w gronie szczęśliwców, którzy otrzymują od „Naszej Firmy” zestaw sprzętu kuchennego. Teraz rozwikłała się tajemnica czarnego wora, bo miłe dziewczę poczęło zeń wyjmować: czajnik bezprzewodowy (taki super, że kamień na nim nie osiada), mikser oraz opiekacz.
Żona Lota nie mogła być bardziej zdumiona ode mnie, a przecież zamurowało ją na wieki! Najwyraźniej mam coś w tym życiu jeszcze do załatwienia, skoro nie spotkał mnie ten sam los. Wydawało mi się, że nie do końca zrozumiałam, więc trochę słabym głosem upewniam się, czy aby to nie jest jakaś pomyłka i czy na pewno to wszystko jest za darmo. Panienka - znać przyzwyczajona do tak nierozgarniętej klienteli - jeszcze raz podała mi swą żabią łapkę i oświadczyła z całą mocą, że wszystko dobrze pojęłam.
No cóż, kiedyś Machulski usiłował nas przekonać, że Kopernik był kobietą i najwyraźniej miał rację! A czemu nie, skoro św. Mikołaj też okazał się ślicznotką i już nawet rozpoczął swoją charytatywną działalność? Tylko że ja zawsze byłam fanką niewiernego Tomasza, więc i teraz jakoś nie mogło mi się to pomieścić w mojej blond głowie. Więc dziewczyna cierpliwie tłumaczy jeszcze raz jak typowej blondynce: Tak, „Nasza Firma” chce w ten sposób wprowadzać swoje produkty na rynek, zrezygnowała z drogiej i bezsensownej reklamy, rozdaje za darmo i w dodatku z dwuletnią gwarancją świetny sprzęt, aby obdarowani mogli go używać i pokazywać swoim znajomym, i w ten sposób krąg potencjalnych klientów będzie się rozszerzał. Brzmiało sensownie, zwłaszcza że dziewczyna odebrała ode mnie solenne zapewnienie, że tych darów nikomu nie sprzedam. Odetchnęłam z ulgą i już w głowie zaczęła mi świtać błoga myśl: „Nareszcie los uśmiechnął się i do mnie...”. Panienka jeszcze zapytała, czy zdaję sobie sprawę, na jaką kwotę zostałam obdarowana. Rzuciłam jakąś liczbę i znów poczułam uścisk żabiej łapki, że tak niby genialnie czuję rynkową koniunkturę. Po czym zostałam uświadomiona - sprzęt był wart 620 złotych i, jak pewnie zauważyłam, pochodzi z Austrii. A na granicy wiadomo - trzeba płacić cło, nie ma nic za darmo... No więc te koszty celne wynoszą 199 złotych polskich, ale resztę „Nasza Firma” bierze na siebie...
Kiedy w końcu zrozumiałam całą przemyślną machinę nabijania w butelkę, wcale nie było mi do śmiechu. Nie mogłam bowiem pozbyć się ani świetnego sprzętu, ani sympatycznej panienki, która nijak nie pojmowała (wiadomo - blondynka!), dlaczego mój entuzjazm dla „Naszej Firmy” tak nagle wygasł. Nie pomogły tłumaczenia, że nie przewidywałam w swoim budżecie dodatkowego dwustuzłotowego wydatku. Panienka z delikatną precyzją skorygowała moje przejęzyczenie: nie żadne 200 zł tylko 199! Gdy wyjaśniałam, że nie mam w domu takiej kwoty, zaproponowała, abym pożyczyła od sąsiadów lub że „oni” dysponują samochodem i podwiozą mnie do banku, a wreszcie, że „oni” przyjmują także czeki. W tym momencie mój Anioł Stróż, z którym mam niezłe układy, uświadomił mi wcale nie komizm, ale grozę tej sytuacji. Jacy „oni”? Jeszcze tego tylko brakowało, abym pokazała dziewczynie, gdzie trzymam czeki! Jeśli byłam na tyle głupia, że wpuściłam do mieszkanie obcą osobę, trzeba było przynajmniej przekręcić klucz w drzwiach! Zrozumiałam, że muszę jak najszybciej pozbyć się gościa, więc przestałam bawić się w konwenanse. Własnoręcznie zapakowałam ten świetny sprzęt i kazałam jej zniknąć z mojego domu. Dziewczę było niezmiernie zdumione moją postawą, bo jeden pan to ją po rękach całował za hojność „Naszej Firmy”. Zaproponowałam wielkodusznie, że chętnie temu panu dołożę ze swojej puli podarków. To ją najwyraźniej przekonało, bo wytaszczyła swój czarny worek, a ja czym prędzej zatrzasnęłam drzwi za nieproszonym gościem i odetchnęłam z ulgą.
Niestety zrozumiałam, że już nie zdążę ani usmażyć, ani tym bardziej zjeść swojego kotleta. Tak to jest na tym świecie; za naukę trzeba płacić. Tym razem tylko pustym żołądkiem. Blondynki to jednak mają szczęście...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ogromna dziura w finansach NFZ za rządów Tuska. Zagrożone kontrakty w szpitalach

2025-10-24 12:40

[ TEMATY ]

szpitale

piniędzy nie ma

i nie będzie

dziura w finansach NFZ

zagrożone kontrakty

Karol Porwich/Niedziela

Luka w budżecie na leczenie wymusza zmiany, które ustabilizują finanse NFZ. Ministerstwo Zdrowia prowadzi rozmowy o zwiększeniu dotacji, zamrożeniu podwyżek pensji, zmianach w koszyku świadczeń i pożyczkach BGK, które zachęcą szpitale do reformy.

Luka w tegorocznym budżecie NFZ wyniesie ok. 14 mld zł. Nie ma środków na rozliczenie nadwykonań, zagrożone są też kontrakty w części kraju – dowiedziała się w październiku PAP ze źródła w NFZ. Z kolei w 2026 r. według szacunków Ministerstwa Zdrowia luka finansowa wyniesie 23 mld zł.
CZYTAJ DALEJ

Ks. Olszewski nie jest w stanie pokazywać się publicznie. Ciężar hejtu jest ogromy

2025-10-24 09:51

[ TEMATY ]

Ks. Michał Olszewski

nie jest w stanie

pokazywać się publicznie

ciężar hejtu

Księża Sercanie

Ks. Michał Olszewski. Zdjęcie archiwalne

Ks. Michał Olszewski. Zdjęcie archiwalne

- Ksiądz Michał Olszewski nie jest w stanie pokazywać się publicznie, czy odprawić Mszy św. dla wiernych. Wszędzie widzi hejterów - powiedział w Radio Wnet mecenas Krzysztof Wąsowski, obrońca kapłana. Jak dodał, areszt i nagonka medialna, które go spotkały, odcisnęły na nim ogromne piętno.

Podziel się cytatem - rozpoczął obrońca ks. Olszewskiego.
CZYTAJ DALEJ

Polska znów żyje emocją

2025-10-24 21:12

[ TEMATY ]

Samuel Pereira

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

Nie ta dobra, która popycha wspólnotę do wysiłku i dojrzałych decyzji; to emocja rozpędzona, lepka, obliczona na krótkotrwały efekt. Najpierw premier rozgrzewa tezę o rzekomych podsłuchach wobec jego rodziny. Potem zaprzyjaźnione media niosą ostrą, personalną dramaturgię – spór, insynuacje, mocne epitety. Wreszcie, w dniu konwencji opozycji, wraca narracja tragiczna, która z definicji unieważnia chłodną dyskusję.

"Kilka minut temu odebrałam ubranie Pawła – to, w którym został zamordowany. Po prawie siedmiu latach zwrócił mi je sąd. Całe przesiąknięte Jego krwią. A w tym samym dniu słyszę, że Jarosław Kaczyński wystawia Kurskiego jako „wyzwoliciela mediów”. Świat potrafi być okrutnie bezczelny. Zatrzymam się tu, zanim pozwolę, by mój ból zamienił się w nienawiść" - pisze Magdalena Adamowicz.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję