Prymas Stefan Wyszyński określił Maryję jako „Żniwną Rodzicielkę złotych kłosów życia Narodu” (S. Wyszyński, Głos z Jasnej Góry, s. 385). Mamy jeszcze żywo w pamięci te nieprzeliczone
rzesze pielgrzymów, którzy na piechotę, biegiem, na rowerach i na koniach zdążali na Jasną Górę na uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Podążając na Jasną Górę, mieli przed oczyma obraz
ujawniony przez św. Jana i zapisany w Apokalipsie: „Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu” (Ap 12, 1). Niewiasta brzemienna, która
wydaje błogosławiony Owoc swojego życia i która walczy w obronie swego narodzonego Syna. „Góra Jasna - powie Kardynał Józef Glemp - pociąga wszystkich do światła”. A wejść w światło,
to znaczy wyjść z ciemności. Ciemnościami, bez wątpienia, są złudne „dobra”, jakie oferuje nam dziś świat, zwłaszcza przez środki masowego przekazu. W tym pielgrzymowaniu biorą udział nie
tylko rodacy rozkochani w swojej Matce i Królowej, ale także pielgrzymi z wielu krajów Europy Wschodniej i Zachodniej. W tym roku znamienna była obecność pielgrzymów z Ukrainy, zwłaszcza wyznania greckokatolickiego
z ich pasterzem kard. Lubomyrem Husarem. Tak spełniają się słowa Maryi: „Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia” (Łk 1, 48).
Sobór Watykański II w swojej Konstytucji Dogmatycznej o Kościele w świecie współczesnym w punkcie 59. tak definiuje prawdę o Wniebowzięciu Maryi: „Na koniec Niepokalana Dziewica, zachowana jako
wolna od wszelkiej skazy pierworodnej winy, dopełniwszy biegu ziemskiego życia, z ciałem i duszą została wzięta do niebieskiej chwały i wywyższona przez Pana jako Królowa wszystkiego, aby bardziej upodobnić
się do swego Syna, Pana panujących oraz Zwycięzcy grzechu i śmierci”. W latach nasilającego się zniewolenia politycznego, zniewolenia umysłów i serc Polaków, Naród na Jasnej Górze w to właśnie święto
i w tych Ślubach powierza swojej Matce i Królowej swoją przeszłość, teraźniejszość, a zwłaszcza przyszłość. Na odpowiedź Matki nie trzeba było czekać zbyt długo. Już bowiem w październiku, miesiącu modlitwy
różańcowej, dokonuje się przemiana. Prymas Polski Stefan Wyszyński zostaje uwolniony, katecheza wraca do szkół. Przemiany te nazwano odwilżą, bo nie trwały zbyt długo.
Święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny to sposobna pora na dziękczynienie za plony. Każda parafia, zwłaszcza wiejska, rolnicza, przeżywa podniosłe chwile dożynek. Dożynki to również doskonała
okazja do pokazania twórczości ludowej wyrażającej się w pomysłowości w wykonaniu wieńców dożynkowych, a także tworzenia wspaniałej poezji, która jakże często wyraża nastroje polityczne, społeczne i religijne.
Prymas Wyszyński w swoim przemówieniu do pielgrzymów 15 sierpnia 1975 r., nawiązując do znanego w tamtych latach gierkowskiego powiedzenia: „Każdy kłos na wagę złota!”, poruszył bardzo
ważne zagadnienia społeczne, które mają także wymiar religijny. Nade wszystko stwierdza, że ową Niewiastą obleczoną w słońce „jest Bogurodzica Dziewica, uwielbiona przez Boga, Wniebowzięta Maryja.
Ona przyniosła światu, rodzinie ludzkiej, Kościołowi i naszej Ojczyźnie, błogosławiony Owoc swojego żywota - Pana naszego, Jezusa Chrystusa. Ona - Święta Boża Rodzicielka i Karmicielka stała
się odtąd wzorem i przykładem dla wszystkich dzieci Bożych, dla pielgrzymującego Narodu polskiego” (S. Wyszyński, Głos z Jasnej Góry, s. 385). „Plon niesiemy, plon! Matko Boża Zielna!
Przynosimy Ci złote kłosy naszych pól, wspaniałe wstęgi kwiatów i bogactwo owoców ziemi, prosząc, aby Twoje macierzyńskie oczy spojrzały na owoc pracy ludzkiej, a zarazem dar Boży i błogosławiły je”
(S. Wyszyński, Głos z Jasnej Góry, s. 386). Mówiąc o poszanowaniu każdego kłosa, Prymas zwraca uwagę na sumienność w pracy zawodowej, rolniczej, przemysłowej oraz na wymiar religijny tej pracy. Kłos
to zboże, czyli pochodzące od Boga, dane z Bożego - dzieciom Bożym. Szanując ten Boży dar, naśladujemy Chrystusa, który po rozmnożeniu chleba na pustyni i nakramieniu głodnych i zmęczonych polecił
Apostołom zebrać pozostałe ułomki, aby nic się nie zmarnowało.
Z bólem serca patrzymy, że coraz więcej domostw na wsi stoi opuszczonych, coraz więcej zagonów polnych leży odłogiem i porośniętych chwastami lub zalesionych. Kobieta zapytana o to, czy z jej wioski
będzie delegacja z wieńcem na dożynki parafialne, odpowiada trochę zażenowana: „Nikt już nie chce robić wieńca. A poza tym - dodaje - nie ma z czego robić, bo w naszej wiosce nikt już
nie uprawia ziemi”.
Mój Boże! Do czego jeszcze dojdziemy?
Pomóż w rozwoju naszego portalu