Rabbi uczniom swoim radził,
Jak do nieba się wprowadzić.
Raz im taką rzecz przekazał:
- Chcesz bogaczem być? Odradzam!
Chcecie wiedzieć, bracia, czemu?
Powiem wam to po swojemu.
Żył bogaty kiedyś człowiek.
Cieszył się szacunkiem, zdrowiem,
Jadał kawior na śniadanie,
A w pałacu miał mieszkanie.
Zaś u bram tego pałacu,
Na obskurnym, brudnym placu,
Żebrak leżał schorowany.
Psy lizały jego rany.
Jedno wtedy miał pragnienie:
Chciał, by jego podniebienie
Chociaż raz zasmakowało,
To, co zawsze wyrzucano,
Gdy od stołu bogacz wstawał.
Nawet tego nie dostawał.
Kiedy wreszcie umarł biedak,
To zabrano go do nieba.
W niebie razem z Abrahamem
Miał radości tylko same.
A gdy umarł i nasz bogacz,
Nie był wcale blisko Boga.
Kiedy został pogrzebany,
Znalazł w ciemnej się otchłani.
Pogrążony w wielkich mękach,
Nieustannie jęcząc cierpiał.
Z dołu niebo ujrzeć zdołał,
Więc donośnie tak zawołał:
- Proszę, Ojcze Abrahamie!
Miej nade mną zmiłowanie
I żebraka przyślij z wodą.
Niechaj będzie mi ochłodą.
Strasznie jest mi w tym płomieniu!
Błagam! Pomóż w mym cierpieniu!
- Teraz role się zmieniły,
Nic na to... nie poradzimy.
Tyś za życia wciąż ucztował,
A jak wiesz, ten tu, biedował.
- No to poślij go do domu,
Może braciom mógłby pomóc!
Jego raczej posłuchają...
- Przecież swych proroków mają!
- Tu prorocy nic nie zrobią!
Bardziej to... umarli mogą
Braci mych ze zła nawrócić!
- Nie ma o co nam się kłócić!
Prawdę powiem dobrze znaną:
Nawet gdy umarli wstaną,
Twoi bracia nie uwierzą,
Gdyż do piekła już... należą!
Dzisiaj jest zagadka taka:
Chciałbym imię znać żebraka!
Pomóż w rozwoju naszego portalu