Zanim Jezus nasz wystąpił,
Inny człek się sławą okrył,
Krzycząc głośno nad Jordanem:
- Trudne dla was mam zadanie!
Nawracajcie się ludziska,
Bowiem chwila jest już bliska
Na spotkanie z tym królestwem,
Które przecież jest niebieskie!
Jestem wszak pustynnym głosem
I nadzieję wam przynoszę.
Drogę Panu przygotujcie,
A swym sercem Go miłujcie!
Wielkie było zadziwienie
I ogólne poruszenie.
Chrzest od niego przyjmowano
I swe grzechy wyznawano.
Ludzie tak ten głos kochali,
Że się tłumnie nawracali.
Lecz się musiał zastanawiać,
Bo nie wszystkim chrzest chciał dawać.
Ciężko było mu na duszy,
Kiedy chrzcił faryzeuszy:
- Ależ z was żmijowe plemię!
Przecież wy przed Bożym gniewem
Z przebiegłością uciekacie!
Skąd te informacje macie?
Nie wystarczy mówić sobie:
„Ja w przyjaźni żyję z Bogiem!”.
Dajcie owoc nawrócenia,
A dojdziecie do zbawienia!
Drzewo, co jest bez owocu,
Szybko ścięte będzie w końcu!
Ja was chrzczę i wodą leję,
Ale za mną, jestem pewien,
Idzie ktoś po stokroć większy.
On ode mnie jest mocniejszy!
Jeśli więc będziecie chętni,
To was ochrzci Duchem Świętym.
Do spichlerzy zbierze zboże,
No a chwasty... wrzuci w ogień!
Niech się dzieci ktoś wysili:
Jak się zwał ten głos pustyni?
Pomóż w rozwoju naszego portalu