Koinonia - braterska wspólnota, którą opisują Dzieje Apostolskie,
jest jednym z najważniejszych znaków rozpoznawczych chrześcijaństwa.
I nie na darmo po Soborze Watykańskim II to właśnie określenie przyjął
Kościół - "wspólnota pielgrzymującego ludu Bożego..." (IV Drogowskaz
Nowego Człowieka). Gdy dzisiejszy świat stał się piewcą egoizmu i
partykularnych interesów jednostki (którą wprost zachęca się, by
nie przejmowała się innymi, ale myślała wyłącznie o sobie), Jezus
proponuje nam wszystkim drogę wspólnoty.
On sam dał nam wzór takiej wspólnoty, zapraszając do
niej najpierw apostołów, a potem posyłając dla swoich przyjaciół
Ducha jedności i miłości. Ten sam Duch i dziś przynagla nas do tworzenia
braterskiej wspólnoty między braćmi i siostrami. Ruch Światło-Życie
przechodząc wiele przeobrażeń, dąży ku temu właśnie ideałowi. Nasz
założyciel - sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki wielokrotnie podkreślał
wartość wspólnoty jako miejsca osobistego, personalnego spotkania
z Bogiem i drugim człowiekiem, piękno głębokiego zaangażowania na
rzecz drugiego człowieka.
Podstawą braterskiej wspólnoty jest miłość, najważniejszą
w niej osobą - Jezus Chrystus. Na takim fundamencie można tworzyć
tę niezwykłą rzeczywistość, o której mówi Jezus: poznają was po miłości.
To wielkie wyzwanie dla naszych, oazowych grup. Iść drogą miłości,
wzajemnej troski i pomocy, wzajemnego zaangażowania, otwartości i
ufności. Uważam, że to jeden z najcenniejszych darów oazy: dar przyjaźni,
miłości, dar wspólnoty. Tylu ludzi szuka dziś wokół miłości, wielu
jest samotnych, a wciąż przybywa tych, których niezdolnymi do miłości
uczynili ludzie. Czy mamy tak żyć - sami, opuszczeni, zamknięci w
swoich domach i sprawach? Oaza jest często dowodem na to, że można
żyć inaczej.
"Człowiek nie może odnaleźć siebie inaczej, jak tylko
przez bezinteresowny dar z samego siebie" (X Drogowskaz Nowego Człowieka)
. Droga proponowana przez Ruch - droga małej grupy, kontaktów personalnych
oraz wzajemnej troski jest dla niejednego i niejednej z nas szkołą
braterskiej miłości, umiejętności poświęcenia siebie, walki z własnym
egoizmem. Może właśnie dlatego warto być w oazie - nie po to, by
tę miłość zabrać dla siebie, ale po to, by się jej stale uczyć oraz
budować ją tam, gdzie Pan nas posyła. I tak sobie marzę, że nadejdą
czasy, a może już nadchodzą, że w zimnym, egoistycznym świecie wspólnoty
oazowe będą dla młodych ludzi źródłem ognia miłości.
Życzę sobie i wam wszystkim, byśmy budowali właśnie takie
wspólnoty.
Pomóż w rozwoju naszego portalu