Spotkanie odbyło się w salce przy kościele pw. Świętego Krzyża w Szczecinie. Grupa małżeństw z Kościoła Domowego dzieliła się wspomnieniami i refleksjami po rekolekcjach oazowych w Rzymie. Czternaście dni rekolekcji zorganizowali sobie tak, że każdy dzień miał inny temat, a zaczynał się od Mszy św. w kościele związanym w jakiś sposób z tematem dnia. Chcieli na Rzym spojrzeć inaczej - nie okiem turysty, nawet nie okiem pielgrzyma przyjeżdżającego na krótką uroczystość. Chcieli przeżyć Rzym jako rzeczywistą stolicę chrześcijaństwa, jako miejsce, które ciągle tętni życiem kościelnym, pełne jest przeszłości i teraźniejszości Kościoła. Nie chcieli zatrzymywać się na powierzchni zjawisk, na pięknie architektury i na blichtrze watykańskiej liturgii. Chcieli wejść głębiej - i choć wymagało to wysiłku, odwagi w publicznym wyznaniu wiary, rezygnacji z części typowo rzymskich przyjemności - uznali, że udało się i że było warto. A przy okazji zobaczyli, jak pięknie buduje się ich mały wspólnotowy Kościół zanurzony w Kościele powszechnym.
Przeżyli ten Kościół powszechny rozmaicie. Zdumiało ich, że nawet w samym sercu katolicyzmu ten Kościół jest jakoś osamotniony, zanurzony w świecie neopogańskim, obojętnym na potrzeby duchowe, żądnym raczej przyjemności i wrażeń niż spotkania z Bogiem. W Rzymie każdy kamień opowiada historię zbawienia, a ludzie wokół zachowują się, jakby najważniejsza była coca-cola, pamiątka ze straganu, pamiątkowe zdjęcie, pizza i lody. Docenili poranną liczbę Mszy św. na Watykanie, gdy zobaczyli, jak w ciągu dnia Bazylika zmienia się w obiekt niemal wyłącznie turystyczny. Drogę Krzyżową w Koloseum przeprowadzili wśród tłumu gwarliwych turystów, raczej zdumionych, że ktoś chce się tu modlić. Dostrzegli, jak ważne nawet tam, w sercu Kościoła, jest apostolstwo, jak bardzo trzeba dawać świadectwo o miłosiernym Bogu w świecie ludzi żyjących wygodnie, dostatnio i bezpiecznie.
A to świadectwo ludzie Rzymu dają już od dwóch tysiącleci. Oazowicze mocno przeżyli Mszę św. na grobach pierwszych męczenników: w katakumbach św. Kaliksta, u św. Cecylii, u św. Wawrzyńca. Dotknęli samego początku katolickiego kultu świętych - pierwsi chrześcijanie wierzyli słusznie, że człowiek sam z siebie nie jest w stanie udźwignąć heroizmu męczeństwa. Skoro wykazał się takim męstwem i wiernością, to z całą pewnością działał w nim sam Bóg. I dlatego modlili się na ich grobach: czcili Boga, który pokazał swą moc w ludziach. Ale przecież Bóg działa nie tylko w męczennikach. Działał nie tylko w historii - tak samo działa dziś. Pielgrzymi z satysfakcją mogli dotknąć wielkiego dzieła Jana Pawła II, Papieża, który postanowił pokazać światu, jak bardzo przez świętych ludzi Bóg dziś działa w świecie. Spotkali się z osobami pracującymi przy procesach kanonizacyjnych, zobaczyli nowe mszały, coraz grubsze, dzięki zamieszczonym modlitwom o wstawiennictwo nowych świętych i błogosławionych. Dotknęli wielkiej prawdy żywego Kościoła - prawdy o świętych obcowaniu.
Mieli okazję także do spotkań ze wspólnotami Kościoła tętniącego życiem. Poznali katolicki Uniwersytet Angelicum prowadzony przez Ojców Dominikanów - ze wzruszeniem oglądali tam indeks i pracę doktorską młodego ks. Karola Wojtyły, poznali zakonne wspólnoty Dominikanek i Dominikanów, spotkali się z przedstawicielami katolickich ruchów świeckich. I wreszcie - spotkali się z Ojcem Świętym. Najpierw na Placu św. Piotra w czasie modlitwy Anioł Pański, potem w czasie audiencji generalnej. Musieli dokonać dużego wysiłku, by przedrzeć się duchowo przez zewnętrzną atmosferę tego spotkania, przez klimat pośpiechu i pewnego zdenerwowania, musieli zapomnieć o tłoku wokół chorego Papieża, o przepychaniu się ludzi chcących być jak najbliżej na zdjęciu, by wreszcie dostrzec to, co najważniejsze. Oto stary, chory człowiek, pokornie zgadza się przychodzić na spotkania ze zwykłymi ludźmi, pokornie ustawia się z nimi do zdjęcia, znosi - na pewno z bólem - przechodzenie grupy za grupą. Zgadza się, by milcząco powiedzieć: Idźcie na cały świat i mówcie temu światu, by przyjął Chrystusa, by nie lękał się Go przyjąć.
Oni, uczestnicy Oazy III stopnia ze Szczecina, usłyszeli to wołanie. Mówili o tym ze wzruszeniem: Jesteśmy posłani, by dawać świadectwo! Chrystus Pan zmartwychwstał! Ciągle, w każdym czasie daje życie i miłość! Daje Kościół, którego bram moce piekielne nie przemogą! Alleluja!
Pomóż w rozwoju naszego portalu