Nauczycielu dobry, co mam czynić?
Młodość to wbrew pozorom nie taki łatwy okres życia. Kiedy jest się młodym, trzeba znaleźć odpowiedzi na wiele ważnych pytań, trzeba zbudować sobie własny świat wartości, bo ten z lat dziecięcych zaczyna być za ciasny i obcy. Trud młodości to walka o kształt całego dorosłego życia. Kiedy w tym trudzie nie ma nikogo obok, kto umie żyć, kto potrafi wskazać cel, wtedy przychodzi samotność. Jest jeszcze gorzej, gdy obok pojawiają się ludzie, dla których nie istnieją żadne wartości i którzy zapatrzeni w siebie budują rzeczywistość opartą na prywacie, cwaniactwie, kłamstwie. Wtedy, my młodzi, tracimy grunt pod nogami, gubimy prawdę o tym, kim jesteśmy i do czego zmierzamy.
Moje ponad 20-letnie życie przebiegało w cieniu promieniowania ojcostwa szczególnego człowieka - Jana Pawła II.
20 lat temu Ojciec Święty rozpoczął wędrowanie z młodymi ludźmi od wspaniałego listu do młodych, w którym słowami Jezusa odpowiada na moje najważniejsze pytanie: „Co mam czynić, żeby mądrze żyć i znaleźć szczęście nie na chwilę i jedną noc, ale na wieczność?”. Każde papieskie przesłanie, każde spotkanie z młodymi ludźmi było ciągłym dopełnianiem odpowiedzi na to pytanie.
Tu, w piwnicach Domu Biskupiego w Częstochowie, spotykali się studenci z Duszpasterstwa Akademickiego, aby czytać słowo Ojca, aby powielać je i propagować, narażając się nawet na represje ze strony władz komunistycznych. Każda pielgrzymka Papieża do Polski to był wielki narodowy zryw, ale także wielki ogień nadziei i drogowskaz na życie dla setek tysięcy młodych ludzi. Kiedy za udział w rekolekcjach akademickich studenci częstochowscy byli bici przez Służby Bezpieczeństwa, Jan Paweł II przypominał, że nie wolno się bać i trzeba służyć Prawdzie, bo tylko ona wyzwala. I prawda zaczęła wyzwalać! Studenci i robotnicy stanęli razem przy krzyżu Chrystusa i w blasku Jasnej Góry, aby wyznać, że dla nich Kościół, Wiara, Ojczyzna to nie wytarte słowa i pozostałości z czasów ciemnogrodu - to siła ducha pojedynczego człowieka i całego narodu.
A potem był ten niesamowity sierpień 1991 r. Częstochowa stała się młodzieżową stolicą świata. Ponad milion młodych ludzi stanęło do Apelu z Papieżem. I my, zastraszeni młodzi z krajów socjalistycznych, z naszymi braćmi z radzieckiego Wschodu zobaczyliśmy inne oblicze Kościoła i młodości. Byliśmy tu razem - młodzi różnych ras i języków śpiewający do Boga Abba, Ojcze i przyglądający się Ojcu z Watykanu. To dzięki Tobie, Ojcze Święty, słowo „tato” zabrzmiało inaczej. To dzięki Tobie, Janie Pawle II, tysiące młodych z rozbitych rodzin, porzuconych przez ziemskich ojców, mogło na nowo uwierzyć w słowo: „tato”.
Podczas VI Światowego Dnia Młodzieży zostawiłeś nam trzy znaki, jak podręczniki do nieustannego czytania: Biblię - światło dla naszego życia, krzyż - znak pracy nad sobą i przekreślania siebie i ikonę Maryi - matki naszych młodzieńczych poszukiwań. Trzeba tu długo stać, by przypomnieć sobie te wszystkie słowa, gesty miłości i te wszystkie chwile Twojego cierpienia za nas młodych. Jesteśmy i pozostaniemy na zawsze Twoim pokoleniem, Janie Pawle II - nasz Przyjacielu i Ojcze. Nigdy nie zapomnę mojego osobistego spotkania z Tobą w Rzymie: byliśmy tam razem z Rektorem Politechniki, duszpasterzami akademickimi i studentami z Częstochowy, byliśmy pośród różnych delegacji młodych z miast Światowych Dni Młodzieży. Powiedziałeś wtedy do nas krótko: „Cieszę się, że są młodzi z Częstochowy i choć od VI Światowego Dnia Młodzieży minęło już 11 lat, to nigdy nie zapomnijcie, że tak właściwie to całe moje pielgrzymowanie z młodymi zaczęło się w Częstochowie!”. Ojcze, obiecujemy, że nie zapomnimy...
Pomóż w rozwoju naszego portalu