Reklama

Kolorowe obrazy - spotkania z Janem Pawłem II (1)

Niedziela płocka 16/2005

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W jednej z książek przeczytałem, że ludzkie oko w ciągu doby wykonuje około pół miliona kolorowych odbitek obrazów o niezrównanej piękności i barwie.
Pierwsza moja „kolorowa odbitka” ze spotkań z Ojcem Świętym pochodzi z 16 października 1978 r. Było kilkanaście minut po godz. 18.00. Klęczałem w kościele farnym w Ciechanowie przy głównym ołtarzu, przewodnicząc modlitwie różańcowej. Podszedł do mnie jeden z księży prefektów, kolega i powiedział cicho: „Ogłoś, że konklawe wybrało papieża, został nim kardynał Karol Wojtyła z Krakowa”. Za chwilę, układając w formie modlitewnej tę wiadomość, powiedziałem: „Módlmy się za nowego Papieża Jana Pawła II, kardynała Karola Wojtyłę, aby długo i szczęśliwie sprawował urząd Najwyższego Pasterza”. Ta wiadomość przekazywana lotem błyskawicy, podana w środkach przekazu z małym opóźnieniem i zażenowaniem była przedmiotem rozmów w polskich domach. Jeszcze nie było zdjęć Papieża, dlatego jako młody ksiądz katecheta kupiłem w Kurii w Płocku kolorowe duże zdjęcia Jana Pawła II i rozdałem podczas katechez moim uczniom z Liceum Ogólnokształcącego, którzy wtedy przychodzili do sali parafialnej na religię. Pamiętam ich wdzięczność, ich niedowierzanie, czy dla wszystkich wystarczy tych zdjęć i szacunek, z jakim brali je do rąk. Wtedy to powoli do świadomości Polaków docierała ta ważna wiadomość o wyniesieniu polskiego kardynała z dalekiego kraju na stolicę św. Piotra w Rzymie.
Przechowuję w pamięci wyjazd na spotkanie z Janem Pawłem II do Warszawy w 1979 r., do kościoła św. Anny. Wtedy, pierwszy raz, z odległości jednego kilometra, a może i dalszej, trochę stojąc, trochę siedząc na asfalcie, wczesnym rankiem w czerwcu 1979 r. widziałem kawałek białej papieskiej stuły. Zdumiewała mnie cierpliwość słuchającej Ojca Świętego młodzieży. Jego donośny, wyraźny głos, o modlitwie do Ducha Świętego, którą odczytywał z książeczki do nabożeństwa swego własnego ojca. Widok tej białej stuły, skupionych młodych ludzi, donośnego głosu, który rozlegał się na ulicy i informował o sprawach wiary, życia religijnego w tamtym czasie końca lat 70. był dla mnie zdumiewający.
Mam też w pamięci zdjęcie autobusu wiozącego dziennikarzy radiowych i telewizyjnych, którzy relacjonowali tę pielgrzymkę papieską tak, aby nie pokazywać tłumu wiernych, głębokiego zasłuchania ludzi, widocznego zaufania wobec Ojca Świętego. Patrzyłem na kwiaty leżące na ulicach Warszawy, którymi jechał samochód z Janem Pawłem II. Widzę ten pojazd ze smutnymi dziennikarzami, którzy odwracają głowy, gdy zbliża się do nich autokar z księżmi, nie odpowiadają na pozdrowienia, spuszczają głowy, nie chcą widzieć radości duchowieństwa i ogółu wiernych.
W mojej pamięci specjalnie zapisał się 13 maja 1981 r. Po 2 latach zamieszkiwania w podziemiach domu parafialnego znalazłem się w nowo wyremontowanym dwupokojowym mieszkaniu. Właśnie byłem w trakcie porządkowania swoich rzeczy, tego dnia nie miałem katechezy, włączyłem telewizor. Dowiedziałem się nagle o zamachu na życie Jana Pawła II. Prawie cały dzień obserwowałem relacje z Rzymu, z kliniki Gemelli, z Polski, wypowiedzi rożnych osób, tysięczne skupiska ludzi modlących się o życie i zdrowie Ojca Świętego. Tego dnia wielu było Polaków, którym z oczu płynęły łzy, przychodziły do głowy pytania „dlaczego” i niemy krzyk buntu, a czasem oskarżeń pod niesprecyzowanym adresem.
Jakże inaczej wygląda moje następne wewnętrzne przeżycie. W 1983 r. znalazłem się na lotnisku Okęcie w Warszawie wśród osób witających Papieża. Widziałem ostatnie przygotowania dzieci z kwiatami, ochronę milicji, znanych ludzi kultury stojących wśród oczekujących na przylot Papieża. Ogólne podniecenie, samolot wylądował, podchodzą do Niego oficjalne delegacje. Radość, ucałowanie ziemi przez Papieża. Jest też lina powstrzymująca ludzi, którzy chcą podejść bliżej do Ojca Świętego. Za chwilę On sam zbliża się do tych, którym nie wolno było być blisko Niego.
Tego samego roku byłem w Niepokalanowie, znów piesze kordony milicji, samochody milicyjne ustawione wzdłuż tras, którymi ludzie zdążali na spotkanie z Ojcem Świętym. Kontrole przy wejściu na plac koło Niepokalanowa. Pamiętam słowa z homilii: „Ojciec Maksymilian Kolbe nie umarł, on oddał życie za brata”. Koło wejścia do sektorów leżał stos odebranych ostrych narzędzi: noży, butelek, prętów. Zdeptana trawa tysiącami ludzkich stóp, wdeptana w ziemię do tego stopnia, że nie widać zupełnie zieleni. Tak można też zdeptać i to, co rwie się do życia - myślę…
W 1985 r. miałem zaszczyt odprawiać Mszę św. koncelebrowaną pod przewodnictwem Ojca Świętego w Jego prywatnej kaplicy w Rzymie. Było kilku księży, a wśród nich także ja. Widziałem, jak Papież skupiony klęczał i przygotowywał się do Eucharystii. My, kapłani, ubrani w szaty liturgiczne, a także grupa wiernych, oczekiwaliśmy na jej rozpoczęcie. Stałem obok Papieża bardzo przejęty, pod opieką ówczesnego biskupa diecezji. Podchodziliśmy pojedynczo do Ojca Świętego, który każdemu podawał rękę i przekazywał różaniec. Fotograf Arturo Mari uwiecznił to spotkanie z Janem Pawłem II.
Mój wewnętrzny aparat ma też obraz z roku 1987, z Gdańska Zaspy. Ołtarz to ogromny okręt; podczas homilii Papież stał na jego najważniejszej części jak sternik i mówił: „Przemawiam za was, w waszym imieniu”, mówił o pracy nad pracą. Takich sformułowań, gdy wszyscy pracowali, nie rozumiałem. Kolorowo, gustownie przybrane miasto, tłumy ludzi i wspaniałe ich zasłuchanie oraz powaga chwili zostały w mojej pamięci.
Minęło kilka lat. Szedłem pieszo na stadion w Płocku. Górował nad nim potężny ołtarz z obrazem Jezusa Miłosiernego. Był 1991 r. Padał lekki deszcz. Weszliśmy na miejsce celebry. Tym razem otrzymałem imienną wizytówkę do odprawiania Mszy św., siedziałem na podium kilkadziesiąt minut. Ludzie śpiewali. Wreszcie przybył Następca św. Piotra. Mówił o Dekalogu. Po nabożeństwie, czego nie widzieli wierni, za ołtarzem, Papież podchodził do wszystkich kapłanów i studentów seminarium. Rozmawiał, uśmiechał się. Patrzyłem na to z niedowierzaniem i podziwem.

Cdn.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

#PodcastUmajony (odcinek 12.): Przyznałbyś się?

2024-05-11 21:20

[ TEMATY ]

#PodcastUmajony

Materiał prasowy

Przed czym ks. Jan Twardowski padał w proch? Czy w obecnych czasach da się w ogóle jeszcze przyznawać do księży? I kto, patrząc na Jezusa, może powiedzieć: „To jest ciało moje”? Zapraszamy na dwunasty odcinek „Podcastu umajonego”, w którym ks. Tomasz Podlewski mówi o Maryi i kapłanach.

ZOBACZ CAŁY #PODCASTUMAJONY

CZYTAJ DALEJ

Polskie dzwony i ...muezzini

2024-05-11 17:46

[ TEMATY ]

Ryszard Czarnecki

Archiwum TK Niedziela

Rozmowa z księdzem proboszczem jednej z poznańskich parafii. Sympatyczny zakonnik, twardo chodzący po ziemi, zatroskany o swoją duszpasterską trzodę. Przykro mu było, gdy na obchodach stulecia parafii i wykładów historycznych z tym związanych zjawiła się tylko pięćdziesiątka parafian.

Jednak mówi jeszcze o innej rzeczy, o której słyszę od coraz większej liczby księży. Gdy uruchomił, jak to jest w staropolskim zwyczaju, dzwon na rezurekcje (odbywają się one, na miłość Boską, raz w roku!) – natychmiast ktoś z osiedla, na którym znajduje się kościół zawiadomił... policję, która zgodnie z wolą anonimowego obywatela przyjechała z interwencją. Omal nie skończyło się na mandacie, bo policja twierdziła, że są ku temu podstawy formalno-prawne. Ów ksiądz ze stolicy Wielkopolski nie jest wyjątkiem, bo tego typu nieprzyjemne incydenty spotykały wielu kapłanów w tej aglomeracji, ale też naprawdę sporo w każdym dużym mieście – o czym wie każdy z nas, jeśli tylko chce to wiedzieć.

CZYTAJ DALEJ

Ks. dr Scąber o Helenie Kmieć: pokazuje, że internet nie przeszkadza w drodze do świętości

2024-05-12 08:33

[ TEMATY ]

Helena Kmieć

BP Archidiecezji Krakowskiej

Helena Kmieć pokazuje, że internet, dobra współczesnego świata, kultura, rozrywka nie przeszkadzają w drodze do świętości – ocenił ks. dr Andrzej Scąber, referent ds. kanonizacyjnych archidiecezji krakowskiej, gdzie ruszył proces beatyfikacyjny młodej wolontariuszki.

Świecka misjonarka została zamordowana na tle rabunkowym w Boliwii ponad siedem lat temu. Miała 26 lat.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję