Reklama

Żurawickie „Te Deum” za sześćset lat parafii

W jednym z poprzednich numerów przybliżyliśmy Państwu żurawickie świętowanie, które miało swój wymiar, nazwijmy to, intelektualny. W tym numerze pragniemy przybliżyć spotkanie jubileuszowe przy Stole Pana.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W słoneczny dzień 18 czerwca wpisywała się atmosfera, którą w Żurawicy dało się odczuć już sporo wcześniej. Duchowe dziękczynienie rozpoczęto rok wcześniej poprzez Misje Parafialne. W tym roku ich renowacja została złączona z przygotowaniem bezpośrednim do uroczystości centralnej. W dniach 8-15 czerwca misjonarze gromadzili każdego dnia wiernych parafii i każdy też dzień poświęcony był poszczególnym grupom wiekowym i społecznym. Chrystus w procesji Bożego Ciała przeszedł żurawickie zagrody i niewątpliwie cieszył się ich zadbaniem. Niewątpliwie radość największą sprawiały czyste, odnowione przez Słowo Boże i skąpane w strumieniach Bożego Miłosierdzia ludzkie serca.
W niedzielę 18 czerwca już długo przed 10.30 strumieniem samochodów dążyły do miejsca świętowania grupy ludzi. Piękny ołtarz i duża liczba wiernych. Zanim rozpoczęła się Eucharystia Lucjan Fac przybliżył historię 600 lat tej ziemi i dzieje żyjących na niej ludzi. O 10.30 wyruszyła z domu parafialnego procesja liturgiczna. Eucharystii, którą koncelebrowało wielu kapłanów przewodniczył tutejszy krajan, pasterz Kościoła kieleckiego bp Kazimierz Ryczan. Obok modlił się abp Józef Michalik metropolita przemyski.
Wszystkich serdecznie powitał ks. prał. Aleksander Zając, proboszcz parafii. Ze wzruszeniem patrzyłem na proboszcza seniora ks. prał. Stanisława Burczyka. Za rok będzie obchodził swoje czterdziestolecie posługi wspólnocie żurawickiej. Gospodarz diecezji również powitał zebranych i rozpoczęła się radosna Liturgia dziękczynienia.
Poniżej przytaczamy słowa homilii, którą do zebranych skierował bp Ryczan. Warto wczytać się w jej słowa i rozważyć jej przesłanie:
„Można uruchomić wyobraźnię i zapytać o mieszkańców Żurawicy sprzed 600 lat. Imię Chrystusa dotarło do nich o wiele wcześniej. Słowo Chrystusa docierało do Żurawicy od kilku wieków z pobliskiego Przemyśla. Wyznawcy Jezusa - już to Polanie, już to Rusini - przenikani byli coraz głębiej religijnym duchem. To było fundamentem powołania 600 lat temu samodzielnej parafii. Od tego momentu wśród naszych praojców zamieszkał Jezus Eucharystyczny. Od tego momentu regularnie głoszone było Słowo Boże do mieszkańców pobudowanych wzdłuż potoku, który dostarczał wody pitnej. Od tego momentu źródło wody chrzcielnej biło w żurawickiej chrzcielnicy. Od tamtych zamierzchłych czasów nasi praojcowie rodzili się, żenili się i grzebani byli w cieniu Chrystusowego krzyża. W cieniu Chrystusowego krzyża żyły zgodnie dwie narodowości: polska i ruska. Razem w czasie świąt odmawiali Ojcze nasz. Razem świętowali. Razem żenili się i rodzili dzieci. Razem cieszyli się z urodzajów, razem opłakiwali swoich zmarłych.
Dziś w jubileuszowy dzień składamy dziękczynienia za wierność Bogu i Ojczyźnie. W dniach szczególnie uroczystych, w dniach jubileuszu, składamy sobie życzenia. Słyszałem różne słowa życzeń. Dotyczyły zdrowia, pomyślności, życzliwości, miłości, roztropności, piękna. Nie zdarzyło mi się usłyszeć słów, w których życzono by komuś pobożności. Pozwólcie, że jubileuszowa medytacja o darze pobożności będzie stanowić moje dla Żurawicy życzenia.
Przecież pobożnością mało kto się interesuje - powiecie. Jedni śmieją się z pobożności, drudzy nie chcieliby być nazywani pobożnymi. Pobożność raczej jest wstydliwa, nienowoczesna. Należy ją ukrywać a nie afiszować się. Pobożność to coś nieżyciowego, coś, co odbiera radość życia i spontaniczność.
Na czym polega pobożność? Może najpierw, czym pobożność nie jest.
- Pobożność nie oznacza częstego przebywania w miejscach odpustowych, nie oznacza przesiadywania w kościele przy jednoczesnym zaniedbywaniu rodziny, żony, męża, dzieci.
- Mnożenie praktyk religijnych nie oznacza jeszcze pobożności. Jeśli nie ma w nich ducha, same praktyki o niczym nie mówią. Stają się nieraz zgorszeniem dla otoczenia. Przypomnijmy tu fraszkę Krasickiego: «Mówiąc odpuść nam nasze winy, biła bez litości. Zachowaj Panie Boże takiej pobożności».
- Przywdziewanie sutanny, habitu, nie oznacza jeszcze pobożności. Habit jest symbolem życia pobożnego, ale życie pokazuje, że można oszukiwać. W czasach komunistycznych w seminariach duchownych, w zakonach działali tajni wywiadowcy, współpracownicy UB - donosiciele w sutannach i habitach, kolaboranci, wyrzucani po wykryciu.
- Wymuszanie na bliskich na siłę praktyk i zachowań religijnych nie oznacza pobożności. Może być brakiem tolerancji, niesprawiedliwością, naruszaniem godności człowieka, błędem wychowawczym.
Czym jest pobożność? Sięgnijmy do Księgi Daniela. Pobożny i niegdyś wpływowy w państwie Daniel zostaje skazany na śmierć. Za co Daniel został skazany na pożarcie lwom? Był wierny swojemu Bogu. Modlił się do swojego Boga, a to było zakazane. Nie składał ofiar innym Bogom a to było nakazane. Był człowiekiem pobożnym, to znaczy dochowywał wierności Bogu. Dochowywał wierności prawdzie, którą poznał, wierności przykazaniom, bo od Boga pochodzą, wierności przymierzu, bo zawarte zostało między Bogiem a człowiekiem. Dochowanie wierności nie polega na deklaracjach, na samych słowach.
Pobożność to nie udawanie, to nie bezsensowne gesty. Pobożność nic nie ma z teatralności. Udawanie jest gorszące, staje się odrażające. Prawdziwa pobożność oznacza wierność Bogu codzienną, powszednią, zwyczajną. Pobożność ta może zadziwiać, ale zjednywa ludzi. Denerwuje tylko szatana i jego zwolenników. Życzę wam w dniu jubileuszu, wierności Bogu.
Pobożność ma różne odcienie. Jest pobożność pustelnika, mnicha, księdza, ojca, matki, dziecka. Trudno jest młodzieńcowi naśladować pobożność babci. Każdy ma swoje obowiązki. Wierność ma różne zabarwienia, jak miłość ma różne odcienie. Jedno jest tu wspólne. Stosunek do Pana Boga, do Jego woli. Wspólna jest miłość do Boga. Bóg dla pobożnego człowieka jest pierwszy. Pierwszy jest Bóg, potem majątek. Pierwszy jest Bóg, potem miłość. Pierwszy jest Bóg, potem nauka. Dlatego styl życia, etos pracy, urządzenie domu wypływa z pobożności. Pobożność staje się świadectwem wobec bliskich; wobec dzieci, żony, sąsiadów. Dlatego pobożności nie można ukrywać, bo to też będzie zakłamanie. Życzę wam, by Bóg był dla was zawsze pierwszy.
W Psalmie 12, skarży się Dawid: «Ratuj, Panie, bo nie ma pobożnych (....). Wszyscy mówią kłamliwie do bliźniego, mówią podstępnymi wargami i z sercem obłudnym» (w. 1-2). Co za wizja tragiczna.
Gdy nie ma pobożności, panuje kłamstwo. Kto wierzył prasie komunistycznej, audycjom radiowym, telewizji tamtych czasów? Słuchano Wolnej Europy. Kto dziś wierzy zeznaniom w procesie Rywina? Nikt! Czyż nie mówią wargami podstępnymi i sercem obłudnym? Niech Duch Święty zachowa was od kłamliwego życia.
Gdzie nie ma pobożności, tam niewierność jest stylem życia. W budujących się strukturach europejskich, konstruktorzy nie przewidują miejsca dla Boga. Po co być zobowiązanym. W europejskiej wspólnocie nie ma miejsca dla Boga, ale jest miejsce na zamordowanie człowieka - dziecka nienarodzonego. Mało to, można w majestacie prawa zabić człowieka chorego lub staruszka wypracowanego. W przyszłej wspólnocie nie ma miejsca dla Boga, ani na pobożność, ale jest miejsce na perwersyjne małżeństwa mężczyzny z mężczyzną i kobiety z kobietą. Czy nie trzeba z psalmistą prosić: «Ratuj, Panie, bo nie ma pobożnych»? Życzę wam pobożnego stylu życia.
W czasach zakłamania poszukuje się ludzi prawych i pobożnych. Kogo chciano słuchać w trudnych czasach komunistycznej okupacji? Wyczekiwano na głos pobożnego kard. Wyszyńskiego. Kłamano na jego temat, a on mówił: «Gdyby mówiono, że prymas skłamał, nie wierzcie. Gdyby powiedziano, że prymas zdradził ojczyznę, nie wierzcie. Kocham Ojczyznę bardziej niż własne serce». Poszedł do więzienia i prosił Boga, by nie ogarnęła go nienawiść do kłamców. Pobożna wierność. Autorytet czasów zakłamania.
Kogo słuchał cały świat? Czy Putina, czy Busza, czy Arafata? Czekali na głos człowieka wiernego Bogu, na słowo Jana Pawła II. On jest wierny Bogu, wierny ubogiemu i prześladowanemu człowiekowi w Afryce, Palestynie i w Afganistanie. Nie słuchają go tylko ludzie kłamstwa, ale go podziwiają. Podziwiana pobożność…
Kilka lat temu zmarły dwie kobiety: piękna angielska księżniczka Diana i staruszka z pomarszczoną twarzą - Matka Teresa z Kalkuty. Jedna bogata, z problemami małżeńskimi, druga uboga, nosząca na własnych plecach umierających biedaków Hindusów, muzułmanów. O Dianie już nikt nie wspomina, a Matka Teresa czczona jest jako matka biedaków. Ogłoszona jest błogosławioną. Pobożność jest międzywyznaniowa i międzynarodowa, bo wierność Bogu nie ma ani narodu ani wyznania. Dziś kilka tysięcy ubogich sióstr służy ostatniej nędzy, także w Warszawie. Niekłamana wierność Bogu i człowiekowi nosi imię pobożność.
Nie bójcie się pobożności, ona nie wyklucza życia. Wanda Frossatti napisała książkę o swoim bracie Jerzym. Zdradził się matce, o liberalnych poglądach, że chciałby zostać księdzem. Odpowiedziała: «wolałabym cię widzieć na katafalku, jak przy ołtarzu». Poszedł na studia prawnicze. Pełen życia zdobywał górskie szczyty, miał towarzystwo, miał sympatię, palił fajkę. Wtem jak grom z nieba przychodzi śmierć. Na pogrzebie nieprzeliczone rzesze ludzi biednych. Do nich chodził i wspomagał. Tam się zaraził chorobą Heine-Medina. Patron duszpasterstwa akademickiego. Wierny Bogu w dzieciństwie i na studiach, pobożny Jerzy Frosatti.
Dziś świętujemy jubileuszowy dzień dziękczynienia za dar parafii, która zmierzała i zmierza do zaszczepienia pobożności w sercach parafian. Nie obawiajcie się pobożności. Módlcie się o pobożność. Będziecie wierni Bogu. Będziecie wierni ludziom. Będziecie wierni Ojczyźnie. Będziecie dobrzy. To są moje jubileuszowe życzenia. Amen”.
W procesji darów przyniesiono wiele owoców ludzkiej pracy, ale i wyrazów wdzięczności. Wzruszającym był dar diecezji, a właściwie katedry kieleckiej w postaci przepięknego kielicha. Kościół kielecki dziękował w ten sposób ziemi żurawickiej za dar swojego Pasterza.
Rzewne podziękowanie Księdza Proboszcza było świadectwem jak głęboko przeżył ten czas. Na dziesięciolecie pobytu w Żurawicy Pan Bóg dał mu radość obchodzenia ze swoimi parafianami tak rzadkiego jubileuszu. Pokornie chciał uobecnić wszystkich, wzruszał się, wracał myślami do dni minionych, przywoływał ludzi.
W serdecznych słowach wdzięczność wyrazili parafianie, a na koniec Pasterz Kościoła przemyskiego abp Józef Michalik.
Do redakcji dotarł krótki tekst podziękowań od parafian, który na zakończenie tej refleksji przytaczamy.
„18 czerwca br. parafia pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Żurawicy przeżywała uroczystość 600-lecia.
Na łamach Niedzieli składamy podziękowanie i wyrażamy naszą wdzięczność Księdzu Prałatowi Stanisławowi Burczykowi za 29 lat pracy w naszej parafii.
Dziękujemy za przygotowywanie nas do tego Wielkiego Jubileuszu.
Te 29 lat, to czas dzieciństwa i młodości wielu z nas, czas, w którym Ksiądz Prałat uczył nas pobożności, patriotyzmu, umiłowania literatury, śpiewu kościelnego, utwierdzał w nas zasady wiary poprzez misje, rekolekcje, nabożeństwa 40-godzinne, nieszpory i homilie.
Był to też czas intensywnej pracy gospodarczej - budowa nowej plebanii, remont wewnątrz i na zewnątrz kościoła, budowa kościoła w Żurawicy Górnej, budowa domu katechetycznego.
W dalszym ciągu Ksiądz Prałat, będąc stale wśród nas, prowadzi swoistą ewangelizację zarówno młodszych, jak i starszych parafian.
Bóg zapłać! Księże Prałacie.
Wdzięczni parafianie obu parafii w Żurawicy”.

Oprac. ks. Zbigniew Suchy

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

„Pójdź za mną”!

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Adobe Stock

Rozważania do Ewangelii Łk 9, 57-62.

Środa, 1 października. Wspomnienie św. Teresy od Dzieciątka Jezus, dziewicy, doktora Kościoła.
CZYTAJ DALEJ

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus - "Moim powołaniem jest miłość"

Niedziela łódzka 22/2003

[ TEMATY ]

św. Teresa z Lisieux

Adobe Stock

Św. Teresa z Lisieux

Św. Teresa z Lisieux

O św. Teresie od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, karmelitance z Lisieux we Francji, powstały już opasłe tomy rozpraw teologicznych. W tym skromnym artykule pragnę zachęcić czytelników do przyjaźni z tą wielką świętą końca XIX w., która także dziś może stać się dla wielu ludzi przewodniczką na krętych drogach życia. Może także pomóc w zweryfikowaniu własnego stosunku do Pana Boga, relacji z Nim, Jego obrazu, który nosimy w sobie.

Życie św. Teresy daje się streścić w jednym słowie: miłość. Miłość była jej głównym posłannictwem, treścią i celem jej życia. Według św. Teresy, najważniejsze to wiedzieć, że jest się kochanym, i kochać. Prawda to, jak może się wydawać, banalna, ale aby dojść do takiego wniosku, trzeba w pełni zaakceptować siebie. Św. Teresie wcale nie było łatwo tego dokonać. Miała niesforny charakter. Była bardzo uparta, przewrażliwiona na swoim punkcie i spragniona uznania, łatwo ulegała emocjom. Wiedziała jednak, że tylko Bóg może dokonać w niej uzdrowienia, bo tylko On kocha miłością bez warunków. Dlatego zaufała Mu i pozwoliła się prowadzić, a to zaowocowało wyzwoleniem się od wszelkich trosk o samą siebie i uwierzeniem, że jest kochana taką, jaka jest. Miłość to dla św. Teresy "mała droga", jak zwykło się nazywać jej duchowy system przekonań, "droga zaufania małego dziecka, które bez obawy zasypia w ramionach Ojca". Św. Teresa ufała bowiem w miłość Boga i zdała się całkowicie na Niego. Chciała się stawać "mała" i wiedziała, że Bogu to się podoba, że On kocha jej słabości. Ona wskazała, na przekór panującemu długo i obecnemu często i dziś przekonaniu, że świętość nie jest dostępna jedynie dla wybranych, dla tych, którzy dokonują heroicznych czynów, ale jest w zasięgu wszystkich, nawet najmniejszych dusz kochających Boga i pragnących spełniać Jego wolę. Św. Teresa była przekonana, że to miłosierdzie Boga, a nie religijne zasługi, zaprowadzi ją do nieba. Św. Teresa chciała być aktywna nie w ćwiczeniu się w doskonałości, ale w sprawianiu Bogu przyjemności. Pragnęła robić wszystko nie dla zasług, ale po to, by Jemu było miło i dlatego mówiła: "Dzieci nie pracują, by zdobyć stanowisko, a jeżeli są grzeczne, to dla rozradowania rodziców; również nie trzeba pracować po to, by zostać świętym, ale aby sprawiać radość Panu Bogu". Św. Teresa przekonuje w ten sposób, że najważniejsze to wykonywać wszystko z miłości do Pana Boga. Taki stosunek trzeba mieć przede wszystkim do swoich codziennych obowiązków, które często są trudne, niepozorne i przesiąknięte rutyną. Nie jest jednak ważne, co robimy, ale czy wykonujemy to z miłością. Teresa mówiła, że "Jezus nie interesuje się wielkością naszych czynów ani nawet stopniem ich trudności, co miłością, która nas do nich przynagla". Przykład św. Teresy wskazuje na to, że usilne dążenie do doskonałości i przekonywanie innych, a zwłaszcza samego siebie, o swoich zasługach jest bezcelowe. Nigdy bowiem nie uda się nam dokonać takich czynów, które sprawią, że będziemy w pełni z siebie zadowoleni, jeśli nie przekonamy się, że Bóg nas kocha i akceptuje nasze słabości. Trzeba zgodzić się na swoją małość, bo to pozwoli Bogu działać w nas i przemieniać nasze życie. Św. Teresa chciała być słaba, bo wiedziała, że "moc w słabości się doskonali". Ta wielka święta, Doktor Kościoła, udowodniła, że można patrzeć na Boga jak na czułego, kochającego Ojca. Jednak trwanie w takim przekonaniu nie przyszło jej łatwo. Przeżywała wiele trudności w wierze, nieobce były jej niepokoje i wątpliwości, znała poczucie oddalenia od Boga. Dzięki temu może być nam, ludziom słabym, bardzo bliska. Jest także dowodem na to, że niepowodzenia i trudności są wpisane w życie każdego człowieka, nikt bowiem nie rodzi się święty, ale świętość wypracowuje się przez walkę z samym sobą, współpracę z łaską Bożą, wypełnianie woli Stwórcy. Teresa zrozumiała najgłębszą prawdę o Bogu zawartą w Biblii - że jest On miłością - i dlatego spośród licznych powołań, które odczuwała, wybrała jedno, mówiąc: "Moim powołaniem jest miłość", a w innym miejscu: "W sercu Kościoła, mojej Matki, będę miłością".
CZYTAJ DALEJ

USA: za przykładem Eriki Kirk aktor Tim Allen wybaczył zabójcy swego ojca

2025-10-01 19:17

[ TEMATY ]

świadectwo

świadectwa

adobe Stock

Amerykański aktor i komik Tim Allen, znany z ról w ponad 30 filmach i w kilku serialach telewizyjnych, wyznał, że wybaczył zabójcy swego ojca sprzed ponad 60 laty. Na stronie X napisał, że do podjęcia tej decyzji skłonił go "przejmujący gest" Eriki Kirk, która niedawno oświadczyła przed milionami widzów w Stanach Zjednoczonych i w innych krajach, iż wybacza mordercy jej męża Charliego. Aktor zapewił, że jej przykład sprawił, iż znalazł w sobie siłę, aby przebaczyć człowiekowi, który pozbawił życia jego ojca, gdy on sam miał 11 lat.

Podziel się cytatem Przywołał w tym kontekście niedawne "poruszające" słowa wdowy po zamordowanym 10 września działaczu chrześcijańskim Charlie Kirku, która przez łzy powiedziała m.in.: "Ten człowiek... ten młody człowiek... wybaczam mu". Aktor oświadczył, że właśnie te słowa głęboko go poruszyły i to pod ich wpływem postanowił po ponad 60 latach przebaczyć temu, kto zabił jego ojca.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję