Dożynkowa niedziela 27 sierpnia, po sobotnim deszczowym dniu powitała nas słońcem nadziei na ostatnie pogodne dni wakacji, ale także, jak to zaznaczył w powitaniu archidiecezjalny duszpasterz rolników ks. prał. Kazimierz Kaczor, nadziei chleba dla najuboższych. Potęga wiejskiego folkloru dała się odczuć już przy wjeździe do Sieniawy. Piękne bryczki zaprzężone w wystrojone konie stwarzały wrażenie, że za chwilę pojawi się kamera, reżyser i rozpoczną się zdjęcia do historycznego filmu. Ale nie, to nie był film. Dumni parafianie z Tryńczy byli jednymi z pierwszych, ale nie jedynymi, którzy w ten sposób przybyli na to świętowanie. Z każdą minutą gęstniał ten piękny korowód ludowych strojów i przepięknych wieńców. Ogorzałe twarze mężczyzn i kobiet dumnie niosących wieńce dopełniały sieniawskiego obrazu. Rozpoczęła się ceremonia powitania przez ks. prał. Anatola Standyłę kolejnych grup przybywających z wieńcami z całej diecezji. Jak odnotowali organizatorzy było ich 105. Plac przed kościołem zapełniał się. Zaczęli pojawiać się parlamentarzyści i przedstawiciele władz samorządowych. Przed przepięknie urządzonym ołtarzem, jak w ukropie pracowali wikarzy sieniawscy, księża Łukasz Rygiel i Ireneusz Baran. Widać było, że wiele dni zajęło im przygotowanie i scenariusz mieli opanowany doskonale. Nieco z boku, czujnym okiem gospodarza ogarniał wszystko proboszcz i wicedziekan ks. Jan Grzywacz. Jego spokój znamionował, że wszystko jest dograne do końca. Obraz, który mnie szczególnie wzruszył, to młodzi z zespołu „Credo”. Bardzo przejęci, zapełniali czas między powitaniami kolejnych delegacji, a potem w części animowali liturgię. Dzięki duszpasterze, że nie zawstydziliście się tych młodych, którzy niewątpliwie swoim śpiewem czynią niedzielne Eucharystie pełniejsze radości, a teraz nie zostali zastąpieni przez profesjonalistów, ale włączeni w to dziękczynienie. Podobnie jak wśród rolników byli gospodarze wielkich połaci ziemi, ale i ci, którzy na skrawku ojcowizny wykuwają codzienność własną, ale i innych.
Bardzo żałowałem, że nie mogłem dłużej uczestniczyć w tym korowodzie radości. Wcześniej przyjęte zobowiązanie pognało mnie do Brzyskiej Woli na odpust Matki Bożej Pocieszenia. Gubiąc się na drodze dotąd mi nieznanej, korzystałem z życzliwości kolejnych powozów jadących w stronę Sieniawy. Wskazywali mi drogę i pomyślałem, że rolnicy to ci, którzy wskazują jak zawsze drogę ludzkiego życia. Pochyleni nad ziemią, duchem lecą do nieba z prośbą o pogodę, o chleb dla siebie i głodnych. Dzięki tej eskapadzie odpustowej odkryłem piękno krańców naszej diecezji, pobożność ludzi w Brzeskiej Woli, których na tym odpuście zebrało się tak wielu, że można było sądzić, że wszyscy, którzy stąd wyemigrowali przyjechali, by w ten dzień szczególnej łaskawości Matki Pocieszenia złożyć u Jej stóp swoje smutki i radości.
Warto pokusić się o pewną dygresję. Dziękczynienie to uznanie: „z Twojej ręki Panie żyjemy”. W Brzyskiej parafii, jak zaznaczył Ksiądz Proboszcz, istnieje do dziś zwyczaj świętowania maryjnych uroczystości. Ks. Henryk opowiada: „Kiedy przyszedłem tutaj, zauważyłem, że ludzie nie pracują w Zwiastowanie i jeszcze inny dzień poświęcony Maryi. Najpierw nie wiedziałem, dlaczego. Okazało się, że zachowują dawny zwyczaj, kiedy należeli do innej parafii i dotąd tamte odpustowe dni świętują. Kiedy się połapałem, wprowadziłem w te dni świąteczny porządek Mszy św.”.
Wracając z Brzyskiej Woli, dzięki radiowej transmisji mogłem być obecnym w Sieniawie, słuchać słowa Pasterza. Wróciłem do Sieniawy na Komunię św. Długo trwało to karmienie spracowanych ludzi Chlebem - Ciałem Pana. Któż lepiej niż rolnik wie, jak ważny jest chleb. Dobrze, że tę prawdę przenoszą na Chleb dający życie wieczne.
Podziękowania, dyplomy to końcowe akordy świętowania. Wkrótce pojechali do swoich domów, niektórzy kończyć żniwne prace. Wzięli ze sobą słowa Pasterza.
Pomóż w rozwoju naszego portalu